Wiara czyni cuda - nie warto jej tracić!

O metodzie Silvy i skutkach "samoleczenia" - wbrew deklaracjom nie jest to metoda "kontrolowania" pracy mózgu, a raczej zakłócenia jego naturalnego działania

Metoda Silvy to technika pozwalająca człowiekowi dokonywać pewnego rodzaju samouzdrawiania lub samoudoskonalania. Ma poprawiać pamięć, koncentrację czy zdolność kontroli umysłu. Reklamowana jest jako działanie, które nie pozostaje w sprzeczności z wiarą chrześcijańską.

To nieprawda. Według Amerykanina Hose Silvy, urodzonego w 1914 roku — który zresztą nie chodził do szkoły, a czytania i pisania uczyli go brat i siostra — u większości ludzi można zaobserwować wzmożoną aktywność lewej półkuli mózgowej. Odpowiada ona za logiczny i analityczny sposób myślenia. Prawa półkula odpowiada za nasze emocje, marzenia, wrażliwość, intuicję oraz całą sferę duchową. Każda z półkul ma określony zakres częstotliwości działania: lewa pracuje w zakresie beta, prawa w zakresach alfa, teta — na przykład w czasie snu czy też głębokiej medytacji, i delta — w czasie głębokiego wyłączenia stanu świadomości, na przykład przy narkozie. Dzięki metodzie Silvy za pomocą odpowiednich technik ludzki mózg zostaje wprowadzony w te zakresy fal, które normalnie podczas codziennych obowiązków i zajęć nie występują lub mają znikomą siłę. Dzięki temu lepiej można panować nad swoim umysłem. Metoda ta pozwala uaktywnić prawą półkulę tak, aby funkcjonowała w pełni — w sposób naturalny — również na jawie. Aby móc panować nad aktywnością mózgu, proponuje się specjalne płyty z odpowiednio dobranymi zestawami dźwięków albo medytacje. Zachęca się także do skorzystania ze specjalnych kursów.

Systematyczne stosowanie metody pozwala człowiekowi myśleć, że staje się niemal geniuszem. Nietrudno utwierdzić się w przekonaniu, że każdy może nauczyć się korzystać z własnego mózgu niemal bez żadnych barier. Krótko mówiąc — stajemy się panami samych siebie.

Najniebezpieczniejsze jest przechodzenie w stan medytacji, a więc osiąganie stanu alfa. Dzięki niej człowiek może penetrować te obszary mózgu, które kontrolują wyobraźnię. Ale takie działanie może doprowadzić do zatraty różnych uczuć, na przykład poczucia winy, które przez stosujących metodę Silvy jest uważane za chorobę ciała, prowadzącą do zagłady. Problem polega więc na tym, że w metodzie Silvy Bóg nie jest potrzebny do uzdrawiania człowieka. Co więcej, pod przykrywką rzekomo naukowej metody rozwijania zdolności umysłu proponuje się niebezpieczne techniki wpływania na pracę mózgu — w normalnych warunkach regulowaną naturalnie przez organizm. Istnieje też poważne i uzasadnione ryzyko wystawienia duszy ludzkiej na działanie obcych sił duchowych, w tym demona.

Chociaż chrześcijanin ma takie samo prawo do sukcesu, zadowolenia czy szczęścia, to jednak zawsze musi uważać, jakich środków do tego używa. Cel nie uświęca środków.

Jak właściwie medytować?

W medytacji jako takiej nie byłoby niczego złego, gdyby nie pełne skupienie na własnym ciele i umyśle. W modlitwie, często rozumianej także jako medytacja, dochodzi do prawdziwego spotkania z Bogiem, a więc człowiek musi zrezygnować z własnego „ja” i skierować całe swoje skupienie na rozmowę z Bogiem.

Kościół zdecydowanie potępia wszystkie ruchy religijne i ćwiczenia duchowe wykorzystujące medytację jako taką. Watykańska Kongregacja Nauki Wiary w 1989 roku wydała „List do biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej”. W dokumencie tym podkreślono, że w ujęciu chrześcijańskim medytacja łączy się ściśle z modlitwą. Jak czytamy w liście, modlitwa „zawsze jest określana przez strukturę wiary chrześcijańskiej, w której jaśnieje prawda o Bogu i o stworzeniu. Dlatego, z całą ścisłością, można powiedzieć, że przybiera ona postać osobowego, wewnętrznego i głębokiego dialogu między człowiekiem a Bogiem. Wyraża więc komunię istniejącą między odkupionym stworzeniem i wewnętrznym życiem Osób Trójcy Świętej. Owa komunia oparta na Chrzcie i Eucharystii, będących źródłem i szczytem życia Kościoła, zakłada postawę nawrócenia, odejścia od »ja« w kierunku Bożego »Ty«. Modlitwa chrześcijańska jest więc jednocześnie autentycznie osobista i wspólnotowa. Wzdryga się przed bezosobowymi lub skoncentrowanymi na »ja« technikami, które mogą wytworzyć automatyzmy, prowadzące do zamknięcia się w duchowości egotycznej, niezdolnej do swobodnego otwarcia się na transcendentnego Boga”.

Dokument watykański podkreśla też, że medytacja musi stanowić drogę miłości, a więc posiadać istotny wymiar społeczny. Kolejne kryterium dotyczy powiązania medytacji z historią zbawienia. Nikt nie jest w stanie sam osiągnąć zjednoczenia z Bogiem. Dopomóc może w tym tylko Jezus Chrystus. Medytacja zakłada więc komunię z Chrystusem poprzez chrzest i Eucharystię we wspólnocie Kościoła. Wszystkie te elementy religijne muszą być uwzględnione przy ocenie różnych technik i psychotechnik stosowanych w różnych formach medytacji — naucza Kościół.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama