Chmury, mury i świat

Rozmowa Papieża Franciszka z osobami konsekrowanymi zebranymi w Auli Pawła VI - 16.05.2015

Chmury, mury i świat
Zenone, «Śnieg i zakonnice»

W sobotę 16 maja Papież Franciszek spotkał sięw watykańskiej Auli Pawła VI z kilkoma tysiącami osób konsekrowanych z diecezji rzymskiej, które przybyły w ramach obchodów Roku Życia Konsekrowanego. W imieniu ok. 25 tys. osób konsekrowanych, pełniących posługę w diecezji rzymskiej, przemówienie wygłosił kardynał wikariusz Agostino Vallini, po czym Ojciec Święty odbył z ich przedstawicielami długą rozmowę, której zapis zamieszczamy poniżej.

Pierwsze pytanie zadała siostra Fulvia Sieni, augustianka z klasztoru pw. Santi Quattro Coronati (Czterech Świętych Koronowanych): «Klasztory żyją w delikatnej równowadze między byciem w ukryciu a widzialnością, klauzurą a zaangażowaniem w życie diecezji, modlitewnym milczeniem a głoszonym Słowem. W jaki sposób klasztor miejski może wzbogacać — i dać się przez nie ubogacać — życie duchowe diecezji oraz inne formy życia konsekrowanego, zachowując niezmienne swoje cechy monastyczne?»

Mówi siostra o delikatnej równowadze między życiem w ukryciu a widocznością. Ja powiem więcej: napięcie między życiem w ukryciu a widocznością. Powołanie zakonne jest tym napięciem, napięciem w sensie życiowym, napięciem wierności. Równowagę można pojmować jako: «wyważmy, tyle tu, tyle tam...». Natomiast napięcie to powołanie Boże do życia w ukryciu i powołanie Boże do tego, żeby w pewien sposób stawać się widocznym. A jaka ma być ta widoczność i jakie powinno być to życie w ukryciu? To jest właśnie napięcie, które przeżywacie w swej duszy. Takie jest wasze powołanie: jesteście kobietami żyjącymi «w napięciu» — w napięciu między tą postawą szukania Pana i ukrywania się w Panu a tym powołaniem do dawania znaku. Mury klasztorne nie wystarczają, by dać znak. Jakieś 6-7 miesięcy temu dostałem list od pewnej zakonnicy klauzurowej, która zaczęła pracować wśród ubogich, na furcie; a potem wyszła, by pracować na zewnątrz wśród ubogich; i potem szła coraz dalej i dalej, a na koniec powiedziała: «Dla mnie klauzurą jest świat». Ja jej odpowiedziałem: «Powiedz mi, kochana, czy ty masz przenośną kratę?». To jest niewłaściwe.

Innym błędem jest nie chcieć nic słyszeć, nic widzieć. «Ojcze, czy wiadomości mogą przedostawać się do klasztoru?». Powinny! Ale nie wiadomości — powiedzmy — mediów «plotkarskich»; wiadomości o tym, co dzieje się w świecie, wiadomości — na przykład — o wojnach, o chorobach, o tym, jak cierpią ludzie. Dlatego jedną z rzeczy, których nigdy, ale to nigdy nie możecie zaniedbywać, jest czas na wysłuchiwanie ludzi! Także w godzinach kontemplacji, ciszy... Niektóre klasztory mają sekretarkę automatyczną, i ludzie dzwonią, proszą o modlitwę w takiej czy innej intencji — ta łączność ze światem jest ważna! W niektórych klasztorach ogląda się dziennik telewizyjny; nie wiem, to zależy od rozeznania poszczególnego klasztoru, w zależności od reguły. Do innych dociera gazeta, czyta się ją; w innych ta łączność jest realizowana w inny sposób. Ale zawsze ważna jest łączność ze światem — żeby wiedzieć, co się wydarza. Bowiem wasze powołanie nie jest schronieniem; jest wychodzeniem właśnie na pole bitwy, jest walką, jest kołataniem do serca Pana w sprawie tego miasta. Podobnie jak Mojżesz, który trzymał ręce wzniesione do góry, modląc się, podczas gdy lud walczył (por. Wj 17, 8-13).

Liczne łaski spływają od Pana w tym napięciu między życiem ukrytym, modlitwą a słuchaniem wiadomości od ludzi. Przy tym roztropność, rozeznanie pozwolą wam zrozumieć, ile czasu należy przeznaczyć na jedno, a ile czasu na drugie. Są też klasztory, które pół godziny w ciągu dnia, godzinę w ciągu dnia przeznaczają na wydawanie jedzenia tym, którzy przychodzą, o to proszą; i to nie jest sprzeczne z ukryciem w Bogu. To jest służba; to jest uśmiech. Uśmiech mniszek otwiera serce! Uśmiech mniszek bardziej niż chleb syci głód tych, którzy przychodzą! W tym tygodniu kolej na ciebie, by wydawać jedzenie przez te pół godziny ubogim, którzy proszą choćby o kanapkę. Jeden o to, drugi o coś innego: w tym tygodniu kolej na ciebie, by uśmiechnąć się do potrzebujących! Nie zapominajcie o tym. Jeżeli zakonnica nie umie się uśmiechać, czegoś jej brakuje.

W klasztorze są problemy, walki — jak w każdej rodzinie — drobne potyczki, trochę zazdrości, to, tamto... A to pozwala nam zrozumieć, jak bardzo cierpią ludzie w rodzinach, walki w rodzinach; kiedy mąż z żoną się kłócą, i kiedy jest zazdrość; kiedy dochodzi do separacji w rodzinach... Kiedy również wy macie tego rodzaju próby — zawsze są te rzeczy — poczucie, że to nie jest ta droga, i ofiarowanie Panu, szukając drogi pokoju, w łonie klasztoru, aby Pan zaprowadził pokój w rodzinach, wśród ludzi.

«Proszę mi powiedzieć, Ojcze — często czytamy, że w świecie, w mieście jest korupcja; czy także w klasztorach może dochodzić do korupcji?». Tak, kiedy traci się pamięć. Kiedy traci się pamięć! Pamięć o powołaniu, pierwszym spotkaniu z Bogiem, o charyzmacie, który był u założenia klasztoru. Kiedy traci się tę pamięć, a dusza zaczyna stawać się światowa, myśli o rzeczach światowych, i traci się ten zapał modlitwy wstawienniczej za ludzi. Powiedziałaś piękne, bardzo, bardzo piękne słowa: «Klasztor znajduje się w mieście, Bóg jest w mieście, i my słyszymy hałasy miasta». Te hałasy, które są odgłosami życia, odgłosami problemów, hałasami tak wielu ludzi, którzy idą do pracy, którzy wracają z pracy, którzy myślą o tych sprawach, którzy kochają...; wszystkie te hałasy powinny was skłaniać do wadzenia się z Bogiem, z taką odwagą, jaką miał Mojżesz. Przypomnij sobie, jak Mojżesz był zasmucony, ponieważ lud poszedł niewłaściwą drogą. Pan stracił cierpliwość i powiedział do Mojżesza: «Zniszczę ten lud! Ale ty bądź spokojny, postawię cię na czele innego ludu». Co powiedział Mojżesz? Co powiedział?. «Nie! Jeżeli zniszczysz ten lud, zniszcz także i mnie!» (por. Wj 32, 9-14). Ta więź z twoim ludem i miastem. Powiedzenie Panu: «To jest moje miasto, to jest mój lud. To są moi bracia i moje siostry». To znaczy dać życie za lud. Ta delikatna równowaga, to delikatne napięcie oznacza to wszystko.

Nie wiem, jak jest u was, augustianek z klasztoru Santi Quattro: istnieje możliwość przyjmowania osób w rozmównicy... Ile macie krat? Cztery czy pięć? Czy już nie ma kraty... To prawda, że można popaść w pewną nieostrożność, przeznaczyć wiele czasu na mówienie — św. Teresa dużo mówi na ten temat — ale widok waszej radości, usłyszenie obietnicy modlitwy, wstawiennictwa bardzo dobrze robi ludziom! A wy po półgodzinnej pogawędce wracacie do Pana. To jest bardzo ważne, bardzo ważne! Ponieważ klauzura zawsze potrzebuje tego kontaktu ludzkiego. To jest bardzo ważne.

Końcowe pytanie to: Jak klasztor może wzbogacać i pozwolić się ubogacić przez życie duchowe diecezji i przez inne formy życia konsekrowanego, zachowując trwale swoje cechy klasztorne? Otóż diecezja: modlić się za biskupa ordynariusza, za biskupów pomocniczych i za kapłanów. Wszędzie są dobrzy spowiednicy! Niektórzy nie tak bardzo dobrzy... Ale dobrych jest wielu! Ja wiem o kapłanach, którzy chodzą do klasztorów, żeby posłuchać, co mówi mniszka, i wy wiele dobra czynicie kapłanom. Modlicie się za kapłanów. W tej delikatnej równowadze, w tym delikatnym napięciu jest także modlitwa za kapłanów. Pomyślcie o św. Teresie od Dzieciątka Jezus... Trzeba modlić się za kapłanów, ale także słuchać kapłanów, wysłuchiwać ich, kiedy przychodzą, w ciągu tych minut w rozmównicy. Słuchać. Ja znam wielu, bardzo wielu kapłanów, którzy — pozwólcie, że użyję tego słowa — znajdują ulgę w rozmowie z mniszką klauzurową. A potem uśmiech, drobne słowo i zapewnienie o modlitwie zakonnicy ich odnawia, i wracają szczęśliwi do parafii. Nie wiem, czy odpowiedziałem...

Drugie pytanie zadała Iwona Landa z «Ordo virginum», z Domu opieki Ain Karim: «Małżeństwo i chrześcijańskie dziewictwo to dwa sposoby realizowania powołania do miłości. Wierność, wytrwałość, jedność serca są powinnościami i wyzwaniami zarówno dla małżonków chrześcijańskich, jak i dla nas, osób konsekrowanych — jak oświecać drogę jedni drugim, jedni dla drugich i iść razem ku królestwu?»

Tak jak pierwsza zakonnica, siostra Fulvia Sieni była — by tak powiedzieć — «w więzieniu», ta druga zakonnica jest... «na ulicy». Obydwie niosą Słowo Boże miastu. Siostra zadała dobre pytanie: «Czy miłość w małżeństwie i miłość w życiu konsekrowanym to ta sama miłość?». Czy posiada te cechy — wytrwałość, wierność, jedność serca? Czy są obowiązki i wyzwania? Dlatego kobiety konsekrowane mówią o sobie, że są oblubienicami Pana. Poślubiają Pana. Ja miałem wujka, którego córka została zakonnicą, i mówił: «Teraz jestem teściem Pana! Moja córka poślubiła Pana». W konsekracji żeńskiej jest wymiar oblubieńczy. W konsekracji męskiej także: o biskupie mówi się, że jest «Oblubieńcem Kościoła», ponieważ jest na miejscu Jezusa — Oblubieńca Kościoła. Jednak ten wymiar żeński — wyjdę trochę poza pytanie, a potem do niego wrócę — w przypadku kobiet jest bardzo ważny. Zakonnice są ikoną Kościoła i Matki Bożej. Nie należy zapominać, że Kościół jest rodzaju żeńskiego — [w języku włoskim] nie jest opatrzony rodzajnikiem męskim il, ale żeńskim la. Dlatego Kościół jest oblubienicą Jezusa. Często o tym zapominamy; i zapominamy o tej macierzyńskiej miłości zakonnicy, bowiem macierzyńska jest miłość Kościoła; o tej macierzyńskiej miłości zakonnicy, bowiem macierzyńska jest miłość Matki Bożej. Wierność, będąca wyrazem miłości kobiety konsekrowanej, winna — ale nie jako obowiązek, lecz w sposób naturalny — odzwierciedlać wierność, miłość, czułość Kościoła Matki i Maryi Matki. Kobieta, która nie wchodzi na tę drogę, aby się uświęcić, ostatecznie popełnia błąd. Macierzyństwo kobiety konsekrowanej! Trzeba wiele o tym rozmyślać. Jakie jest macierzyństwo Maryi i jakie jest macierzyństwo Kościoła.

A ty pytałaś: jak oświecać drogę jedni drugim, jedni dla drugich i podążać ku królestwu? Miłość Maryi i miłość Kościoła jest miłością konkretną! Konkretność jest cechą tego macierzyństwa kobiet, zakonnic. Miłość konkretna. Kiedy jakaś zakonnica zaczyna od idei, zbyt wielu idei, nadmiaru idei... Co wtedy robiła św. Teresa? Jaką radę dawała św.Teresa, wielka, przełożonej? «Daj jej befsztyk, a potem porozmawiamy». Sprowadź ją na ziemię. Konkret. A konkretna miłość jest bardzo trudna. Jest bardzo trudna! A tym bardziej, kiedy żyje się we wspólnocie, ponieważ wszyscy wiemy, jakie są problemy wspólnoty: zazdrości, plotki; to że ta przełożona jest taka, że tamta jest taka... To są sprawy konkretne, ale niedobre! Konkretność dobroci, miłości, która wszystko przebacza! Jeżeli musi powiedzieć jakąś prawdę, mówi ją w twarz, ale z miłością; najpierw się modli, zanim uczyni wyrzut, a potem prosi Pana, aby następowała poprawa. To jest miłość konkretna! Zakonnica nie może sobie pozwolić na miłość w obłokach; nie, miłość jest konkretna.

A na czym polega konkretność kobiety konsekrowanej? Jaka jest? Możesz ją znaleźć w dwóch fragmentach Ewangelii. W Błogowieństwach — mówią ci, co powinnaś robić. Jezus, program Jezusa jest konkretny. Nieraz myślę, że Błogosławieństwa są pierwszą encykliką Kościoła. To prawda, ponieważ w nich jest cały program. A poza tym konkretność znajdziesz w protokole, według którego my wszyscy będziemy sądzeni: u Mateusza, rozdz. 25. Tam jest konkretność kobiety konsekrowanej. W oparciu o te dwa fragmenty możesz przeżyć całe życie konsekrowane; stosując te dwie reguły, z tymi dwiema rzeczami konkretnymi, wykonując te rzeczy konkretne. A robiąc te rzeczy konkretne, możesz osiągnąć nawet stopień, wyżyny świętości i modlitwy bardzo wielkie. Ale potrzeba konkretności: miłość jest konkretna! A wasza miłość kobiet jest konkretną miłością matczyną. Mama nigdy nie mówi źle o dzieciach. A jeśli jesteś zakonnicą, w klasztorze czy we wspólnocie świeckiej, to masz tę konsekrację matczyną i nie wolno ci mówić źle o innych zakonnicach! Nie. Zawsze trzeba im wybaczać, zawsze! Ładny jest ten fragment autobiografii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, w którym mówi, jak spotykała tę zakonnicę, która jej nienawidziła. Co robiła? Uśmiechała się i szła dalej. Uśmiech miłości. A co robiła, kiedy musiała towarzyszyć tej zakonnicy, która wiecznie była niezadowolona, bo utykała na obydwie nogi i była chora, biedaczka — co robiła? Robiła, co mogła! Znosiła ją dobrze, a także kroiła jej chleb, robiła dla niej coś więcej. A żadnej krytyki w ukryciu! To niszczy macierzyństwo. Mama, która krytykuje, która źle mówi o swoich dzieciach, nie jest matką! Wydaje mi się, że po włosku mówi się «wyrodna matka»... Nie jest matką. Powiem ci tak: miłość — a widzisz, że jest także małżeńska, jest to ta sama postać, obraz macierzyństwa Kościoła — to konkret. Konkretność. Ja wam zalecam takie ćwiczenie: częste czytanie Błogosławieństw i częste czytanie Mateusza, rozdz. 25., protokołu Sądu. To dobrze robi dla życia Ewangelią. Nie wiem, na tym zakończymy?

Trzecie pytanie zadał o. Gaetano Saracino, misjonarz skalabrynianin, proboszcz parafii pw. Najśw. Odkupiciela: «Jak połączyć i sprawić, by owocowały dary, których nośnikami są różne charyzmaty w tym Kościele lokalnym, tak bogatym w talenty? Często trudne jest nawet samo informowanie o różnych drogach, nie potrafimy łączyć sił zgromadzeń, parafii, innych organów duszpasterskich, stowarzyszeń i ruchów świeckich, niemal jakby istniała konkurencyjność zamiast wspólnej służby. Poza tym niekiedy my, konsekrowani, czujemy się jak 'zapchajdziury'. Jak 'iść razem'?».

Ja byłem w tamtej parafii i wiem, co robi ten rewolucyjny ksiądz: dobrze pracuje! Pracuje dobrze! Zacząłeś mówić o święcie. To jest jedna z rzeczy, o których my, chrześcijanie, zapominamy — święto. A święto jest kategorią teologiczną, występuje także w Biblii. Gdy wrócicie do domu, weźcie do ręki Księgę Powtórzonego Prawa, rozdz. 26. Tam Mojżesz w imieniu Pana mówi, co powinni robić rolnicy każdego roku: przynieść pierwociny płodów do świątyni. Mówi tak: «Idź do świątyni, zanieś kosz z pierwszymi plonami, aby je ofiarować Panu jako dziękczynienie». A potem? Po pierwsze, wspominaj. I każe mu wypowiedzieć małe credo: «Ojciec mój był Aramejczykiem tułaczem, Bóg go wezwał; byliśmy niewolnikami w Egipcie, ale Pan nas wyzwolił i dał nam tę ziemię...» (por. Pwt 26, 5-9). Pierwsze — pamięć. Drugie — daj kosz przełożonemu. Trzecie — podziękuj Panu. I czwarte — wróć do domu i świętuj. Urządź święto i zaproś tych, którzy nie mają rodziny, zaproś niewolników, tych, którzy nie są wolni, także sąsiada zaproś do świętowania... Święto jest teologiczną kategorią życia. Iw życiu konsekrowanym nie może brakować tego wymiaru świątecznego. Świętuje się. Ale świętowanie nie jest równoznaczne z robieniem zamieszania, hałasu... Świętowanie to to, co jest w tym fragmencie, który zacytowałem. Pamiętajcie: Księga Powtórzonego Prawa, rozdz. 26. Istnieje cel modlitwy — to jest radość wspominania tego wszystkiego, co Pan dla nas uczynił; wszystkiego tego, co mi dał; także tego owocu, dla którego uzyskania pracowałem, i dlatego świętuję. We wspólnotach, także w parafiach, jak w twoim przypadku, gdzie się nie urządza święta — kiedy zdarza się je zrobić — czegoś brakuje! Są zbyt sztywni: «Będzie to z korzyścią dla naszej dyscypliny». Wszystko uporządkowane: dzieci przystępują do pierwszej komunii, bardzo pięknie, uczy się porządnie katechizmu... Ale czegoś brakuje: brakuje zgiełku, brakuje wrzawy, brakuje święta! Brakuje radosnego serca wspólnoty. Święto. Niektórzy pisarze duchowi mówią, że również Eucharystia, celebrowanie Eucharystii jest świętem: owszem, jest wymiar świąteczny w upamiętnianiu śmierci i zmartwychwstania Pana. Nie chciałem tego pominąć, gdyż nie było tego dokładnie w twoim pytaniu, ale w twojej głębokiej refleksji.

A poza tym mówisz o współzawodnictwie między parafiami, tą a tamtą, takim a innym zgromadzeniem. Jedną z najtrudniejszych rzeczy dla biskupa jest zaprowadzanie harmonii w diecezji! I mówisz: «Ale zakonnicy są dla biskupa zapchajdziurami». Niekiedy może tak jest... Ale ja zadam ci inne pytanie: Kiedy ciebie, na przykład, zrobią biskupem — postaw się na miejscu biskupa — masz parafię, w której jest dzielny proboszcz zakonnik; po trzech latach przychodzi prowincjał i mówi ci: «Tego zmienię, a przyślę ci innego». Także biskupi cierpią z powodu takiej postawy. Często — nie zawsze, ponieważ są zakonnicy, którzy nawiązują dialog z biskupem — musimy robić, co do nas należy. «Mieliśmy kapitułę i kapituła tak zadecydowała...». Wiele zakonnic i zakonników spędza życie jeżeli nie na kapitułach, to na paragrafach... A zawsze w ten sposób je spędzają! Ja pozwalam sobie tak mówić, ponieważ jestem biskupem i jestem zakonnikiem. I rozumiem obydwie strony, rozumiem też problemy. To prawda: jedność różnych charyzmatów, jedność duchowieństwa, jedność z biskupem... A nie jest łatwo to osiągnąć: każdy ciągnie w swoją stronę, nie mówię, że zawsze, ale istnieje ta tendencja, jest ona ludzka... I jest w tym pewna grzeszność, ale tak jest. Tak jest. Dlatego Kościół w obecnej chwili zamierza zaproponować stary dokument, odzyskać go — na temat relacji między zakonnikiem a biskupem. Synod z 1994 r. domagał się zreformowania go — Mutuae relationes (14 maja 1978 r.). Minęło wiele lat i nie zrobiono tego. Nie jest łatwa relacja zakonników z biskupem, z diecezją czy z kapłanami niezakonnikami. Ale trzeba angażować się we wspólną pracę. W prefekturach, jak pracuje się na płaszczyźnie duszpasterskiej w tej dzielnicy, czy w tym zakresie wszyscy razem? W ten sposób tworzy się Kościół. Biskup nie powinien używać zakonników do «łatania dziur», a zakonnicy nie powinni traktować biskupa, jakby był właścicielem firmy, która daje pracę. Nie wiem... Jednak święto, chcę wrócić do sprawy zasadniczej: kiedy jest wspólnota, bez własnych interesów, zawsze jest duch radości. Ja widziałem twoją parafię i to jest prawda. Ty potrafisz to robić! Dziękuję.

Czwarte pytanie zadał ojciec Gaetano Greco, kapucyński tercjarz Matki Bożej Bolesnej, kapelan zakładu karnego dla nieletnich w Casal del Marmo: «Życie konsekrowane jest darem Bożym dla Kościoła, darem Boga dla Jego ludu. Nie zawsze jednak jest doceniana i dowartościowywana tożsamość i specyfika tego daru. Często wspólnoty, zwłaszcza żeńskie w naszym Kościele lokalnym mają trudności ze znalezieniem poważnych przewodników i przewodniczek, formatorów, kierowników duchowych, spowiedników. Jak odkryć na nowo to bogactwo? Życie konsekrowane w 80% ma oblicze kobiece. Jak można dowartościować obecność kobiety, a zwłaszcza kobiety konsekrowanej w Kościele?»

Ojciec Gaetano w swojej refleksji, gdy opowiadał swoją historię, powiedział o «zastępstwie 2--3-tygodniowym», jakie miał odbyć w więzieniu dla nieletnich. Jest tam od 45 lat, jak mi się wydaje. Zrobił to ze względów posłuszeństwa. «Twoje miejsce jest tam», powiedział mu przełożony. I, z ciężkim sercem, okazał mu posłuszeństwo. Potem zobaczył, że ten akt posłuszeństwa, to o co prosił go przełożony, to była wola Boża. Pozwolę sobie, zanim odpowiem na pytanie, powiedzieć coś o posłuszeństwie. Kiedy Paweł chce nam przekazać tajemnicę Jezusa Chrystusa, używa tego słowa; kiedy chce powiedzieć, jaka była owocność Jezusa, posługuje się tym słowem: «Stał się posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej» (por. Flp 2, 8). Uniżył samego siebie. Okazał posłuszeństwo. Tajemnicą Chrystusa jest tajemnica posłuszeństwa, a posłuszeństwo jest owocne. To prawda, że jak każda cnota, jak każdy aspekt teologiczny może być wystawione na pokusę, aby stać się postawą dyscyplinarną. Jednak posłuszeństwo w życiu konsekrowanym jest tajemnicą. I tak jak powiedziałem, że kobieta konsekrowana jest ikoną Maryi i Kościoła, możemy powiedzieć, że posłuszeństwo jest ikoną drogi Jezusa. Kiedy Jezus wcielił się przez posłuszeństwo, stał się człowiekiem przez posłuszeństwo, aż po krzyż i śmierć. Tajemnicę posłuszeństwa można zrozumieć jedynie w świetle tej drogi Jezusa. Tajemnica posłuszeństwa to stawanie się podobnym do Jezusa na drodze, którą On przeszedł. A owoce są widoczne. I dziękuję ojcu Gaetanowi za jego świadectwo w tej kwestii, ponieważ wiele słów wypowiada się na temat posłuszeństwa — uprzedni dialog, owszem, to wszystko jest dobre, nie jest złe — ale czym jest posłuszeństwo? Przeczytajcie List Pawła do Filipian, rozdz. 2. to jest tajemnica Jezusa. Tylko wtedy możemy zrozumieć posłuszeństwo. Nie na kapitułach generalnych czy prowincjalnych: tam można będzie to pogłębić, ale zrozumieć — tylko w tajemnicy Jezusa.

Teraz przejdźmy do pytania: życie konsekrowane jest darem, darem Boga dla Kościoła. To prawda. Jest darem Bożym. Wy mówicie o proroctwie: jest darem proroctwa. Jest obecnością Boga, Bogiem, który chce uobecnić się przez dar — wybiera mężczyzn i kobiety, ale jest to dar, dar bezinteresowny. Także powołanie jest darem, nie jest poborem ludzi, którzy chcą pójść tą drogą. Nie, jest darem w sercu osoby; darem dla zgromadzenia; a także to zgromadzenie jest darem. Nie zawsze jednak ten dar jest doceniany i dowartościowany co do swojej tożsamości i specyfiki. To prawda. Istnieje pokusa ujednolicania osób konsekrowanych, jak gdyby wszystkie były jednakowe. Na Soborze Watykańskim II padła tego rodzaju propozycja, żeby ujednolicić osoby konsekrowane. Nie, to jest dar o szczególnej tożsamości, który przychodzi za pośrednictwem charyzmatu, jakim Bóg obdarza mężczyznę czy kobietę, aby stworzyli rodzinę zakonną.

A także problem — problem jakości towarzyszenia zakonnikom. Często wspólnoty, zwłaszcza żeńskie w naszym Kościele lokalnym mają trudności ze znalezieniem poważnych przewodników i przewodniczek, formatorów, ojców duchowych i spowiedników. Albo dlatego, że nie rozumieją oni, czym jest życie konsekrowane, albo dlatego, że chcą wtrącać się w charyzmat i interpretować w sposób, który krzywdzi serce zakonnicy... Mówimy o trudnościach zakonnic, ale także mężczyźni ich doświadczają. A nie jest łatwo towarzyszyć. Nie jest łatwo znaleźć spowiednika, ojca duchowego. Nie jest łatwo znaleźć człowieka o prawych intencjach; i żeby to kierownictwo duchowe, ta spowiedź nie były miłą pogawędką między przyjaciółmi, jednak pozbawioną głębi; albo spotyka się tych sztywnych, którzy nie rozumieją dobrze, na czym polega problem, ponieważ nie rozumieją życia zakonnego... Ja w innej diecezji, którą prowadziłem, zawsze radziłem zakonnicom, które przychodziły prosić o radę: «Powiedz mi, czy w twojej wspólnocie albo w twoim zgromadzeniu nie ma jakiejś mądrej zakonnicy; zakonnicy, która dobrze żyje charyzmatem, dobrej zakonnicy, mającej doświadczenie? U niej odbywaj kierownictwo duchowe!» — «Ale to jest kobieta!» — «Ale to jest charyzmat świeckich!». Kierownictwo duchowe nie jest wyłącznym charyzmatem księży: jest charyzmatem świeckich! We wczesnym monastycyzmie ludzie świeccy byli wielkimi kierownikami. Teraz czytam doktrynę, właśnie na temat posłuszeństwa, św. Sylwana, tego mnicha z góry Athos. Był stolarzem, pracował jako stolarz, potem jako zarządca, a nie był nawet diakonem; był wielkim kierownikiem duchowym! To jest charyzmat świeckich. A kiedy przełożeni widzą, że jakiś mężczyzna czy jakaś kobieta w danym zgromadzeniu czy w danej prowincji mają ten charyzmat ojca duchowego — winni starać się pomóc w formacji do pełnienia tej posługi. Nie jest to łatwe. Czym innym jest kierownik duchowy, a czym innym spowiednik. Do spowiednika idę, wyznaję moje grzechy, słyszę naganę; potem wszystko mi przebacza, i idę dalej. Natomiast kierownikowi duchowemu muszę powiedzieć, co dzieje się w moim sercu. Rachunek sumienia nie jest taki sam w przypadku spowiedzi i w przypadku kierownictwa duchowego. Przed spowiedzią musisz zbadać, w czym uchybiłeś, czy straciłeś cierpliwość, czy byłeś zachłanny — te rzeczy, sprawy konkretne, które są grzeszne. Natomiast pod kątem kierownictwa duchowego zrobić rachunek z tego, co wydarzyło się w sercu; jakie poruszenie ducha, czy odczuwałem przygnębienie, czy zaznawałem pociechy, czy jestem zmęczony, dlaczego jestem smutny — to są sprawy, o których trzeba rozmawiać z kierownikiem duchowym lub kierowniczką duchową. Takie są te sprawy. Przełożeni są odpowiedzialni za znajdowanie tych osób, które we wspólnocie, w zgromadzeniu, w prowincji mają ten charyzmat, i winni powierzyć im tę misję i je formować, pomagać im w tym. Towarzyszyć w drodze to iść krok w krok z bratem lub z siostrą konsekrowanymi. Sądzę, że pod tym względem jesteśmy jeszcze niedojrzali. Nie dojrzeliśmy do tego, ponieważ kierownictwo duchowe wynika z rozeznania. Ale kiedy masz przed sobą konsekrowanych mężczyzn i kobiety, którzy nie potrafią rozeznać, co dzieje się w ich sercu, którzy nie potrafią rozeznać danej decyzji, to nie ma kierownictwa duchowego. A to może czynić tylko mądry mężczyzna, mądra kobieta. Ale także muszą być uformowani! Dzisiaj nie można polegać tylko na dobrej woli: dzisiaj świat jest bardzo skomplikowany, i pomagają nam także nauki humanistyczne, bez popadania w psychologizowanie, jednak pomagają nam zobaczyć drogę. Trzeba formować ich poprzez lekturę wielkich, wielkich kierowników i kierowniczek duchowych, przede wszystkim z monastycyzmu. Nie wiem, czy zetknęliście się z dziełami pierwotnego monastycyzmu — jak wielką mądrość kierownictwa duchowego zawierają! Ważne jest, aby ich formować z wykorzystaniem tego. Jak na nowo odkryć to bogactwo? Życie konsekrowane w 80% ma oblicze kobiece — to prawda, jest więcej kobiet konsekrowanych niż mężczyzn. Jak można dowartościować obecność kobiety, a zwłaszcza kobiety konsekrowanej w Kościele? Trochę się powtórzę w tym, co powiem: powierzyć kobiecie konsekrowanej również tę funkcję, co do której wielu sądzi, że jest tylko dla księży; a także nadać konkretną treść temu, że kobieta konsekrowana jest obliczem Kościoła matki i Maryi Matki, a to znaczy rozwijać kwestię macierzyństwa, a macierzyństwo nie polega tylko na rodzeniu dzieci! Macierzyństwo jest towarzyszeniem w dorastaniu; macierzyństwo to spędzanie całych godzin u boku chorego, przy chorym dziecku, przy chorym bracie; to poświęcanie życia w miłości, z tą miłością czułą i macierzyńską. Na tej drodze lepiej znajdziemy rolę kobiety w Kościele.

Ojciec Gaetano poruszył różne tematy, dlatego trudno jest mi odpowiedzieć... Ale kiedy mówią mi: «Nie! Kobiety w Kościele powinny, na przykład, stać na czele dykasterii!». Owszem, mogą, w niektórych dykasteriach mogą; ale to, czego się domagasz, jest zwykłym pełnieniem funkcji. To nie oznacza odkrycia na nowo roli kobiety w Kościele. Ona jest głębsza, a dochodzi się tą drogą. Owszem, niech się tym zajmuje, niech będą awansowane — teraz w Rzymie mamy jedną kobietę, która jest rektorem uniwersytetu, i niech tak będzie! — ale to nie jest tryumf. Nie, nie. To jest rzecz wielka, to jest kwestia funkcji; jednak istota roli kobiety polega — powiem to w sposób nieteologiczny — na staraniu się o to, żeby wyrażała ona geniusz kobiecy. Kiedy my w gronie mężczyzn dyskutujemy jakiś problem, dochodzimy do pewnej konkluzji, natomiast jeśli ten sam problem omawiamy z kobietami, konkluzja będzie inna. Pójdzie tą samą drogą, ale będzie bogatsza, mocniejsza, bardziej intuicyjna. Dlatego kobieta w Kościele winna odgrywać taką rolę; trzeba wydobywać na jaw geniusz kobiecy, pomagać w jego wyrażaniu na wiele sposobów.

Sądzę, że w ten sposób odpowiedziałem, tak jak mogłem, na pytania, również na twoje. A co do geniuszu kobiecego, mówiłem o uśmiechu, mówiłem o cierpliwości w życiu wspólnoty i chciałbym powiedzieć parę słów tej 97-letniej zakonnicy, którą pozdrowiłem — ma 97 lat... Jest tam, widzę ją dobrze. Proszę podnieść rękę, żeby wszyscy siostrę zobaczyli... Zamieniłem z nią dwa-trzy słowa, patrzyła na mnie jasnymi oczyma, patrzyła na mnie z tym uśmiechem siostry, mamy i babci. W jej osobie chcę złożyć hołd wytrwałości w życiu konsekrowanym. Niektórzy myślą, że życie konsekrowane to raj na ziemi. Nie! Może jest czyśćcem... Ale nie rajem. Nie jest łatwo w nim postępować. A kiedy widzę osobę, która poświęciła swoje życie, dziękuję Panu. Siostro, za pośrednictwem siostry dziękuję wszystkim konsekrowanym kobietom i mężczyznom, bardzo dziękuję!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama