Pewnej lodowatej listopadowej nocy w 1619 roku

Fragmenty książki "Krótka historia duszy", o duszy badanej przez filozofów, przedstawianej w literaturze i sztuce, wyznawanej na rozmaite sposoby w różnych wierzeniach

Pewnej lodowatej listopadowej nocy w 1619 roku

Gianfranco Ravasi

Krótka historia duszy

ISBN: 978-83-7580-013-5

wyd.: SALWATOR 2008



Pewnej lodowatej listopadowej nocy w 1619 roku

Po „duszy teologicznej” mamy zatem przed sobą „duszę filozoficzną”: jest oczywiste, że między tymi dwoma typami nie ma ścisłego rozgraniczenia; jednak teraz akcent bardziej, a czasem wyłącznie, pada na rozum. Wynik może być paradoksalny i oscylować pomiędzy zaprzeczeniem i potwierdzeniem. Rzeka duszy może zmniejszyć się do wymiarów strugi, a nawet zaniknąć, może też w przypadku ścisłego rozumowania nabrać sił i nawet wystąpić z brzegów. Można dojść do granic sarkazmu, jak zdarzyło się Stephenowi Dedalusowi z Ulissesa Jamesa A. Joyce'a — postaci symbolicznej dla współczesności, włóczącej się w myślach i przestrzeni, a jednak nieruchomej:

Z autorytatywnych źródeł słyszę, że dusza jest substancją prostą i niezniszczalną. Wychodzi na to, że byłaby nieśmiertelna, jeśli zrobi się wyjątek dla możliwości jej unicestwienia przez jej Pierwszą Przyczynę, która, na ile można to wiedzieć, zdolna jest dodać to do liczby innych swych kiepskich żartów...

Z całą pewnością można też znaleźć świadectwa z antypodów. Pomyślmy tylko o wielkim Pascalu, którego z żalem pozostawiamy na boku, choć nierzadko go już przywoływaliśmy. To on w jednej ze swych słynnych Myśli ukuł tę o pari, o zakładzie dotyczącym istnienia Boga, tym wspaniałym i niezapomnianym wyobrażeniu-określeniu duszy „rzuconej pomiędzy nicość a nieskończoność” (nr 233, wyd. Brunschvicg). A więc napiętnował jako „głupotę i zaślepienie” obojętność niektórych w kwestii „duszy” ze świadomością, że:

Nieśmiertelność duszy jest dla nas rzeczą bardzo interesującą, dotyka nas tak głęboko, że trzeba utracić wszelką wrażliwość, by pozostać obojętnym co do wiedzy, jak się tu sprawy mają. Wszystkie nasze myśli i działania muszą mieć kierunki całkiem różne w zależności od tego, czy uzasadniona jest, czy nie nadzieja dóbr wiecznych, tak że niemożliwe jest uczynić krok, mając kryterium i osąd, ale nie dopasowując ich do tego punktu, który ma stanowić nasz ostateczny cel (nr 194, wyd. Brunschvicg).

Rzeczywiście, według tego słynnego myśliciela francuskiego „nie ulega wątpliwości, że fakt, czy dusza jest śmiertelna, czy nieśmiertelna, narzuca zasadniczą różnicę w moralności. A jednak filozofowie zbudowali swą moralność niezależnie od tego!” (nr 219, wyd. Brunschvicg). Ten nowy etap naszej żeglugi będzie dlatego różnobarwny i męczący, mimo krótszego odcinka czasu, który będziemy badać (choć nadal będzie bardzo długi). Od XVII wieku dojdziemy bowiem aż do progu naszych czasów, a tym ostatnim poświęcimy oddzielny rozdział, także dlatego że jesteśmy świadkami przyspieszenia i gwałtownej zmiany perspektywy, zasługującej na specjalne rozważenie. To, że wstrząsy będące skutkiem napięć dawały się odczuć już wcześniej, przed XVII wiekiem, nie ulega wątpliwości: na przykład już w czasach odrodzenia był zauważalny konflikt pomiędzy naśladowcami Platona, zapalonymi zwolennikami duchowości i nieśmiertelności duszy (przypominamy tu jako przykład Marsilia Ficina), i arystotelikami, którzy idąc śladem arabskiego Awerroesa, przeczyli jej, choć z licznymi zastrzeżeniami (tu trzeba przypomnieć znanego już nam Pietra Pomponazziego). Jednak dopiero od XVII wieku zaznaczyła się w związku z tematyką duszy myśl mocna i oryginalna, która, choć zakotwiczona w przeszłości, weszła na nowe drogi. Naturalnie, jak czyniliśmy to już na innych etapach naszej wędrówki, na scenę zaprosimy jedynie kilku bohaterów, pełniących funkcję przykładów.

Zaczniemy od lodowatej nocy św. Marcina, 11 listopada 1619 roku, u początków wojny trzydziestoletniej (1618—1648). Znajdujemy się w obozie w pobliżu niemieckiego miasta Ulm, nad Dunajem. Dwudziestotrzyletni Francuz Rene Descartes (zwany potem z łacińska Cartesiusem, stąd nasz Kartezjusz), zaciągnąwszy się pod sztandary katolickiego księcia Bawarii, śpi w wojskowym namiocie. Podczas tych nocnych godzin, które uzna za decydujące o swoim życiu, będzie miał trzy sny--objawienia, otwierające horyzonty świata filozofii, której poświęci życie, ukazując zasadnicze szlaki myśli, którymi należy podążać. W ferworze tego zachwycającego doświadczenia jego umysł napotyka inventum mirabile, cudowne odkrycie nowej logiki wzorowanej na metodzie matematycznej. Jest rzeczą ciekawą zauważyć, jak nierozważna byłaby próba ostrego oddzielenia wiary i myśli także na tym nowym szlaku kulturowym, pozornie niezależnym i uwolnionym od religijnych dogmatów: Kartezjusz tej nocy ślubuje, że odbędzie z wdzięczności pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej w Loreto, co spełni po pięciu latach, w 1624 roku, by podziękować Bogu i Dziewicy za dar przeżytej iluminacji. Kartezjusz zaczyna zatem od źródeł religijnych; więcej: idąc szlakiem jeszcze nieprzetartym, wielokrotnie poświadczy swą decyzję bycia apologetą religii chrześcijańskiej. W rzeczywistości program filozoficzny, który będzie ukazywał i realizował, otworzy erę współczesnej filozofii, która stopniowo i wyraźnie uwolni się od teologii.

Nie jest naszym zadaniem odtwarzanie teraz wielkiej budowli myśli Kartezjusza, dla której bodźcem był także Pierre de Berulle (1575—1629), kardynał i autor-mistyk. Zatrzymamy się jedynie przy dwóch rozdziałach tego programu filozoficznego, bezpośrednio dotyczącymi tematu duszy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że znajdujemy się w znanym krajobrazie: francuski myśliciel przedstawia nam dualistyczną koncepcję człowieka, do której już nas przyzwyczaili Platon i platonicy. Istnieje pewne radykalne przeciwstawienie pomiędzy rzeczywistością materialną, określaną przez Kartezjusza jako res extensa, ciałem, a duchową, res cogitans, czyli myślą i duszą. Jednak to przeciwstawienie „rozciągłości” i „rozmyślania”, ilości i jakości nie jest rozdzieleniem. Więcej: istnieje ciągłe oddziaływanie dające wyniki trudne, ale także znaczne i znamienne (i do tego jeszcze powrócimy). Pozostaje jednak faktem, że pierwsze i radykalne przekonanie kartezjańskie potwierdza tezę, że dusza i ciało należą do całkowicie odmiennych porządków i że porządek duszy należy do poziomu wyższego do tego stopnia, że „jeśli nawet ciała całkiem by nie było, dusza nie przestałaby być tym wszystkim, czym jest”, jak zauważył Kartezjusz w słynnej Rozprawie o metodzie (1637).

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama