Bezinteresowność, solidarność i zasada pomocniczości

Przemówienie Papieża Franciszka podczas spotkania z przedstawicielami ekwadorskiego społeczeństwa otwartego w Quito - podróż do Ameryki Łacińskiej 5-13.07.2015

Bezinteresowność, solidarność i zasada pomocniczości

Papież Franciszek

Bezinteresowność, solidarność i zasada pomocniczości

7 VII 2015 - Spotkanie z przedstawicielami ekwadorskiego społeczeństwa obywatelskiego w Quito

Z uniwersytetu Papież przejechał papamobilem do kościoła św. Franciszka. Przed świątynią burmistrz Quito Mauricio Rodas Espinel wręczył mu klucze do miasta. W kościele odbyło się spotkanie z przedstawicielami różnych środowisk ekwadorskiego społeczeństwa: władz państwowych i lokalnych, świata kultury i sztuki, przemysłu, rolnictwa, przedsiębiorców, rzemieślników, związków zawodowych, sportu, wolontariatu oraz przywódców różnych grup etnicznych. Słowa powitania skierował do Ojca Świętego metropolita archidiecezji Cuenca abp Luis Gerardo Cabrera Herrera OFM, przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Świeckich. Spotkanie było przeplatane muzyką, zagrała m.in. kapela młodzieży z zespołem Dawna. Papież wysłuchał także trzech świadectw - przedstawiciela Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Przedsiębiorców (ACE-UNIAPAC), przedsiębiorczyni z Ambato i przedstawicielki ludności wiejskiej z Montubii - 85-letniej katechetki Imeldy Caicedo Vegi. Po tym spotkaniu Ojciec Święty odwiedził wspólnotę jezuitów w kościele towarzystwa - Iglesia de la Companía, gdzie znajduje się obraz Matki Bożej Bolesnej i grób św. Marianny od Jezusa Paredes. Poniżej zamieszczamy przemówienie Papieża do przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego.

Drodzy Przyjaciele!

Dobry wieczór. Wybaczcie, że stanę trochę z boku, ale potrzebuję światła na kartce, nie widzę dobrze. Cieszę się, że jestem z wami, mężczyznami i kobietami reprezentującymi życie społeczne, polityczne i gospodarcze kraju, oraz nadającymi mu dynamizm.

Tuż przed wejściem do kościoła pan burmistrz wręczył mi klucze do miasta. Mogę więc powiedzieć, że tutaj, w kościele św. Franciszka w Quito, jestem u siebie w domu. Wasze zaufanie i życzliwość, okazane mi przez otwarcie bram, pozwalają mi przedstawić pewne kluczowe elementy współżycia obywatelskiego, na podstawie owego bycia w domu, a więc na podstawie doświadczenia życia rodzinnego.

Nasze społeczeństwo zyskuje na tym, kiedy każda osoba, każda grupa społeczna czuje się naprawdę jak u siebie w domu. W rodzinie rodzice, dziadkowie, dzieci są u siebie w domu; nikt nie jest wykluczony. Jeśli ktoś ma problem, nawet poważny, nawet «jeśli sam jest sobie winny», inni przychodzą mu z pomocą, wspierają go; jego cierpienie jest cierpieniem wszystkich. Przychodzi mi na myśl obraz matek czy żon, które widziałem w Buenos Aires, gdy stały w kolejce, aby wejść do więzienia w dniu odwiedzin i zobaczyć syna lub męża, który nie zachował się dobrze, żeby powiedzieć prostym językiem, ale ich nie opuszczają, bo oni wciąż są z ich domu. Ileż te kobiety nas uczą! Czyż w społeczeństwie nie powinno dziać się tak samo? A jednak nasze stosunki społeczne czy gra polityczna w szerszym sensie tego słowa - nie zapominajmy, że polityka, jak powiedział bł. PawełVI, jest jedną z najwznioślejszych form miłości - często te nasze działania opierają się na rywalizacji, która prowodzi do odrzucania. Moje stanowisko, mój pomysł, mój plan stają się silniejsze, jeśli jestem w stanie pokonać innych, narzucić swoją wolę, odrzucić ich. I w ten sposób budujemy kulturę odrzucania, która osiągnęła dziś wymiary globalne, rozległe... Czy to ma być rodzina? W rodzinach wszyscy wnoszą swój wkład we wspólny projekt, wszyscy zabiegają o wspólne dobro, ale nie niszczą jednostki; przeciwnie, wspierają ją, dodają siły. Kłócą się ze sobą, ale jest coś, co pozostaje nienaruszalne: ta więź rodzinna. Kłótnie rodzinne kończą się pojednaniem. Radości i smutki każdego są radościami i smutkami wszystkich. To znaczy być rodziną! Gdybyśmy zdołali popatrzeć na przeciwnika politycznego lub sąsiada takimi samymi oczami, jakimi patrzymy na dzieci, żonę lub męża, ojca czy matkę! Jakże byłoby to piękne! Czy kochamy nasze społeczeństwo, czy też pozostaje ono czymś odległym, anonimowym, co nas nie obchodzi, nie dotyczy, nie angażuje? Czy kochamy nasz kraj, wspólnotę, którą staramy się budować? Czy kochamy ją jedynie jako pojęcie ze świata idei, o którym się dyskutuje? Pozwolę sobie na reklamę: św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach duchownych mówił nam, że miłość wyraża się bardziej w czynach niż w słowach. Kochajmy społeczeństwo bardziej czynami niż słowami! W każdej osobie, w konkretnych sytuacjach, we wspólnym życiu. Ponadto mówił też, że miłość jest zawsze przekazywana, dąży do komunikacji, a nigdy do izolacji. Te dwa kryteria mogą nam pomóc w patrzeniu na społeczeństwo innymi oczyma. Nie tylko w patrzeniu: w jego słuchaniu, myśleniu o nim, dotykaniu go, projektowaniu.

Z tej miłości zrodzą się proste gesty, umacniające więzi osobowe. Przy różnych okazjach mówiłem o znaczeniu rodziny jako komórki społecznej. W rodzinie ludzie przyswajają sobie podstawowe wartości, jakimi są miłość, braterstwo i wzajemny szacunek, które przekładają się na podstawowe wartości społeczne: są nimi bezinteresowność, solidarność i pomocniczość.

Bezinteresowność. Rodzice wszystkie dzieci, choć każde z nich ma swój charakter, kochają tak samo. Natomiast kiedy dziecko nie chce dzielić się tym, co od nich bezinteresownie otrzymuje, zrywa tę więź lub przeżywa kryzys, co jest zjawiskiem częstszym. Pierwsze reakcje, które czasami poprzedzają świadomość matki, zaczynają się, gdy matka jest w ciąży: dziecko zaczyna zachowywać się dziwnie, zaczyna się oddalać, bo w jego psychice zapala się czerwone światełko: uważaj na współzawodnictwo, uważaj, nie jesteś już jedynakiem. To ciekawe. Miłość rodzicielska pomaga mu pokonać egoizm, aby nauczyło się żyć z tym nim lub nią, którzy przychodzą na świat, i z innymi, aby nauczyło się ustępować, otwierając się na drugiego. Lubię pytać dzieci: «Jeżeli masz dwa cukierki, a przyjdzie twój kolega, co robisz?». Najczęściej mi mówią: «Daję mu jednego». Zazwyczaj. «A jeśli masz jednego cukierka i przychodzi twój kolega, co robisz?». Wtedy są niepewni i odpowiedzi są różne, od «daję mu», przez «dzielimy się», po «chowam do kieszeni». Dziecko, które uczy się otwarcia na drugiego. W sferze społecznej oznacza to, że bezinteresowność nie jest dodatkiem, ale koniecznym wymogiem sprawiedliwości. To, czym jesteśmy i co posiadamy, zostało nam dane, aby służyło innym - otrzymaliśmy to za darmo i darmo dajemy; nasze zadanie polega na staraniu o to, aby owocowało dobrymi dziełami. Dobra są przeznaczone dla wszystkich, i dlatego, jeśli ktoś afiszuje się swoją własnością, to trzeba pamiętać, że zawsze ciąży na niej hipoteka społeczna. W ten sposób nad ekonomiczną koncepcją sprawiedliwości opartą na zasadzie kupna-sprzedaży bierze górę koncepcja sprawiedliwości społecznej, która broni podstawowego prawa osoby do godnego życia.

A propos sprawiedliwości - również eksploatacja tak bogatych w Ekwadorze zasobów naturalnych nie powinna mieć na celu doraźnego zysku. Jako strażnicy tego bogactwa, które otrzymaliśmy, mamy zobowiązania w stosunku do całego społeczeństwa oraz do przyszłych pokoleń, którym nie możemy pozostawić w spadku tego dobra bez właściwej troski o środowisko naturalne, bez poczucia darmowości, które rodzi kontemplacja świata stworzonego. Towarzyszą nam tu dziś bracia należący do rdzennej ludności, przybyli z ekwadorskiej Amazonii. Obszar ten jest jednym z najbogatszych «w różne gatunki, gatunki endemiczne, rzadkie lub niedostatecznie chronione. Istnieją miejsca, które wymagają szczególnej troski ze względu na ich ogromne znaczenie dla globalnego ekosystemu, posiadają bowiem biologiczną różnorodność o wielkiej złożoności, niemal niemożliwej do poznania w pełni, ale gdy te lasy są wypalane lub karczowane, żeby powiększać uprawy, to w ciągu kilku lat ginie wiele gatunków lub przekształcają się w jałowe pustynie» (por. enc. Laudato si', 37-38). W tej dziedzinie Ekwador - wraz z innymi krajami regionu Amazonii - ma szansę stosować w praktyce pedagogię ekologii integralnej. Odziedziczyliśmy po naszych rodzicach świat, ale pamiętajmy również, że otrzymaliśmy go jako pożyczkę zaciągniętą u naszych dzieci i u przyszłych pokoleń, którym musimy go przekazać, i to w lepszym stanie! To jest bezinteresowność!

Z braterstwa przeżywanego w rodzinie rodzi się druga wartość: solidarność w społeczeństwie, która nie polega tylko na dawaniu potrzebującym, ale także na braniu na siebie odpowiedzialności za innych. Jeśli widzimy w drugim brata, nikt nie może być wykluczony, nikt nie może być odsunięty. Ekwador, podobnie jak wiele innych krajów Ameryki Łacińskiej, doświadcza dzisiaj głębokich zmian społecznych i kulturowych, nowych wyzwań, które wymagają zaangażowania wszystkich grup społecznych. Migracja, koncentracja ludności w miastach, konsumpcjonizm, kryzys rodziny, bezrobocie, obszary ubóstwa stwarzają niepewność i napięcia, które stanowią zagrożenie dla współżycia społecznego. Normy i prawa, a także projekty społeczeństwa obywatelskiego muszą mieć na celu integrację, aby powstawały przestrzenie dialogu, spotkania, a wszelkiego rodzaju prześladowania, nieograniczona kontrola i pozbawianie wolności stały się jedynie bolesnym wspomnieniem. Nadzieja na lepszą przyszłość nakazuje zaoferowanie ludziom, zwłaszcza młodym, realnych szans poprzez tworzenie miejsc pracy, wzrost gospodarczy, który obejmuje wszystkich, a nie figuruje jedynie w makroekonomicznych statystykach, zrównoważony rozwój, który tworzy mocną i bardzo spójną tkankę społeczną. Bez solidarności nie jest to możliwe. Wspomniałem o młodzieży i o braku pracy. W skali światowej jest to zjawisko alarmujące. Kraje europejskie, które przed kilkudziesięciu laty były na wysokim poziomie rozwoju, obecnie wśród młodzieży poniżej 25 lat mają ok. 40-50% bezrobotnych. Bez solidarności tego się nie rozwiąże. Powiedziałem salezjanom [w Turynie]: «Wasze zgromadzenie, które ks. Bosko założył, aby kształciło, dzisiaj musi pilnie kształcić tych młodych, którzy nie mają pracy!». Dlaczego? Pilnie trzeba ich nauczyć wykonywania drobnych prac, aby zyskali godność, którą daje zarabianie na chleb. Tym młodym bezrobotnym, których nazywamy «ani, ani», ani się nie uczą, ani nie pracują - co pozostaje w perspektywie? Uzależnienia, smutek, depresja, samobójstwo - nie publikuje się pełnych statystyk samobójstw młodzieży - czy udział w szalonych projektach społecznych, które przynajmniej proponują im jakiś ideał? Dziś wymaga się od nas, byśmy zatroszczyli się szczególnie, solidarnie, o ten trzeci sektor wykluczenia w kulturze odrzucania. Pierwszym są dzieci, bo albo ich się nie chce - są kraje rozwinięte, które mają niemal zerowy przyrost naturalny - albo też się je zabija, zanim się urodzą. Następnie osoby starsze, które są opuszczane, zostawia się je i zapomina, że są one mądrością i pamięcią swojego narodu. Odrzuca się je. Teraz nadeszła kolej na młodych. Komu zostawili miejsce? Sługom egoizmu, bożka pieniądza, który jest w centrum systemu miażdżącego nas wszystkich.

Wreszcie poszanowanie drugiego, którego uczymy się w rodzinie, przekłada się na płaszczyźnie społecznej na zasadę pomocniczości. A zatem: bezinteresowność, solidarność, zasada pomocniczości. Zaakceptowanie, że nasza decyzja nie musi koniecznie być jedyną słuszną, jest zdrowym ćwiczeniem pokory. Uznając to, co jest dobre w innych, także z ich ograniczeniami, dostrzegamy bogactwo charakteryzujące różnorodność oraz wartość komplementarności. Ludzie, grupy mają prawo iść swoją drogą, nawet jeśli czasami prowadzi to do popełniania błędów. W poszanowaniu wolności, społeczeństwo obywatelskie jest powołane do promowania każdej osoby i podmiotu społecznego, aby mogły one odegrać swoją rolę i wnieść swój specyficzny wkład we wspólne dobro. Dialog jest konieczny, ma istotne znaczenie, aby dotrzeć do prawdy, która nie może być narzucana, ale której trzeba poszukiwać szczerze i w sposób krytyczny. W demokracji uczestniczącej każda z sił społecznych, grupy rdzennej ludności, Afroekwadorczycy, kobiety, stowarzyszenia obywatelskie i osoby działające na rzecz społeczności w służbach publicznych odgrywają w tym dialogu istotną rolę, nie są widzami. Ściany, dziedzińce i krużganki tego miejsca mówią o tym najwymowniej: zakorzenione w kulturze Inków i Caranqui, piękne w swoich formach i proporcjach, śmiało łączące różne style w godny podziwu sposób, dzieła sztuki stworzone przez «szkołę Quito» są syntezą szerokiego dialogu, z jego sukcesami i błędami, ekwadorskiej historii. Dzień dzisiejszy pełen jest piękna, a jeśli to prawda, że w przeszłości były błędy i nadużycia - jak można to negować?, także w naszych dziejach osobistych, jak można to negować? - możemy powiedzieć, że z tego stopu promieniuje tak wielka żywiołowość, że możemy patrzeć w przyszłość z wielką nadzieją.

Również Kościół pragnie współpracować w dążeniu do wspólnego dobra poprzez swoją działalność społeczną, edukacyjną, krzewiąc wartości etyczne i duchowe, będąc proroczym znakiem, dającym promień światła i nadziei wszystkim, zwłaszcza najbardziej potrzebującym. Wielu pyta mnie: «Dlaczego Ojciec Święty tak dużo mówi o potrzebujących, ubogich, wykluczonych, ludziach na poboczu drogi?». Po prostu dlatego, że ta rzeczywistość i odpowiedź na tę rzeczywistość są w centrum Ewangelii. Właśnie dlatego, że na podstawie tego, jaką postawę zajmujemy wobec tej rzeczywistości, będziemy sądzeni, jak mówi 25. rozdział Ewangelii św. Mateusza.

Dziękuję, że tu jesteście, że mnie słuchacie. Zanieście, proszę, moje słowa otuchy reprezentowanym przez was grupom w różnych sferach społeczeństwa. Niech Pan sprawi, że reprezentowane przez was społeczeństwo obywatelskie będzie zawsze właściwym środowiskiem, by żyć jak u siebie w domu, by żyć tymi wartościami bezinteresowności, solidarności i pomocniczości. Dziękuję bardzo.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama