Świadek Kościoła, który wychodzi

Homilia podczas Mszy św. kanonizacyjnej bł. Junipera Serry w Waszyngtonie - Podróż Papieża Franciszka na Kubę i do USA (19-28.09.2015)

Świadek Kościoła, który wychodzi

Papież Franciszek

Świadek Kościoła, który wychodzi

23 IX 2015 — Msza św. kanonizacyjna bł. Junipera Serry
w narodowym sanktuarium Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie

Po południu przed narodowym sanktuarium Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Waszyngtonie Papież Franciszek przewodniczył Mszyśw. i dokonał kanonizacji bł. Junipera Serry — żyjącego w XVIII w. hiszpańskiego franciszkanina, który pełnił posługę duszpasterską głównie na terenie dzisiejszej Kalifornii i m.in. założył San Francisco. Przed Mszą św. Papież w towarzystwie kard. Wuerla wszedł do sanktuarium, gdzie przywitał się z kapłanami, zakonnicami i zakonnikami oraz pomodlił się przed Najświętszym Sakramentem. Podczas sprawowanej po hiszpańsku Mszy św., w której wzięły udział setki tysięcy wiernych — obecny był także wiceprezydent USA Joe Biden — kard. Wuerl poprosił Papieża o wpisanie bł. Junipera do grona świętych, postulator odczytał jego biografię, a Ojciec Święty wypowiedział formułę kanonizacyjną i ogłosił, że wspomnienie liturgiczne św. Junipera Serry będzie obchodzone 1 lipca. Następnie przedstawiciel rdzennych mieszkańców Ameryki wniósł relikwie nowego świętego. Teksty liturgiczne zostały odczytne kolejno w języku rdzennej ludności USA i po angielsku, psalm po angielsku i hiszpańsku, a Ewangelia również po hiszpańsku. Wezwania modlitwy wiernych odmawiano po koreańsku, wietnamsku, w językach tagalog i igbo, po kreolsku oraz w amerykańskim języku migowym. Na zakończenie celebracji przemówienie wygłosił kard. Wuerl. Po Mszy św. Papież spotkał się w zakrystii sanktuarium z 20 przedstawicielami kalifornijskiej wspólnoty rdzennych mieszkańców kraju. W drodze powrotnej do nuncjatury apostolskiej, Ojciec Święty odwiedził małe siostry ubogich i kleryków zgromadzonych przed pobliskim seminarium archidiecezjalnym św. Jana Pawła II. Poniżej zamieszczamy papieską homilię z Mszy św. kanonizacyjnej, wygłoszoną po hiszpańsku.

«Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!» (Flp 4, 4). To wezwanie mocno oddziaływuje na nasze życie. Św. Paweł niemal nakazuje nam, byśmy się radowali. Polecenie to współbrzmi z odczuwanym przez wszystkich pragnieniem życia pełnego, życia mającego sens, życia radosnego. To tak jakby Paweł potrafił wsłuchać się w serce każdego z nas i wyraził to, co czujemy, co przeżywamy. Głęboko w nas jest coś, co każe nam się radować, mówi nam, byśmy nie godzili się na różne placebo, które zawsze próbują nas zadowolić.

Jednocześnie jednak odczuwamy napięcia codziennego życia. Wiele sytuacji wydaje się podawać w wątpliwość tę zachętę. Dynamika, której wielokrotnie ulegamy, zdaje się prowadzić nas do smutku i zniechęcenia, które stopniowo wchodzi w nawyk, o fatalnym skutku: znieczula nasze serca.

Nie chcemy, by naszym życiem kierowało zniechęcenie — czy chcemy? Nie chcemy, aby naszymi dniami kierowały nawyki — czyż nie? Możemy zatem zadać sobie pytanie: co robić, aby nasze serce nie uległo znieczuleniu? Jak pogłębić radość Ewangelii w rozmaitych sytuacjach naszego życia?

Jezus powiedział to swoim ówczesnym uczniom i mówi nam: Idźcie! Głoście! Radości Ewangelii doświadcza się, zaznaje i ją się przeżywa jedynie obdarzając nią, dając siebie.

Duch świata zachęca nas do konformizmu, do wygodnictwa. W obliczu tego ludzkiego ducha, «musimy ponownie odczuć, że potrzebujemy siebie nawzajem, że jesteśmy odpowiedzialni za innych i za świat» (enc. Laudato si', 229). Odpowiedzialni za głoszenie orędzia Jezusa. Gdyż źródłem naszej radości jest «niewyczerpalne pragnienie ofiarowania miłosierdzia, będące owocem doświadczenia nieskończonego miłosierdzia Ojca» (adhort. apost. Evangelii gaudium, 24). Idźcie do wszystkich, głoście namaszczając i namaszczajcie głosząc. Do tego Pan zachęca nas dzisiaj i mówi nam: radości chrześcijanin doświadcza w misji: idźcie do ludzi wszystkich narodów; radość chrześcijanin znajduje w poleceniu: idźcie i głoście; radość chrześcijanin odnawia i odświeża odpowiadając na powołanie: idźcie i namaszczajcie.

Jezus posyła was do wszystkich narodów. Do każdego ludu. W tych «wszystkich» sprzed dwóch tysięcy lat byliśmy także my. Jezus nie przedstawił wybiórczej listy tych, którzy tak, i tych, którzy nie, kto jest, a kto nie jest godny otrzymania Jego orędzia, Jego obecności. Przeciwnie, zawsze akceptował życie takie, jakie widział. Mające oblicze bólu, głodu, chorób i grzechu. Oblicze ran, pragnienia, znużenia. Oblicze wątpiące i współczujące. Nie oczekiwał życia upiększonego, ubarwionego, ucharakteryzowanego; akceptował je takim, jakie spotykał. Choć często było to życie zniszczone, brudne, złamane. Jezus powiedział: «do wszystkich», idźcie do wszystkich i nauczajcie; do całego tego życia, takiego jakie ono jest, a nie jakie chcielibyśmy, żeby było. Idźcie i obejmujcie w moje imię. Idźcie na rozdroża, idźcie... głosić bez lęku, bez uprzedzeń, bez wywyższania się, bez usztywnień — tym wszystkim, którzy utracili radość życia; idźcie i zapowiadajcie miłosierny uścisk Ojca. Idźcie do tych, którzy są obciążeni bólem, niepowodzeniami, poczuciem, że ich życie jest złamane i głoście szaleństwo Ojca, który chce namaścić ich olejkiem nadziei, zbawienia. Idźcie i głoście, że błędy, zwodnicze iluzje, nieporozumienia nie mają ostatniego słowa w życiu człowieka. Idźcie z olejkiem, który leczy rany i krzepi serca.

Misja nigdy nie jest owocem doskonale opracowanego programu czy bardzo dobrze zbudowanego i ułożonego podręcznika. Misję rodzi zawsze życie kogoś, kto zaznał, co znaczy być znalezionym i uzdrowionym, napotykanym, komu przebaczono. Misja rodzi się z wielokrotnego doświadczenia miłosiernego namaszczenia przez Boga.

Kościół, święty lud Boży, umie przemierzać pokryte kurzem ścieżki historii, tak często nawiedzane przez konflikty, niesprawiedliwości i przemoc, aby spotykać swoje dzieci i swoich braci. Święty i wierny lud Boży nie boi się pomyłki; boi się zamknięcia, tworzenia elit, przywiązania do własnych pewników. Wie, że zamknięcie się w sobie, w swoich rozlicznych formach, jest przyczyną wielu przypadków zniechęcenia.

Dlatego wychodźmy, idźmy ofiarować wszystkim życie Jezusa Chrystusa (por. adhort. apost. Evangelii gaudium, 49). Lud Boży potrafi się zaangażować, bo jesteśmy uczniami Tego, który ukląkł przed swoimi, aby umyć im nogi (por. tamże, 24).

Dzisiaj jesteśmy tu, możemy tu być, ponieważ wielu ludzi miało odwagę odpowiedzieć na to wezwanie. Wielu uwierzyło, że «życie umacnia się, kiedy jest dawane, a słabnie w izolacji i wygodzie» (Dokument z Aparecidy, 360). Jesteśmy synami i córkami misyjnej odwagi tak wielu ludzi, którzy woleli nie «zamykać się w strukturach dających fałszywe poczucie bezpieczeństwa (...) z przyzwyczajeniami, dzięki którym czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi» (por. adhort. apost. Evangelii gaudium, 49). Jesteśmy dłużnikami Tradycji, łańcucha świadków, dzięki którym Dobra Nowina Ewangelii mogła być w każdym pokoleniu «Nowa» i «Dobra».

Dzisiaj wspominamy jednego z tych świadków, który na tych ziemiach umiał dać świadectwo o radości Ewangelii — ojca Junipera Serrę. Potrafił żyć tym, czym jest «Kościół, który wychodzi», ten Kościół, który potrafi wyjść i wyruszyć na drogi, aby dzielić się jednającą czułością Boga. Potrafił opuścić swoją ojczyznę i tamtejszy styl życia. Miał odwagę przecierać szlaki, umiał wychodzić na spotkanie wielu ludzi, uczyć się szanowania ich zwyczajów i stylów życia.

Nauczył się rodzić i pielęgnować życie Boże w obliczach tych, których spotykał i czynił swoimi braćmi. Juniper starał się bronić godności rodzimej wspólnoty, chronić ją przed tymi, którzy jej nadużywali. Te nadużycia dzisiaj wciąż napełniają nas smutkiem, zwłaszcza ze względu na cierpienie, jakie powoduje w życiu wielu ludzi.

Wybrał sobie motto, które inspirowało jego życie i dzieło; powtarzał, a przede wszystkim żył powtarzając: siempre adelante! [Zawsze naprzód!] Ten właśnie sposób znalazł Junípero, by żyć radością Ewangelii, ażeby jego serce nie uległo znieczuleniu. Nieustannie szedł naprzód, bo Pan czekał. Stale szedł naprzód, bo czekał brat; zawsze naprzód aż do kresu swego życia; zawsze naprzód. Obyśmy dziś, tak jak on wówczas, potrafili mówić: «zawsze naprzód».

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama