Zakazana radość starości

Starość - jesień życia - dziś coraz bardziej postrzegana jest jako ciężar, problem - a wcale tak być nie musi!

Historia przemian cywilizacyjnych uczy nas, że wartości oraz idee, które były w jakimś okresie historii ważne dla określonego społeczeństwa, mogą później stać się zupełnie nieistotnymi lub wręcz niepożądanymi – i odwrotnie, te lekceważone nagle zaczynają być coraz bardziej doceniane, poszukiwane, afirmowane.

Aktualnie jesteśmy świadkami powolnej dewaluacji wartości starości, nie tylko jako integralnej części bycia człowiekiem, ale rozumianej również w jej wymiarze mądrościowym.

Jesień życia – dzisiaj postrzegana jest coraz częściej, jako obciążenie dla społeczeństwa, rodziny, systemu opieki zdrowotnej i emerytalnej, o których przecież tak często się debatuje. Postęp technologiczny jest tak szybki, iż ludzie starsi, i już nie tylko oni, często bywają postrzegani jako wyobcowani oraz niedostosowani do współczesnych standardów komunikacji, działania, życia.

Mądrość rozumiana współcześnie jest czymś bardzo praktycznym, mającym prawie, że natychmiastowe przełożenie na nasze bycie w świecie, tu i teraz, aktywność zawodową, problemy z sąsiadami, lepszy status materialny czy łatwiejsze życie – dzisiejsze pojęcie mądrości to raczej umiejętność lepszego, bardziej sprawniejszego działania w najbliższym otoczeniu oraz unikania niepotrzebnych problemów i komplikacji – jest ona swoistą prakseologią, czyli nauką o sprawnym działaniu.

Nie ulega wątpliwości, że dzisiejsza kultura bycia oraz funkcjonowania w społeczeństwie – jest „kulturą młodości”. Jeśli weźmiemy do ręki pierwsze lepsze czasopismo, poradnik, gazetę – coś, co jest swego rodzaju miernikiem myślenia oraz opinii większości – to prawie zawsze znajdziemy tam swoistą tendencję do opóźniania w czasie wszystkiego, co wiąże się z etykietą „starość”, a wydłużania okresu młodości, jak gdyby był on jedynym satysfakcjonującym etapem życia, a wszystko, co dalej tylko nieuchronną i smutną koniecznością.

I nie chodzi tutaj o zwyczajne dbanie o swoje zdrowie, kondycję psychofizyczną czy dobrą pamięć, ale o pewne strukturalne podejście do natury starości jako czegoś gorszego, niepotrzebnego a wręcz szkodliwego.

Wystarczy przeanalizować współczesne reklamy – kremy niwelujące zmarszczki, farby do włosów pokrywające siwiznę, sole kąpielowe opóźniające proces starzenia, tabletki oraz zioła na długowieczność – wszystko to, chociaż bardzo dobre i potrzebne – podświadomie niejako zmusza nas, aby dążyć tylko do jednego celu – uniknąć starości wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami.

Taka skłonność (w mniejszej lub większej postaci) do „opóźniania”, blokowania, zniekształcania czy eliminowania zjawiska starości z dyskursu społecznego jest bardzo niebezpieczna, nie tylko z etycznego punktu widzenia, ale i psychologiczno-socjologicznego. Jeśliby bowiem, doprowadzić do niczym nieskrępowanego rozwoju powyższej tendencji wśród ludzi, tak, iżby stała się ona powszechnie akceptowaną normą – uderzyłaby ona dokładnie w to samo społeczeństwo, które takowy standard zaakceptowało, na zasadzie podcinania gałęzi, na której się siedzi.

Dodatkowo, definicja starości jest czymś bardzo szerokim i trudnym do jednoznacznego ujęcia – dlatego istniałoby niebezpieczeństwo, iż ustalenia takie, ulegałyby nieustannym przekształceniom oraz zmianom, wpływając na, i tak już „demokratyczne” kryterium cechy starości oraz jej wartości społecznej.

Należy zrozumieć, że jeśli akceptujemy całą naturę człowieka i jego człowieczeństwo, to czynimy to w całości i bez wyjątku, lub też zaczynamy stopniować, definiować oraz stratyfikować, tak, iż potem wszystko jest już tylko kwestią tymczasowo usankcjonowanych oraz najnowszych ustaleń, tak, iż trudno się zatrzymać w „aktualizacjach” naszej idei – wedle zasady, iż albo istnieje granica bezwzględna, albo nie ma jej wcale!

Cywilizacja ponowoczesna, nienawidzi starości, kocha za to młodość, wraz z jej niezależnością, indywidualizmem oraz nieustannym pragnieniem otrzymywania „tego, co mi się należy”, czyli konsumpcji. W świecie takim starość jest już tylko końcowym etapem życia, pozbawionym przyjemności „czerpania garściami”, ubezwłasnowolnieniem, upokorzeniem oraz balastem dla społeczeństwa. Doskonale zjawisko to opisuje Zygmunt Bauman w „Płynnej nowoczesności” gdzie tak oto pisze: Niepewne warunki społeczno-gospodarcze przyzwyczajają ludzi (często drogą bolesnych doświadczeń), by traktowali świat jako pojemnik pełen przedmiotów jednorazowego użytku. […] Dzisiejszych mechaników samochodowych nie uczy się naprawiania uszkodzonych lub zniszczonych silników, lecz jedynie usuwania i wyrzucania zużytych lub wadliwych części i zastępowania ich nowymi, gotowymi częściami ściągniętych z półek magazynów. […] W życiu bywa podobnie jak w garażu: każda „część” jest zamienna i wymienna, i taka ma pozostać. Po co tracić czas na pracochłonne naprawy, skoro pozbycie się zepsutej części i zastąpienie jej nową zajmuje tylko chwilę?1

W społeczeństwie opisanym przez Baumana, „starzenie się” oraz „starość” staje się negatywną wartością estetyczną, przeciwstawną do wartości piękna. Jesień życia kojarzy się raczej z rozpadem oraz zanikiem piękna – stanem, gdzie nie można ani konsumować ani się realizować, ani żyć pełnią.

Trudno dzisiaj usłyszeć debatę na temat prawa ludzi starszych do miłości czy zakochania – zamiast tego ciągle obniżamy wiek inicjacji seksualnej oraz dyskutujemy o wygasaniu miłości. Na darmo by szukać audycji lub programu telewizyjnego na temat prawa ludzi starszych do pracy – zamiast tego ciągle rozprawiamy o emerytach, granicach wieku produkcyjnego oraz balaście dla społeczeństwa ludzi już niepracujących. Wreszcie trudno aktualnie znaleźć artykuły w prasie popularnej o przygotowaniu i wychowywaniu do starości oraz traktowaniu jej jako sztuki życia i pięknego okresu naszego istnienia – zamiast tego ciągle czytamy poradniki na temat filozofii rozwoju, umiejętności szybkiego awansu czy kupna czegoś taniego i dobrego jakościowo jednocześnie.

Ponownie warto tutaj powrócić do Baumana, który pisze: Innymi słowy, więzi i związki międzyludzkie postrzega się i traktuje nie jak zadanie do wykonania, ale jak towar konsumpcyjny podlegający tym samym kryteriom oceny, jakie stosuje się wobec wszelkich innych towarów konsumpcyjnych.2

Tymczasem perspektywa „starzenia się” oraz starości może stanowić wielką wartość oraz być piękna. Taki punkt widzenia nie jest czymś nowatorskim czy oryginalnym. Już w kulturach pierwotnych – starość mocno związana była z posiadaną mądrością, doświadczeniem, specjalnym uprzywilejowanym statusem społecznym. Wielcy starożytni myśliciele upatrywali w starości piękno i harmonię bytu, sensowność wyrażoną w konieczności zmiany. Chrześcijaństwo zaś przydzieliło wręcz specjalny status ludziom starszym, nadając im szczególną godność osobową oraz piękno nieśmiertelnej duszy i ciała (zmartwychwstanie). Także w wiekach późniejszych - średniowieczu, renesansie, baroku, oświeceniu - wiek podeszły posiadał swoje piękno oraz przywileje. Dopiero rozwój kultu indywidualizmu, użyteczności, przydatności oraz konsumpcji doprowadził „starość” do statusu anty-wartości oraz koniecznego etapu przed śmiercią.

Myślenie ponowoczesne wydaje się jednak kolejnym etapem „rozwoju” cywilizacyjnego i z pewnością po nim nastąpi nowy, inny – z nieznanym nam jeszcze zbiorem wartości oraz sposobem widzenia świata. Dobrze byłoby, gdyby ta nowa perspektywa uwzględniała okres jesieni życia, jako czegoś bardzo wartościowego oraz pięknego, przepełnionego harmonią i pogodzeniem się z nieuchronnością przemijania; by utożsamiała wiek podeszły z estetyką istnienia czasu oraz naturą świata.

Również chrześcijańska antropologia niepowtarzalności, wyjątkowości oraz piękna życia ludzkiego na każdym jego etapie, pozostawia wielką nadzieję na odtworzenie tej klasycznej i metafizycznej wartości „starzenia się” oraz dostrzegania w nim źródła spełnienia oraz tajemnicy istnienia.

My, współcześni wyczekujemy tych zmian z niecierpliwością – zanim się zestarzejemy…..


Wspinać się tak mozolnie na tę górę, 
żeby dowiedzieć się, że ta góra nazywa się starość. 
Oczekiwać wspaniałego widoku ze szczytu, 
a ten widok - to śmierć. 
Lęk młodości przed starością to lęk przed szczytem.

Anna Kamieńska


Dublin, 22/09/2010

Łukasz Mańczak – ukończył filozofię oraz międzynarodowe studia ekonomiczne MBA. Aktualnie pracuje oraz mieszka w Dublinie. Zajmuję się problematyką filozofii polityki, religii oraz ekonomii, jest również aktywnym inwestorem giełdowym oraz redaktorem portalu: www.chrzescijanstwo-dzisiaj.pl


Bibliografia:


- Arno Anzenbacher, Wprowadzenie do filozofii, Przekład: Juliusz Zychowicz, Wydawnictwo WAM, Kraków 2003

- Zygmunt Bauman, Płynna Nowoczesność, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006

- Jacek Skowroński: Złoty wiek życia czy zrezygnowana starość? w: [http://teologia.alauda.pl]

- Piękno w: [www.wikipedia.pl]



1 Zygmunt Barman, Płynna Nowoczesność, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 251-252

2 Tamże, s. 253

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama