Gdy wilk przychodzi w owczej skórze

Świadectwo osoby uwolnionej od wpływu New Age

Pamiętam jak, gdy byłam w liceum, w wakacje, rodzice wysłali mnie na obóz harcerski.

Pewnego razu w środku nocy zrobiono nam pobudkę. Na apelu zostaliśmy powiadomieni, że w obozie był złodziej. Z magazynu zginęły worki z ryżem. Powinniśmy natychmiast podjąć poszukiwania. Istnieje bowiem szansa odzyskania zguby, jeżeli pójdziemy po śladach, które pozostawił złodziej.

Z latarkami w rękach i z nosami przy ziemi wyruszyliśmy przez las, na poszukiwania.

Początkowo bez entuzjazmu, ponieważ nie byliśmy amatorami ryżu i strata ta, bardziej nas ucieszyła, aniżeli zmartwiła. Całą sprawę dodatkowo komplikował fakt, że autorzy tej nocnej eskapady, czyli nasi przełożeni, aby nam ją utrudnić, oprócz prawdziwych śladów, upozorowali też ślady fałszywe.

Daliśmy się jednak wciągnąć w grę i wkrótce się okazało, że ta pozorna, na początku trudność, fałszywych śladów, uczyniła całą tę wyprawę bardziej interesującą.

Dość szybko uporaliśmy się z problemem i poszukiwania nasze skończyły się sukcesem. Nasi przełożeni mieli litość nad nami i fałszywe ślady jakie nam upozorowali, były po prostu krótsze a więc łatwe do rozpoznania.

Niestety, w życiu z fałszywymi śladami, jeśli już się na nie natkniemy, bywa znacznie trudnej.

Czy w każdym niebie mieszka Bóg?


Wstęp


Był pewien okres moim, życiu, kiedy zachwyciły mnie obce ideologie ogólnie znane pod nazwą New Age. Ich abstrakcyjność i pewnego rodzaju egzotyka sprawiła, że wydawało mi się to wszystko wspaniałą przygodą, ale jak mówi przysłowie „nie wszystko złoto co się świeci”.

Szczęśliwie, dane było mi przeżyć bardzo głębokie nawrócenie, które zmieniło się całe moje życie.

Zniszczyłam wszystkie swoje dyplomy z ukończonych kursów, wyrzuciłam wszystkie książki a nawet podarłam wszystkie zdjęcia. Przez kilka lat nie „obejrzałam” się za siebie, odkładałam natychmiast każdą wziętą przez pomyłkę książkę tematyce ezoterycznej. Bardzo pragnęłam odciąć się od tego co było, raz na zawsze. Wierzyłam, że to mi się uda. Wydawało mi się, że New Age to odrębny świat i odcinając się od niego, zamknę za sobą pewien rozdział z mojego życia. Podobnie sądziłam, że moje nawrócenie, jest moją bardzo osobistą sprawą, która nigdy nie ujrzy światła dziennego.

Niestety, myliłam się.

Najpierw zaczęłam zauważać, ukryte przenikanie tej ideologii do prasy, reklam, muzyki, filmów, audycji radiowych, zabaw i książek dla dorosłych i dla dzieci, właściwie wszędzie. Te pseudo - nowości, bez względu na to czy wślizgiwały się w tło jakiejś akcji, czy stanowiły temat przewodni przedstawiane były w sposób bardzo finezyjny, na zasadzie istniejącej odwiecznej prawdy jako coś zupełnie tak oczywistego, że bardzo łatwo można było się w tym wszystkim pogubić.

Najgorsze przyszło wtedy, kiedy niespodziewanie tematyka ta zaczęła wślizgiwać się na katechezę w pytaniach zadawanych przez uczniów. Stało się dla mnie oczywiste, że nie dość, że nie jestem w stanie odciąć się od tego wszystkiego, to jeszcze muszę temu stawić czoła. I tu sprawa zaczęła się komplikować, ponieważ nie były to tematy, które można by było wytłumaczyć w ciągu jednej czy dwóch godzin katechezy i w dodatku nie pokrywały się zupełnie się z programem szkolnym. I tak zrodził się pomysł pisania.

Moja wiedza z przed ponad 10 lat okazała się niewystarczająca więc znowu zaczełam czytać, ale tym razem katolickie opracowania, książki, artykuły i ponownie zanurzyłam się w New Age, tylko teraz, już zupełnie innej perspektywy.

Patrząc teraz na New Age z dystansu, dostrzegałam swoisty konglomerat. Pełno podobieństw i zgodności niektórych określeń z religią chrześcijańską i trudno odróżnić jedno od drugiego jak uliczki w labiryncie. Na przykład. św.Paweł mówi o Bogu „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy/Dz 17,28/”. W panteizmie wszystko jest bogiem. Czy więc chrześcijaństwo to panteizm? W jednym i drugim przypadku występuje przemiana człowieka, zmiana sposobu myślenia. Czy to jest to samo? W chrześcijaństwie człowiek jednoczy się z Bogiem a w panteizmie rozpływa się we wszechświecie. I tu i tu zjednoczenie. Na czym polega różnica? Jeżeli istnieje tylko jeden Bóg to czy wszyscy modlimy sie do tego samego Boga? Wreszcie, czy Bóg zabrania nam „myśleć pozytywnie”?

Każde z tych pytań to temat na osobny, obszerny artykuł, ale aby zacząć, to swoiste rozplątywanie, dobrze by było uściślić najistotniejszą rzecz. Odpowiedzieć na podstawowe pytanie: Kto jest moim Bogiem a co nim nie jest?

I tak jakoś wyszło, że stanęłam twarzą w twarz z moim świadectwem, które w danym momencie przestało już być moją osobistą sprawą. Oto ono:


Świadectwo.


Zaczęło się wszystko bardzo niewinnie. Od zamiaru podreperowania sobie zdrowia. Przeszłam kilka operacji chirurgicznych, niegroźnych wprawdzie, ale jednak kilka i to operacji. Postanowiłam więc, że zadbam o siebie i nic już więcej nie dam sobie wyciąć. Zaczęłam szukać profilaktyki. Najpierw oczywiście w medycynie tradycyjnej ale bez efektów. Szukałam więc i szukałam, i tak w tych swoich poszukiwaniach natrafiłam na uzdrawianie energią - bioenergoterapię. Wydawało mi się to wtedy, że to szczyt moich marzeń. Żadnych pigułek, żadnych zastrzyków a przede wszystkim, żadnego skalpela. Natomiast całe mnóstwo dodatkowych naturalnych sposobów uzdrawiania. I tak....weszłam w New Age.


1. Fascynacja


Na początek polecono mi bardzo dobrego bioenergoterapeutę, który był wielce wyszkolonym i chętnym do dyskusji młodym człowiekiem. Interesująco odpowiadał na każde moje pytanie, ponadto pozytywne efekty jego zabiegów były widoczne. Takich „drobiazgów”, że poprawa zdrowia jest krótkotrwała i jak bumerang, muszę wracać na te zabiegi, że uzależniam się od nich, poprzez różowe okulary fascynacji w ogóle nie zauważałam. Na każde przecież następne spotkanie z bioenergoterapeutą miałam tysiące nowych pytań. Wprost przeciwnie, podjęłam decyzję zrezygnowania z wyuczonego zawodu i pozostania w tej tematyce na zawsze. Zaczęły się spotkania, kursy. Jednym słowem okres wszechstronnego szkolenia z naciskiem na bioenergoterapię ze względu na odkryte u mnie zdolności uzdrawiania energią.

Pomyślałam, że aby pomagać innym muszę zacząć od siebie a więc samodoskonalenie. Kurs doskonalenia umysłu Silvy. Następne szkolenia, że tak powiem fachowe: bioenergoterapii w Ośr. Szkolenia Zawodowego, I stop. Reiki, energii uniwersalnej /mistrzowie z Francji/, bioenergoterapii /mistrz ze ZSRR/, medycyny Chińskiej, rebirthingu, Huny. Masaże od klasycznego począwszy, po polarity, akupresurę i kręgarstwo.......

Dodatkowo jeszcze różne w spotkania – szkolenia „weekendowe”, w Bielsku Białej, gdzie wtedy mieszkałam i gdzie przyjeżdżali różni „znawcy tematu”. W przyjemnej atmosferze, na ogromnej sali, na śpiworach rozłożonych na podłodze, przy trociczkach i innej wschodniej oprawie, zgłębialiśmy nowe dla nas, „prawdy wiary religii New Age” a przede wszystkim jej „pierwsze przykazanie” tj. odkrywanie potęgi naszego umysłu.

Mówiono nam o boskości ukrytej w człowieku, którą to boskość trzeba z nas wydobyć. Zgłębialiśmy więc techniki wykorzystywania swojego umysłu, aby przejąć kontrolę nad problemami, zranieniami, chorobami, właściwie nad całym życiem człowieka a nawet przyszłymi wcieleniami.

Kreowany był człowiek jako bóg, który dysponuje mocą zdolną zmienić swoje życie, o ile zdoła przekształcić sposób myślenia, uwolnić się od starych niepotrzebnych wzorców i złych schematów myślowych. Narzędziami przekształcającymi były m. in. pozytywne myślenie i wizualizacja .

Mimo, że moja wiedza religijna, była wtedy dość mierna, to jednak jakaś tam była i niosłam w sercu swój obraz Boga, Boga Stwórcy a jeżeli z różnych nauk, czy rozmów, wyłaniał się inny obraz boga, po prostu myślałam, że skoro coś nie zgadza się z moją religią, to po prostu, mnie to nie dotyczy. Duża tolerancja religijna, stwarzała ogromną przestrzeń, tak, że każdy mógł się, ze swoją religią zmieścić. Nikt nikomu nic nie narzucał. Ponadto, uznawałam powszechną „prawdę”, że z New Age jak z worka, gdzie wymieszane jest mnóstwo różnych rzeczy a nawet dobro i zło, mogę wybrać tylko to co chcę, to co mi odpowiada a wszystko inne co wydaje się złe, po prostu odrzucić i wszystko jest w porządku.


2. Początek końca.


Jest koniec roku 1992 otwieram” Centrum Terapii Naturalnej”. Centrum to usytuowane jest w pięknym ogrodzie z ogromnymi paprociami. Składa się z sali na wykłady i spotkania, dwóch gabinetów na zabiegi masażu, bioenergoterapii, oraz małej poczekalni z rejestracją. Wszystko wybrane, wysmakowane, zapięte na ostatni guzik. Spełnienie moich marzeń....i....cały czas czuję, że coś jest nie tak....

Najpierw zapraszam do Centrum różnych ludzi na wykłady, kursy, zabiegi, itp. Zaczynam dostrzegać drugą stronę tego wszystkiego. Obserwuję jacy są to ludzie, czy wierzą w to co robią a przede wszystkim, czy utożsamiają się z tym co robią / dla fascynatki to jest bardzo ważne/ a nie zawsze to co widziałam, podobało mi się. Nieraz z przerażeniem docierało do mnie, że niektórzy, nie dość, że sami nie widzą gdzie idą, to co najgorsze, prowadzą innych. Odkrycia te, były dla mnie druzgocące.

Pamiętam też taki ważny dla mnie moment, jak kolega, wrócił od pewnego słynnego guru/ nazwiska nie pamiętam/ i rozgorączkowany z ogromnym pietyzmem pokazywał mi jakieś kolorowe „święte” sznureczki, które od niego otrzymał. Popatrzyłam tak na niego i na te „święte” sznureczki i wyraziłam swoje powątpiewanie a nawet kpinę. Wywołało to z kolei u niego oburzenie. Zapytał, dlaczego ja, ośmielam się tak mówić o mistrzu. Odpowiedziałam mu: Moim Mistrzem jest Jezus Chrystus.

Moja fascynacja powoli wygasała. Słowa często słyszanej piosenki budziły niepokój i siekły jak rózgi:

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,1

Wokoło lecą szmaty zapalone;

Gorejąc, nie wiesz, czy? stawasz się wolny,

Czy to, co twoje, ma być zatracone?


Czy popiół tylko zostanie i zamęt,

Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie

Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,

Wiekuistego zwycięstwa zaranie!...


Największy jednak problemem był z moim uzdrawianiem. Koledzy moi, że tak powiem, po fachu, przepowiadali stadia choroby, widzieli chore organy, odczytywali wcześniejsze wcielenia, przyszłość, przeszłość i wiele innych atrakcji!

A ja? Kiedy wyciągałam ręce nad pacjentem w mojej głowie zaczynały się kłębić podstawowe pytania, na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi:...co ja właściwie robię? Skąd się bierze ta energia? Czy mogę? Czy ja rzeczywiście pomagam? Pojawił się problem cierpienia. Jeżeli to cierpienie, ma jakiś sens dla tego człowieka, to czy ja nie sprzeciwiam się Woli Bożej? Co na to Bóg?

Pytania te z chwilą kiedy zaistniały, nie opuściły mnie już nigdy.

Czasami, w trakcie uzdrawiania, wydawało mi się, że czuję obecność Pana Jezusa, który patrzy na mnie i nic nie mówi. Zaciskałam oczy i robiłam swoje ...bo przecież chciałam dobrze, chciałam pomagać, bo przecież, po moich zabiegach komuś rodziło się upragnione dziecko, komuś innemu zeszły kamienie nerkowe. Przecież to działa!

Zaczęłam czytać Pismo Święte i podglądać Pana Jezusa, jak On uzdrawiał, ale z tego wszystkiego zwiększał się tylko znak zapytania. Właściwie, byłam wtedy jednym wielkim znakiem zapytania. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Noc i dzień stale te same pytania a w końcu i lęk.....aż...raz usłyszałam głos Pana Jezusa:

Czy ty przypadkiem mnie nie szukasz?”


Zaskoczenie, zdziwienie i zachwyt. Najpierw odkrycie, że Pan Jezus był tak blisko mnie i to przez cały czas. Następnie przeogromne pragnienie tak, to Jezus jest Tym, Którego moje serce cały czas szukało a teraz wyrywa się do Niego...ale....natychmiast dociera do mnie smutna prawda. Nie jestem razem z Panem Jezusem. Jest dystans między nami. Wyczuwam swoją winę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ...odeszłam. Jeszcze gorzej stałam w błocie.

Gdzieś tam kątem oka widziałam tryumfującego szatana. Zbierał swoje żniwo. Wygląda na to, że gdzieś popełniłam błąd. To jemu dałam mu się oszukać. Widzę swoją winę, łatwowierność i lekkomyślność - zmarnowane szanse. Jak bardzo boli własna głupota.

Patrzę na Pana Jezusa, na Jego ogromną Miłość. Ból rozłąki i tęsknota rozrywa mi serce. Jest mi wstyd, że Go zawiodłam. Tak bardzo jest mi wstyd, że mam ochotę się schować, ale widzę, że wszystko dookoła i cała kula ziemska jest przezroczysta. Nigdzie nie jestem w stanie, ukryć się przed Bogiem. Nie pozostaje mi nic innego jak spojrzeć prawdzie w oczy. Zbieram się na odwagę, patrzę.... a tu Pan Jezus cały czas patrzy na mnie z miłością i cierpliwie czeka. Czeka, aż mi się znudzi i wyjdę z tego błota. Żal i radość mieszają się razem. Stać mnie tylko na skowyt serca, Jezu wybacz mi.

Domyślam się, że to moja fascynacja, New Age, zamieniła się w błoto, ale nie wiem, dlaczego? Przecież uzdrawianie i to na różne sposoby, bioenergoterapia....siostra zakonna jest mistrzynią Reiki...nic z tego nie rozumiem. Feng shui, styl życia.........medycyna chińska, ......leczenie żywieniem wg. medycyny chińskiej, tak bardzo można pomóc ludziom, zrobić tyle dobrego. Yoga,...Huna,...doskonalenie umysłu Silvy, można doskonalić samego siebie,.....oraz całe mnóstwo innych, jak to mi się wydawało, dobrych rzeczy... i wreszcie moje wymarzone, nowo - otwarte Centrum. Tkwię w tym po uszy i naprawdę mam to wszystko porzucić?


Jednego jestem pewna, że stoję przed wyborem między życiem a śmiercią. Chcę jak najprędzej wyskoczyć z tego błota. Chcę być czysta. Gotowa jestem zedrzeć z siebie skórę, żeby było szybciej. I nieważne jest dla mnie, czy wiem i czy rozumiem dlaczego? Wystarcza mi świadomość, że to co robię nie podoba się Panu Jezusowi. Zrobię wszystko, aby tylko być razem z Nim.


Teraz moje życie nabiera przyspieszenia.


3. Wyjazd


Dostaję od przyjaciół propozycję wyjazdu za ocean. Bardzo mi sie ten pomysł podoba. Będę miała czas, aby wszystko przemyśleć i nabrać dystansu. Liczę się z możliwością pozostania tam. Zanim przed wyjazdem zlikwiduję Centrum i wszystkie swoje sprawy, spotyka mnie coś wspaniałego. Rekolekcje zamknięte u O. Jezuitów w Czechowicach - Dziedzicach. Tam odbywam spowiedź z całego mojego życia i tam też w sposób świadomy zaczyna kiełkować moje życie duchowe.

Po dwóch miesiącach już jestem w Stanach.

Wielka radość, pokoik, który wynajęłam, znajduje się w pobliżu Kaplicy O. Jezuitów. A więc, codzienna Msza Święta, dostęp do biblioteki i książek. Uzupełniam braki, czytam, czytam, czytam.

Staram się zaspokoić przeogromny głód na nowo odkrytego Boga.

Zaczęłam uczęszczać na grupę modlitewną, przyjęłam Pana Jezusa do swojego serca jako Pana i Zbawiciela. Wstąpiłam do Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych w Munster Indiana. W następnym roku zaczęłam katechizować.


4. Jak odróżnić mak od popiołu?


Ze strachem zatrzasnęłam za sobą drzwi z napisem New Age i nie „przerobiłam tematu”. W związku z tym zaczęły mi przydarzać się różne „wpadki”. Czasami wydawało mi się, że co jak co, ale „to coś” na pewno jest dobre, ale niestety nie było. Tak naprawdę, nie miałam żadnego kryterium oceny, nie umiałam odróżnić dobra od zła. Ponad to, dręczyło mnie teraz inne pytanie. W jaki sposób dałam się oszukać diabłu, gdzie popełniłam błąd? Nie chciałam już nigdy więcej go popełnić a trudno jest uniknąć błędu, jeżeli nie wie się co nim jest.

Dopiero lektura pewnej książki, skojarzenie epizodu o fałszywych śladach z mojego dzieciństwa i lektura na temat diabła rzuciły właściwe światło na moją fascynację,


5. Ludzie jak bogowie.


Książka ta przywędrowała ze mną do Stanów. Jedna z moich dwóch walizek wypełniona była książkami, które miały mi pomóc w rozeznaniu co dobre a co złe.

Tak więc swój pobyt w Stanach zaczęłam od rzeczy dla mnie najważniejszej, to jest, od czytania książek z mojej walizki. Książka ta zachwyciła mnie. Napisana była w formie reportażu. Z tego co pamiętam to, ekipa reporterów towarzyszyła wyprawie, specyficznej grupie ludzi. Byli to mistrzowie Wschodu. Posiadali oni różne ponadnaturalne zdolności jak: czynienia cudów, uzdrawiania i przenikania...

Ekipa reporterów, zdobywając różne szczyty górskie, wraz z tubylcami dźwigającymi sprzęt, wędrowała w sposób tradycyjny w trudzie i znoju, od bazy do bazy. Bazami były wyglądające na zagubione w głuszy osady ludzkie. Kiedy po określonym czasie reporterzy zmęczeni i utrudzeni docierali do kolejnej bazy, okazało się, że „ludzie jak bogowie” już tam byli tam i to od dawna. Wypoczęci, uśmiechnięci nieśli pomoc tubylcom –leczyli, uzdrawiali. Widać było, że wszędzie byli dobrze znani, oczekiwani. Zachwyciło mnie to bardzo, chciałam tak samo jak oni. Cóż piękniejszego, niż nieść ludziom pomoc, gdy tego potrzebują, tak, jak tego oczekują i to w dodatku w tak niecodzienny sposób. Pamiętam jak z niecierpliwością czekałam, kiedy dotrą na jakiś kolejny szczyt góry, tam dopiero będzie jak w niebie. Leżałam, wygodnie na łóżku /jednym z dwóch mebli w moim pokoiku/, delektując się każdą przeczytaną stroną i ....Hurraaa!....Doszli!

Zobaczyłam ich wszystkich tam na szczycie, oczami wyobraźni. Było dość dużo różnych znakomitych osób, znanych z przeszłości proroków, filozofów, założycieli różnych religii. Atmosfera była braterska, wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci, wszyscy byli równi. Na równi ze wszystkimi, był też........ JEZUS. Właśnie szedł sobie razem z jednym z proroków.......

Gdy to przeczytałam, zerwałam się z łóżka na równe nogi, książka wypadła mi z rąk. Jezus, Krzyż, Odkupiciel, Zbawiciel, Bóg... na równi ze wszystkimi...Koszmar. Co to wszystko ma znaczyć? Myśli kłębiły się w mojej głowie. Przecież to nie jest Jezus. Jeżeli nie On, to kto? Ktoś gra Jego rolę. Tak, ale fałszywie. Sprowadza Boga na poziom ludzki. Zaprzecza Jego Boskości. Po co to wszystko? Co to za maskarada? To jakiś fikcyjny świat. Jakieś fikcyjne niebo, gdzie wszyscy są równi. Niebo bez Boga?


6. Niebo bez Boga.


Tak. Niebo bez Boga Stwórcy nieba i ziemi. Do takiego nieba, „nieba bez Boga” prowadzą fałszywe ślady, tylko, że ja nie umiałam ich rozpoznać. W trakcie czytania tej książki pojawiały się, znane mi już z wcześniejszych wykładów i kursów, pewne znaki, czy to protekcjonizmu wobec osoby Pana Jezusa, czy w zupełnie „abstrakcyjny” sposób przedstawianie Jego Osoby, czy chociażby „nowatorskie” komentowanie Pisma Świętego. Zauważałam to, ale za mało wtedy znałam swoją religię, aby się w tym „nowatorstwie” rozeznać a ten „kto ułożył fałszywe ślady”, niestety znał Prawdę lepiej ode mnie.

Właściwie to, nie ustosunkowując się w duchu tych nowości, biernie czekałam, co z tego wyniknie. Nikt przecież nigdy otwarcie nie walczył z moją religią a wszystko było takie miłe, przyjazne.

Ujrzenie tam, na szczycie góry, Boga na równi z człowiekiem, było takim „przeważeniem się szali” i obudziło mnie z „letargu”. Oczekiwałam czegoś zupełnie, ale to zupełnie innego a dotarłam do celu, którego się nie spodziewałam i do którego nie chciałam dotrzeć. „Żadne bowiem stworzenie nigdy nie może być stawiane na równi ze Słowem Wcielonym i Odkupicielem.”2

To zrównanie Boga z człowiekiem jest właściwie odwróceniem wartości. Nie Bóg jest na pierwszym miejscu a „człowiek jak bóg”. To przewartościowanie jest podstawą i bazą na której New Age się opiera. Idea ta przenika całą jego istotę tworząc „teologię innego boga”, przeciwną chrześcijaństwu.

Postawienie człowieka na pierwszym miejscu zamiast Boga jest sprzeciwieniem się Bogu Stwórcy. Odrzuceniem Go


7. Kto jest moim Bogiem, a co Nim nie jest.


Można robić piękne i wzniosłe rzeczy, poświęcać się, nieść pomoc drugiemu człowiekowi ale cel naszej drogi będzie zależał od tego, w kogo wierzymy i w czyje imię wszystko to robimy. Nie jest wszystko jedno, czy wykonujemy coś w Imię Boga i na chwałę Bożą, czy.....z pozycji boga. Działania te mogą być do siebie łudząco podobne i patrząc na nie z zewnątrz, może trudno byłoby dostrzec między nimi różnicę ale tak naprawdę, mimo pozornego podobieństwa, są to ślady prowadzące w przeciwnych kierunkach. Jeżeli czynimy dzieła miłosierdzia, ale z pozycji „człowieka jak boga” to jest to inny bóg, inne reguły gry i zupełnie inne niebo.


8. Czas poznać przeciwnika, czyli gdzie i kiedy popełniłam błąd?


O tym że szatan jest śmiertelnym wrogiem człowieka, przekonałam się niestety, na własnej skórze. Moja rozpacz była jego zwycięstwem. Teraz postanowiłam mu się przyjrzeć, chciałam poznać przeciwnika i jego taktykę.

Zaczęłam czytać wszystko co udało mi się znaleźć na jego temat. Bardzo cenne okazały się opracowania egzorcystów.

W miarę zdobywania wiedzy otwierały mi się oczy. Szczególnie kiedy przeanalizowałam taki zwykły i podstawowy fakt, że „jeżeli szatan jest duchem to przecież nie umiera”. A więc ten sam diabeł, który skusił Ewę w Raju, z doskonałym skutkiem przez tyle tysięcy lat kusi nas tu i teraz i stale zresztą w ten sam sposób, „będziecie jak bogowie”. Unowocześnia tylko wersję, zmienia opakowanie, zawiązuje kolorowe kokardki dostosowując wszystko do aktualnej epoki i mody. A my jak bezmyślne dzieci, zapatrzone w swoje własne ego a nie w Boga, stale z tragiczną naiwnością, dajemy mu się nabierać i to na to samo. A przecież, jeżeli szatan sprzeciwił się decyzji Boga o stworzeniu człowieka to teraz za wszelką cenę chce udowodnić Bogu, że popełnił błąd stwarzając go. Wykorzysta na swoją korzyść, każdą słabość człowieka, każdy jego błąd, potknięcie, niewiedzę a nawet nieodpowiednią zabawę dziecka.


9. Fałszywe ślady


Strącony z nieba, pojawia się na ziemi pierwszy, przed człowiekiem. Czeka sobie na niego. Na pewno się nie nudzi. Zna Boży plan zbawienia człowieka. Układa swoje „antyplany”, fałszywe ślady, ślepe uliczki w labiryncie naszego życia. Nie jest cudotwórcą, więc nic nowego stworzyć nie może, dlatego małpuje Boga. Tworzy przeciwności, zaszczepia odwrotności, fałszywe idee, zgubne ideologie, wykrzywia to co proste, zło nazywa dobrem i odwrotnie, stwarza iluzje, potrafi zaślepić człowieka.

Wpływa na nasze emocje i je podsyca. Jest autorem wielu konfliktów i rozłamów. Zdradza Boże tajemnice, wyjawiając niektóre fakty wcześniej z wyprzedzeniem, aby osłabić ich znaczenie.

Jak przeogromną musi mieć wiedzę o świecie i o człowieku, skoro przez wszystkie te lata od stworzenia świata aż do teraz /przecież nie umiera/, jest nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem a nawet autorem niektórych faktów i wydarzeń. Jest bardzo inteligentny, jest dobrym obserwatorem i umie czekać. Sam nie ma nic do stracenia, bo już wszystko stracił na wejściu. Teraz chce tylko jednego - zniszczyć człowieka.

Stworzony przez Boga Lucyfer miał nieść ludziom światło, teraz niesie im śmierć i wieczne potępienie. Zbiera pokłosie wśród tych co w niego nie wierzą, oraz wśród tych którzy wierzą, ale lekceważą jego obecność. Okrutne rozczarowanie czeka tych, którzy myślą, że będą się wspaniale bawić w jego towarzystwie


Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.


Co do mnie, zawsze wydawało mi się, wierzę w istnienie szatana, ale bagatelizowałam niebezpieczeństwo jego niewidzialnej obecności i uśpiłam swoją czujność. Właśnie to lekceważenie jego istnienia, takie zwyczajne chojrakowanie, opowiadanie „niegroźnych” dowcipów i anegdot na jego temat, było moim grzechem podstawowym. Tak, bo co to znaczy wierzę ale lekceważę? Czym to się w konsekwencji różni od, nie wierzę? Szatan jest realnym i osobowym złem przed którym przestrzega mnie Pismo Święte. Jeżeli Pismo Święte przed czymś mnie przestrzega a ja to lekceważę, to przecież Pismo Święte jest słowem Bożym. Jeżeli lekceważę Słowo Boże?....to....... boję sie dokończyć.

Pierwszy niezauważony grzech to tak jak pchnięcie pierwszej kostki domina a potem......zawala sie wszystko.

W konsekwencji stworzyłam sobie fałszywe poczucie bezpieczeństwa a co zatem idzie fałszywe poczucie bezkarności. W ten sposób, horyzont tego co mi wolno, bardzo się rozszerzył. Jak łatwo teraz otworzyć się na każdą nowość, byle wiarygodnie podaną, na jakąś ciekawostkę, błyszczącą błahostkę. Och, jak dużo mi teraz wolno - to jest poczucie fałszywej wolności.

O tym, że chociaż wszystko mi wolno, to nie wszystko przynosi korzyść, dowiedziałam się niestety dużo później.

Teraz, jeżeli się zdarzy mi się natknąć na jakieś nowości, sprawdzam czy są one zgodne z moją religią i nauczaniem Kościoła. Aby już nigdy więcej, nie okazało się, że przez własną lekkomyślność i głupotę dotarłam do celu, do którego nie chciałam dotrzeć i którego wcale się nie spodziewałam? Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów"/Łk 13,28,/. Tam tryumfuje tylko diabeł.

Halina Grajek


Przypisy:

1 Słowa Cyprian Kamil Norwid – muzyka i wykonanie Stan Borys.


2 Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium Soboru Watykańskiego II.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama