Przeciw materializmowi technokratycznemu

Przemówienie do uczestników zgromadzenia plenarnego Papieskiej Akademii «Pro Vita», 5.10.2017

W dniach 5-6 października odbywało się w Watykanie XXIII zgromadzenie plenarne Papieskiej Akademii «Pro Vita». W pierwszym dniu obrad w południe jego uczestnicy spotkali się w Auli Synodu z Papieżem Franciszkiem, który wysłuchawszy wprowadzenia prezesa Akademii abpa Vincenza Paglii, wygłosił następujące przemówienie:

Ekscelencjo, szanowni Państwo!

Z radością spotykam się z wami przy okazji waszego dorocznego zgromadzenia plenarnego; dziękuję abpowi Paglii za powitanie i wprowadzenie. Jestem wam wdzięczny za wkład, jaki wnosicie, a którego wartość z upływem czasu potwierdza się coraz bardziej, zarówno w zakresie pogłębiania wiedzy naukowej, antropologicznej i etycznej, jak i w służbie życiu, zwłaszcza w opiece nad życiem ludzkim i światem stworzonym — naszym wspólnym domem.

Temat tej waszej sesji: «Towarzyszenie życiu. Nowa odpowiedzialność w erze technologicznej», jest trudny i zarazem potrzebny. Podejmuje on kwestię splotu szans i trudności, który stanowi wyzwanie dla humanizmu planetarnego w związku z najnowszymi osiągnięciami technologicznymi w dziedzinie nauk o życiu. Potęga biotechnologii, która już teraz pozwala na manipulowanie życiem, jakie do niedawna było niewyobrażalne, rodzi doniosłe kwestie.

Pilna jest zatem potrzeba wzmożenia badań i wymiany opinii odnośnie do skutków takiej ewolucji społeczeństwa w kierunku technologicznym, żeby wypracować syntezę antropologiczną, która byłaby na miarę tego epokowego wyzwania. Zakres waszych wyspecjalizowanych konsultacji nie może zatem ograniczać się do rozstrzygania kwestii stawianych przez konkretne sytuacje konfliktu etycznego, społecznego czy prawnego. Inspirowanie zachowań zgodnych z godnością osoby ludzkiej dotyczy teorii oraz praktyki nauki i techniki w ich kompleksowym podejściu do życia, do jego sensu i jego wartości. I właśnie w tej perspektywie pragnę przedstawić wam dzisiaj swoją refleksję.

1. Istota ludzka zdaje się dziś znajdować na szczególnym etapie swojej historii, która, w nowym kontekście, napotyka dawne i wciąż nowe pytania o sens ludzkiego życia, o jego pochodzenie i jego przeznaczenie.

Za znamienną cechę tego etapu można syntetycznie uznać szybkie upowszechnianie się kultury obsesyjnie skoncentrowanej na dominacji człowieka — jako gatunku i jako jednostki — nad rzeczywistością. Niektórzy mówią wręcz o egolatrii, czyli autentycznym kulcie «ja», na którego ołtarzu poświęca się wszystko, w tym najdroższe uczucia. Ta wizja nie jest nieszkodliwa: kształtuje ona podmiot, który nieustannie przegląda się w lustrze, aż staje się niezdolny skierować spojrzenie na innych i na świat. Rozpowszechnienie się tej postawy ma niezwykle poważne konsekwencje dla wszystkich uczuć i więzi życia (por. enc. Laudato si', 48).

Nie chodzi oczywiście o negowanie czy umniejszanie słuszności indywidualnych aspiracji do dobrego życia oraz znaczenia zasobów ekonomicznych i środków technicznych, które mogą temu sprzyjać. Jednakże nie można pomijać milczeniem cynicznego materializmu, cechującego sojusz ekonomii z techniką i traktującego życie jak zasób do wykorzystania bądź odrzucenia w zależności od potrzeb władzy i profitu.

Niestety, mężczyźni, kobiety i dzieci w każdej części świata z goryczą i bólem doświadczają zwodniczych obietnic tego materializmu technokratycznego. Również dlatego, że wbrew propagandzie dobrobytu, który miałby się szerzyć automatycznie wraz z powiększaniem się rynku, powiększają się natomiast obszary ubóstwa i konfliktu, odrzucania i opuszczenia, urazy i desperacji. Autentyczny postęp naukowy i technologiczny powinien natomiast inspirować politykę bardziej ludzką.

Wiara chrześcijańska pobudza nas do wzięcia na nowo inicjatywy i odrzucenia wszelkich ustępstw wobec nostalgii i narzekania. Kościół zresztą ma wielką tradycję umysłów szlachetnych i oświeconych, które otwierały drogi nauce i świadomości w swojej epoce. Świat potrzebuje ludzi wierzących, którzy — poważni i radośni — byliby kreatywni i konstruktywni, pokorni i odważni, stanowczo zdecydowani zaleczyć rozłam między pokoleniami. Ten rozłam przerywa przekazywanie życia. Wychwala się fascynujący potencjał wieku młodzieńczego: ale kto kieruje go do osiągnięcia wieku dorosłego? Dorosłość to życie zdolne do odpowiedzialności i miłości, zarówno względem przyszłego pokolenia, jak i tego, które minęło. Życie ojców i matek w podeszłym wieku oczekuje szacunku za to, co wielkodusznie dało, a nie odrzucenia z powodu tego, czego już nie ma.

2. Źródłem inspiracji do tego wzięcia na nowo inicjatywy jest znów Słowo Boże, które rzuca światło na pochodzenie życia i jego przeznaczenie.

Teologia stworzenia i odkupienia, która potrafiłaby wyrażać się w słowach i gestach miłości do każdego życia i do całego życia, jawi się dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebna, aby towarzyszyła Kościołowi na drodze w świecie, w którym teraz żyjemy. Encyklika Laudato si' jest jakby manifestem tego powrotu do spojrzenia Boga i człowieka na świat, na podstawie wspaniałej opowieści o objawieniu, którą przedstawiają nam pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju. Mówi nam ona, że każdy z nas jest istotą chcianą i kochaną przez Boga ze względu na nią samą, a nie jedynie zbiorem komórek, dobrze zorganizowanych i wyselekcjonowanych w trakcie ewolucji życia. Całe stworzenie jest jakby wpisane w szczególną miłość Boga do istoty ludzkiej, która się rozszerza na wszystkie pokolenia matek, ojców i ich dzieci.

Błogosławieństwo Boże z początków i obietnica wiecznego przeznaczenia, które są fundamentem godności każdego życia, obejmują wszystkich i są dla wszystkich. Mężczyźni, kobiety i dzieci na ziemi — z nich składają się ludy — są życiem świata, który Bóg kocha i pragnie doprowadzić do zbawienia, nikogo nie wyłączając.

Biblijne opowiadanie o stworzeniu winno być wciąż na nowo odczytywane, aby docenić całą wielkość i głębię gestu miłości Boga, który powierza przymierzu mężczyzny i kobiety świat stworzony i historię.

To przymierze jest oczywiście przypieczętowane więzią miłości, osobowej i płodnej, która wyznacza drogę przekazywania życia przez małżeństwo i rodzinę. Jednak wykracza ono znacznie poza to przypieczętowanie. Przymierze mężczyzny i kobiety jest powołane do wzięcia w swoje ręce organizacji całego społeczeństwa. To jest wezwanie do wzięcia odpowiedzialności za świat — w sferze kultury i w polityce, w pracy i w gospodarce, a także w Kościele. Nie chodzi po prostu o równe szanse czy o wzajemne uznanie. Chodzi przede wszystkim o porozumienie mężczyzn i kobiet co do sensu życia i odnośnie do drogi ludów. Mężczyzna i kobieta nie są powołani tylko do tego, by rozmawiali ze sobą o miłości, ale do rozmawiania ze sobą, z miłością, o tym, co powinni robić, żeby ludzkie współżycie rozwijało się w świetle miłości Boga do każdego stworzenia. Do rozmawiania ze sobą i sprzymierzania się, ponieważ żadne z dwojga — ani sam mężczyzna, ani sama kobieta — nie jest w stanie wziąć na siebie tej odpowiedzialności. Razem zostali stworzeni, z ich błogosławioną różnicą; razem zgrzeszyli, przez swoją zarozumiałość, że mogą postawić się na miejscu Boga; razem dzięki łasce Chrystusa powracają przed oblicze Boga, aby wywiązać się z powierzonej im przez Niego troski o świat i o historię.

3. Krótko mówiąc, jest to prawdziwa rewolucja kulturalna — która jawi się na horyzoncie historii tych czasów. A Kościół jako pierwszy musi odegrać swoją rolę.

W tej perspektywie trzeba przede wszystkim uczciwie uznać opóźnienia i uchybienia. Należy definitywnie odejść od rozmaitego rodzaju podporządkowania, które w przykry sposób naznaczyło historię kobiet. Nowy początek winien być zapisany w etosie ludów, a może to uczynić odnowiona kultura tożsamości i różnicy. Nie jest słuszna wysuwana ostatnio hipoteza otwarcia na nowo drogi do godności osoby przez radykalne niweczenie różnicy płci, a zatem przymierza mężczyzny i kobiety. Zamiast przeciwstawiać się negatywnym interpretacjom odmienności płciowej, które godzą w jej niewzruszoną wartość dla godności człowieka, usiłuje się faktycznie zniweczyć tę różnicę, proponując techniki i praktyki, które miałyby ją pozbawić znaczenia dla rozwoju osoby i dla relacji ludzkich. Jednak utopia «rodzaju nijakiego» eliminuje jednocześnie zarówno godność ludzką z odmiennej pod względem płciowym konstytucji, jak i osobową właściwość płciowego przekazywania życia. Biologiczna i psychiczna manipulacja różnicą płci, którą technologia biomedyczna ukazuje jako otwartą na wolny wybór — podczas gdy tak nie jest! — grozi zatem zniszczeniem źródła energii, która zasila przymierze mężczyzny i kobiety oraz czyni je twórczym i płodnym.

Tajemniczy związek stworzenia świata ze zrodzeniem Syna, który się objawia, gdy Syn staje się człowiekiem w łonie Maryi — Matki Jezusa, Matki Boga — z miłości do nas, nigdy nie przestanie nas zadziwiać i wzruszać. To objawienie rozświetla definitywnie tajemnicę istnienia i sens życia. Obraz rodzenia promieniuje od tej pory głęboką mądrością w odniesieniu do życia. Życie, jako że jest otrzymane jako dar, uwzniośla się w darze — rodzenie go odradza nas, poświęcanie go nas ubogaca.

Trzeba zmierzyć się z wyzwaniem, jakie stanowi odstraszanie od rodzenia życia ludzkiego, jak gdyby było ono upokarzaniem kobiety i zagrożeniem dla zbiorowego dobrobytu.

Płodne przymierze mężczyzny i kobiety jest zabezpieczeniem dla planetarnego człowieczeństwa mężczyzn i kobiet, a nie upośledzeniem. Nasza historia nie zostanie odnowiona, jeżeli odrzucimy tę prawdę.

4. Entuzjazm dla towarzyszenia życiu i troski o nie w ciągu całego przebiegu jego historii indywidualnej i społecznej wymaga rehabilitacji etosu współczucia bądź czułości dla rodzenia i odradzania ludzi z ich odmiennościami.

Chodzi przede wszystkim o przywrócenie wrażliwości na różne fazy życia, w szczególności dzieci i osób starszych. To wszystko, co w nich jest delikatne i kruche, bezbronne i podatne na zniszczenie, nie jest sprawą, która winna dotyczyć wyłącznie medycyny i zdrowia. W grę wchodzą cząstki duszy i ludzkiej wrażliwości, które chcą być wysłuchane i uznane, strzeżone i doceniane przez pojedynczych ludzi, jak i przez wspólnotę. Społeczeństwo, w którym to wszystko może być jedynie kupowane i sprzedawane, biurokratycznie regulowane i technicznie udostępnione, jest społeczeństwem, które już utraciło sens życia. Nie będzie go przekazywało małym dzieciom, nie uzna go u starszych rodziców. Oto dlaczego, niemal nie zdając sobie z tego sprawy, budujemy teraz miasta coraz bardziej nieprzyjazne dzieciom i wspólnoty coraz bardziej niegościnne dla ludzi w podeszłym wieku, z murami bez drzwi i okien: miałyby one chronić, w rzeczywistości duszą.

Świadectwo wiary w miłosierdzie Boże, które wyszlachetnia i dopełnia wszelką sprawiedliwość, jest istotnym warunkiem obiegu prawdziwego współczucia między różnymi pokoleniami. Bez niego kultura miasta świeckiego nie ma żadnej możliwości oparcia się znieczuleniu i upodleniu człowieczeństwa.

W tej właśnie nowej perspektywie widzę misję odnowionej Papieskiej Akademii «Pro Vita». Rozumiem, że jest trudna, ale również porywająca. Jestem pewien, że nie brakuje mężczyzn i kobiet dobrej woli, jak również badaczek i badaczy o różnych poglądach religijnych i mających różne wizje antropologiczne i etyczne świata, którzy zgodni są co do potrzeby zwrócenia na nowo uwagi narodów na bardziej autentyczną mądrość życia, ze względu na wspólne dobro. Otwarty i owocny dialog może i powinien być prowadzony z wieloma osobami, którym leży na sercu poszukiwanie ważnych racji życia człowieka.

Papież i cały Kościół są wam wdzięczni za zobowiązanie, z którego zamierzacie się wywiązać. Odpowiedzialne towarzyszenie życiu człowieka od jego poczęcia i przez cały jego bieg aż do naturalnego końca wymaga rozeznania i rozumienia zrodzonego z miłości; jest zadaniem dla mężczyzn i kobiet wolnych i pełnych entuzjazmu oraz dla pasterzy nie będących najemnikami. Niech Bóg błogosławi waszemu postanowieniu wspierania ich przez naukę i sumienność, do jakich jesteście zdolni. Dziękuję, i nie zapominajcie modlić się za mnie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama