Smaki miłości (wstęp)

Fragmenty książki, zbioru krótkich esejów opisujących codzienne wydarzenia, w których autor uczestniczył lub których stał się obserwatorem

Smaki miłości (wstęp)

ks. Mieczysław Kinaszczuk

Smaki miłości

ISBN: 978-83-7580-208-5
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Wstęp
Jak oni się kochają
Klinika miłości
Nie zapomnę cię, czyli o potędze miłości
Walentynkowe serce to za mało
Stygmaty obojętności

Wstęp

Z nich największa jest miłość.
(1 Kor 13,13)

„Prostota jest odmianą miłości” — pisał kiedyś Romano Cornuto. I rzeczywiście — dyskutujemy, kłócimy się, udajemy, że chodzi nam o rzeczy ważne, wręcz najważniejsze, a to jest takie proste: „Największa jest miłość!”. I dlatego Jezus ogłasza, że przykazanie miłości Boga i człowieka to istota moralności ewangelicznej: „Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą, i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary” (Mk 12,33). Ale Jezus, znając ludzką naturę, przenikając duszę człowieka i jego życie duchowe, bardziej podkreśla miłość człowieka, bardziej bierze pod uwagę miłość bliźniego, gdyż miłość Boga można wspaniale udawać, natomiast miłość bliźniego jest bardziej realna i praktyczna. Dlatego umiłowany uczeń Pański, św. Jan, pisze w swoim 1 Liście, że nie można kochać Boga, nie kochając „brata swego” (por. 1 J 4,20). I dlatego uwzględnia to kryterium Sądu Ostatecznego: „Wszystko, co uczyniliście (lub nie uczyniliście) jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (lub Mnieście nie uczynili)” (por. Mt 25,31-46).

Właśnie o tej miłości — miłości człowieka, miłości bliźniego — jest książka Mieczysława Kinaszczuka, księdza i doktora teologii. Jest to książka praktyczna, mówiąca o miłości bliźniego na co dzień, bo w końcu życie nasze jest jak zwykła świeca, która „nigdy nie zgaśnie” — jednakże pod jednym warunkiem: że będzie płonąć tym, co największe — miłością!

Ks. Roman E. Rogowski

 

Wszelka dobra dusza jest jako ta świeca.
Sama się wyniszcza, a drugim przyświeca
.
(bł. Edmund Bojanowski)

 

Ilekroć przypominam sobie powyższe słowa wypowiedziane przez bł. Edmunda, tyle razy sięgam pamięcią wstecz do początków mojego kapłańskiego życia, które rozpoczęło się we Wrocławskiej Archikatedrze 23 maja 1992 roku. Wtedy właśnie przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk Jego Eminencji Księdza Kardynała Henryka Gulbinowicza.

Przypominam sobie również czas bezpośredniego przygotowania do święceń, kiedy wraz z kolegami z kursu szukaliśmy dla siebie odpowiednich słów na motto na prymicyjny obrazek. Gdy po raz pierwszy przeczytałem myśl wielkiego wychowawcy i założyciela Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP, Edmunda Bojanowskiego, pomyślałem, że to będzie moja osobista sentencja na całe kapłaństwo. Jako bardzo młody człowiek nie zdawałem sobie do końca sprawy, co znaczą słowa wzywające do służby i ofiary ze swojego życia. Teoretycznie każdy z nas, kandydatów do kapłaństwa, wiedział, na co się decyduje, ale dopiero późniejsze doświadczenia duszpasterskie pozwoliły zrozumieć, że nie można być w pełni szczęśliwym jako kapłan bez osobistego odniesienia do służby drugiemu człowiekowi. Innymi słowy, im więcej było poświęcenia czasu i siebie samego na rzecz pracy duszpasterskiej, tym większa była radość w sercu i zadowolenie z życia. W Roku Kapłańskim 2009-2010 powrót do początków kapłańskiej radości ma niezwykle ważne znaczenie. Można też podjąć próbę odpowiedzi na pytanie: Ile treści z prymicyjnego obrazka udało się zrealizować?

Jest jeszcze jeden motyw, który znalazł swoje uzasadnienie w pomyśle napisania tego zbioru esejów. Przesłanie bł. Edmunda Bojanowskiego sięga w głąb życia każdego chrześcijanina. Błogosławiony Edmund, gromadząc wokół Chrystusa dziewczęta, a potem siostry zakonne, starał się czynić jedno — uczył je miłości do Boga i bliźniego, przy czym była to miłość oparta na poświęceniu się drugiemu człowiekowi. Tylko taka miłość nadaje sens ludzkiemu życiu, a człowiek dający drugiej osobie siebie samego może powiedzieć o sobie, że jest uczniem Chrystusa.

W książce zawarłem osobiste refleksje poświęcone najważniejszemu przykazaniu, które zostawił nam Boski Nauczyciel. Gdy przyszedł do Jezusa jeden z uczonych w Piśmie, zapytał Mistrza: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” (Mk 12,28). Wtedy Pan odpowiedział: „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12,29-
-31). Skoro Chrystus mocno i zdecydowanie podkreślił, że postawa miłości to fundament chrześcijańskiego życia, należy przede wszystkim temu najważniejszemu przykazaniu poświęcić sporo miejsca w refleksji, by potem przejść do praktyki codzienności, która winna być wypełniona ewangeliczną miłością. Zresztą Chrystus wyraźnie naucza: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,35). Nie ma innej drogi do Serca Syna Bożego niż droga przykazania miłości. Nie można należeć do Chrystusa, jeśli pominie się to fundamentalne przykazanie.

Życie chrześcijanina oparte na dawaniu miłości można porównać do świecy, która pełni podwójną funkcję: swoim płomieniem ogrzewa i daje światło. Gdy kochamy drugiego człowieka Chrystusową miłością, gdy próbujemy patrzeć na naszych bliźnich oczami Mistrza z Nazaretu, to tym samym obdarowujemy ich ciepłem serca oraz rozpraszamy mroki i ciemności życia. Im bardziej będziemy miłowali drugiego człowieka, widząc w nim Chrystusa, tym większy i mocniejszy okaże się płomień naszej świecy. Z wielkim zdumieniem zauważymy, że emanujące od niej światło wciąż będzie oświecać drogę i ogrzewać codzienną egzystencję naszych bliźnich.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama