Kult maryjny...

W odpowiedzi na artykuł Artura Marka Wójtowicza

Do napisania tych kilku słów skłonił mnie wywiad przeprowadzony przez A.M. Wójtowicza z ks. R. Mattle w listopadowym numerze „Czasu Miłosierdzia”.

Od czterech lat dane jest mi obserwować życie religijne w Szwajcarii włoskiej - diecezja Lugano. Jestem odpowiedzialny za duszpasterstwo w dwóch parafiach: Sementina i Gudo. Razem ok. 3800 mieszkańców.

Dlatego pozwolę sobie przekazać Państwu kilka - moim zdaniem - ważnych obrazów związanych z kultem maryjnym w Szwajcarii. Mam nadzieję, że pomoże to bardziej zrozumieć czytany przez nas wywiad. I proszę mi wybaczyć to, że ograniczę się tylko do znanego mi Kościoła w Lugano.

Osobiście nie jestem tak bardzo mocno przekonany do słów ks. R. Mattle: „W ostatnich dziesięcioleciach popularność tego kultu znacznie zmalała. Dla społeczeństwa większą rolę zaczął odgrywać kult ukierunkowany ku Chrystusowi...”. Jest to wypowiedź bardzo ogólna i trzeba ją przyjąć bardzo spokojnie. Tu chyba nie chodzi o załamanie się popularności kultu maryjnego, ale trzeba powiedzieć o kryzysie wiary, który dotyka Kościół dzisiaj. Trzeba powiedzieć o kryzysie, który dotyka współczesną rodzinę. Bo jak wytłumaczyć fakt, że dzieci przystępujące do Pierwszej Komunii Świętej nie pokazują się w Kościele aż do bierzmowania, a potem to już „jak Bóg pozwoli”. Nie wspomnę o trudności, która pojawia się przy zrozumieniu, czym jest Eucharystia. Przede wszystkim u dzieci, które przygotowywane są do Pierwszej Komunii Świętej. Czy można więc mówić o wzroście kultu, który ukierunkowany jest na Chrystusa?

I jak stwierdza dalej ks. R. Mattle: „Kult maryjny na terenie Szwajcarii jest żywy, a nie pozbawiony krwi, która napędza życie...” Można powiedzieć i zaobserwować, że jest bardzo żywy. Nie chodzi tu chyba o emocje, spontaniczność, uniesienie, mentalność, ale o codzienne życie człowieka, które skłania się do modlitwy i dziękczynienia przed Matką naszego Pana Jezusa Chrystusa. I czy to będzie w Szwajcarii czy w Polsce, każdy człowiek wierzący powinien kroczyć z Maryją ku Chrystusowi.

Każdego dnia dane jest mi obserwować wielu ludzi odwiedzających kaplice i ołtarze poświęcone Matce Bożej, by trwać przez moment na modlitwie, by pozostawić po sobie zapaloną symboliczną świecę, której towarzyszy krótka modlitwa: „Panie, niech ta świeca, którą zapalam, będzie mi Twoim światłem w moich problemach i trudnych decyzjach. Niech będzie Twoim ogniem, który spali mój egoizm. Niech będzie Twoim płomieniem, aby moje serce nauczyło się kochać. Pomóż mi, Panie, przedłużyć moją modlitwę w obowiązkach tego dnia”.

To, co trzeba podkreślić i co daje świadectwo, że kult maryjny w Szwajcarii jest wciąż żywy, to modlitwa różańcowa praktykowana nie tylko w miesiącach maju i październiku, ale w większości parafii przed każdą Mszą Świętą.

W diecezji Lugano są dwa znane sanktuaria maryjne: Madonna del Sasso w Locarno i Madonna delle Grazie w Bellinzonie (obecnie prowadzone są tam prace remontowe). Te dwa miejsca są jak wszystkie sanktuaria bardzo czczone i odwiedzane przez ludzi.

Na uwagę zasługuje też fakt opieki nad przydrożnymi i górskimi kapliczkami ku czci Matki Bożej. Jak mówią sami ludzie, niektóre z nich zostały wzniesione przez polskich żołnierzy internowanych w Szwajcarii.

Myślę, że kult maryjny nie zmienia się, ale zmieniają się ludzie, którzy go kultywują. Potrzeba dużo cierpliwości i modlitwy, przede wszystkim młodych ludzi, aby w przyszłości umieli podtrzymać modlitwę różańcowa, aby z radością umieli odczytać tajemnicę Zwiastowania i razem z Maryją kroczyć za Chrystusem.

Wszystkim Czytelnikom „Czasu Miłosierdzia” i Redakcji życzę radości w przeżywaniu Świąt Bożego Narodzenia.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama