Jak Stanisław z Bolesławem?

Ci, którzy chcieliby widzieć w abp. Jędraszewskim zakładnika jakiejkolwiek partii politycznej, są w wielkim błędzie

Ci, którzy chcieliby widzieć w abp. Jędraszewskim zakładnika jakiejkolwiek partii politycznej, są w wielkim błędzie.

Jak Stanisław z Bolesławem?

Ingres abp. Marka Jędraszewskiego do katedry wawelskiej zgromadził najważniejszych przedstawicieli władz państwowych i kościelnych w Polsce z prezydentem Andrzejem Dudą i premier Beatą Szydło na czele. Obecność tych dwojga akurat nie była czymś nadzwyczajnym. Są przecież wierzącymi i praktykującymi katolikami, związanymi z Krakowem. Do tego syn pani premier ma za kilka miesięcy przyjąć święcenia kapłańskie na Wawelu z rąk abp. Jędraszewskiego. To stwarza szczególną, jakby rodzinną więź matki kapłana z biskupem.

Na ingresie w otoczeniu ministrów i parlamentarzystów z marszałkami sejmu i senatu na czele pojawił się także prezes PiS Jarosław Kaczyński. Znowu: nic w tym dziwnego, ponieważ od kiedy na Wawelu spoczęły ciała jego brata i bratowej, prezes PiS jest i będzie tam częstym gościem. Prócz tego w środowiskach patriotycznych, do których odwołuje się rządząca koalicja, abp Jędraszewski cieszy się zasłużoną estymą. A jego ingres do tak symbolicznego miejsca jak katedra wawelska stał się wydarzeniem ogólnonarodowym, co znalazło wyraz w bezpośredniej transmisji telewizyjnej na antenie TVP 1 i TV Trwam.

Dla Jarosława Kaczyńskiego chwytającym za serce akcentem było wspomnienie w kazaniu ingresowym jego brata, śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego, wśród wielkich postaci, które w naszych dziejach były wymownym przykładem czuwania przy wartościach patriotycznych i religijnych. Dla jego przeciwników słowa o śp. prezydencie, który „oddał swe życie na służbie ojczyźnie w katastrofie smoleńskiej”, będą zapewne jedną z przyczyn do oskarżania arcybiskupa o sprzyjanie PiS-owi. Ci jednak, którzy chcieliby widzieć w abp. Jędraszewskim zakładnika jakiejkolwiek partii politycznej, są w wielkim błędzie.

Już w pierwszym kazaniu nowy metropolita krakowski pokazał się jako ten, który myśli św. Janem Pawłem II, a nie tylko go cytuje. I jak św. Jan Paweł II, potrafi być bezkompromisowy w sprawach najważniejszych i świętych. Miesiąc przed ingresem, w wywiadzie opublikowanym 1 stycznia na łamach „Idziemy”, mówił, jakim wyzwaniem jest dla niego przykład św. Stanisława ze Szczepanowa, który „pokazuje, jak trzeba bronić prawa Bożego” i stawiać je „ponad gwałtowność ziemskiego władcy”, samemu się przy tym narażając. Wyznał, że dzisiaj Kościół pod żadnym pozorem nie może milczeć wobec zabijania nienarodzonych dzieci. Podobnie odniósł się do przykładu św. Stanisława w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim dwa dni po ingresie na antenie Radia Wnet. Przypominał, że ów biskup krakowski w obronie ładu moralnego stanął przeciwko władcy, mimo że politycznie król był jego sojusznikiem w obronie papiestwa przed butą niemieckiego cesarza.

Abp Jędraszewski nie będzie niczyim nadwornym kapelanem. Zasadniczo różni się od tych duchownych, którzy ze względu na sympatyzowanie z PO milczeli, kiedy ta wprowadzała niemoralne ustawy. Ci zaś, którzy z sympatią odnoszą się dzisiaj do krakowskiego metropolity, nie mogą żywić nadziei, że będzie milczał, kiedy ich drogi będą się rozchodzić z Bożym prawem. Nawet jeśli w podejściu do patriotyzmu i tożsamości Polaków jest im po drodze. Podczas ingresu arcybiskup jasno określił priorytety swojej posługi. Obok budowania królestwa Chrystusa w ludzkich sumieniach i w narodzie, troski o jego chrześcijańską tożsamość i budowania życia społecznego na prawdzie znalazły się także ukazywanie piękna chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny oraz zdecydowana obrona każdego poczętego życia. W tych sprawach abp Jędraszewski cofnąć się nie może i się nie cofnie.

Czy grozi nam powtórka konfliktu św. Stanisława z Bolesławem Śmiałym? Wszystko teraz zależy od prezesa PiS-u, który dotychczas nie przejawia szczególnej chęci zwiększenia zakresu ochrony życia poczętego w Polsce ani odrzucenia tych elementów rewolucji obyczajowej, które wprowadziła poprzednia władza. Czy Kaczyński spełni choćby część nadziei pokładanych w zwycięstwie jego partii przez wielu katolików w Polsce i polskich biskupów? Czy zdecyduje się na przeczekanie, aż wrócą do władzy liberałowie i walec rewolucji pchną dalej? Sposób pacyfikacji dotychczasowych projektów większej ochrony życia, jak również głosowania przedstawicieli rządu w instytucjach międzynarodowych nie skłaniają do optymizmu. Liczenie, że abp Jędraszewski będzie w tych sprawach milczał, jest naiwne. Jego słowa z Wawelu brzmieć będą mocniej niż z Łodzi. A Jarosław Kaczyński chyba też nie przestanie jeździć na Wawel? Stosunek prezesa PiS-u do tego, co święte zdecyduje o ich wzajemnych relacjach.

"Idziemy" nr 6/2017

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama