Pasterze, a nie postrzygacze owiec

Pasterze pachnący tak jak owce - to wyrażenie, którym chętnie posługuje się Papież Franciszek, opisując wzór duszpasterzy. Co konkretnie ma na myśli, posługując się taką metaforą?

Pasterze, a nie postrzygacze owiec

Zgodnie z myślą Papieża Franciszka, postać biskupa można zawrzeć w obrazie czysto pasterskim - w wizerunku pasterza przesiąkniętego zapachem owiec i mającego uśmiech ojca. «Zapach owiec» nasuwa na pamięć także inne, bardzo charakterystyczne wątki Bergoglia: czuwanie i strzeżenie. A zatem również rozeznanie, baczenie, aby karmić owczarnię zdrową doktryną i bronić jej przed nieprzyjaciółmi, wilkami, które przychodzą przebrane za owce, nie mogą jednak ukryć swojego «odoru wilka». W istocie duchowy zmysł węchu pozwala biskupowi wykryć i oddalić pokusę duchowej światowości, z jej wyrafinowanymi zapachami: daje mu kryterium «zapachowe», pozwalające zachować przynależność do owczarni, z której został wzięty, i być rozpoznawany przez owce, tak by nie mógł ich zgubić.

W jakim sensie ta perspektywa pasterska jest kluczem do postrzegania postaci biskupa? Zrozumienie opcji pasterskich Papieża Franciszka jako owocu rozeznania, które pozwala mu iść naprzód przy zachowaniu doskonałej ciągłości i w zgodności z Tradycją, oznacza zrozumienie dobrze, że w duchu Soboru Watykańskiego II i papieży, jego poprzedników, wymogi duszpasterskie i wymogi doktrynalne nie są ze sobą sprzeczne, ale się łączą.

W 2009 r., przemawiając do uczestników sesji plenarnej Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, Bergoglio powiedział: «W języku Soboru i Konferencji w Aparecidzie 'pasterski' nie jest przeciwieństwem 'doktrynalnego', ale go zakłada. I również wymóg pasterski nie jest zwykłym «zastosowaniem praktycznym i przypadkowym teologii». Przeciwnie, samo Objawienie - a zatem cała teologia - jest pasterskie, w takim sensie, że jest Słowem zbawienia, Słowem Boga dla życia świata».

Wiemy, że Papież Franciszek nie ma trudności z mówieniem o «grzechach pasterzy» - włączając w to także samego siebie i Kurię - światu takiemu jak nasz, w którym osłabło «poczucie grzechu». Jednakże, jeśli dobrze się przyjrzeć, jego najbardziej emblematyczne zdanie na temat pasterzy, które zapadło w serca wszystkich, nie pochodziło ze sfery «etyki», która narzuca się w sposób przymusowy, ale ze sfery «estetyki», która nieodparcie przyciąga. Słynne słowa to: chcę «pasterzy przesiąkniętych zapachem owiec (...), ale z uśmiechem ojca», jak dodał w Wielki Czwartek 2015 r. Taka jest sylwetka biskupa, którą nosi w sercu Ojciec Święty. I to samo dotyczy kapłanów, kardynałów i samego Papieża: mają to być pasterze, którzy nie tylko nie roszczą sobie pretensji do tego, by ubierać się w wełnę owiec, ale którzy «z pasją» im służą.

Jak widzimy, bardziej niż o postać biskupa chodzi o zapach. Zapach, który jak każdy mocny zapach przywołuje «naturalnie» wiele obrazów, jednak głównym, tym, który należy odczytywać sine glossa, «bez komentarzy», tym, który należy «węszyć», jest bez wątpienia wizerunek pasterzy, którzy pasą owce, a nie samych siebie.

Przypomnijmy trochę historii. Pod koniec lat siedemdziesiątych wskazywano na obrazy, którymi posługiwał się młody prowincjał jezuitów z Argentyny: niektórzy chcą być «postrzygaczami owiec» - mówił - a nie «pasterzami ludu Bożego». «Kiedy moja świadomość jest tak bardzo odizolowana od świadomości tej cząstki wiernego ludu Bożego, którą mam paść, to jest pora, aby postawić sobie pytanie, co chcemy 'zyskać'. Czego bronię przez to izolowanie się? Pasterskiego despotyzmu? Dziwnego zadania, które skłania mnie, bym był 'postrzygaczem owiec' zamiast być pasterzem? Rzeczywistość pasterska to rzeczywistość ludzi pragnących religii, która by ich przybliżyła do Boga, tego, aby ksiądz był pasterzem, a nie tyranem albo człowiekiem wyrafinowanym, który gubi się w bogactwie mody». Używał innych wyrażeń, jak to dotyczące jezuity, który nie powinien być «ani kretem, ani motylem», jednak to o postrzygaczach owiec dobrze opisuje pokusę stania się apostołami dla ozdoby, którzy nie troszczą się o najsłabsze owce i nie szukają owiec zagubionych, i pozostało ono w sercu wielu na zawsze.

Warto być może powiedzieć, że w jego przypadku nie były to zwykłe «figury retoryczne». W czasie formacji, którą odbywaliśmy jako studenci jezuici, nasze Colegio Máximo stało się domem formacyjnym, i kwestia owiec stała się rzeczywistością, zarówno w gospodarstwie rolnym, jak i w działalności apostolskiej w kaplicach. W gospodarstwie rolnym kupiliśmy owce, krowy i świnie, odzyskaliśmy pozostałe z wcześniejszego okresu ule, a także uprawialiśmy piękny ogród warzywny. My, studenci, oddawaliśmy się pracy i studiom, a odór świń sprawiał, że odór owiec stawał się dosłownie przyjemniejszy. Pamiętam, jak jeden z kolegów, spacerując po ogrodzie naszego Colegio Máximo, zobaczył, że Bergoglio, nasz rektor, pomaga rodzącej owcy. Zaskoczony, mój kolega zaoferował mu swoją pomoc. Owca odrzuciła jednego z trzech baranków, które urodziła. Bergoglio przez chwilę pomyślał i nieoczekiwanie wziął tego baranka i podał mu, mówiąc: «Zaopiekuj się nim!». «A co mam robić?», zapytał mój kolega. «Idź do infirmerii, zagrzej trochę mleka i daj mu z butelki ze smoczkiem».

Przez pięć miesięcy ten student trzymał baranka w swoim pokoju, który właśnie cuchnął odorem owcy! Baranek chodził za nim po całym domu, nawet do kościoła i do sal wykładowych. Na koniec Bergoglio powiedział do niego: «Wystawiłem cię na próbę. Nauczyłeś się tego, że jeśli troszczysz się o owcę, ona idzie za tobą. W ten sposób postępuj».

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama