Być polskim misjonarzem w Skandynawii [N]

O pracy misjonarza w Danii

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: — Realizuje Ojciec swoje kapłaństwo na szczególnych misjach...

O. LESZEK KAPUSTA CSsR: — W ciągu przeszło 23 lat kapłaństwa pracowałem w większości w Ameryce Południowej, 15 lat w Boliwii. Studia z teologii moralnej skończyłem w Madrycie. Obecnie od prawie 5 lat pracuję w Kopenhadze w Danii, najpierw dla ludzi języka hiszpańskiego, a od 3 lat — dla Polaków.

— Jaka jest Polonia w Danii i jak się z nią pracuje?

— Dania jest stosunkowo blisko, bo sąsiadujemy z nią przez Morze Bałtyckie, jest tam więc sporo Polaków. Jest to Polonia z różnych okresów: z końca XVIII i początku XIX wieku, jest Polonia z lat powojennych, solidarnościowych i ostatnia Polonia, która przyjechała w poszukiwaniu pracy. Polaków jest dziś w całej Danii ponad 20 tys., większość skupia się w Kopenhadze i okolicach oraz w innych dużych miastach, jak Odense czy Aalborg. Po raz pierwszy pracuję dla Polonii i jestem z tej pracy bardzo zadowolony.

— Jacy są Polacy, którzy przychodzą do kościoła w Danii?

— Starsza Polonia jest mocno związana z Kościołem, w myśl powiedzenia: „Polak to katolik”. Czasem ci Polacy ulegali „zduńszczeniu” — weszli w ten klimat, w społeczeństwo duńskie. Obecna, nowa fala polskiej emigracji jest natomiast zróżnicowana. Wielu młodych ludzi jest związanych z Kościołem — przed wyjazdem do Danii szukają ośrodków duszpasterskich w internecie, dzwonią, pytają o kościół, o Msze św. Ale jest też sporo młodych ludzi, którzy przyjeżdżają tylko i wyłącznie w celach zarobkowych i kościół nie jest dla nich aż tak ważny. Obok tych pobożnych ludzi przychodzą również ci, którzy szukają pomocy ekonomicznej, kiedy nie dają sobie rady w społeczeństwie duńskim.

— Czy Ojciec czuje się potrzebny?

— Tak. Może nie ma tu aż tak wielu tych, którzy chcieliby porozmawiać — choć są też i takie osoby — ale prawie zawsze przed Mszą św. są ludzie do spowiedzi, przychodzą rodzice z dziećmi na katechezę, często poświęcając się, bo przyjeżdżają nieraz 70 czy nawet 100 km, żeby dziecko uczestniczyło w nauce religii. Podobnie młodzi: w ubiegłym roku przygotowałem ponad 50 par do sakramentu małżeństwa. Wprawdzie tylko 3 z nich zawierały ślub w Kopenhadze, reszta zaś w Polsce, ale sam fakt przyjazdu, żeby uczestniczyć w takim przygotowaniu, daje radość, że młodzi nie odchodzą od Boga, że chcą podtrzymywać swoją wiarę.

— Jak wygląda struktura duszpasterska duńskiego Kościoła katolickiego?

— W całej Danii jest jedna diecezja z siedzibą w Kopenhadze, jeden biskup, polskiego pochodzenia — Czesław Kozon, choć jest również biskup senior Hans Ludwig Martensen. Diecezja liczy kilkanaście parafii, są też filialne kościółki, przy których funkcjonują parafie terytorialne. I jest duszpasterstwo dla cudzoziemców, dla 11 grup ludzi z różnych krajów, które zazwyczaj mają swoich kapelanów, duszpasterzy. Nie ma parafii personalnych, jak choćby w Niemczech. Trochę utrudnia to pracę duszpasterską, bo np. Polska Misja Katolicka jest placówką dobrze zorganizowaną, pracuje jak parafia, ale nie ma jej praw. Zależymy bezpośrednio od biskupstwa, zarówno w działaniu duszpasterskim, jak i ekonomicznym, ale pracujemy przy parafii św. Anny w Kopenhadze.

— Czy współpraca z biskupem duńskim i w ogóle z diecezją duńską układa się dobrze?

— Tak, nasza współpraca z Księdzem Biskupem układa się bardzo dobrze. Jak wspomniałem, jest on polskiego pochodzenia, mówi po polsku i chętnie przyjeżdża, żeby odprawiać Mszę św. dla Polonii. Różnie układa się natomiast współpraca z innymi duszpasterzami Kościoła duńskiego. Niektórzy są bardzo przyjaźni cudzoziemcom, również Polakom, ale nie brak i takich, którzy patrzą na obcych niechętnie. Obecny proboszcz w kościele św. Anny jest Polakiem i przyjacielem Polonii, więc akurat nasze układy są bardzo dobre...

— Dania jest krajem protestanckim. Jak Ojciec odbiera to wyznanie i jakie ma ono przełożenie na praktyki religijne?

— Dania oraz pozostałe kraje Skandynawii od czasu reformy — według prawa: „Cuius regio, eius religio” (Czyja władza, tego wyznanie) — przeszły na protestantyzm i przez długi czas katolicyzm był tam zabroniony. Od ponad stu lat Kościół katolicki ma znowu swobodę działania, ale Kościołem oficjalnym jest Kościół protestancki. Tutejszy protestantyzm to jednak nie tyle sprawa wiary i ducha, co sprawa kultury. Duńczycy uważają, że religia jest częścią kultury narodowej, dlatego chętnie płacą podatek kościelny, dbają o restaurację i utrzymanie kościołów protestanckich, pastorów, organistów itd., ale sami rzadko do kościoła zaglądają.

— A jak wygląda życie moralne Duńczyków — czy są ludźmi uczciwymi, jak zachowują się młodzi...

— Starsza generacja Duńczyków kierowała się zasadami moralnymi, każdemu zależało, żeby być uczciwym, solidnym, pracowitym, odpowiedzialnym. Wpływ duchowości protestanckiej na życie codzienne ludzi był bardzo silny, trzeba było żyć według zasad chrześcijańskich, nie przywiązywać np. uwagi do wartości materialnych itp. Nowa generacja natomiast jest już generacją nie tyle duńską, co europejską — są tacy jak młodzi w całej Europie — czującą wpływ innych prądów, również tych świeckich. Dla młodego pokolenia religia nie stanowi już takiej wartości. Tak jak ludzie młodzi w innych państwach europejskich, młodzi Duńczycy ignorują zasady moralne, np. te dotyczące współżycia przedmałżeńskiego — w Danii jest popularne życie w związkach partnerskich, bez sakramentu małżeństwa, co oczywiście wpływa na dużą liczbę rozwodów. Ale, powtarzam, te zachowania to nie tyle wytwór duński, co wpływ neopogańskiej kultury Europy.

— A jak z perspektywy Danii postrzega Ojciec Europę? Czy ma ona szansę chrześcijańskiego odrodzenia się i powrotu do korzeni?

— Na pewno wyraźny jest nurt neopogański, który odcina się od korzeni chrześcijańskich, i na to trzeba patrzeć ze smutkiem i zastanowieniem: „Quo vadis”, Europo... Wiele spraw jest postawionych na głowie, zwłaszcza tych dotyczących zasad moralnych czy religijnych. Proszę zobaczyć, że w dzisiejszej Europie walczy się z wiarą, szczególnie katolicką, protestantyzm się poddał, natomiast religia muzułmańska, islam, wzrasta i w liczbę, i w siłę.

Jeżeli chodzi o odrodzenie chrześcijańskie w Europie, to myślę, że nie można całkowicie patrzeć przez czarne okulary, bo są ruchy, stowarzyszenia, są ludzie młodzi, którzy tego odrodzenia chrześcijańskiego chcą, którzy o nie walczą. Myślę, że to jest nasza nadzieja na przyszłość. Trudno mi powiedzieć, czy to będzie odrodzenie ogólne Kościoła w Europie, ale z pewnością te ruchy — czy to ruchy charyzmatyczne, czy ruchy młodzieżowe, także takie jak Taizé — wpłyną na chrześcijaństwo w Europie.

— Jest Ojciec redemptorystą, a wiadomo, że zakony mają do spełnienia wielką rolę zwłaszcza tam, gdzie kwitnie pogaństwo. Czy w Europie jest zapotrzebowanie na Waszą działalność?

— Głównym charyzmatem naszego Zgromadzenia jest działalność misyjna. Mogę powiedzieć, że o ile w Boliwii, w Ameryce Południowej, dawała satysfakcję, bo ludzie szukali i potrzebowali księdza, to w Danii ludzi ksiądz nie interesuje — może wśród Polaków jest większe zainteresowanie Kościołem i większe zapotrzebowanie na kapłana. Natomiast w społeczeństwie duńskim kapłan nie jest potrzebny. O wiele trudniej jest pracować księdzu w takim społeczeństwie, które jest zlaicyzowane i nie wykazuje zainteresowania sprawami duchowymi; ksiądz jest ewentualnie potrzebny — jak to niektórzy Duńczycy określają — aby ochrzcić i pogrzebać. Mimo to nie wolno nam załamywać rąk, trzeba siać nawet na trudnej ziemi i mieć nadzieję, że kiedyś ziarno Słowa Bożego zaowocuje.

— Co Ojciec poradziłby młodemu Polakowi, który zastanawia się, czy nie wyjechać do pracy w Danii?

— Może jeszcze do niedawna było dość łatwo o pracę w Danii, zarówno w mieście, jak i w środowiskach wiejskich, rolniczo-ogrodniczych. Dziś z uwagi na kryzys jest coraz mniej miejsc pracy, notuje się również masowe zwalnianie z pracy. A więc młody Polak, który chciałby pojechać do Danii — w ogóle do Skandynawii — aby tam zarobić lub osiąść na stałe, najpierw powinien zorganizować sobie jakąś pracę i nie jechać w ciemno. Jeśli natomiast do Danii przyjadą już młodzi emigranci, to uważam, że bardzo przyda im się kontakt z Polską Misją Katolicką, bo będą mieć oparcie w religii i w grupie ludzi, którzy mówią tym samym językiem, którzy są z tego samego narodu. Ja sam wciąż zapraszam i innych proszę, by zapraszali do nas Polaków, bo trzymając się w takiej grupie narodowościowej, językowej i religijnej, łatwiej jest żyć i pracować.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama