Wywiad z Beatą Kozak

Rozmowa z Beatą Kozak


Z BEATĄ KOZAK rozmawia Andrzej Bujnowski OP

Od kiedy grasz na perkusji i dlaczego właśnie na tym instrumencie, a nie na przykład - na fortepianie?

Na perkusji - jako zestawie gram szósty rok. Dlaczego? Bo chyba jest to najbardziej ekspresyjny instrument i najlepiej oddaje moją naturę - żywiołowość, ruchliwość i spontaniczność. A co do fortepianu, to edukację na nim mam już za sobą - przez 13 lat grałam w szkole muzycznej na fortepianie i to jednak nie było to.

Ukończyłaś szkołę gry na instrumentach perkusyjnych w Poznaniu. Jak ją wspominasz, co dała Ci ta szkoła?

W szkole muzycznej byłam na rytmice, a historia z perkusją zaczęła się od poznania w szkole Tomka Goehsa, który przekonał mnie, że powinnam zająć się grą na bębnach. Wówczas postarałam się o dodatkowy instrument - perkusję, i po 2,5 roku przystąpiłam eksternistycznie do dyplomu, w konsekwencji dostałam się do Akademii Muzycznej. Jednak perkusja w szkołach muzycznych nie ma za wiele wspólnego z zestawem, na którym gram w zespołach rockowych. W szkole chodzi o perkusję klasyczną - czyli instrumenty perkusyjne, takie jak: werbel, kotły, marimba, wibrafon itd... I kończąc Akademię Muzyczną na perkusji mam przygotowanie do grania np. w orkiestrze symfonicznej, a często niektórzy myślą, że jestem magistrem grania na zestawie. Owszem, szkoła dała mi wiele podstaw bez których trudno byłoby mi grać czy rozumieć zasady muzyki, ale w grze na bębnach jestem samoukiem.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z rockiem i dlaczego grasz tę muzykę? Skąd bierzesz siłę, aby grać z takim "wykopem"? Czy może trenujesz na siłowni?

Rzeczywiście, co jakiś czas zaglądam na siłownię, ale nie po to, by mieć siły do grania, bo to chyba nie o siłę chodzi, a o energię, ale niewątpliwie poprawia to moją kondycję. Cząsto zdarza mi się grać dwa koncerty - jeden po drugim - i nie mam wtedy z tym żadnych problemów. A co do muzyki rockowej to słucham jej od zawsze, gdyż jest ona najbliższa memu sercu i w niej najlepiej się odnajduję. Po prostu lubię mocną grę. Kiedyś uczyłam się podstaw grania jazzu, ale w ogóle tego nie czułam, mimo że słucham dużo muzyki jazzowej i bardzo cenię jazzowych bębniarzy, to nie jest to dla mnie ten rodzaj ekspresji, który by mi odpowiadał.

Jesteś nauczycielem gry na perkusji. czy swych uczniów uczysz gry klasycznej, czy - rockowej?

Uczę perkusji w średniej Szkole Muzycznej w Poznaniu - oczywiście chodzi o perkusję klasyczną. Siatka godzin lekcyjnych niestety nie obejmuje w szkole gry na zestawie. Jest bardzo dużo rzeczy programowych do zrealizowania, w dodatku ja dużo wymagam od moich uczniów i w czasie lekcji nie ma już czasu na zestaw. Jednak cieszy mnie, że każdy z nich we własnym zakresie gra na bębnach (nawet dziewczyny - a mam ich aż cztery). Tym najsolidniejszym robię czasem dodatkową lekcję z zestawu, a wtedy mogą się przekonać, że to już inna bajka: na werblu wymagam lekkości i grania z impulsu, a na bębnach musi być mocne oparcie w stopie i werblu i granie całym ciałem.

Czy wiele jest dziewczyn grających na perkusji w "bandach" rockowych? Ja spotykam je raczej rzadko.

Z tego co widać i słychać, to chyba nie ma ich zbyt wiele. Myślę, że to trudny zawód i kiedy kobieta nie poświęca się temu w pełni i traktuje perkusję tylko jako hobby lub dodatek do swojej innej pracy, to nie ma szans na to, by wytrwać w konkurencji z mężczyznami, których w świecie perkusji jest przecież więcej i niewątpliwie mają lepsze predyspozycje do grania, chociażby ze względu na to, że jest to ciężka praca fizyczna, a oni lepiej ją znoszą, jak i również przez to, że mają chyba większe zacięcie do "walenia" w bębny.

Mam nadzieję, że faceci w zespołach, w których grasz, traktują Cię poważnie...

Ja też tak myślę, bo inaczej moje granie z nimi nie miałoby sensu. To są zawodowi muzycy, istniejący na polskiej scenie od wielu lat i nie potrzebują w zespole "maskotki" na perkusji dla przyciągnięcia uwagi. Oni przyciągają uwagę poprzez swoje osobowości i muzyczne osiągnięcia, dlatego nie mam poczucia, że traktują mnie niepoważnie, a wręcz przeciwnie, czuję się muzykiem traktowanym na równi z nimi.

Grasz w trzech zespołach: SYNDICATE, ARMIA i 2 TM 2,3. Na pewno każdy z nich ma swoją muzykę. Co jest specyfiką każdego z tych zespołów i z którym gra Ci się najlepiej?

SYNDICATE to takie moje drugie dziecko. Założyłam ten zespół z gitarzystą i jestem z nim najbardziej związana emocjonalnie. Z tych trzech zespołów jest to chyba najcięższe granie o charakterze transowo-czadowym. Niestety, z braku elementów komercyjnych w muzyce jest to najmniej promowany zespół. ARMIA to duża dawka mocnego grania zakorzeniona w punkowych rytmach. Mam wielką radość z grania w ARMII, bo jest szybko i mocno. Tym samym bardzo utożsamiam się ze świetnymi, moim zdaniem, tekstami Budzego. 2 Tm 2,3: to chyba najbardziej zróżnicowane stylistycznie granie, od pieśni prawosławnej przez reggae, aż do ciężkich metalowych riffów. I co istotne, gra na dwa zestawy perkusyjne. Tu mam dużą radość z grania ze Stopą, z którym uzupełniamy się pod względem muzycznym. W każdym z tych zespołów gra mi się bardzo dobrze, jednak granie w TYMOTEUSZU chyba najwięcej mi daje, to prawdziwa szkoła życia, zarówno ze względu na obcowanie z tak różnymi jednostkami-indywidualnościami, kiedy słowo "pokora" nabiera tu prawdziwego znaczenia, jak i ze względu na Słowo jakie przekazujemy śpiewając psalmy.

Jak spotkałaś 2 TM 2,3 i dlaczego przyjęłaś propozycję grania w nim?

Mój pierwszy koncert z TYMOTEUSZEM zagrałam trzy lata temu w muszli koncertowej w Sopocie, zaprosił mnie Litza. Wtedy niewiele wiedziałam o 2 TM 2,3, dużym zaskoczeniem dla mnie była modlitwa przed koncertem i atmosfera panująca podczas koncertu. Wtedy byłam daleko od Boga i miałam wrażenie, że zaproszenie Litzy do zagrania z nimi nie było przypadkowe. Wcześniej rozmawialiśmy dużo o Panu Bogu i o tym, że przez długi czas byłam bardzo związana z poznańskimi dominikanami, do których codziennie chodziłam na 7.00 rano na msze studenckie, i o tym, że w końcu coś we mnie pękło i odwróciłam się od Kościoła. Pamiętam jak prosiłam Li-tzę, aby przez najbliższy tydzień pomyślał o wokaliście do mojego zespołu i kiedy się z nim spotkałam, on powiedział, że nie miał do tego głowy, bo przez cały czas z Dobrochną rozmawiali i modlili się za mnie o to, bym znowu odnalazła w swym życiu Pana Boga. Bardzo mnie to wtedy zdenerwowało, bo poczułam, że chcą ingerować w mój świat - pełen obojętności i namacalnych realiów. I rzeczywiście, coraz częściej czułam, że coś się we mnie łamie i ciągnie w stronę Pana Boga.

Czy miałaś w życiu moment, w którym wyraźnie poczułaś "dotknięcie Cię przez Jezusa", co niekiedy nazywamy nawróceniem, innym razem "świadomym wyborem Jezusa jako Swego Pana"? Jeśli tak, to jaki to miało wpływ na Twe życie?

To właśnie był dla mnie ten moment, kiedy Litza z Dobrochną próbowali do mnie dotrzeć z Dobrą Nowiną, a ja strasznie się przed tym broniłam. Przez siedem lat byłam daleko od Boga, uważając, że nie jest mi On do niczego potrzebny, bo przecież świetnie sobie radzę. I właśnie po tych wszystkich rozmowach z Friedrichami, po których wychodziłam od nich z domu bardzo zbuntowana, zaczęłam coś dziwnego odczuwać, tego nie można opisać słowami, bo to było tak, jakby ktoś wewnątrz dotykał mojego serca i stopniowo topił lody. Czułam jakąś niewytłumaczalną moc, która zmieniała moje myślenie i nastawienie do życia. Wtedy poczułam, że Ktoś się o mnie upomina. Niewątpliwie tym Kimś był Jezus Chrystus.

Podobno teraz jesteś na "Drodze Neokatechumenalnej". Jak się tam znalazłaś i czym ona jest dla Ciebie?

Zaproszenie na katechezy Drogi Neokatechumenalnej dostałam od Litzy po pierwszym moim koncercie z TYMOTEUSZEM. Poszłam na nie i oczywiście już po drugiej się zbuntowałam. i wtedy Budzy przekonał mnie, abym wytrwała do końca i pojechała na konwiwencję (spotkanie - przyp. red. założeniową. Powiedział, że każdy z nich miał taki bunt i chodzi o to, żeby nie odbierać sobie za wcześnie tej szansy wejścia na Drogę, bo przecież nie wiemy, jaki Pan Bóg ma plan względem nas. I rzeczywiście, zostałam wtedy we wspólnocie. Teraz widzę, że dla mnie to był jedyny ratunek.

Czy uważasz, że neokatechumenat, /a nie na przykład "charyzmatycy"/ jest najlepszy dla muzyków, którzy głoszą Ewangelię przez muzykę rockową?

Nie wiem. Ale dla mnie Droga Neokatechumenalna jest jedyną szansą, by coś zmienić w moim życiu. Mam bardzo trudny charakter, jestem wybuchowa i apodyktyczna, i wiem, że bez Pana Boga nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Droga stawia wymagania, mówi: "pokaż swoim życiem, nie tylko słowami, że kochasz Pana Boga. Daj tego świadectwo". I to zmusza mnie, tak niepokorną osobę, do tego, by często zabijać swoje ambicje, tłumić złe emocje i okazywać sprawiedliwość względem braci, nawet gdy godzi ona we mnie.

Czy doświadczenia neokatechumenalne mają wpływ na to, co robisz w TYMOTEUSZU?

Jak już mówiłam wcześniej, to "zajęcie" jest ważnym elementem mojego życia. Wiem, że koncerty 2 TM 2,3 pomagają niektórym ludziom w odnalezieniu Pana Boga, ale pomagają również mnie. Tak jak inni mam swoje słabości, często atakuje mnie demon i wtedy te psalmy, które śpiewamy, dają mi nadzieję i wiarę. Czasem modlitwa z braćmi przed koncertem daje mi taką moc Ducha Świętego, że rzeczy przed koncertem niemożliwe, wydają się później możliwe. Poza tym mam wielkie pragnienie, aby Pan Bóg się mną posługiwał, jestem Mu wdzięczna za dar grania, jaki mi dał, i cieszę się, że biorąc udział w dziele ewangelizacyjnym, jakim jest TYMOTEUSZ, mogę Mu służyć.

Czy słowo Boże, które trafia do słuchacza ze sceny koncertu rockowego, ma według Ciebie szansę zatrzymania się w jego sercu na dłużej?

Myślę, że tak. ja sama jestem tego przykładem, gdyż Pan Bóg nie przemówił do mnie poprzez osobę duchowną (wtedy buntowałam się wobec wszystkiego co związane było z Kościołem), tylko przez muzyka rockowego. Ale ważne było to, że po tym, jak dotknął mnie Pan Jezus nie zostałam sama z tym swoim zalążkiem wiary, tylko miałam swoją wspólnotę, z którą mogę ją do dzisiaj zgłębiać. I chyba tutaj kończy się rola ewangelizacji ze sceny, a zaczyna się prawdziwe poszukiwanie Boga.

Czy z poznańskimi dominikanami nadal Cię coś wiąże?

Przede wszystkim działania nad Lednicą (u boku o. Jana Góry), gdzie powstała brama III Tysiąclecia, symbol wyboru Chrystusa na Króla. Od początku jestem przy organizacji strony muzycznej na Lednicy, zajmuję się bębnami. Poza tym jestem też związana z domem Św. Jacka na Jamnej. Co roku spędzam tam czas między Świętami a Sylwestrem, pomagając o. Janowi w prowadzeniu wieczorów kolęd, czy w innych działaniach muzycznych. Jestem związana z duszpasterstwem akademickim, jak i duszpasterstwem rodzin, co niedzielę gram na instrumentach perkusyjnych na mszy św. dla dzieci.

Czy słuchasz tylko rocka?

Nie. Słucham dużo jazzu i muzyki środka. Lubię takich wykonawców jak: Pat Metheny, Chick Corea, Scott Henderson, Miles Davis, TOWER OF POWER, YELLOW JACKET czy Bjšrk, Sting, George Michael... Nie ukrywam, że z muzyki czadowej numerem jeden na mojej liście jest KORN (szczególnie ostatnia płyta).

A czym jest dla Ciebie na przykład muzyka liturgiczna?

Nieodłącznym elementem liturgii. Jestem bardzo poruszona, gdy co roku na roratach u dominikanów śpiewamy stałe części mszy św. po gregoriańsku.

Czy poza perkusją masz jakieś jeszcze hobby? Jak odpoczywasz po "muzycznych akcjach"?

W lecie dużo jeżdżę na rolkach i na rowerze, potrzebuję dużo ruchu i wysiłku fizycznego, jest to konieczne dla mojego dobrego samopoczucia. Stąd też moje wielkie spełnienie po zagranym koncercie. kiedy czuję się strasznie zmęczona, wtedy niewiele rzeczy jest mnie w stanie poruszyć i zdenerwować, mam wtedy niesamowity spokój w sobie, co niestety jest rzadkością (cha, cha! cha!). Czasem odprężeniem dla mnie jest moja praca w przedszkolu, gdzie prowadzę z dziećmi rytmikę. Lubię też czytać i bardzo ubolewam nad tym, że mam na to tak mało czasu.

Czego życzyłabyś młodym ludziom w Polsce?

Przede wszystkim tego, czego życzę też sobie - nawrócenia. Życzę wszystkim również tego, aby ten rok jubileuszowy był dla nas rokiem nadziei, nowej jakości życia - w Panu Bogu - i rokiem właściwych wyborów w życiu. I abyśmy zawsze umieli znajdować w sobie miłość do bliźniego.

A tym, którzy śpiewają o Chrystusie?

Aby robili to z godnością i dumą, że mogą grać na chwałę Pana, i aby doskonalili swój warsztat, bo Pan Bóg daje nam talenty nie po to, byśmy je marnowali, ale żebyśmy je pomnażali, i służąc Mu, w ten sposób wielbili Go.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama