Coniedzielne zesłanie Ducha Świętego

Z cyklu "Trud wolności"

"Kiedy dziecko dorośnie, samo podejmie decyzję, czy chce być człowiekiem wierzącym, ale my chcemy mu zapewnić możliwość wyboru" - tak uzasadniają nieraz swoją prośbę o ochrzczenie dziecka jego niewierzący lub mało wierzący rodzice. Owszem, trzeba uszanować ich dobrą wolę oraz troskę o dobro swego dziecka. Ale przecież z wiarą jest dokładnie odwrotnie! To Bóg pierwszy proponuje nam, żebyśmy się z Nim zaprzyjaźnili! I to nie my robimy łaskę Panu Jezusowi, że się do Niego przyznajemy, ale to Jego wielki dar, że możemy do Niego należeć!

Prawda ta zasygnalizowana jest już w nowotestamentalnym słowie określającym Kościół. Wyraz ekklesia pochodzi od czasownika ekkaleo = zwołuję. Jesteśmy Kościołem, czyli Bożym zwołaniem. To sam Bóg zwołuje nas w swój Kościół!

Ten wymiar naszej kościelności najpełniej się ujawnia i realizuje w coniedzielnej Mszy świętej. "Gdy się schodzicie razem jako Kościół", czyli jako zwołani przez Boga (1 Kor 11,18) - tak rozpoczyna Apostoł Paweł swoje uwagi dotyczące odprawiania Eucharystii i trudno o prostsze, a zarazem trafniejsze określenie tego, czym jest nasza wspólnota eucharystyczna.

W starochrześcijańskich upomnieniach, ażeby nie opuszczać coniedzielnej Eucharystii, najczęściej odwoływano się do tego właśnie wymiaru. "Kto nie przychodzi na zgromadzenie - pisał do Efezjan w roku ok. 108 uczeń Apostoła Jana, święty Ignacy - ten już popadł w pychę i sam siebie osądził". Dlaczego unikanie wspólnej Eucharystii jest wyrazem pychy? Dla świętego Ignacego było to oczywiste: Skoro sam Bóg nas zaprasza, to tylko człowiek pyszny może takie zaproszenie zlekceważyć!

I jeszcze inny starochrześcijański - tym razem z początku III wieku - argument, dlaczego nie powinniśmy opuszczać niedzielnej Eucharystii: "aby nikt nie zmniejszał Kościoła, nie przychodząc, i nie pozbawiał Ciała Chrystusowego jednego członka". Ten argument może budzić w nas opór: Czyżby zawiniona nieobecność na niedzielnej Mszy świętej od razu powodowała wyłączenie mnie z Kościoła? Nie o to tu chodzi.

Argument ten zakłada znajomość głównego celu niedzielnej Eucharystii. Bo zastanówmy się, po co my chodzimy w niedzielę do kościoła. Żeby się pomodlić. Żeby w całym codziennym zabieganiu przypomnieć sobie o naszym przeznaczeniu ostatecznym. Żeby szukać światła i siły w różnych aktualnych okolicznościach naszego życia. Są to cele ważne. Ale w niedzielnej Mszy świętej chodzi o coś jeszcze więcej.

Niedzielne zgromadzenie eucharystyczne - o czym dobrze wiedział anonimowy autor z III wieku - jest centralnym miejscem ujawniania się, a zarazem kształtowania się Kościoła jako Ciała Chrystusa. Dokonuje się wtedy najgłębsze z możliwych na tej ziemi spotkanie z Chrystusem i realnie wznosi się wówczas do Przedwiecznego Ojca Jego wiecznie żywa Ofiara miłości. My przychodzimy na Mszę, aby się włączyć w składanie tej Ofiary.

Jest to możliwe tylko wówczas, kiedy stanowimy jedno z Chrystusem. I tylko w takim stopniu, w jakim stanowimy jedno z Chrystusem. Do uczestnictwa w Ofierze Chrystusa nie uzdolni nas ani szczególna nawet duchowa wrażliwość ani prawość moralna. Tę Ofiarę składa swojemu Ojcu sam tylko Chrystus wraz z tymi, którzy stanowią Jego Ciało. Dlatego na Mszę świętą Kościół zaprasza tylko ochrzczonych, a do Komunii świętej nie są dopuszczeni nawet ochrzczeni, jeśli nie są uświęceni łaską.

Zatem podczas Mszy ujawnia się to, że już teraz jesteśmy Ciałem Chrystusa, a zarazem po to przychodzimy na Mszę świętą, aby zjednoczyć się w Ciało Chrystusa jeszcze więcej. Otóż jesteśmy tym więcej Ciałem Chrystusa, im więcej mieszka w nas ten sam Duch Święty, który jest jednym Duchem Ojca i Syna.

Kościół głęboko wierzy, że Msza święta, zwłaszcza niedzielna Msza święta, jest szczególnym zstąpieniem Ducha Świętego na wierzących. "Mocą Ducha Świętego ożywiasz i uświęcasz wszystko oraz nieustannie gromadzisz lud swój, aby na całej ziemi składał Tobie ofiarę czystą" - modli się kapłan w jednej z najczęściej używanych modlitw eucharystycznych. Kiedy zaś chleb i wino stały się już Darami Niebieskimi, kapłan modli się: "Spraw, abyśmy posileni Ciałem i Krwią Syna Twego i napełnieni Duchem Świętym stali się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie".

Taki jest również podstawowy cel daru Komunii świętej. Trzeba już być członkiem Ciała Chrystusa, i to członkiem żywym - a więc trzeba być ochrzczonym i uświęconym - aby móc przystąpić do Komunii świętej. A przyjmujemy Ciało Chrystusa po to, aby zjednoczyć się z Nim jeszcze więcej i jeszcze pełniej być członkiem Jego Ciała.

Stąd modlitwy liturgiczne bardzo podkreślają, że to ta sama moc Ducha Świętego - która, jak na to zwróciliśmy uwagę, jednoczy nas z Chrystusem - przemienia chleb i wino w Dary na życie wieczne, w Ciało i Krew Chrystusa. "Pokornie błagamy Cię, Boże - modli się kapłan w cytowanej już modlitwie eucharystycznej - uświęć mocą Twojego Ducha te dary, które przynieśliśmy Tobie na ofiarę, aby się stały Ciałem i Krwią Syna Twojego, Pana naszego Jezusa Chrystusa".

Zarazem nigdy dość przypominania, że we Mszy świętej możemy uczestniczyć byle jak, duchowo bezowocnie. Na to zwracał uwagę już Apostoł Paweł, właśnie w tym fragmencie, w którym napisał, że wówczas schodzimy się razem jako Kościół, jako zwołani przez Boga (1 Kor 11,17-34). Wielka to niewdzięczność: sam Bóg nas zwołuje, a my, owszem, przychodzimy, ale mało liczy się dla nas to, że to On sam nas zaprosił.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama