Troska

Fragmenty książki "Z samotności"

Troska

Henri J. M. Nouwen

Z samotności

(trzy medytacje o życiu chrześcijańskim)

ISBN: 978-83-60082-99-7

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007


Fragmenty książki dostępne na naszych stronach:


Troska

Co to znaczy troszczyć się? Na początek powiem, że słowo "troska" nabrało ambiwalentnego znaczenia. Kiedy ktoś mówi: "Już ja się o niego zatroszczę!", brzmi to bardziej jak zapowiedź groźnego ataku niż odruch ciepłego współczucia. Oprócz tej ambiwalencji, określenie "troska" jest często używane w znaczeniu negatywnym. "Napijesz się kawy czy herbaty?" "Wszystko mi jedno". "Chcesz zostać w domu czy pójść do kina?" "Obojętne". "Czy chcesz iść pieszo, czy pojechać samochodem?" "Nie zależy mi". Takie wyrażanie obojętności w dokonywaniu wyborów życiowych stało się powszechne. Często nawet wydaje się, że ta obojętność spotyka się z większą akceptacją niż to, że komuś zależy, że ktoś się troszczy, a beztroski tryb życia jest atrakcyjniejszy od życia pełnego troski.

Prawdziwa troska nie jest obarczona dwuznacznością. Prawdziwa troska wyklucza obojętność i jest przeciwieństwem apatii. Angielski wyraz care (troska) ma swoje źródło w gotyckim określeniu kara, które oznacza lament. Podstawowe znaczenie tego słowa to: "żal, smutek, płakanie z kimś". Bardzo mnie porusza to pochodzenie słowa "troska", ponieważ często uważamy, że troszczenie się to postawa silnych w stosunku do słabych, potężnych wobec bezradnych, tych, którzy coś posiadają, wobec tych, którzy nie mają nic. W rzeczywistości czujemy się bardzo niezręcznie, jeśli w zetknięciu z czyimś bólem nie podejmujemy wysiłku, aby mu zaradzić.

A przecież kiedy zadamy sobie szczere pytanie o to, którzy ludzie w naszym życiu byli dla nas najważniejsi, okaże się, że to ci, którzy zamiast dawać dobre rady, podsuwać rozwiązania czy metody uzdrawiania zdecydowali się raczej towarzyszyć nam w bólu i koić go swoją łagodną i czułą obecnością. Przyjaciel, który w chwili rozpaczy i zamętu potrafi trwać przy nas w ciszy, pozostawać z nami w godzinie żalu i żałoby, umie znieść niemoc, niemożność uleczenia i uzdrowienia oraz stawić czoło naszej bezradności jest przyjacielem, który się troszczy prawdziwie.

Pamiętasz być może chwile, kiedy zostałeś wezwany do przyjaciela, aby być przy nim po stracie żony, męża, dziecka czy rodzica. Co można w takiej chwili powiedzieć lub zaproponować? Nasuwają się słowa pociechy: "Nie płacz; ten, którego kochałeś, jest już w rękach Boga". "Nie smuć się, jest jeszcze tyle dobrych rzeczy do przeżycia". Czy potrafimy jednak uznać własną bezsilność i powiedzieć: "Nie rozumiem. Nie wiem, co robić, ale jestem przy tobie". Czy stać nas na to, aby nie uciekać od bólu, nie starać się działać, gdy nie ma nic do zrobienia, lecz wspólnie z tymi, którzy się smucą, stawić czoło śmierci?

Przyjaciel, który się troszczy, daje wyraźnie do zrozumienia, że cokolwiek by się działo w świecie zewnętrznym, najważniejsza jest wzajemna obecność. Rzeczywiście znaczy ona więcej niż ból, choroba, a nawet śmierć. To nadzwyczajne, jak wiele pociechy i nadziei możemy czerpać od pisarzy, którzy zamiast oferować odpowiedzi na życiowe pytania, mają odwagę całkowicie szczerze i wprost przedstawiać swoje życie. Kierkegaard, Sartre, Camus, Hammarskjöld i Merton: żaden z nich nie proponował nigdy gotowych rozwiązań. A przecież często odnajdujemy u nich nową siłę do szukania własnej drogi. Ich odwaga zagłębiania się w ludzkie cierpienie oraz przeżywanie własnego bólu dała im siłę do wypowiadania uzdrawiających słów.

Tak więc troska oznacza przede wszystkim wzajemną obecność. Z własnego doświadczenia wiesz, że ci, którzy się troszczą, są obecni przy tobie. Gdy słuchają, to słuchają naprawdę ciebie. Kiedy mówią, to wiesz, że mówią do ciebie. Gdy zadają pytania, to wiesz, że to dla twojego dobra, a nie z myślą o sobie. Ich obecność jest uzdrawiająca, ponieważ akceptują cię takim, jakim jesteś, i zachęcają do tego, abyś potraktował swoje życie poważnie i zaufał swojemu powołaniu.

Mamy skłonność do tego, aby uciekać od bolesnej rzeczywistości lub chcieć jak najszybciej ją zmienić. Jednak uzdrawianie odarte z troski przemienia nas w urzędników oraz manipulatorów i nie pozwala na wykształcenie prawdziwej wspólnoty. Uzdrawianie pozbawione troski sprawia, że interesują nas szybkie zmiany i nie mamy cierpliwości ani ochoty, aby wzajemnie nosić swój ciężar. W ten sposób uzdrawianie, zamiast nieść wyzwolenie, może często obrażać. Nic więc dziwnego, że nierzadko ludzie w potrzebie odrzucają pomoc. Nie tylko pojedynczy ludzie odmawiają przyjęcia pomocy, jeśli nie czują prawdziwej troski, ale również uciskane mniejszości buntują się przeciwko wsparciu, a cierpiące narody odrzucają pomoc medyczną i żywność, kiedy uznają, że lepiej cierpieć, niż stracić szacunek do siebie, akceptując dar od kogoś wobec nich obojętnego.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama