Batko

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (37/2001)

Czy to nam się podoba, czy nie, prezydentem Białorusi zostanie Aleksander Łukaszenka. Co do jego polityki, jak się zdaje, nikt w Polsce nie ma żadnych złudzeń. Rządzący Białorusią od 1994 r. były dyrektor kołchozu ma u nas zasłużoną sławę polityka dość ograniczonego. Znana jest jego radykalna krytyka polskiej polityki zagranicznej. Działania, które podjął na rzecz zbliżenia z Rosją, wprawiały w zakłopotanie nawet polityków z Moskwy. Cieplej natomiast pisano o jego przeciwnikach politycznych. Obawiam się jednak, że te sympatie nie znajdowały pokrycia w faktach. Opozycja przeciwko Łukaszence wyrasta bowiem z tych samych co on ideowych kręgów. Główni liderzy ruchu „Za nową Białoruś", z Wasilijem Lawonauem na czele, to przedstawiciele dawnej, komunistycznej nomenklatury, może tylko bardziej obliczalni aniżeli populistyczny demagog Łukaszenka. Podobnie jak on, widzą przyszłość swego kraju w ścisłym sojuszu z Rosją i pragną zachować wszystkie relikty dawnego systemu. Dzięki temu, że nie byli tępieni równie bezwzględnie jak opozycja narodowa, potrafili dotrzeć do szerszych kręgów opinii publicznej. Skutkiem tego jest jednak pełna marginalizacja prawicowych ugrupowań o nastawieniu narodowym i antyrosyjskim.

W rzeczywistości na Białorusi nie ma realnej opozycji wobec Łukaszenki. Jego popularność opiera się nie tylko na pełnej kontroli mediów, lecz także na realizacji skromnej, lecz skutecznej wersji państwa opiekuńczego. W odróżnieniu od Rosji, na Białorusi emerytury wypłacane są regularnie, kołchozowe rolnictwo dzięki państwowym dotacjom zapewnia minimum egzystencji białoruskiej prowincji, a produkcja przemysłu wystarcza na zaspokojenie niewybrednych gustów krajowych konsumentów. Łukaszenka dobrze wpisuje się w oczekiwania wielu swoich rodaków, którzy dobrze się czuli w Związku Radzieckim. Dzisiaj z obawami zerkają na Zachód. Nie rozumieją postulatów narodowców, domagających się wprowadzenia jako języka urzędowego białoruskiego, którego używa jedynie część inteligencji.

Sukcesem opozycji było zwarcie szeregów i wystawienie wspólnego kandydata, którym został Uładzimir Hanczaryk, lider Federacji Związków Zawodowych. Jednak jego program ograniczał się głównie do postulatu odsunięcia Łukaszenki od władzy i pogłębienia związków z Rosją. To za mało, aby pokonać Batkę - ojczulka, jak poufale nazywają Łukaszenkę rodacy. Po raz kolejny wykorzysta on demokratyczne procedury do kontynuacji swych mało demokratycznych, lecz skutecznych rządów.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama