Bez zewnętrznej klauzury

Czwarty rozdział książki "Św. Katarzyna ze Sieny", Wydawnictwo M 2003

Bez zewnętrznej klauzury

Święta Katarzyna ze Sieny

Opracowanie Ewa Miller-Stefańska


Wydawnictwo „M” Kraków 2003
Tłumaczenie: Kalikst Suszyło OP

© Copyright by Wydawnictwo „M”, Kraków 2003
ISBN 83-7221-478-6
www.wydm.pl



4.
Bez zewnętrznej klauzury

O tym, aby nieustannie kontemplować Najwyższego i przebywać jedynie w Jego obecności, św. Katarzyna marzyła od dziecka, odkąd tylko narodziła się w niej świadomość życia duchowego.

Już jako kilkuletnia dziewczynka, słysząc, że święci zakładali swoje pustelnie poza miejskim gwarem, wyruszyła samotnie na poszukiwanie takiego miejsca dla siebie poza murami rodzinnej Sieny. Zawsze jednak coś przeszkadzało jej w realizacji tego pragnienia: a to liczna rodzina, która nie rozumiała i nie dopuszczała do wiadomości faktu, iż ukochana Katarzyna woli przebywać w odosobnieniu, a to posłuszeństwo względem rodziców, zwłaszcza nader energicznej i stanowczej matki, rządzącej całą gromadą Benincasów, wreszcie sam Oblubieniec, żądający, aby opuściła swoją izdebkę i wyszła służyć bliźnim. Bł. Rajmund z Kapui pisał, że Katarzynę przenikał nieraz taki ból, gdy na rozkaz Pana musiała opuścić celę i spotkać się z kimś, że zdawało się jej, jakby ktoś ją krajał albo łamał. Nikt poza Panem nie zdołałoby zmusić ją do opuszczenia celi.

Po zaślubinach Pan zaczął powoli przyzwyczajać swoją oblubienicę do kontaktu z ludźmi. Nie umniejszał jednakże jej doskonałości, ale ją rozwijał, o czym będzie mowa niżej. Kiedy się jej objawiał, pouczał ją o królestwie Bożym, odsłaniał swoje tajemnice, rozmawiał z nią, odmawiał godziny kanoniczne, podczas których zdarzało się, że mówił: „Idź już, bo jest czas posiłku i twoi domownicy udają się do jadalni. Idź i bądź z nimi, a potem do Mnie wrócisz”. Słysząc to, unosiła się płaczem 36i wołała: „Dlaczego, najsłodszy Panie, mnie biedną odpędzasz od siebie? Jeśli obraziłam Twój majestat, niech moje ciało będzie ukarane u stóp Twoich, do czego ja sama się przyłożę.

Nie dozwól, aby dotknęła mnie tak ciężka kara, że będę choćby na chwilkę świadoma oddalenia od Ciebie, najukochańszego mojego Oblubieńca. Co mi po ich posiłku? Ja mam do spożywania taki pokarm, jakiego nie znają ci, do których mnie posyłasz.

Czy tylko samym chlebem żyje człowiek, a nie słowem, które pochodzi z ust Twoich? Ja, o czym Ty wiesz doskonale, uciekam od wszelkiego kontaktu z ludźmi, by spotkać Ciebie, mojego Boga i Pana. Odkąd dzięki Twojemu miłosierdziu Ciebie znalazłam i szczęśliwa posiadam, nie będę na tyle podła, by pozostawić bezcenny skarb i wikłać się w poplątane ludzkie sprawy, by popaść w niewiedzę i być od Ciebie odrzuconą. Niech dalekie będzie od Ciebie, Panie, dalekie od Twojej niezmierzonej dobroci, byś mnie lub komukolwiek innemu nakazywał coś, co miałoby oddalić od Ciebie duszę”.

Na te i tym podobne skargi leżącej u stóp Pana świętej Dziewicy, wypowiadane bardziej szlochem niż słowami, On tak jej odpowiedział: „Daj spokój, najsłodsza córko, godzi ci się wypełnić wszelką sprawiedliwość, byś nie tylko dla siebie, lecz także dla innych, dzięki mojej łasce stała się owocodajnym drzewem. Nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób odłączyć cię od siebie, lecz przez miłość bliźniego jeszcze bardziej ze sobą złączyć. Wiesz o tym, że są dwa moje przykazania miłości, Mnie i bliźniego, abyś, jak oświadczyłem Ja sam, opierała się nie na jednej, ale na dwu nogach, i jak na skrzydłach wznosiła do nieba. Przypomnij sobie, jak od dzieciństwa wzrastała w twoim sercu gorliwość o zbawienie dusz, którą jak ziarno sam posiałem i podlewałem. Doszło do tego, że miałaś zamiar przebrać się w męski strój i tam, gdzie cię nie znają, wstąpić do Zakonu Kaznodziejów, aby móc stać się użyteczną dla dusz. A habitu, który teraz nosisz, pożądałaś z ogromnym żarem ze względu na szczególną miłość, jaką żywiłaś do Mego wiernego sługi Dominika, który właśnie z gorliwości o dusze założył swój zakon. 37Dlaczego więc dziwisz się i bolejesz, że chcę cię wprowadzić w to, o czym od dzieciństwa marzyłaś?” (4) .

Jak widać, Bóg musiał bardzo nalegać i długo przekonywać swoją oblubienicę do tego, aby była nie tylko jak zapatrzona i zasłuchana w Mistrza, Maria, ale aby podjęła się również służby Marty. Zachęcał ją i z miłością tłumaczył, że pragnie, aby wznosiła się ku niebu na dwóch skrzydłach: miłości do Boga i miłości do bliźnich. Przypomniał też św. Katarzynie, iż naczelnym powołaniem zakonu św. Dominika jest dewiza: Contemplata allis tradere, czyli przekazywanie innym tego, co jest owocem osobistej modlitwy i kontemplacji.

Po usilnych naleganiach św. Katarzyna zmuszona jest wreszcie dać za wygraną i opuszcza swój pokoik, będący dla niej ukochaną celą, by w duchu świętego posłuszeństwa nieść odtąd Prawdę, Miłosierdzie i pociechę ludziom, których Oblubieniec postawi na jej drodze. Celę zewnętrzną i klauzurę zewnętrzną zamieni na celę wewnętrzną, którą urządzi sobie we własnym sercu. Pragnieniem św. Katarzyny było jak największe zjednoczenie z Tym, który był jej największą Miłością. Z pragnienia tego wypływały wcześniejsze poszukiwania samotności, odosobnienia i ciszy. Chciała bowiem nieustannie kontemplować Boga. Jednak Duch Święty ukaże jej, iż z Bogiem można obcować nieustannie w „celi własnego serca”, a jednocześnie służyć Mu, służąc braciom. Święta, kiedy już to zrozumiała, bez trudu potrafiła utrzymać kontakt z Panem przy każdej wykonywanej czynności. „Cela wewnętrzna” była dla niej tym miejscem w sercu, które było zarezerwowane wyłącznie dla Boga i przez cały czas łączyło ją z Umiłowanym. Ten dar, ta umiejętność stałego obcowania z Bogiem, trwanie w zjednoczeniu z Nim bez względu na liczne obowiązki, przyjmuje się za jedną z najważniejszych cech duchowości św. Katarzyny. Dzięki niej Święta mogła w sposób doskonały służyć bliźniemu i całemu 38Kościołowi. Po wiekach zostanie uznana za jedną z prekursorek laikatu. Jako mistrzyni kontemplacyjnego obcowania z Bogiem i jednoczesnego apostolstwa w świecie jest wzorem do naśladowania przez wiernych różnych stanów.

Odkąd św. Katarzyna zgodziła się na czynną pomoc ludziom, miała oczy i uszy szeroko otwarte na ich potrzeby.

Usługiwała bliźnim jako pielęgniarka, opiekunka ubogich, pocieszycielka uciśnionych, no i – oczywiście – matka i przewodniczka dla swoich uczniów. W tych posługach cechowała ją niezwykła delikatność, hojność, cierpliwość, konsekwencja i poświęcenie.

W jej sercu ludzie odnajdywali najszczersze współczucie i współcierpienie.

Bóg widział oddanie swojej służebnicy i jej radykalność w niesieniu pomocy braciom, wspierał ją więc licznymi charyzmatami.

Św. Katarzyna miała między innymi dar rozeznawania i wyrzucania złych duchów, dar proroctwa, dar bilokacji. Jej boski Oblubieniec udzielał jej hojnie swojego wsparcia i wysłuchiwał próśb zanoszonych za grzeszników. Wypraszała więc u Niego nawrócenia, uzdrowienia, uwalniała opętanych i kierowała na właściwe drogi zagubionych.

Nawet kiedy sama niedomagała, nie mogła powstrzymać się od wspierania tych, którzy bardzo tego potrzebowali.

Święta miała też szczególną łaskę wypraszania miłosierdzia dla największych grzeszników. Czasem ratowała ludzi stojących nad grobem.

Widać, że św. Katarzyna traktowała bardzo serio swoje powołanie apostolskie i spieszyła z pomocą każdemu, kto tego potrzebował. Służyła więc wszystkimi możliwymi sposobami: modlitwą, pokutą, dobrym słowem i dobrą radą, pociechą, posługą chorym, jałmużną, darem jednoczenia zwaśnionych oraz słowem pisanym (Dialog, Listy).

Szczególną jej misją było wspieranie papieża Grzegorza XI w podjęciu decyzji o powrocie z Awinionu do Rzymu. Tak 39bardzo się w nią zaangażowała, że osobiście wybrała się do papieża i namawiała go, aby porzucił Francję i jak dawniej zasiadł na Stolicy Piotrowej. Misja ta zakończyła się powodzeniem.

Po śmierci Grzegorza XI z taką samą gorliwością i przejęciem służyła jego następcy, Urbanowi VI, za którego powstała tak zwana „wielka schizma zachodnia”. Były to bardzo mroczne czasy dla Kościoła łacińskiego, powołano antypapieża, wśród duchowieństwa szerzyła się obłuda, żądza bogactwa, skandaliczne konflikty, walka o urzędy kościelne.

Św. Katarzyna bardzo nad tym ubolewała i całą swoją mocą i odwagą nawoływała wszystkich pasterzy Kościoła do opamiętania.

Podjęła się też kolejnej misji pokojowej. Pertraktowała z największymi wrogami prawowitego papieża. Pisała do kardynałów, królów i innych osób mogących mieć wpływ na poprawę sytuacji. Tak jak wcześniej podpowiadała sposoby rozwiązania problemów Grzegorzowi XI, tak potem wspierała gorąco Urbana VI. Była zagorzałą zwolenniczką reformy w Kościele, ale wiedziała, że zarządzić ją mogli tylko sami biskupi i kardynałowie. Z zapałem więc wzywała do oczyszczenia Kościoła z martwych pędów, za które uważała tych, którzy szukali tylko własnego zysku i chwały, a nie służyli ludowi Bożemu.

Ta dominikańska tercjarka pokazała swoim świętym życiem, że każda z tych form apostolstwa, a więc kontemplacyjna i czynna, są ze sobą nierozerwalnie związane i nawzajem się uzupełniają. Nauczanie i głoszenie Ewangelii bez zjednoczenia z Chrystusem będzie puste i bezowocne, a kontemplacja Najwyższego domaga się głoszenia Dobrej Nowiny, gdy świat pogrążony jest w ciemnościach. Ludziom potrzebne jest Słowo Boże i świadectwo świętych – każda ich ofiara, cierpienie, pokuta i modlitwa podejmowane w jedności ze Zbawicielem, Jezusem Chrystusem.

Święta ze Sieny jest mistrzynią i przewodniczką w łączeniu powołania kontemplacyjnego i czynnego apostolstwa. 40

opr. mg/mg




Bez zewnętrznej klauzury
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama