Bosy, nie obciążony i bez terminarza

Przemówienie na otwarcie obrad 62. zgromadzenia Konferencji Episkopatu Włoch, 16.05.2016

Bosy, nie obciążony i bez terminarza

W dniach 16-19 maja odbywały się w nowej Auli Synodalnej w Watykanie obrady 62. Zgromadzenia Konferencji Episkopatu Włoch (CEI) poświęcone odnowie duchowieństwa. Ich otwarcia dokonał w poniedziałek 16 maja wieczorem Papież Franciszek. W swoim przemówieniu nakreślił sylwetkę kapłana posługującego «w świecie, w którym każdy myśli o sobie jako mierze wszystkiego» i «nie ma już miejsca dla brata».

Drodzy Bracia!

Rozpoczynam z wami to zgromadzenie ze szczególnym zadowoleniem ze względu na temat, który obraliście za wątek przewodni obrad — «Odnowa duchowieństwa» — pragnąc podtrzymywać formację na rozmaitych etapach życia.

Zesłanie Ducha Świętego, które dopiero co świętowaliśmy, stawia ten wasz cel we właściwym świetle. Duch Święty jest bowiem protagonistą historii Kościoła; to Duch mieszka w pełni w osobie Jezusa i wprowadza nas w tajemnicę Boga żywego; to Duch natchnął do wielkodusznej odpowiedzi Maryję Dziewicę i świętych; to Duch działa w wierzących i w ludziach pokoju oraz pobudza do wielkodusznej dyspozycyjności i ewangelizacyjnej radości wielu kapłanów. Bez Ducha Świętego — wiemy o tym — nie jest możliwe dobre życie ani reforma. Módlmy się i dokładajmy starań, aby ustrzec Jego moc, ażeby «świat współczesny (...) przyjmował Ewangelię (...) od sług Ewangelii, których życie jaśniałoby zapałem» (Paweł VI, adhort. apost. Evangelii nuntiandi, 80).

Tego wieczoru nie chcę wam przedstawiać systematycznego rozważania na temat sylwetki kapłana. Spróbujmy raczej odwrócić perspektywę i przyjąć postawę słuchania, kontemplacji. Zbliżmy się, jakby na palcach, do któregoś z tak licznych proboszczów, którzy ofiarnie poświęcają się w naszych wspólnotach; pozwólmy, aby oblicze jednego z nich przesunęło się przed oczami naszego serca, i zapytajmy się z prostotą: Co sprawia, że jego życie ma smak? Dla kogo i dla jakiej sprawy angażuje się w swej posłudze? Co jest ostatecznym powodem jego oddania siebie?

Życzę wam, aby te pytania okrzepły w was — w ciszy, w spokojnej modlitwie, w szczerym i braterskim dialogu; odpowiedzi, które się wyłonią, pomogą wam określić także projekty formacyjne, w które trzeba odważnie inwestować.

1. Co zatem nadaje smak życiu «naszego» kapłana? Kontekst kulturowy bardzo różni się od tego, w jakim stawiał pierwsze kroki w kapłaństwie. Również we Włoszech bardzo wiele tradycji, zwyczajów i wizji życia zostało naruszonych przez głęboką przemianę epokową. My, którzy często ubolewamy nad tymi czasami tonem gorzkim i oskarżycielskim, powinniśmy dostrzegać także ich trudność: ileż spotykamy osób, pełniąc naszą posługę, zaniepokojonych brakiem punktów odniesienia, na które mogłyby patrzeć! Ileż jest zranionych relacji! W świecie, w którym każdy myśli o sobie jako mierze wszystkiego, nie ma już miejsca dla brata.

Na tym tle życie naszego kapłana staje się wymowne, ponieważ odmienne, alternatywne. Jak Mojżesz, jest on tym, kto zbliżył się do ognia i zgodził się, aby płomienie spaliły jego ambicje kariery i władzy. Spalił na stosie także pokusę uznawania siebie za człowieka «pobożnego», który chroni się w religijnym intymizmie, mającym niewiele z duchowości.

Nasz kapłan jest bosy z szacunku dla ziemi, którą uparcie uznaje za świętą i wierzy, że taka jest. Nie gorszy się słabościami, które targają duchem człowieka: mając świadomość, że on sam jest uzdrowionym paralitykiem, daleki jest od chłodu rygorysty, jak również od płytkości kogoś, kto tanim kosztem chce okazać się łaskawy. Zgadza się natomiast wziąć na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka, czując się częścią jego losu i poczuwając się do odpowiedzialności za jego los.

Z olejem nadziei i pocieszenia podchodzi do każdego, baczny, by dzielić z nim jego opuszczenie i cierpienie. Zaakceptowawszy to, że nie dysponuje sobą, nie ma terminarza, którego musi pilnować, ale każdego ranka oddaje Panu swój czas, aby ludzie mogli go spotykać, a on do nich wychodził. Tak więc nasz kapłan nie jest biurokratą ani anonimowym pracownikiem instytucji; nie jest konsekrowany do jakiejś roli urzędniczej, nie kieruje się też kryteriami skuteczności.

Wie, że Miłość jest wszystkim. Nie zabiega o ziemskie zabezpieczenia czy zaszczytne tytuły, które prowadzą do pokładania ufności w człowieku; w posłudze nie domaga się dla siebie niczego, co wykraczałoby poza rzeczywistą potrzebę, nie stara się też przywiązywać do siebie osób, które są mu powierzone. Jego styl życia, prosty i zasadniczy, człowieka zawsze dyspozycyjnego, sprawia, że uchodzi za wiarygodnego w oczach ludzi, i przybliża go do pokornych, w miłości pasterskiej, która czyni wolnymi i solidarnymi. Jako sługa życia chodzi z sercem i krokiem ubogich; ubogaca go obcowanie z nimi. Jest człowiekiem pokoju i pojednania, znakiem i narzędziem czułej troski Boga; stara się szerzyć dobro z taką samą pasją, z jaką inni dbają o swoje interesy.

Sekret naszego kapłana — wy dobrze o tym wiecie! — tkwi w owym gorejącym krzewie, który naznacza ogniem jego egzystencję, zdobywa ją i upodabnia do życia Jezusa Chrystusa, ostatecznej prawdy jego życia. To relacja z Nim strzeże go, zachowując od duchowej światowości, która korumpuje, jak również od wszelkich kompromisów i małostkowości. To przyjaźń z jego Panem skłania go do ogarniania codziennej rzeczywistości z ufnością kogoś, kto wierzy, że to, co niemożliwe dla człowieka, nie jest takie dla Boga.

2. W ten sposób staje się pilniejsze zmierzenie się także z innymi pytaniami, od których wyszliśmy. Dla kogo angażuje się w posłudze nasz kapłan? Pytanie to być może trzeba uściślić. W istocie, zanim zastanowimy się nad tym, dla kogo jest przeznaczona jego posługa, musimy uznać, że kapłan jest kapłanem w takiej mierze, w jakiej czuje się włączony w życie Kościoła, konkretnej wspólnoty, z którą dzieli drogę. Wierny lud Boży jest łonem, z którego on został wzięty, rodziną, w którą jest zaangażowany, domem, do którego jest posłany. Ta wspólna przynależność, wynikająca z chrztu, jest tchnieniem, uwalniającym od autoreferencyjności, która izoluje i więzi: «Kiedy twoja łódka zacznie osiadać na mieliźnie przystani — napominał Dom Hélder Câmara — wypływaj na otwarte morze!». Wyruszaj! I nie przede wszystkim dlatego, że masz jakąś misję do wypełnienia, ale dlatego, że strukturalnie jesteś misjonarzem: w spotkaniu z Jezusem doświadczyłeś pełni życia i dlatego pragniesz całym sobą, aby inni identyfikowali się z Nim i mogli zachować Jego przyjaźń, karmić się Jego słowem i celebrować Go we wspólnocie.

Ten, kto żyje dla Ewangelii, włącza się tym samym w szlachetne uczestnictwo: pasterz jest nawracany i utwierdzany przez prostą wiarę świętego ludu Bożego, z którym działa i pośród którego żyje. Ta przynależność jest solą życia kapłana; sprawia, że cechą wyróżniającą go jest wspólnota, przeżywana ze świeckimi w relacjach, które potrafią dowartościować udział każdego. W tych czasach, ubogich w przyjaźń społeczną, naszym pierwszorzędnym zadaniem jest budowanie wspólnoty; zdolność do relacji jest zatem decydującym kryterium rozeznania powołaniowego.

Podobnie dla kapłana jest sprawą podstawową przebywanie w wieczerniku kapłańskim. To doświadczenie — kiedy nie jest przeżywane w sposób okazjonalny ani nie na mocy współpracy instrumentalnej — uwalnia od rozmaitych form narcyzmu i zazdrości klerykalnych; sprawia, że wzrastają wzajemne szacunek, wsparcie i życzliwość; sprzyja komunii, nie tylko sakramentalnej czy prawnej, ale braterskiej i konkretnej. Gdy kapłani idą razem, różniąc się wiekiem i wrażliwością, roznosi się woń proroctwa, która zdumiewa i fascynuje. Jedność jest naprawdę jednym z imion miłosierdzia.

W waszej refleksji nad odnową duchowieństwa jest także rozdział dotyczący zarządzania strukturami i dobrami: w ewangelicznej wizji wystrzegajcie się pogrążenia się w duszpasterstwie konserwatywnym, które uniemożliwia otwieranie się na ustawiczną nowość Ducha. Zachowujcie tylko to, co może być przydatne do doświadczenia wiary i miłości ludu Bożego.

3. Wreszcie, zadaliśmy sobie pytanie, jaki jest ostateczny powód poświęcania się naszego kapłana. Jak wielkim smutkiem napawają ci, którzy w życiu stoją zawsze jakby w pół drogi, z uniesioną stopą! Rachują, ważą, niczego nie ryzykują z obawy, że się zgubią... Ci są najbardziej nieszczęśliwi! Nasz kapłan natomiast, ze swoimi ograniczeniami, to ten, kto angażuje się do końca: w konkretnych okolicznościach, w jakich postawiły go życie i posługa, poświęca się bezinteresownie, z pokorą i radością. Również kiedy wydaje się, że nikt tego nie dostrzega. Również kiedy przeczuwa, że po ludzku prawdopodobnie nikt mu nie podziękuje dostatecznie za jego oddanie się bez miary.

Jednak — on to wie — nie mógłby postępować inaczej: kocha ziemię, która, jak uznaje, jest nawiedzana każdego ranka przez obecność Boga. Jest człowiekiem Paschy, jego spojrzenie skierowane jest ku królestwu, ku któremu, jak czuje, zmierza historia ludzka, pomimo opóźnień, ciemności i przeciwieństw. Królestwo — wizja, jaką ma Jezus odnośnie do człowieka — jest jego radością, horyzontem, który pozwala mu zrelatywizować wszystko inne, złagodzić niepokoje i lęki, pozostać wolnym od złudzeń i pesymizmu; zachowywać w sercu pokój i szerzyć go przez swoje gesty, swoje słowa, swoje postępowanie.

Tak oto, drodzy bracia, została zarysowana potrójna przynależność, która o nas stanowi: przynależność do Pana, do Kościoła, do królestwa. Tego skarbu w naczyniach glinianych trzeba strzec i go ukazywać! Uświadamiajcie sobie do głębi odpowiedzialność za to, bierzcie ją na siebie cierpliwie i z gotowością oddania czasu, rąk i serca.

Modlę się wraz z wami do Świętej Dziewicy, abyście dzięki Jej wstawiennictwu pozostawali otwarci i wierni. Obyście razem z waszymi kapłanami dokończyli biegu, posługi, która została wam powierzona, a przez którą uczestniczycie w tajemnicy Kościoła-matki. Dziękuję.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama