Kilka uwag na temat dialogu w instytucjach kościelnych. Na marginesie Roku Kapłańskiego

Dlaczego ciągle w Kościele mówi się o konieczności dialogu zamiast prowadzić dialog?

(...) żyjemy w czasach, w których tak dużo mówi się o dialogu,
że już niewiele czasu pozostaje na to, aby go uprawiać.
M. Heller

Wstęp

Pojawiające się co pewien czas doniesienia medialne na temat konfliktów między przedstawicielami hierarchii kościelnej a wiernymi, a także wewnątrz samej hierarchii Kościoła między osobami duchownymi prowokują do postawienia pytania o istnienie i kondycję dialogu w instytucjach kościelnych (strukturach diecezjalnych, parafiach, seminariach duchownych, klasztorach i in.). Ewangeliczne przesłanie Chrystusa, które stanowi punkt odniesienia dla nauczania Kościoła, można w pewnym sensie potraktować jako wezwanie do powszechnego dialogu: człowieka z Bogiem i między ludźmi. Zarówno w oficjalnych dokumentach Kościoła, jak i w jego zwyczajnym nauczaniu, często można spotkać zachętę do przyjmowania postawy otwartości i gotowości do dialogu opartego na miłości Boga i bliźniego. Jednak doświadczenie kontaktów z przedstawicielami instytucji kościelnych okazuje się niejednokrotnie sprzeczne z ich deklaracjami. Jakie są tego przyczyny? Czy w strukturach kościelnych jest miejsce na autentyczny dialog? Czym powinien się on charakteryzować? A może instytucje kościelne ze swej natury nie mają być miejscem dialogu lecz jedynie hierarchicznego posłuszeństwa? Aby móc odpowiedzieć na postawione pytania trzeba najpierw określić bliżej samo pojęcie dialogu oraz naturę Kościoła jako wspólnoty ludzi wierzących w Chrystusa, powołanej do istnienia decyzją samego Boga. Należy także rozważyć, jakim celom taki dialog miałby służyć i co stanowi zasadniczą trudność w jego właściwym prowadzeniu przez osoby należące do struktur Kościoła hierarchicznego.

1. Pojęcie dialogu i dialogiczny charakter Kościoła

Współcześnie o dialogu mówi się we wszelkich możliwych kontekstach i odmienia się go przez wszystkie przypadki, ale często — niestety — zapomina się przy tym o metodologicznej poprawności. Niektórzy przez dialog rozumieją po prostu otwartość na innego, inni — zacieranie różnic, praktyczny relatywizm albo poszukiwanie najmniejszego wspólnego mianownika. Dla wielu osób dialog jest celem samym w sobie albo tylko użytecznym narzędziem dla realizacji osobistych interesów. Skoro jednak słowo „dialog” (gr. diálogos) oznacza dosłownie rozmowę dwóch osób, zaś czasownik grecki dialegein — „rozmawiać” określa rozmowę mająca na celu wzajemną konfrontację i zrozumienie poglądów, to właściwie rozumiany dialog zakłada przede wszystkim słuchanie. W słuchaniu tym chodzi nie tyle o zwykłe dojście do porozumienia (choć oczywiście nie jest ono wykluczone), ile o zrozumienie drugiego i tego, o czym się dyskutuje. Podstawowymi przesłankami skłaniającymi ludzi do prowadzenia rozmaitych form dialogu interpersonalnego są: świadomość indywidualnej niewystarczalności w zaradzaniu ludzkim potrzebom i w rozwiązywaniu pojawiających się przed człowiekiem problemów oraz pragnienie wzbogacenia własnej osobowości poprzez kontakt z innymi.

Perspektywa religijna kręgu judeo-chrześcijańskiego dostarcza pogłębionego uzasadnienia postulatu dialogu. W „obrazie i podobieństwie” do Boga-Stwórcy zostaje zawarte wezwanie skierowane do człowieka, aby tworzył i rozwijał wspólnotę z Bogiem. Bóg czyniąc człowieka osobą i objawiając mu się, zaprasza go do dialogu przekraczającego zwykłą rozmowę i angażującego osobę ludzką w wydarzenia o charakterze zbawczym. Należą do nich poszczególne „momenty” historii zbawienia, która rozgrywa się w życiu konkretnych osób, a zarazem w życiu społeczności ludzkiej. Bez osobowego charakteru istoty ludzkiej nie byłoby więc dialogu człowieka z Bogiem, zaś bez wezwania człowieka do dialogu z Bogiem w określonej społeczności ludzkiej nie byłoby religii i Kościoła.

Struktura Kościoła ze swej natury ma charakter dialogiczny. Wynika to z faktu ustanowienia Kościoła przez Boga, który jako Trójca Osób prowadzi nieustannie najdoskonalszy dialog miłości przebiegający między Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Nic dziwnego zatem, że również relacja Boga w Trójcy Jedynego z człowiekiem jest opisywana jako dialog. Zasadniczym zadaniem Kościoła jest wprowadzanie ludzi w zbawczy kontakt z Bogiem, czyli w dialog z Nim, który ostatecznie powinien zaowocować ich upodobnieniem się do Boga czyli świętością. Zadaniem Kościoła jest także prowadzenie „dialogu zbawienia”, zarówno we własnej wspólnocie, jak i na zewnątrz tak, aby wszyscy mogli dostrzec w nim prawdę bożą uobecniona w osobie Chrystusa.

Natura Kościoła oraz jego pochodzenie wyznaczają zatem dwa zależne od siebie i nieredukowalne obszary dialogu. Pierwszym z nich jest dialog wertykalny (pionowy), który zostaje ustanowiony na podstawie objawienia się Boga człowiekowi i ludzkiej postawy wiary religijnej, jako pozytywnej odpowiedzi na rozpoznane objawienie. Drugi obszar dialogu dotyczy relacji międzyludzkich wewnątrz Kościoła, a także jego odniesień do ludzi pozostających na zewnątrz wspólnoty osób wierzących w Chrystusa, i stąd może być określony jako dialog horyzontalny (poziomy).

Jednoznaczne deklaracje o potrzebie i wartości prowadzenia dialogu można odnaleźć we wszystkich współczesnych formach nauczania Kościoła. Dotyczą one zarówno dialogu wertykalnego (człowiek — Bóg), jaki i dialogu horyzontalnego (człowiek — człowiek). Na podstawie wypowiedzi Magisterium Kościoła można wyróżnić różne rodzaje dialogu prowadzonego na płaszczyźnie horyzontalnej. Podstawowym kryterium, które pozwala na wyodrębnienie rozmaitych form tego rodzaju dialogu, jest podmiot (zwykle zbiorowy), z którym Kościół pragnie podejmować ów dialog. Można zatem wymienić następujące kręgi dialogu: 1) Kościoła z ludzkością i ze „światem”; 2) Kościoła z przedstawicielami innych religii; 3) Kościoła z wyznawcami innych Kościołów chrześcijańskich (tzw. dialog ekumeniczny); 4) wewnątrz wspólnoty Kościoła.

W ostatniej z wymienionych odmian dialogu można jeszcze wyróżnić pewien szczególny rodzaj dialogu, jaki prowadzony jest wewnątrz poszczególnych struktur i instytucji kościelnych (np. między biskupami zgromadzonymi na synodzie, między uczestnikami kapituły generalnej zakonu, między członkami rady parafialnej itp.). Jednak z uwagi na hierarchiczną strukturę Kościoła można zastanawiać się nad faktyczną dopuszczalnością i charakterem dialogu między osobą, która w danej strukturze kościelnej pełni funkcję kierowniczą i decyzyjną a osobami wchodzącymi w skład organu doradczego (np. biskup i rada kapłańska; proboszcz i rada parafialna) lub tworzącymi określoną strukturę podrzędną (np. proboszcz parafii i kapłani-współpracownicy; przełożony zakonny i „szeregowi” członkowie zgromadzenia zakonnego).

W oficjalnych wypowiedziach Kościoła pojawiają się wzmianki świadczące o tym, że dialog wewnątrzkościelny dotyczący członków jego struktury hierarchicznej oraz wiernych jest nie tylko możliwy, ale wręcz potrzebny i potencjalnie owocny dla wszystkich osób biorących w nim udział. Ponadto stwierdza się, że dialog wewnątrz struktury Kościoła powinien charakteryzować się wzajemnym szacunkiem okazywanym sobie przez jego uczestników. Należy także sądzić, że podstawowe wskazania dotyczące charakteru dialogu prowadzonego między Kościołem a ludźmi niewierzącymi w Boga, wyznawcami innych religii oraz chrześcijanami innych wyznań powinny mieć zastosowanie również w przypadku dialogu w łonie samego Kościoła.

Dialog powinien więc odznaczać się jasnością tworzących go wypowiedzi, co z kolei wymaga posługiwania się zrozumiałym językiem i jednoznaczną terminologią oraz czytelnego określenia tematu dialogu. Prowadzeniu dialogu powinna towarzyszyć łagodność, gdyż „niewłaściwą byłoby rzeczą, gdyby nasz dialog odznaczał się pychą, stosował uszczypliwe słowa, złośliwe wyrażenia, boleśnie innych drażnił. Jego siła przekonywania wywodzi się stąd, że głosi prawdę, (...) że nie stosuje rozkazów, że niczego nie narzuca”. Dla prawidłowego przebiegu dialogu niezbędne jest zaufanie nie tylko do mocy własnych słów i słuszności prezentowanych poglądów, ale także zaufanie, że jeden człowiek zechce z otwartością przyjąć słowa innego człowieka. Ten, kto prowadzi dialog, powinien starać się poznać usposobienie współuczestników dialogu i w razie potrzeby coś zmienić u siebie lub w sposobie przedstawiania spraw, o których mówi, aby nigdy nie być niemiłym lub niezrozumiałym dla słuchającego.

Zarysowana powyżej idea dialogu w Kościele domaga się weryfikacji w konkretnym doświadczeniu życia i we wzajemnych relacjach jego członków. Zgłoszone postulaty pozostaną jedynie wzniosłą deklaracją, jeśli nie zostanie podjęty wysiłek praktycznego ich zrealizowania. Wydaje się, że, aby móc prowadzić prawidłowy dialog na zewnątrz Kościoła, trzeba najpierw postarać się o wypracowanie umiejętności dialogu wewnątrzkościelnego. Z pewnością zaś doskonalenie obu form dialogu musi odbywać się równolegle.

2. Problem braku dialogu w Kościele

Wiele wskazuje na to, że idea dialogu wewnątrzkościelnego obecna w wypowiedziach Magisterium Kościoła pozostaje nadal bardziej postulatem do zrealizowania niż codzienną praktyką i doświadczeniem osób tworzących hierarchiczną strukturę Kościoła. Sytuacje, w których wspomniany dialog nie jest w ogóle podejmowany lub prowadzony mało konsekwentnie i bez praktycznego uwzględnienia cech, którymi powinien się odznaczać, są dość częste. Najbardziej jaskrawe przypadki takiego stanu rzeczy są niejednokrotnie nagłaśniane przez media i komentowane w publicznych debatach. Istnieje także duża liczba sytuacji o mniejszym znaczeniu, które pozostają wiadome jedynie osobom bezpośrednio zaangażowanym w dane zdarzenie. Dotyczą one zazwyczaj relacji między przełożonymi kościelnymi a ich podwładnymi lub między osobami należącymi do stanu duchownego a wiernymi. Wiele spośród tych sytuacji ogniskuje się wokół problemów duszpasterskich, formacyjnych oraz personalnych, które pozostawia się bez rozwiązania lub usiłuje się je zneutralizować odgórnie narzuconymi decyzjami nie wnikając w ich rzeczywistą naturę i faktyczny stan rzeczy. Dlatego nie sposób odmówić słuszności twierdzeniu, iż „niedopuszczanie do głosu duchownych czy nakazywanie im milczenia, gdy w sumieniu uważają oni, że dzieją się rzeczy gorszące i szkodliwe wydaje się być sprzeczne z duchem Ewangelii i standardami moralnymi społeczeństwa obywatelskiego. Interes Kościoła jako instytucji nie może być i nie jest nadrzędny wobec dobra ofiar patologicznych i szkodliwych społecznie działań jego członków. Przeciwnie, rzeczywiste dobro Kościoła wymaga wówczas skutecznej informacyjnej i opiniotwórczej interwencji, dyskusji i etyczno-eklezjalnej oceny”. Wydaje się, że również wewnątrzkościelna dyskusja na różne tematy eklezjalne, pastoralne i etyczne powinna być normą zdrowej kościelnej społeczności, której członkami są dorośli, odpowiedzialni ludzie. „Wyłączanie z tej dyskusji duchownych, albo poważne ograniczanie i drobiazgowe kontrolowanie ich udziału szkodzi Kościołowi i ludziom, którym Kościół ma służyć. Swoboda myślenia, wyrażania opinii, informacji i argumentów, nawet jeśli w sposób naturalny są one kontrowersyjne czy niedoskonałe, służy rozwojowi i pogłębianiu kościelnych praktyk i czyni owocniejszą ewangelizacyjną misję Kościoła we współczesnym świecie”.

Zastanawiając się nad przyczynami postaw anty-dialogicznych i nad powodem braku dialogu w Kościele (w szczególności między przedstawicielami struktury hierarchicznej Kościoła) można wyróżnić dwie powiązane ze sobą zasadnicze grupy przyczyn: 1) problemy natury psychologiczno-osobowościowej; 2) problemy natury religijno-duchowej.

Wśród pierwszej grupy wskazanych problemów znajdują się m.in.: brak dojrzałości emocjonalnej (nieumiejętność tworzenia wolny relacji pozbawionych emocjonalnego uzależnienia lub lęk przed zawiązywaniem relacji głębokich), brak umiejętności komunikacyjnych, brak umiejętności w zakresie asertywności, kompleksy (najczęściej środowiskowe) i związane z nimi niskie poczucie wartości, brak umiejętności radzenia sobie ze stresem i napięciami związanymi np. z samotnością, niepowodzeniem, pracą z „trudnymi osobami”. Konsekwencją działania wymienionych czynników jest przyjmowanie przez osoby należące do Kościoła hierarchicznego postawy wybraństwa połączonej często z brakiem szacunku dla innych ludzi, zarówno duchownych, jak i świeckich. Ponadto w zachowaniu tych osób ujawnia się lęk przed sytuacjami problemowymi i dążenie do jak najszybszego ich zneutralizowania w przekonaniu, że „w Kościele problemów być nie powinno”. Nie bez znaczenia pozostaje także chorobliwe dbanie o swój społeczny wizerunek połączone z obawą przed utratą prestiżu i uznania ze strony kręgów opiniotwórczych.

Z kolei do przyczyn natury duchowej można zaliczyć: brak postawy wiary religijnej realizowanej w doświadczeniu życiowy (pozostawanie na poziomie tzw. wiary teoretycznej), zaniedbanie rozwoju duchowego przez brak pogłębionej relacji z Bogiem (przede wszystkim zaniedbanie pogłębionej modlitwy i innych stosownych praktyk religijnych), zredukowanie oceny własnego postępowania jedynie do kryteriów o charakterze prawno-moralnym bez uwzględnienia tzw. rozeznania duchowego, uproszczony obraz Boga i schematyczne rozumienie prawd wiary. Wskutek wymienionych postaw w zachowaniu osoby należącej do struktury hierarchicznej Kościoła pojawia się przeakcentowanie znaczenia pełnionej w nim funkcji z jednoczesnym sprowadzeniem jej do czysto ludzkiego, koniunkturalnego sposobu podejmowania decyzji. Równocześnie cała odpowiedzialność za określone rozstrzygnięcia zostaje złożona na samego siebie. Ponieważ w dłuższej perspektywie czasowej okazuje się to niemożliwe do zniesienia ze względu na towarzyszące temu obciążenie psychiczno-duchowe, pojawia się tendencja do zwrotnego przerzucenia całej odpowiedzialności na Boga i usprawiedliwienia wszystkiego „Jego wolą” lub tzw. „dobrem Kościoła”.

Zarówno w zakresie psychologiczno-osobowościowym, jak i religijno-duchowym można wskazać znacznie więcej szczegółowych przyczyn, które powodują niechęć i niezdolność do podjęcia i prowadzenia dialogu przez osoby zajmujące określone miejsca w hierarchii Kościoła. Istotne jednak wydaje się zwrócenie uwagi na to, że wszystkie istniejące problemy można zakwalifikować do dwóch kategorii postaw: zawinionych i niezawinionych. O ile postawy niezawinione wynikają w znacznej mierze z uwarunkowań osobowościowo-środowiskowych i stanowią pewne ograniczenie, które nie od razu i nie zawsze może zostać w pełni przezwyciężone przez danego człowieka, o tyle zawiniony brak dialogu jest efektem przyjęcia postawy wygodnictwa, braku refleksji i zamknięcia się na potrzebę osobistego rozwoju. A zatem najważniejszym źródłem braku dialogu w Kościele wydaje się być zaniechanie realizacji własnego życiowego powołania, które, z perspektywy ewangelicznej patrząc, zawiera w sobie wezwanie do nawrócenia i przemiany. Te zaś nie są możliwe bez uprzedniego skonfrontowania się w doświadczeniu życiowym z Bogiem i objawioną przez Niego prawdą. Dialog z innymi musi więc być poprzedzony szczerym dialogiem z samym sobą przeprowadzonym w obecności Boga, która staje się gwarantem autentyczności wewnętrznego dialogu osoby.

3. Dialog w Kościele a zagadnienie prawdy

Zagadnienie dialogu wiąże się w zasadniczy sposób z kwestią prawdy. Już Adam Mickiewicz zauważył, że „nic pożądańszego i nic trudniejszego na ziemi, jak prawdziwa rozmowa”. W niewielkim artykule, zatytułowanym O owocnej dyskusji słów kilka, Roman Ingarden, uznając dialog za niezbędny warunek wszelkiego postępu i rozwoju naukowo-kulturalno-społecznego, analizuje warunki, jakie powinna spełniać owocna dyskusja oraz wskazuje na przeszkody, które ją utrudniają bądź nawet uniemożliwiają. Wspomniany autor zauważa, że, aby dyskusja mogła być owocna, jej swoboda nie może pozostać czysto formalna, lecz musi odznaczać się istotnymi rysami. Przede wszystkim powinna wypływać z wewnętrznej potrzeby wszystkich osób biorących w niej udział. Ponadto domaga się ona od jej uczestników wewnętrznej swobody wobec własnych twierdzeń uznanych już za prawdziwe i uzasadnione. Swoboda, o której wspomina Ingarden, rodzi się z absolutnej rzetelności myślenia, szczerości wobec samego siebie oraz z potrzeby skontrolowania przyjmowanych twierdzeń i żywionych przekonań w krytycznym, a zarazem nieuprzedzonym dociekaniu. „Jeśli jesteśmy istotnie swobodni wewnętrznie, gotowi jesteśmy zawsze (...) zawiesić nasze własne przeświadczenia, twierdzenia, a nawet umiłowania, by móc przystąpić do dyskusji z całą gotowością do uznania cudzego poglądu, a nie tylko w tendencji do przeforsowania własnej opinii”. Ponadto Ingarden wskazuje na konieczność uwolnienia się od uprzedzeń wobec innych uczestników dyskusji i głoszonych przez nich poglądów oraz na potrzebę podjęcia wysiłku w celu trafnego i wiernego zrozumienia cudzej myśli zanim dojdzie się do ewentualnego jej odrzucenia lub uznania. Wśród wszystkich wymienionych warunków owocnej dyskusji (należy jeszcze wspomnieć o woli współpracy, uzgodnieniu używanej terminologii oraz o świadomości własnych ograniczeń poznawczych) Ingarden największe znaczenie przywiązuje do celu dyskusji, jakim powinno być, jego zdaniem, wspólne poszukiwanie prawdy. Nawet gdy prawda nie jest w pełni osiągalna, trzeba dążyć przynajmniej do jej częściowego odsłonięcia. Zatem istota prawidłowego, owocnego dialogu sprowadza się do autentycznego dążenia do prawdy we współpracy z drugim człowiekiem, bez pomocy którego indywidualny wysiłek okazuje się w tym względzie niewystarczający.

Mimo że propozycje Ingardena odnoszą się głównie do dyskusji o charakterze naukowym i społecznym, to jednak wydaje się, że nie tracą one swej adekwatności także w przypadku dialogu prowadzonego w instytucjach kościelnych między członkami Kościoła. Nie może być inaczej, skoro właśnie Prawda (w połączeniu z miłością) stanowi źródło i cel istnienia Kościoła i wszelkiej jego działalności. A zatem wszelkie trudności, przeszkody i niedoskonałości w prowadzeniu dialogu między osobami należącymi do Kościoła instytucjonalnego lub po prostu brak dialogu należy interpretować jako skutek ograniczenia lub zaniechania poszukiwania prawdy.

Unikanie prawdy lub wprost ucieczka przed nią wiąże się z konsekwencjami, jakie prawda wnosi w ludzkie życie. Odkrywanie prawdy jest często związane z koniecznością zmiany własnych poglądów i ocen, a co za tym idzie, podejmowanych decyzji a nawet własnej postawy życiowej. W przypadku osób, które podejmują decyzje o określonym znaczeniu dla danej społeczności, zmiana powziętej decyzji może być równoznaczna z poczucie utraty autorytetu i kontroli. Potrzeba więc wielkiej otwartości na innych, umiejętności wsłuchiwania się w ich głos oraz dystansu wobec samego siebie, aby odważnie i rzeczowo prowadzić dialog, który potencjalnie może doprowadzić do uznania za słuszną racji innej niż własna.

Hierarchiczna struktura Kościoła powoduje, iż rozstrzygnięcia i decyzje należą do określonych osób, wobec których pozostali członkowie Kościoła winni zachować uległość i posłuszeństwo. Ten stan rzeczy sprawia, że łatwiej jest podjąć arbitralny wybór na mocy przełożeństwa, niż zdecydować się na przeprowadzenia szczerej dyskusji w gronie kompetentnych osób, w trakcie której ujawnione zostaną odmienne punkty widzenia i opinie. W praktyce może to oznaczać dezercję wobec imperatywu poszukiwania prawdy, a w konsekwencji zaniechanie realizacji dobra określonych osób lub nawet całej społeczności z jednoczesnym przeakcentowaniem dobra własnego. Dodatkowo, przekonanie o słuszności własnego rozstrzygnięcia, którą często uzasadnia się autorytetem sprawowanego urzędu i funkcją pełnioną w strukturach Kościelnych, sprawia, że przestrzeń dialogu, nawet jeśli na poziomie składanych deklaracji nie zostaje całkowicie zlikwidowana, to w praktyce okazuje się mocno zredukowana. Niejednokrotnie taki „dialog” ogranicza się jedynie do wysłuchania racji drugiej strony z jednoczesnym wewnętrznym postanowieniem, że przedstawione argumenty nie wpłyną na podjęte już rozstrzygnięcie. Oczywistym jest, że wszelki dialog w takiej sytuacji okazuje się jałowy i pozorny, uniemożliwiając osiągnięcie czy choćby przybliżenie się do celu, jakim jest odkrycie i uznanie prawdy.

W dialogu wewnątrz Kościoła nie chodzi więc o negocjowanie czegoś, osiągnięcie kompromisu, ale o dążenie do prawdy w jej obiektywnym sensie. Zatem prowadzony dialog nie powinien być podejmowany tylko dla zapoznania się ze stanowiskiem drugiego człowieka, choć poznanie to jest niezbędnym elementem dialogu. Obca autentycznemu dialogowi jest także tendencja do narzucania swojej racji. A dzieje się tak zawsze, ilekroć rozmówcy nie kierują się intencją zrozumienia partnera, ale próbują przywłaszczyć sobie całą przestrzeń dialogu. Taka praktyka prowadzi do zaniku wszelkiej szczerej wymiany zdań. Odmienność opinii, zamiast wzbogacać partnerów, rodzi wówczas postawę nieustępliwości i agresji, która szuka jedynie okazji, by wygłosić własny monolog. Wskutek tego między rozmówcami wyrasta mur chłodu, dzielący ich na dwa odrębne światy. Miejsce szczerego, wspólnego poszukiwania prawdy zajmują wzajemne pretensje, oskarżenia, wymuszenia i groźby. Tego rodzaju realne niebezpieczeństwo praktycznego zniekształcenia idei dialogu jest wyzwaniem dla wszystkich rozmówców i staje się autentyczną formą doświadczenia duchowego. „Chodzi w nim o to, aby słuchać drugiego człowieka i samemu otworzyć się przez osobiste świadectwo, ale także by uczyć się podejmowania ryzyka zawierzenia Bogu i pozostawić Jemu wynik dialogu. Celem dialogu, w odróżnieniu od powierzchownej rozmowy, jest wspólne odkrycie i uznanie prawdy. Ileż razy wy, pasterze, staraliście się i nadal się staracie sprowadzać cierpliwie na ścieżki prawdy kapłanów i świeckich powierzonych waszej pieczy, podejmując z nimi dialog przeniknięty miłością. Wiecie z doświadczenia, że owocny dialog może rozwiązać niejeden problem lub położyć kres sporowi, który przedtem pozostawał otwarty. Czasem jednak doświadczacie też bolesnego niepowodzenia waszych starań: zamiast prowadzić do prawdy i porozumienia, dialog nie wychodzi poza granice bezprzedmiotowej dyskusji, która ostatecznie przestaje zmierzać do prawdy”.

Zakończenie

„Na koniec nasz dialog kieruje się ku synom, będącym w domu Bożym, to jest w jednym, świętym i apostolskim Kościele, którego Kościół Rzymski jest «matką i głową». Jakże byśmy chcieli, ażeby taką rodzinną rozmowę cechowała pełnia wiary, miłości oraz dobrych uczynków. Jak bardzo pragniemy, żeby była częsta i zażyła. Żeby była na oścież otwarta na wszystkie prawdy, wszystkie cnoty i wszystkie duchowe dobra zawarte w dziedzictwie chrześcijańskiej nauki. Żeby była szczera a zarazem znajdowała podnietę w rzetelnej pobożności. Ogromnie skora do wysłuchiwania przeróżnych głosów współczesnych nam ludzi”. Wydaje się, że życzenie wyrażone prawie pół wieku temu przez ówczesnego papieża pozostaje nadal niespełnione. Niewątpliwie, między ideą właściwie rozumianego dialogu a jego praktycznym doświadczeniem w Kościele istnieje stale większa lub mniejsza rozbieżność. Jest to sytuacja charakterystyczna dla wielu (a może wszystkich?) idei, które z powodu swej doskonałości wydają się być niemożliwe do pełnego urzeczywistnienia w ziemskim „świecie cieni”. W platońskiej wizji świata człowiek niejako skazany był na to, aby błądzić z dala od idealnych form zadowalając się jedynie ich dalekim od doskonałości, niewyraźnym odbiciem. Dopiero przemiana wewnętrzna związana z osobistym wysiłkiem intelektualnym umożliwiała mu powrót do prawdziwego świata.

Chrześcijańska wizja człowieka i świata nie pokrywa się w pełni z platońską, choć posiada elementy, które są z nią zbieżne. Zasadnicza różnica polega na odmiennej ocenie tego wszystkiego, co stanowi niedoskonały „świat cieni”. Chrześcijaństwo, mając świadomość nieusuwalnej — patrząc w perspektywie doczesnej — słabości człowieka związanej z konsekwencjami grzechu pierwszych ludzi, stara się oprzeć proces ludzkiej przemiany na doświadczeniu łaski Boga, z którą człowiek współdziała. Jest to jeszcze jedna odmiana dialogu, w której człowiek skłonny do zamykania się w sobie i uciekania przed głosem „przechadzającego się w Ogrodzie” Stwórcy, może stopniowo wydobywać się destrukcyjnego monologu miłości własnej. Tak więc dialog, który Kościół usiłuje prowadzić i do którego zaprasza, nigdy nie powinien pozostać jedynie zwykłą formą otwarcia się na świat ani też próbą powierzchownego dostosowania się do aktualnej sytuacji, lecz sposobem odkrywania rozmaitych wypowiedzi Boga, który wyraża się w tym, co z pozoru jedynie ludzkie. W tej perspektywie sam dialog to nie cel i nie koniec lecz początek drogi.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama