Okazywanie uczuć

Fragmenty książki "Zawód: tata" będącej kompendium najważniejszych elementów relacji między ojcem a dzieckiem (wstęp)

Okazywanie uczuć

Krzysztof Pilch

Zawód: TATA

ISBN: 978-83-7580-166-8
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Wstęp
Okazywanie uczuć
Słuchanie i poznawanie dziecka
Dyscyplina (sprawiedliwość)
Przewidywalność i dotrzymywanie słów
Przekaz wartości duchowych

Okazywanie uczuć

Faceci są twardzi i nie okazują uczuć... Ile razy widziałeś taki obraz w różnych filmach i czytałeś książki, w których występują tego typu bohaterowie. Stereotyp silnego mężczyzny wykluczył z jego postawy wszelkie uczucia, zarówno te radosne, jak i smutne. Stworzył coś, co w rzeczywistości nie istnieje, i choć dla wielu może być wzorem mężczyzny, to tak naprawdę jest obrazem zupełnie nierealnym. Ci, którzy taki model męskości próbują naśladować, w istocie ukrywają swoje prawdziwe oblicze. Przecież to, że się smucimy, cieszymy, kochamy, zazdrościmy, wzruszamy, czujemy się skrzywdzeni, zranieni, jest częścią bycia człowiekiem. Świat uczuć przyczynia się do naszego rozwoju, a udawanie, że ich nie posiadamy, jest po prostu grą i oszustwem. Niestety, niektórzy uparcie odgrywają tę rolę, nie widząc, że przy okazji wyrządzają krzywdę swoim dzieciom.

Każdy człowiek ma potrzebę bycia kochanym, docenianym, uważanym za kogoś wartościowego. Owe potrzeby niektórzy psychologowie przyrównują do zbiornika, który nieustannie musi być napełniany, jeśli człowiek ma prawidłowo funkcjonować i się rozwijać. Również Twoje dzieci mają w sobie zbiornik emocjonalny, a Ty powinieneś dbać, by był on zawsze pełny i uzupełniać ewentualne braki. Jak to robić? Przede wszystkim okazując im swoją miłość na wiele sposobów, jestem bowiem pewien, że kochasz swoje dzieci, ale to nie wystarczy. Ktoś kiedyś powiedział, że jest wielu ojców kochających swoje dzieci, ale jest też wiele dzieci, które o tym nie wiedzą. Innymi słowy, nie wystarczy Twoja świadomość uczuć, jakie żywisz w stosunku do swoich pociech, musisz jeszcze zachowywać się tak, by one ich doświadczały na co dzień. Nie daj się zwieść wymówce, że przecież to oczywiste — dla Ciebie może i tak, dla Twojego syna czy córki już niekoniecznie. Oto kilka sposobów, jak dać im to odczuć i zaspokoić ich potrzeby emocjonalne.

 

Słowa

„Kocham cię, synu/córko” — proste słowa, a tylu z nas sprawia kłopot częste ich wypowiadanie. A przecież są one najbardziej bezpośrednim sposobem wyrażania miłości. Nie ma możliwości, by Twoje dziecko nie zrozumiało, co masz na myśli albo opacznie zinterpretowało Twoją wypowiedź. O to właśnie chodzi, by trafić w sedno, nie owijać w bawełnę, tylko mówić swoim dzieciom, że je kochasz. Nie raz na kilka lat, ale przy każdej okazji. Oczywiście nie namawiam cię do żadnej sztuczności, ale do szczerego wyznawania im swojej miłości.

Jednak to nie wszystko. Twoje słowa jako ojca mają wielką moc: mogą dodawać sił, pewności siebie, ale też zabijać zapał i chęć do działania. Mogą leczyć, ale i ranić. Równie ważne jak „kocham cię”, są słowa „jestem z ciebie dumny” oraz wszystkie te, za pomocą których wyrażasz uznanie, podziw, zadowolenie z osiągnięć Twoich dzieci. To bardzo ważne, byś nie tracił żadnej okazji do ich wypowiedzenia. Szczególnie istotne jest zaspokojenie ich potrzeb emocjonalnych w sytuacjach trudnych, gdy mają mało wiary w siebie, bo coś im nie wyszło. Nawet jeśli zrobiły coś nie po Twojej myśli, to mimo tego nie czas na Twoje tryumfalne „a nie mówiłem”, gdyż one i tak źle się czują, ich zbiornik emocjonalny jest raczej pustawy, a poczucie własnej wartości obniżone. Tak więc do dzieła tato — najpierw postaraj się znaleźć pozytywne strony całej tej sytuacji i zastanów się, czy jest coś, za co możesz swojego potomka pochwalić — może to być zaangażowanie, wysiłek, jaki włożył w dane działanie, fakt, że próbował, nie poddał się bez walki itp. Następnie wyraź mu swoje uznanie i zwróć uwagę na te rzeczy, których on w sytuacji porażki na pewno nie dostrzega. Nigdy nie chwal ogólnie, zawsze mów za co, bo inaczej w świadomości młodego człowieka może pojawić się myśl, że nie jesteś szczery, że tylko tak mówisz, a naprawdę wcale nie myślisz w ten sposób. Twoje słowa mają posłużyć też do tego, by on się nie poddawał rezygnacji i po porażce podejmował kolejne zadania oraz wyzwania. Siłę do tego może dać mu świadomość Twojej wiary w możliwość osiągnięcia przez niego sukcesu.

 

Dotyk

Słowa można w naturalny sposób łączyć z dotykiem. Przytulanie, branie na kolana, klepanie po ramieniu to też wyrazy miłości, czułości, sympatii, zadowolenia, że dziecko jest przy Tobie. Niestety, owe naturalne gesty, przez niektórych są dziś traktowane podejrzliwie i z dystansem. Takie podejście oczywiście negatywnie odbija się na dzieciach. Co jest przyczyną tego stanu?

Wszystko zaczęło się od obrony najmłodszych przed zagrożeniem, jakim jest pedofilia. Obok piętnowania takich zachowań, informowania przez media o kolejnych przypadkach tego haniebnego procederu, wzrosła jednak podejrzliwość w stosunku do mężczyzn i ich kontaktów z dziećmi. Innymi słowy, zaczęto wszędzie szukać tak zwanego „złego dotyku” i jednocześnie zaprzestano mówić, że przytulenie dziecka przez ojca, czy wzięcie go na kolana jest czymś naturalnym i dobrym. Stopniowo w umysłach wielu osób zaczęło pojawiać się skojarzenie dotyku mężczyzny z zagrożeniem. Niestety, wielu z nas uległo tej paranoi, a raczej lękowi przed fałszywymi oskarżeniami. Przyczynił się do tego fakt, że niejednokrotnie w sądowych sprawach rodzinnych żony, czasem namówione przez nieuczciwych adwokatów, rzucały na mężów oskarżenia o molestowanie dzieci i wcale nie potrzebowały do tego żadnych dowodów. Wystarczyło kilka pytań do malucha ułożonych tak, by potwierdzić założenie: czy tatuś cię dotykał, gdy byliście sami?, czy często cię przytulał? itd.

Zresztą sam, na szczęście nie bezpośrednio, doświadczyłem skutków tej nagonki. W pewnym okresie mojego życia pracowałem w jednej ze świetlic w szkole podstawowej, do której po lekcjach uczęszczali uczniowie z klas 1-3. Dla maluchów wielką nowością było, że zjawił się tam jakiś pan, który będzie ich wychowawcą, ponieważ dotychczas miały kontakt tylko z samymi paniami. Szczególnie spodobało się to chłopakom, którzy chcieli ze mną rozmawiać, bawić się itp. Po około dwóch tygodniach zaobserwowałem ciekawe zjawisko: kilku chłopaków ciągle chciało spędzać czas ze mną, wdrapywali mi się na kolana, przytulali się itp. Porozmawiałem z koleżankami na ten temat, okazało się, że wszyscy oni z jakichś powodów wychowują się bez ojców albo mają z nimi ograniczony kontakt. Dzieciaki po prostu szukały zaspokojenia naturalnej potrzeby bycia kochanym i akceptowanym przez ojca, a jako że ojcowie nie dawali im tego, zwrócili się do innego mężczyzny, który był dla nich jakimś autorytetem i pozwolił zbliżyć się do siebie. Nie piszę jednak o tym tylko po to, by uświadomić Ci, że z Twoimi dziećmi może być podobnie. Ta historia ma ciąg dalszy.

W pewnym momencie koleżanki, z którymi pracowałem, ostrzegły mnie: „Krzysiek, Ty uważaj z tym przytulaniem i braniem na kolana, bo rodzice są różni i możesz mieć z tego powodu kłopoty”. Po prostu ostrzegały mnie przed tym, że mogę być oskarżony o molestowanie. One same były bardzo ostrożne w tym zakresie i starały się delikatnie odsuwać dzieci, które „za bardzo” do nich lgnęły. Szczerze mówiąc, zagotowało się we mnie, gdy to usłyszałem. Zadałem sobie pytanie: czy ja mam ze strachu krzywdzić dzieciaki, które powierzono mojej opiece? Czy ktoś w ogóle zadał sobie pytanie, jaki skutek dla małego chłopca będzie miało to, że gdy on przyjdzie się przytulić — ja go odepchnę? Przez najważniejszego mężczyznę w swoim życiu już został odepchnięty, więc szuka zaspokojenia pragnienia bycia kochanym u drugiego, który jest jakąś namiastką ojca. Co będzie, jeśli i ten go odepchnie? Ile wytrzyma jego serce? Kolejna rana motywowana tak zwanym „dobrem dziecka?” Absurd. Niestety, mimo szkód, jakie wyrządzają dzieciom i ich ojcom oraz wychowawcom, często takie absurdy zwyciężają.

Przejawem lęku przed dotykiem jest też inna sytuacja, którą można zaobserwować u mężczyzn mających córki. O ile mała królewna ma szczęście i jej tatuś przytula ją oraz bierze na kolana, gdy jest dzieckiem i wygląda jak dziecko, to później niejednokrotnie doświadcza wycofania ze strony ojca. Dzieje się tak od momentu, gdy jej ciało zaczyna się rozwijać, a ona sama coraz bardziej przypomina dorosłą kobietę. To może mieć miejsce w gimnazjum, czasami trochę wcześniej. Niemniej, gdy zewnętrzne cechy płciowe mocniej się zaznaczają, niektórzy ojcowie wpadają w popłoch albo przynajmniej czują się niezręcznie. Zapominają, że zmiany zachodzące w dziewczynie nie czynią z niej nagle dorosłej, ani nie przestaje ona być ich córką. Nie znikają też potrzeby związane z okazywaniem uczuć, w tym również przez dotyk. I cóż taka dorastająca królewna widzi? Z jednej strony dostrzega, że się zmienia, a z drugiej, że wraz z rozpoczęciem tego procesu tata odsuwa się od niej. Przestaje ją przytulać, gdy jest smutna, nie łaskocze jej tak jak dawniej, gdy niechcący ją dotknie widać, że jest zmieszany itp. Ona te sygnały odbiera jednoznacznie — ojciec mnie nie akceptuje, przestaje mnie kochać, jest ze mną coś nie tak.

Nie chcę oczywiście przez to powiedzieć, że nie powinieneś brać pod uwagę przy okazywaniu dzieciom miłości przez dotyk ich wieku. Chodzi mi tylko o to, żebyś nie popadał w skrajności. Dostosowywanie się do wieku i dziecka nie oznacza całkowitego wykluczenia dotyku z waszych relacji, gdyż ten jest potrzebny zawsze. Jak sam widzisz, takie zachowanie może przynieść wiele szkód, a w opisywanym wyżej przypadku grożą córce: brak akceptacji samej siebie, niedowartościowanie, nastroje depresyjne i oddalenie się od ojca. Chyba nie myślisz, że przyjdzie do Ciebie ze swoimi problemami, skoro będzie myśleć, że ją odepchnąłeś i jej nie akceptujesz?

Jeśli chodzi o formy okazywania uczuć (nie tylko miłości, ale i wsparcia, serdeczności itp.), są one różne, a przy ich wyborze najlepiej kierować się tym, co Twoje dziecko w danej sytuacji oraz wieku najbardziej lubi i akceptuje. Tak więc o ile przytulenie 4-letniego chłopca i pocałowanie go w czoło czy policzek zapewne sprawi mu radość i będzie odczytane pozytywnie, o tyle zrobienie tego samego w stosunku do młodzieńca w wieku 15 lat może spowodować różne reakcje. Szczególnie, jeśli zrobimy to przy jego rówieśnikach. Nieraz reakcją jest zawstydzenie, zakłopotanie i złość z tego powodu, że ojciec zrobił mu „wstyd przy kolegach”. Nie znaczy to oczywiście, że starszych synów nie należy przytulać, bo tak nie jest, ale trzeba robić to dyskretnie i najlepiej, gdy wokół nie ma jego znajomych. Z drugiej strony warto pamiętać o takich gestach jak poklepanie po plecach, zmierzwienie włosów, położenie obu dłoni na ramionach itp. Potrzebę kontaktu fizycznego u synów możesz też zaspokajać, biorąc z nimi udział w różnych aktywnościach, takich jak gra w piłkę, zabawa w zapasy, wykonywanie różnych prac domowych, wyprawy terenowe. Sytuacji jest wiele, chodzi tylko o to, byś pamiętał, że możesz te naturalne okazje wykorzystywać do napełniania emocjonalnego zbiornika dziecka. Oczywiście, pamiętaj o tym, że dziewczynki niekoniecznie lubią to samo, co chłopcy. One, niezależnie od wieku, akceptują czulsze formy, takie jak tulenie, branie na kolana, całowanie. Wobec tego córka może nie zrozumieć, dlaczego ojciec uderzył ją w plecy i zupełnie nie skojarzyć, że w ten sposób chciał jej dodać otuchy.

 

Spojrzenie

Spojrzenie może wyrażać wiele, szczególnie gdy jest połączone ze słowem, ale przecież nie tylko. Niejednokrotnie dajemy za jego pomocą komuś do zrozumienia, że jesteśmy niezadowoleni.

U ojców owo świadome posługiwanie się wzrokiem zazwyczaj przejawia się w sytuacjach negatywnych, gdy chcą zwrócić dziecku uwagę na to, że są niezadowoleni z jego zachowania albo po prostu złoszczą się na nie. Tymczasem może to być świetny sposób na zaspokojenie części potrzeb emocjonalnych naszych pociech. Jego zaletą jest to, że możesz go stosować niemal zawsze, nawet wówczas gdy widzisz dziecko przez krótki czas. Oczywiście nie znaczy to, że wystarczy spojrzeć z miłością na dziecko, by dać mu to, czego potrzebuje. Ta forma jest raczej dodatkiem, uzupełnieniem tych, o których pisałem wcześniej. Najlepiej stosować je w połączeniu ze słowem, wówczas przekaz emocjonalny będzie jeszcze mocniejszy. Twoje dzieci zapewne dostrzegą różnicę między „kocham Cię” wypowiedzianym w trakcie Twojego działania, gdy patrzysz zupełnie gdzie indziej, a „kocham cię” połączonym z ciepłym spojrzeniem w oczy i uśmiechem. W tym drugim przypadku nie ma sprzeczności między słowami, mimiką twarzy i spojrzeniem. Wszystkie te środki wyrazu przekazują to samo i tym samym czynią ów przekaz mocniejszy i bardziej wiarygodny.

Pisząc na samym końcu o spojrzeniu, chciałem, byś pamiętał, że naprawdę nie trzeba nie wiadomo jakiego wysiłku, by dać dziecku doświadczyć, że jest przez Ciebie kochane. Nawet najprostsze i najbardziej naturalne odruchy mogą Ci w tym pomóc.

I jeszcze bardzo ważna rzecz na temat zbiornika emocjonalnego: nie wystarcza napełniać go raz na jakiś czas. Więc jeśli w Twojej głowie zrodził się praktyczny plan typu: „na co dzień nie mam czasu, ale raz na dwa tygodnie zrobię dla dzieciaków coś wspaniałego, by wiedziały, że je kocham”, to od razu mówię: nie zadziała, a dokładniej: to nie wystarczy. Miłość trzeba okazywać w sposób naturalny, systematyczny i często (codziennie). Jeśli powtórzysz dziecku w jednym dniu 50 razy — „kocham cię”, a przez cały tydzień nie powiedziałeś mu tego ani razu, to nie myśl, że nie zorientuje się, iż coś jest nie tak z tą Twoją miłością do niego. Jeśli na co dzień nie przytulasz swoich pociech, a potem w ciągu dnia będziesz je chciał poprzytulać za wszystkie czasy, to czy myślisz, że uznają to za naturalne i spontaniczne z Twojej strony? Nawet jeśli jakimś cudem tak się stanie, to i tak to nie wystarczy. Po prostu każdy z nas jest tak zbudowany, że potrzebuje porcji pozytywnych uczuć bardzo często i nie da się ich zgromadzić w sobie, a potem racjonować przez dłuższy czas.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama