By życie nie było smutne. Cieszyć się każdą chwilą

Wprowadzenie i spis treści

By życie nie było smutne. Cieszyć się każdą chwilą

Anselm Grün OSB

By życie nie było smutne. Cieszyć się każdą chwilą

ISBN: 978-83-60703-90-8

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008


Spis treści
Wprowadzenie5
Zbliżyć się do radości10
Radość i rozkosz11
Radość jako wyraz spełnionego życia12
Radość i kreatywność14
Biografia radości15
Ślad witalności20
Ślad radości u dziecka21
Ślad mojego najpierwotniejszego życia duchowego23
Wyśpiewać z siebie radość28
Odnawiająca życie moc radości31
Odnaleźć wewnętrzne miejsce34
Odkryć własne życie duchowe38
Baśń, która sprawia radość41
Radość jako nieoczekiwany prezent45
Sztuka radowania się47
Czy radości można się nauczyć?50
Dopuścić wszystkie uczucia51
Radość popycha do czynu53
Odpowiedzialność za własną kulturę życia56
O prawie do tego, że czasem też można czuć się źle58
Nowa ocena wydarzeń60
Trzecia droga do radości64
Radość z siebie samego68
Kohelet jako ambasador radości69
Radość z mojej niepowtarzalności70
Radość z mojego ciała71
Radość z mojej historii życia75
Radość z działania77
Cieszyć się chwilą78
Radość z sukcesu 79
Radość z bycia razem82
Kościół jako wspólnota radości83
Sprawiać sobie nawzajem radość89
Radość ze stworzenia93
Małe radości dnia codziennego94
Doświadczenie natury jako doświadczenie Boga96
Radość i zdrowie98
Mądrość Biblii98
Radość jako sprężyna napędowa100
Radość i miłość104
Radość z Boga107
Nieustająca radość Boga108
Radość doskonała w Ewangelii św. Jana109
Mnich radości Athos113
Jezu, radości moja115
Radość w cierpieniu118
Radość z cierpienia119
Ból i radość123
Radość w smutku123
Radość i beztroska125
Święto i radość131
Święto i radość u starożytnych Greków132
Chrześcijańska radość z życia132
Sztuka celebrowania święta134
Radość i śpiew138
Osobisty Magnificat140

WPROWADZENIE

Radości nie można wywołać. Również ta książka nie wywoła u Państwa natychmiastowej radości. W każdym z nas obok uczucia smutku, złości, lęku i przygnębienia, jest też miejsce na radość. Często jesteśmy odcięci od radości, która leży na dnie naszego serca. Wtedy wydaje się nam, że nie mamy żadnego powodu do radowania się. Czasami bronimy się przed radością, która jest w nas. Wolimy narzekać, ponieważ to powoduje, że inni poświęcają nam więcej troski i uwagi, ale nie daje nam wewnętrznego zadowolenia i radosnego serca. Istnieje wiele rodzajów radości: cicha, wewnętrzna radość, której nie zaćmi nawet rozczarowanie i cierpienie, wybuchowa i ekstatyczna radość, radość z samego siebie, radość życia, radość ze stworzenia, i w końcu radość w Bogu. Może znana jest Państwu jedynie powściągliwa radość. Może nie są Państwo ludźmi, którzy potrafią zabawiać towarzystwo. Zaufajcie swojemu rodzajowi radości, nie zmuszając się do niej, radości, która została dana tylko wam.

W kościele często słyszałem kazania, które wzywały mnie do tego, żebym się bardziej radował. Wtedy najczęściej cytowany był św. Paweł: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!” (Flp 4,4). Takie wezwania do radowania się wywoływały we mnie zawsze mieszane uczucia. Z jednej strony jest w nich zapewne zawarta tęsknota za tym, by móc naprawdę się cieszyć. Z drugiej pojawia się myśl, że to jest zbyt proste, by wzywać do radowania się. Nie mogę się cieszyć tylko dlatego, że ktoś inny tego ode mnie wymaga. Nie mogę się cieszyć na rozkaz. Radości nie można tak po prostu wymusić. I założenia, że chrześcijanin ma wszelkie powody do radości, że właściwie powinien zawsze się radować, gdyż został wybawiony, nie pomagają mi wcale w odnalezieniu prawdziwej radości. Raczej powodują, że staję się agresywny. Nie mogę zawsze i wszędzie się radować. Chcę mieć też prawo do smutku, jeśli akurat jest on w danym momencie dla mnie odpowiedni. U wielu ludzi, którzy bez przerwy mówią o radości, wyczuwam za tą fasadą nieustannej radości głęboki smutek, czasami nawet pustkę i zwątpienie. Dlatego nie są oni dla mnie przekonujący. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że muszą wmawiać sobie radość i nawzajem wzywać się do radości, ponieważ w rzeczywistości wcale jej w sobie nie mają.

Dlatego, pisząc w tej książce o drodze do radości życia, nie chciałbym wtórować taniemu nawoływaniu do radości. Mając na myśli wszystkich tych ludzi, którym towarzyszę i którzy opowiedzieli mi bardzo dużo o swoich zranieniach i bólu, o wiele bardziej zależy mi na tym, by opisać drogę, która w końcu doprowadziła ich do życia.

Chciałbym opisać drogę,
która na nowo prowadzi do życia.

Ten ślad życia zawsze ma do czynienia z radością. Każdy posiada w sobie miejsce radości, nawet wtedy gdy jest ono zasypane gruzem, nawet wtedy gdy nie ma z tym miejscem żadnego kontaktu. Każdy chociaż raz cieszył się tak naprawdę. Każdy z własnego doświadczenia wie, jak odczuwa się radość, i że jest to piękne uczucie. Przypominanie sobie doświadczenia radości wywołuje ją w nas na nowo i może pozwolić, aby na nowo uwolniła się jej uzdrawiająca moc.

Jedna z dróg terapii polega na przyjrzeniu się ranom, ponownym wczuciu się w nie i przeżyciu ich, aby mogły się przemienić, i pogodzeniu się ze swoją historią życia, która jest pełna zranień. Jest to ważna droga. Ale nie możemy na niej pozostać na zawsze. Nie możemy ciągle zadawać sobie pytań, co spowodowało naszą chorobę, tylko powinniśmy dokładnie zbadać, co jest powodem powrotu do zdrowia, co prowadzi nas do życia. W ostatnim czasie spotykam wielu ludzi, którzy stale tylko grzebią się w swojej przeszłości, którzy łamią sobie głowę, nad którymi zranieniami z dzieciństwa muszą jeszcze popracować i jakie kolejne formy terapii mogłyby im pomóc. Nie powinniśmy zamykać oczu na prawdę naszego życia. I czasami życie potrząsa nami tak, że ponownie naciska na dawne rany. Wtedy rzeczywiście musimy się nimi zająć. Ale u niektórych poszukiwanie własnych zranień stało się jak uzależnienie, które chroni ich przed stanięciem twarzą w twarz z problemami stawianymi przez życie. Nieustannie odgrzebują stare rany i wspominają zranienia z przeszłości, uniemożliwiając tym samym swoje uzdrowienie i zabijając w sobie witalność, za którą tak bardzo tęsknią.

Temat radości zaprasza mnie do szukania w mojej historii życia śladów, które naznaczone były radością i witalnością. Zamiast stale wracać do doświadczeń z dzieciństwa, które powodują zranienie, powinniśmy przypominać sobie wiele przeżyć pełnych radości i wesołości, dzięki którym czuliśmy prawdziwą radość z życia. Takie ślady powodują, że nawiązujemy kontakt z własną witalnością. One dokładnie tak samo należą do naszej historii życia i najczęściej lepiej leczą nasze rany niż bezustanne krążenie wokół upokorzeń, których kiedyś doświadczyliśmy. Ślad witalności jest dla mnie jednocześnie śladem, na którym odkrywam Boga w swoim życiu. Według mnie, duchowe towarzyszenie polega na tym, aby odkryć w ludziach ślad ich witalności. Idąc tym śladem, ludzie spotykają prawdziwego Boga, który prowadzi ich do witalności, do radości życia, do postaci jedynej w swoim rodzaju.

Nawiązanie kontaktu z radością jest uzdrawiające zarówno dla duszy, jak i dla ciała. Dlatego za pomocą tej książki chcę zaprosić do odkrycia na nowo radości spoczywającej na dnie serca. Kiedy przeczytacie Państwo o doświadczeniu radości innych ludzi, może znowu nawiążecie mocniejszy kontakt ze źródłem radości, które jest w każdym z nas. I może to źródło wytryśnie na nowo. Chciałbym Państwu dodać odwagi do świadomego przyjrzenia się własnemu życiu z punktu widzenia radości. Odnajdziecie we własnej historii życia ślady radości i witalności. Dzięki tym śladom będziecie mogli odkryć drogę, którą powinniście iść dalej, aby wasze życie stało się zdrowe i pełne, abyście mogli żyć swoją niepowtarzalnością, którą obdarzył was Bóg, a przez to odnaleźli swoje najpierwotniejsze życie duchowe, które zaprowadzi was do Boga i do prawdziwej jaźni.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama