Ojczyzna o nich nie zapomniała

Rozmowa z przewodniczącym Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej

— Pod Pana kierownictwem w ciągu minionych trzech lat Towarzystwo znacznie się rozwinęło.

Towarzystwo liczy obecnie prawie siedem tysięcy członków. Istotnie, przybyło nam ostatnio tysiąc osiemset osób. Obejmujemy swoim działaniem praktycznie całe województwo lwowskie. Poza dwoma powiatami wszędzie mamy oddziały terenowe. Największy jest lwowski — liczy około dwóch tysięcy członków. Drugim co do wielkości jest oddział w Mościskach, skupiający tysiąc Polaków. Dużym naszym ośrodkiem jest także Sambor, w którym mamy czterystu członków. Pozostałe oddziały są mniejsze i liczą od kilkudziesięciu osób wzwyż. Bolejemy nad tym, że nie udaje się nam od lat utworzyć oddziału w Gródku Jagiellońskim, gdzie mieszka sporo Polaków. Są oni jednak tak ze sobą skłóceni, że wszelkie próby ich zorganizowania spełzły na niczym. Będziemy jednak nadal próbowali coś dla nich uczynić.

— Jaki jest zakres Waszej działalności?

Pracę prowadzimy na kilkunastu płaszczyznach, ale najważniejsze są dla nas poczynania służące odrodzeniu narodowemu Polaków. Poza Lwowem, Mościskami i Samborem nasi, rodacy ulegli niestety zukrainizowaniu i nawet w domach nie rozmawiają po polsku. W Drohobyczu na przykład, drugim mieście w województwie, nie znajdzie się więcej niż dziesięć rodzin mówiących między sobą po polsku. Dlatego kładziemy duży nacisk na naukę języka polskiego. W oddziałach funkcjonują szkoły niedzielne, do których uczęszcza kilka tysięcy dziewcząt i chłopców. Niektóre z nich są bardzo duże. Do samborskiej przychodzi np. 300 dzieci, a ponadto, dzięki staraniom Towarzystwa, nauczanie języka polskiego zostało uruchomione w kilku pobliskich wsiach, takich jak Łanowiec, Pianowice, Biskowice i Wojutycze, w których Polacy stanowią znaczną część mieszkańców; w przypadku Łanowca jest to aż 95 proc. Warto też nadmienić, że dzięki staraniom Towarzystwa w Mościskach powstała trzecia na ziemi lwowskiej szkoła państwowa z polskim językiem nauczania. W szkołach niedzielnych dzieci oprócz języka polskiego uczą się także historii Polski, ojczystej kultury i literatury. Przy każdym z naszych oddziałów działają również różne zespoły folklorystyczne, recytatorskie, teatrzyki, chóry, drużyny harcerskie czy sportowe. Członkowie Towarzystwa opiekują się też grobami polskimi, organizują obchody rocznic narodowych itp.

— Oddział lwowski jest oczywiście najprężniejszy?

Jest to naturalne, bo w mieście tym mieszka sporo Polaków, którzy nawet za sowieckich czasów mieli gdzie pielęgnować swoją kulturę i język. Funkcjonowały m.in. dwie polskie szkoły i były czynne dwa kościoły. Nic więc dziwnego, że Towarzystwo jest tu prężne i działa przy nim kilkanaście instytucji. Naszą wizytówką są m.in. Zespół Pieśni i Tańca „Lwowiacy”, dwa chóry: „Echo” i „Lutnia”, kapela „Wesoły Lwów”, Polski Teatr Ludowy, Uniwersytet Trzeciego Wieku skupiający prawie trzysta osób czy Stowarzyszenie Lekarzy Polskich. Organem Towarzystwa jest „Gazeta Lwowska”, ukazująca się co dwa tygodnie. Z wieloma instytucjami współpracuje również polskie Radio Lwów.

— Ważnym aspektem poczynań TKPZL jest praca charytatywna i opieka nad najuboższymi Polakami ziemi lwowskiej. Proszę o niej opowiedzieć.

W ostatnich latach zaczyna ona niestety stawać się jednym z naszych priorytetów. Sytuacja ekonomiczna Ukrainy nie ulega poprawie. Emeryci otrzymują emerytury w wysokości 10 dolarów, co jest kwotą śmieszną w zestawieniu z cenami, które są identyczne jak w Polsce, a nieraz nawet wyższe. Pomagamy Polakom na różne sposoby. Członkowie sekcji charytatywnej rozdzielają wśród nich paczki, odwiedzają w mieszkaniach, lekarze ze Stowarzyszenia udzielają bezpłatnych porad i służą nieodpłatnie przekazywanymi z Polski lekarstwami. Pomoc charytatywną możemy realizować tylko dzięki darom otrzymywanym z kraju. Część z nich ofiaruje nam „Wspólnota Polska”, ale zdecydowaną większość pozyskujemy sami, kwestując po różnych instytucjach. Rozumiem, że rodacy w ojczyźnie mogą mieć już dość naszej żebraniny, bo jak długo można słuchać, że u nas tylko bieda i bieda? Ale my nie mamy wyjścia. Dzięki zdobywanym artykułom żywnościowym ok. pięciuset najuboższych lwowian otrzymuje wsparcie i u schyłku życia ma świadomość, że ojczyzna o nich nie zapomniała.

— Wiem, że uroczyście obchodzicie święta Bożego Narodzenia, Wielkiejnocy oraz narodowe rocznice...

Wynajmujemy wtedy salę na tysiąc osób i zapraszamy każdego Polaka, który może przyjść. Pragniemy w ten sposób z jednej strony podkreślić naszą obecność we Lwowie, a z drugiej — utrzymać w naszej społeczności więzi rodzinne. Chcemy, by rodacy pamiętali, że Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej jest ich organizacją, że w jej szeregach powinni się dobrze czuć. Nasze możliwości działania byłyby większe, gdybyśmy posiadali we Lwowie Dom Polski z prawdziwego zdarzenia, a nie gnieździli się w czterech niewielkich pokoikach. Od kilku już lat „Wspólnota Polska” obiecuje wybudowanie go, ale jak na razie nie wywiązała się z danego słowa. Szkoda, bo władze Lwowa nie są temu przeciwne i wskazują place, na których mógłby powstać potrzebny nam obiekt. Władze „Wspólnoty” nie mogą się jednak zdecydować na wybór konkretnej działki. Kłopoty lokalowe mają też wszystkie oddziały terenowe. Praktycznie żaden z nich nie ma swojej siedziby. Tylko niektórym udało się zdobyć jakieś niewielkie pokoiki. Na każdą imprezę czy spotkanie muszą wynajmować lokale.

Dziękując za rozmowę, życzę coraz bardziej owocnej działalności na rzecz rodaków żyjących na ziemi lwowskiej.

Rozmawiał Marek A. Koprowski

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama