W szkole dwóch łotrów

Fragmenty książki p.t. "Spowiedź" - rozważanie w oparciu o fragment Łk 3,21-22; 4,1-13

W szkole dwóch łotrów

Praca zbiorowa
Patrizio Rota Scalabrini, Roberto Vignolo

Spowiedź

Zdumieni przebaczeniem.
Droga pojednania
według św. Łukasza

ISBN: 978-83-7580-123-1
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
Wprowadzenie
Kontemplacja Ukrzyżowanego
W szkole dwóch łotrów
Solidarny z grzesznikami i jak oni doświadczany
Kościół, który prowadzi grzesznika do Jezusa
Przebaczenie, czyli dar odzyskiwania pierwotnego zapału ku dobru
Faryzeusz i celnik, czyli pozwolić Bogu, aby nas strzegł
Szymon Piotr, doświadczany, nawrócony, utwierdzony
Posłani do świata mocą przebaczenia

W szkole dwóch łotrów

(Łk 23,39—43)

Święty Łukasz, po tym jak wielokrotnie zetknął swego czytelnika z zaproszeniem do skruchy i nawrócenia, teraz, w obliczu Ukrzyżowanego przedstawia nam wzór skruchy i nawrócenia. Jest to skrucha, która nie rodzi się z ludzkich powodów sympatii do Jezusa czy z dobrych uczuć, jakie niespodziewanie napełniają serce. Dobry łotr nawraca się, gdyż oczami wiary odkrywa, kim tak naprawdę jest ten Jezus, którego ma obok siebie. Dopiero odkrywając, kim Jezus jest dla nas, można się nawrócić.

Przychodzimy do szkoły skruszonego łotra, „wielkiego bohatera i kluczowej postaci trzeciej Ewangelii. [...] Być może najbardziej wyjątkowej postaci całego dzieła Łukaszowego”. Naprawdę może on nazwać siebie mistrzem skruchy.

Zestawienie Jezusa z dwoma łotrami możemy interpretować jako niezwykły przejaw poetyki teologicznej św. Łukasza, jako podwojenie jednego bohatera, pierwotnie jednoznacznego, w nowej terminologii bohatera złożonego. Podpowiada nam to Łukaszowa poetyka, która uwielbia moc przebaczenia, wydarzenie zbawcze jako spotkanie uważnie przedstawione. Spotkanie podzielone w odniesieniu do różnych odbiorców, według częstej gry synkrísis, równoległego zestawienia dwóch figur, mniej lub bardziej pedagogicznego dublera, antagonistycznego, komplementarnego (Maria i Marta, dwaj synowie niezrozumianego ojca, celnik i faryzeusz, niewidomy z Jerycha i Zacheusz, by przytoczyć tylko najbardziej znane). Z różnymi rezultatami czy też z rozwiązaniem otwartym dla jednego z dwóch bohaterów (zwrócić uwagę zwłaszcza na Martę, starszego syna) w oczekiwaniu na rozwiązanie. Po takiej linii prowadzi nas zestawienie św. Łukasza ze św. Markiem, z którego wyłania się dalszy dramatyczny rozwój krótkiej wzmianki podanej przez najstarszy tekst św. Marka, który — denerwujący i szorstki jak zawsze — również i tu mówi, że dwaj złoczyńcy, ukrzyżowani razem z Jezusem, szydzili z Niego (por. Mk 15,32), dołączając w ten sposób do przechodniów, kapłanów i uczonych w Piśmie.

Natomiast św. Łukasz jako pisarz mansuetudinis Christi, który pielęgnuje sztukę mediacji transcendencji w historii, przyzwolenia na transcendencję, wymyśla wielkie, okazałe spotkanie. Uruchamia swoją paschalną wyobraźnię, manipulując najstarszym szczegółem historii męki, i wprowadza wspaniały dialog, niemający odnośników w innych Ewangeliach, „jeden z najważniejszych fragmentów całego Łukaszowego dzieła”, który wyraża prawdę wydarzenia w zetknięciu z sumieniem grzesznika. Możemy to wszystko odczytać jako jedyny temat podzielony na trzy etapy, który od niedowierzającego sarkazmu przechodzi do nie nadaremnego monologu, wewnętrznej rozprawy (spodobałaby się ona Ewagriuszowi z Pontu), która ostatecznie przeradza się w prośbę, wysłuchaną wbrew wszelkim możliwym oczekiwaniom.

Jakie jest sumienie grzesznika? Jest to sumienie konfliktowe, podzielone, niejasne, zawiłe, zanim zostanie uporządkowane. A to następuje dopiero wtedy, gdy mroczna część zostanie uciszona, czyli uzdrowiona w chwili, gdy bluźnierstwo ustępuje miejsca prośbie, wyczuwając moc zbawczą Jezusa jako wydarzenie, które właśnie wzywa grzesznika. Ale w głębi to właśnie dzięki swej decyzji jest zatwardziałe. Nie wie i nie chce wiedzieć! Grzesznik wie, że Jezus jest obok niego, na drodze krzyżowej i aż do ostatecznego skutku. Jednakże mroczna i zrozpaczona część jego sumienia nie widzi w Jezusie żadnego zbawienia, gdyż nie potrafi wyobrazić sobie zbawienia, które nie byłoby samozbawieniem, jak wrogowie tegoż Jezusa. Grzesznik nie widzi różnicy między sobą i Jezusem, któremu dwaj złoczyńcy (według specyficznego szczegółu Łukaszowej redakcji) towarzyszą przez całą drogę na Kalwarię, by zostać ukrzyżowanymi po Jego prawej i lewej stronie: „Prowadzono też innych dwóch — złoczyńców, aby ich z Nim stracić” (Łk 23,32). Sarkazm cynicznego desperata, który nie boi się Boga, który nie potrafi dostrzec różnicy między cierpieniem zawinionym a cierpieniem niewinnym, między cierpieniem niewolnika a cierpieniem królewskim. Dla zatwardziałego złoczyńcy Jezus jest w sumie kimś takim jak on sam, a nawet kimś niższym od niego. Nie ma różnicy między tym, kto służy Bogu, a tym, który Mu nie służy, ze służby Bogu nie ma żadnych korzyści (por. Ml 3,14.18), prorok i bandyta dzielą taki sam los, gdyż taka sama kara została im wymierzona przez prawo. „Taki sam los wszystkich” (por. Koh 9,2). Gdyby Jezus był Mesjaszem, cieszyłby się w najwyższym stopniu samozbawieniem o wiele bardziej rozległym i mniej ryzykownym od praktykowanego przez każdego złoczyńcę. Grzesznik, przestępca z samej nazwy, jest specjalistą od samozbawienia i wspólnictwa. Musi występować przeciwko całemu społeczeństwu, które będzie go ścigać. Może liczyć tylko na siebie, co najwyżej na swoich wspólników. W ten sposób uważa, że może oceniać Jezusa ze znawstwem. Gdyby był królem żydowskim, dysponowałby wszechmocą nietykalną, zdolną ustrzec Go, oraz arbitralną, zdolną dowolnie obdarzać wybawieniem. Bardziej wszechmocą, która przestrzegałaby najbardziej elementarnych praw solidarności w nieszczęściu, wspólnictwa, a zatem stawała po stronie towarzyszy kary, niż wszechmocą wielkoduszną do końca wobec oprawców: „Zamiast im przebaczać, wybaw siebie i nas, którzy teraz z tobą jesteśmy!”. Słaby jako Mesjasz, mało solidarny jako towarzysz nieszczęścia. Maksimum bezsilności, minimum współdzielenia!

Zatwardziały złoczyńca domaga się cudownej interwencji współuczestnictwa, stronniczej. Zamiast wzywać przebaczenia dla swoich nieprzyjaciół, Jezus powinien zatroszczyć się o swoje zbawienie, jak również tych, którzy są w takiej jak On sytuacji. Zatwardziały złoczyńca wypomina brak mocy i solidarności, stronniczego samozbawienia. Powinien nienawidzić tego, który go zawstydza.

Kara śmierci dla przestępcy jest skrajną formą społecznego wykluczenia, praktyką bezwstydnej społeczności, która przez swe instytucje zmusza do utraty szacunku dla siebie, umie zawstydzić człowieka tym, że istnieje. Kara śmierci już nie jest karą za popełnione zło, ale potępieniem samego istnienia odczuwanego jako niewybaczalne zło. Maksimum popisywania się za maksimum potępienia i zastraszenia, groźba całkowitego i ostatecznego zniknięcia musi być dobrze widoczna dla wszystkich przez jakiś czas, aby dość szybko zniknąć.

Wydaje się, że tego żąda, ale w rzeczywistości nie żąda! Jest to tylko sarkastyczne wyrażenie prawdziwego i rzeczywistego bluźnierstwa, wydłużona, wielokrotna obelga (jak to podkreśla Łk 23,39a). Mesjańska wyjątkowość Jezusa w stosunku do pospolitego losu dwóch złoczyńców jest jedynie złudna i udawana. Dla złoczyńcy nieczytelna jest tajemnica królewskości Ukrzyżowanego, pańskiej godności niewinnego cierpienia, cierpiącego sprawiedliwego, Mesjasza odrzuconego przez swoich, który mimo to wstawia się i prosi o wybaczenie swoim wrogom: nieskutecznego dla siebie i dla innych, takich jak On. Wielką pokusą grzesznika w obliczu Ukrzyżowanego jest postrzeganie Go jako obcego i nieproduktywnego.

Nie chce słyszeć o tajemnicy krzyża, pozostaje ona mroczna i budzi lęk. Boi się stawiać pytania, jak uczniowie będący w drodze z Jezusem (por. Łk 9,43—45). Sługa Pański powoduje odwracanie wzroku: „Nie miał on wdzięku ani też blasku, nie chciano na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic” (Iz 53,2—3).

Jednakże jest taki moment, w którym spojrzenie Ukrzyżowanego zmienia się, inaczej jest skierowane (por. J 19,37): „Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, a my uznaliśmy go za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze uzdrowienie” (Iz 53,4—5).

Ta wyjątkowa różnica „mesjańskości” Jezusa jest doskonale oczywista i niesie nadzieję dla drugiego złoczyńcy. Pomimo pozorów istnieje różnica między nimi a Jezusem. Również i skruszony złoczyńca, przedstawiciel mętów społecznych, wtóruje posiadającym władzę i, tak jak wcześniej Piłat (por. Łk 23,4.14.16) oraz sam Herod (por. Łk 23,15), uznaje niewinność Jezusa: nie uczynił On nic złego. Dobry łotr ma swoją zdrową teologię bojaźni Bożej, na podstawie której:

a) Niewinność i wina, pomimo pomylenia ich przez ludzi, różnią się i ten, kto czynił dobro, otrzyma inną zapłatę niż ten, kto wyrządzał zło. Posiada on bojaźń Bożą: czyli to, czego brakuje oprawcom (a także towarzyszowi kary).

b) Dobry łotr wierzy w życie przyszłe, co jest warunkiem pokonania pozornego pomylenia dobrych ze złymi. Podziela w tym słowa z Listu do Hebrajczyków (11,6), gdzie zostają ustalone minimalne warunki wiary: wierzyć nie tylko w to, że Bóg istnieje, ale też w to, że odpłaca tym, którzy Go szukają.

c) Jednakże to nie tyle zdrowa, tradycyjna bojaźń Boża zbawia dobrego łotra, ile głębokie przeczucie, że niemoc Jezusa do samozbawienia się i wydarcia ich od krzyża nie zaprzecza Jego „mesjańskości”, ale jest jej najbardziej właściwą formą. Niewinność tego Sprawiedliwego niesłusznie cierpiącego zawiera się w Jego królewskości, której moc przekracza śmierć i jest zdolna udzielić przebaczenia. Uznaje w Jezusie, niesłusznie utożsamianym z nimi, złoczyńcami, owego odrzuconego i cierpiącego Mesjasza, który właśnie przez swoją haniebną śmierć wejdzie do stanu królewskiego (por. Dz 3,21) i który może pamiętać również o nim. Zawieszony na krzyżu jest królem Mesjaszem, który wchodzi do swego królestwa (albo przychodzi ze swoim królestwem). Jezus dysponuje królestwem, panowaniem i wolnością, które zaczynają się od owego narzędzia kaźni: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Skruszony złoczyńca rozumie to, czego uczniowie z Emaus, bezmyślni i o nieskorych sercach w rozumieniu słów proroków (Łk 24,25), nawet mgliście nie przeczuwają we wszystkich swoich rozmowach. W sercu Pism wyczuwa on logikę (znane dei, „trzeba”) sekwencji śmierć-zmartwychwstanie, cierpienie-chwała. Dla złoczyńcy „cierpienie i śmierć Jezusa wchodzi w skład samej definicji Mesjasza”. Wejście do królestwa — przyjście z królestwem odpowiada wejściu do chwały (por. Łk 24,26). Złoczyńca jest wyznawcą i głosicielem wcześniej niż uczniem. Ten, który nie uczynił nic złego, będący nie na miejscu, jest dokładnie na swoim miejscu, więcej: będzie tam jeszcze bardziej, gdy wejdzie do swego królestwa. Złoczyńca z wyprzedzeniem wierzy w przeznaczenie do chwały Jezusa.

Obalenie zatwardziałego sumienia jest szybkie, energiczne, skuteczne, wypracowuje zaufanie, które znajdzie najlepsze wyrażenie. Jego analizę proponują Ojcowie Kościoła: energiczna nienadaremność, do której dołącza wydłużone wzywanie zbawczego imienia. Nienadaremność jest przesłanką, podstawą, ale to wzywanie jest kluczem. Powtarzane, bezpośrednie i ufne wzywanie imienia Jezusa jako pierwotne doświadczenie zbawcze, tego jedynego imienia danego ludziom pod niebem, w którym mamy zbawienie (por. Dz 4, 12), imienia Posłusznego, który potrafi otrzymać powszechne posłuszeństwo, zgiąć każde kolano i rozwiązać każdy język na chwałę Boga Ojca (por. Flp 2,8—11). Jedno słowo wystarczyło złoczyńcy, aby bez trudu uzyskał zbawienia (tak mówią ojcowie pustyni).

„Wspomnij na mnie!”: po linii Ezechiasza („Panie, pamiętaj o tym, że postępowałem wobec Ciebie”; Iz 38,3; 2 Krl 20,3) i psalmistów („Nie wspominaj grzechów mej młodości ani moich przewin, ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości ze względu na dobroć Twą, Panie”; Ps 25,7). Także w jeszcze prostszych pojęciach.

W królestwie, do którego wkracza Jezus, jest miejsce na pamięć i przebaczenie. Dobry łotr mógł docenić przebaczenie przyzywane przez Jezusa dla Jego przeciwników i oprawców, którzy nie wiedzą (nie chcą wiedzieć), co robią. Skoro niewinny wzywa przebaczenia dla winnych wobec Niego, to może uczynić to również dla nas, kiedy zostanie przyobleczony królewską mocą! Ów niewinnie prześladowany właśnie dlatego, że im przebacza, może zbawić także i nas!

Odpowiedź Jezusa jest gwarancją niesłychanej mocy: wprowadzona przez „Mówię ci: amen”, całą swoją synowską fides/fidelitas angażuje wobec złoczyńcy w chwili, gdy całkowicie okazuje ją Ojcu (dwa słowa skierowane do Ojca okalają słowa skierowane do łotra: „przebacz im” i „Tobie powierzam”; Łk 23,34.46) i kończy obietnicą: „Dziś będziesz ze Mną w raju”.

Antycypacja za antycypację: w raju, natychmiast, z Jezusem (por. Łk 22,28—30). Miejsce eschatologiczne, które jak dawniej w ogrodzie Eden, Bóg przygotowuje dla swoich świętych, dla sprawiedliwych: znak pełnego i szczęśliwego życia w komunii z Bogiem. Eschatologia spersonalizowana („ze mną”) i antycypowana („dziś”). Odczytajmy w sensie egzegetycznym: „ze mną”, czyli w raju. Rajem jest Chrystus, przebywanie z Chrystusem, który umarł i zmartwychwstał. Ukrzyżowany Jezus zajmuje nasze miejsce grzeszników, abyśmy odnaleźli nasze prawdziwe miejsce dzieci, spadkobierców chwały.

Posłuchajmy teraz echa niektórych głosów rozległego rezonansu, jaki miał przykład dobrego łotra w historii teologii i duchowości chrześcijańskiej. Różne odczytania wydają się pozostawać pod wrażeniem łatwości, z jaką złoczyńca uzyskuje przebaczenie.

Skruszony złoczyńca „wisiał na krzyżu i został usprawiedliwiony jednym tylko słowem”. Tylko jedno słowo, ale powtarzane i wielokrotnie wbijane niczym gwóźdź: modlitwa powtarzana stokrotnie niczym modlitwa Jezusa (por. samo greckie „mówił” w Łk 23,34 i 23,42!). Kto wezwie imienia Pana, będzie zbawiony!

„Niech twoje błaganie będzie jak najprostsze, gdyż celnik i syn marnotrawny tylko jednym słowem pogodzili się z Bogiem. [...] Tylko jedno słowo celnika uśmierzyło Boga i tylko jedno pełne wiary słowo uratowało łotra”.

Pewien człowiek zwrócił się do ojca Jana Persa: „Tak wiele cierpieliśmy dla królestwa niebieskiego. Czy je w końcu posiądziemy?”. A starzec odpowiedział: „Ufam, że posiądziecie górne Jeruzalem (Ga 4,26) zapisane w niebie (Hbr 12,23). Ten, który obiecał, jest wierny (Hbr 10,23), dlaczego miałbym wątpić? Byłem gościnny niczym Abraham, cierpliwy niczym Hiob, pokorny niczym Dawid, łagodny niczym Mojżesz, święty niczym Aaron, eremitą niczym Jan, skruszony niczym Jeremiasz, uczony niczym Paweł, wierny niczym Piotr, mądry niczym Salomon. I myślę, jak łotr, że Ten, który ze swej dobroci dał mi to wszystko, da mi też królestwo niebieskie”.

Wymóg bezinteresowności ma przewagę nad wysiłkiem uczynków. Ale wysiłek uczynków nie będzie mógł od niej uwolnić i również ona jest drugą stroną łaski: „Nawracającym się grzesznikom, takim jak jawnogrzesznica, łotr, celnik, Pan daruje wszelki dług. Ale od sprawiedliwych wymaga również procentów. Oto co znaczy to, co powiedział do apostołów: «Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego» (Mt 5,20)”.

UWAGA! W wersji internetowej nie zachowano przypisów

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama