Zamienić kierat na kerygmat

Wspólnota Przyjaciele Oblubieńca za cel stawia formowanie do dojrzałej wiary i szeroko pojęta ewangelizację.

Nie chcą pozostawać na poziomie przeciętności. Pragną głębokiej i żywej wiary, która będzie przemieniała ich życie. Chcą być przyjaciółmi Oblubieńca.

Zamienić kierat na kerygmat

Nie trzeba nikogo przekonywać, że trwanie we wspólnocie prędzej czy później przynosi konkretne owoce; że umacnia wiarę, pomaga w podążaniu za Jezusem i kształtuje międzyludzkie więzi. Każda wspólnota ma swój odrębny charakter, każda ma to „coś”, co przyciąga ludzi. Ku radości wielu osób w naszej diecezji coraz mocniej zapuszcza korzenie Wspólnota Przyjaciele Oblubieńca, której celem jest formowanie do dojrzałej wiary i szeroko pojęta ewangelizacja.

Pierwsze takie wspólnoty powstały w Borowiu, Skórcu i Szóstce. Lada dzień będą zainicjowane m.in. w Radzyniu i Międzyrzecu Podlaskim. Zainteresowanie Przyjaciółmi Oblubieńca wzrasta coraz bardziej. Wspólnota przyciąga ludźmi, którzy są niesamowitymi świadkami Jezusa, konkretną formacją opartą na słowie Bożym i metodami ewangelizacji.

- Nasi parafianie zjednoczyli się podczas budowy domu parafialnego. Nie chcieliśmy tego utracić i dlatego szukałem jakiegoś projektu duchowego, który ożywi ich życie z wiary. Taką szansę stworzyło Seminarium Odnowy Wiary, z którego zrodziła się wspólnota Przyjaciele Oblubieńca - mówi ks. Edward Konarski, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Szóstce. - Obserwując nasze chrześcijańskie życie, można wysunąć taki wniosek: jesteśmy wierzący, ale swoje powinności związane z wiarą wykonujemy jak w „kieracie”, tzn. z przyzwyczajenia, mechanicznie i bez entuzjazmu. I wydaje się, że wszystko jest w porządku. A nie jest! W tej wspólnocie głoszony jest kerygmat czyli fakt, że Jezus Chrystus jest naszym Panem i Zbawicielem, który nas kocha i że każdy z nas jest dla Niego ważny. Pogłębianie więzi z Jezusem pozwala inaczej spojrzeć na swoje życie, a także na przykazania i naukę Ewangelii, które stają się nie tyle bezdusznymi nakazami, ale błogosławieństwem. Ta wspólnota przyniosła nam widoczne poruszenie duchowe w parafii - zaznacza ks. E. Konarski.

Wartość modlitwy

W Szóstce wszystko zaczęło się od wyjazdu kapłana i dziesięciu osób na Kurs Nowe Życie, prowadzonego w Lublinie przez animatorów WPO. Potem w parafii zorganizowano SOW. Poprowadzili je animatorzy z Lublina i innych ośrodków. Teraz trwa zwykła formacja. Członkowie wspólnoty spotykają się w niedzielę. Obecnie liczy ona ok. 22 osób. Wciąż pojawiają się nowi ludzie.

- Nasza parafia jest malutka (ok. 760 osób), więc taka ilość osób cieszy - zauważa administratorka wspólnoty Dorota Szczerba. - Spotkania w Lublinie i Warszawie, ale i te nasze, w parafii pozwoliły mi zbliżyć się do Boga. Zawsze byłam gdzieś przy kościele, angażowałam się w życie parafialne, ale formacja wspólnotowa przyniosła pewne uporządkowanie i odnowienie. Teraz systematycznie sięgam po słowo Boże. Po etapie zatytułowanym „Szkoła modlitwy” dotarło do mnie, jak ważna i potrzebna jest modlitwa do Ducha Świętego. Doceniłam wartość modlitwy uwielbienia, bo zazwyczaj tylko o coś Pana Boga prosiłam i czasami dziękowałam. Teraz łatwiej mi świadczyć o Jezusie we wspólnocie i w pracy. Dzielenie się słowem w grupach spowodowało, że mam w sobie więcej pokory, potrafię łatwiej przyjmować porażki, szybciej się z nimi godzę - wylicza pani Dorota.

Światło i pokój

D. Szczerba zaznacza, że zaangażowanie we wspólnotę pozwoliło jej poznać ludzi, którzy są świadkami Jezusa. - Teraz ja uczę się od nich takiego świadczenia. Zyskałam też nowych znajomych. Do tej pory z pewnymi osobami wymieniałam tylko zdawkowe „dzień dobry”. Obecnie łączą nas coraz mocniejsze więzi. Cieszę się, że ludzie zaczynają się otwierać i dzielić tym, co usłyszeli od Pana Boga podczas osobistych medytacji nad słowem. To wszystko jest wielkim darem dla każdego z nas z osobna, ale i dla całej parafii - podsumowuje pani Dorota.

Radości z przynależności do wspólnoty nie kryje także Ewa Michalska. Na początku wspomina pierwsze spotkania z ludźmi z Lublina. - Potraktowałam te zaproszenie bardzo osobiście. To właśnie we wspólnocie po raz pierwszy świadomie modliłam się do Ducha Świętego. Na początku szukałam wsparcia, bo nie potrafiłam cieszyć się życiem. Wydawało mi się ono tylko ciągiem powinności i obowiązków. Pytałam Boga: czy zawsze tak będzie? Czy tak wygląda życie? Teraz wiele się zmieniło. Wspólnota daje radość i światło. Cieszę się z wszystkich osób, które do niej należą, ale doświadczyłam, że we wspólnocie nie jest najważniejszy człowiek czy nawet ksiądz, ale Duch Święty. On jest miedzy nami, On pomaga słuchać i przyjmować słowo - zauważa pani Ewa.

Dla 30+

Formacja we wspólnocie daje radość i pokój serca. Otwiera też oczy na pewne sprawy. - Mam w sobie więcej spokoju. Potrafię opanować emocje, które, jak nam mówiono podczas jednego ze spotkań, nie są czymś złym. Wszystko zależy od tego, co z nimi zrobimy. Cotygodniowe spotkania, a także codzienna modlitwa i medytacja pomagają mi odnaleźć w sobie zasoby empatii, przyzwoitości i odwagi. Świadomość, że nie jesteśmy sami ze swoimi problemami, jest bardzo pocieszająca. Świadectwa tych, którzy inicjowali u nas wspólnotę były dla mnie bardzo przekonujące. Jestem pełna podziwu, że chcieli się przed nami otworzyć, że przyjechali do nas z daleka... Moje życie nie stało się prostsze, ale teraz wiem, gdzie szukać pomocy. Z Duchem Świętym jest łatwiej - podkreśla pani Ewa.

Na koniec cytuje słowa z Księgi Koheleta: „jeśli siekiera się stępi, a nie naostrzy się jej, trzeba zwiększyć wysiłek” (Koh 10,10). Zanim znalazłam się we wspólnocie, czułam, że muszę coraz bardziej się wysilać. Wszystko było trudne. Szukałam rozwiązań w poradnikach. Teraz modlę się o pomoc z góry i ona zawsze przychodzi - kończy pani Ewa. Trzeba zauważyć, że wspólnota założona przez ks. Krzysztofa Kralkę świetnie wstrzeliła się w lukę, która istniała w „ofercie” wspólnotowej. Młodzi mają KSM i oazę, małżeństwa - Domowy Kościół, a osoby starsze zazwyczaj włączają się do kółek różańcowych. Osoby po 30-40 roku życia nie bardzo wiedziały, gdzie się „przytulić”. Teraz mają świetną, konkretną i sprawdzoną propozycję. Bycie Przyjacielem Oblubieńca to jest coś!

Więcej o wspólnocie można znaleźć na stronie przyjacieleoblubienca.pl.

Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 44/2016

 

Widzimy głód Boga i głębi

Rozmowa z ks. Krzysztofem Kralką, moderatorem generalnym Wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca i dyrektorem Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji.

Proszę Księdza, czym wyróżnia się Wspólnota Przyjaciele Oblubieńca spośród innych wspólnot?

Znakiem rozpoznawczym tej wspólnoty jest jej imię - Przyjaciele Oblubieńca. To biblijny tytuł, który jest zakorzeniony w obrzędach ślubnych znanych ze Starego Testamentu. Przyjacielem oblubieńca nazywano człowieka, który miał za zadanie znaleźć dla oblubieńca odpowiednią dziewczynę i rozkochać młodych w sobie. Potem doprowadzał do dnia zaślubin. Także w czasie ślubu pełnił wiele ważnych funkcji, m.in. prowadził orszak pana młodego, był kimś w rodzaju starszego drużby, który czuwał nad tym, aby ślub był pięknym wydarzeniem, żeby para młoda była szczęśliwa.

W Nowym Testamencie także pojawia się sformułowanie „przyjaciel oblubieńca”. Tak mówił o sobie Jan Chrzciciel, kiedy był pytany, czy jest Mesjaszem. Jego misją było przygotowanie Izraela do zaślubin z Jezusem. Jan miał przygotować Mu drogę. Nasza wspólnota swoją tożsamość i charyzmat czerpie właśnie z tego tytułu oraz z posługi Jana Chrzciciela, który jest jej patronem. Od niego uczymy się, co to znaczy być przyjacielem Oblubieńca. Przyjacielem Oblubieńca nazywany był także m.in. św. Paweł, który do jednego z Kościołów pisał: „oto poślubiłem was jednemu Oblubieńcowi” (2Kor 11,2).

My, jako wspólnota, staramy się w Kościele tak świadczyć i mówić o Jezusie, by ludzie rozkochiwali w Nim swoje serca, by chcieli należeć do Jezusa, by zapragnęli oddać Mu swoje życie. Ten cel jest także ostatecznym celem całego Kościoła, który chce wszystkich ludzi doprowadzić do niebieskich godów, do wiecznego wesela. Robimy to przez głoszenie słowa, przez świadectwo życia i poprzez zaangażowanie w życie parafii. Parafialność jest bowiem cechą charakterystyczną wspólnoty. Wybieramy bardzo proste i zwyczajne sposoby ewangelizacji, ale to jest przecież przestrzeń, w której Pan Bóg chce nas zbawiać i uświęcać. On zaprasza nas, ludzi ochrzczonych, do działania jako swoich współpracowników.

Wspólnota istnieje od ponad sześciu lat. Jak by Ksiądz podsumował ten czas? Już dziś widać, że nie jest to tylko ludzkie dzieło...

Tak, widać to ewidentnie. Sześć lat to z jednej strony dosyć mało, ale gdy patrzymy na to, do czego zaprosił nas Pan Bóg i co już udało się zrobić, to bardzo dużo. Obecnie w Polsce istnieje 85 naszych wspólnot, w których formuje się 7,5 tys. osób. Jeszcze w tym roku powstanie kolejnych 40 grup. Ten przyrost i rozwój jest naprawdę niezwykły. To Boże dzieło, ponieważ człowiek o własnych siłach nie jest w stanie robić takich rzeczy. Wiele parafii czeka w kolejce, aż będziemy mogli do nich przyjechać i zainicjować u nich taką wspólnotę. Ostatnie sześć i pół roku to jednak nie tylko zakładanie wspólnot; to przede wszystkim opracowanie potężnego programu formacyjnego, założeń, struktury, hierarchii, systemu szkół animatora i odpowiedzialnych, systemu zarządzania i wizytacji. Wszystko to składa się na pewien kręgosłup, który cały ten organizm trzyma w pionie. To wymaga potężnej pracy.

Członkowie Wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca wyjeżdżają na ewangelizację, prowadząc m.in. rekolekcje i seminaria odnowy wiary. Jak jesteście przyjmowani?

W całej Polsce obserwujemy wielki głód Boga i głębi wiary. Ludzie pragną wiary, która będzie przemieniała ich życie, która jest nie tylko na ustach, ale też pozwala żyć w pokoju, przebaczeniu, miłości, w dobrych relacjach. Rzeczywiście, kiedy przyjeżdżamy do parafii, gdy świadczymy, że Jezus przemienił nasze życie, gdy dajemy konkretne świadectwa (zazwyczaj o prostych rzeczach, które Jezus w nas przemienił), to widzimy w ludziach tęsknotę i pragnienie, że oni też chcą tak żyć. Właśnie dlatego tak dużo osób przychodzi na seminaria i stąd wiele z nich zostaje potem we wspólnocie i podejmuje się formacji. Bł. papież Paweł VI mówił, że Kościół nie potrzebuje nauczycieli, ale świadków. Dziś cały Kościół idzie w kierunku pokornego świadczenia o tym, co uczynił nam Jezus. Takie działania ewangelizują i pociągają.

Kim są członkowie Wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca? Czy są to tzw. świeżacy?

W większości tak. To ludzie, którzy usłyszeli słowo Boże i chcą coś w swoim życiu zmienić. Przychodzą, by wzrastać. Większość nigdy nie była wcześniej zaangażowana w Kościele; oczywiście modlili się, przychodzili na liturgię, przyjmowali sakramenty, ale jak pokazuje nasze doświadczenie, nie prowadzili pogłębionego życia duchowego i nie przeszli żadnej głębszej formacji.

Jak więc wygląda formacja w waszej wspólnocie?

Formacja opiera się na codziennej medytacji słowa Bożego. Materiały zawarte są w podręczniku, jest tam także miejsce na notatki. Członkowie wspólnoty każdego dnia czytają tekst biblijny i słowo komentarza. Potem odpowiadają na zawarte poniżej pytania i przykładają to słowo do swego życia. Poszczególne podręczniki mają swoje tematy. Słowo Boże czytamy nie na zasadzie kontynuacji, ale w kluczu tematycznym, aby konkretne treści podawać na odpowiednim poziomie. Doświadczamy, że ten program bardzo dobrze się przyjął, co więcej, korzysta z niego wiele innych wspólnot istniejących w Kościele.

Bóg zapłać za rozmowę!

Agnieszka Wawryniuk

 

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama