Jeśli winny nie prosi o przebaczenie

Co zrobić, gdy winny nie prosi o przebaczenie, gdy nie robi żadnego gestu w kierunku pojednania? Czy wtedy jesteśmy zwolnieni z obowiązku wybaczania?

Jeśli winny nie prosi o przebaczenie

Co zrobić, gdy winny nie prosi o przebaczenie? On sam w swojej złości nie robi żadnego gestu w kierunku pojednania, a może nawet trwa w czynieniu krzywdy. Co wówczas?

Pytanie niezmiernie dramatyczne. Taką sytuację trzeba tym bardziej widzieć w kontekście naszego spotkania z Bogiem. I znowu spojrzeć na Jego miłość i przebaczenie, pamiętając słowa św. Pawła:

Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł na nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,8).

Pan Jezus jednoznacznie wzywa do miłości nieprzyjaciół.

Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? (Mt 5,44—46).

Otóż przykazanie miłości nieprzyjaciół jest przede wszystkim wezwaniem do przebaczenia. Bez niego bowiem nie można mówić o miłości. Odnosi się to do wielu różnych sytuacji. Nie tylko do nieprzyjaciół jako takich. Najczęściej spotykamy się w życiu z arogancją, brutalnością, wulgarnym zachowaniem, czy „bezinteresowną nieżyczliwością”. Zasada miłości nieprzyjaciół obejmuje te wszystkie przypadki.

Oczywiście, miłość nieprzyjaciół różni się bardzo od miłości przyjaciół i bliskich. Przede wszystkim jest to miłość zraniona i rana w niej pozostaje czymś żywym. Zarówno nieprzyjaciel, jak człowiek nieżyczliwy nie wychodzą do nas z miłością, inaczej nie byliby nieprzyjaciółmi. Jakże możliwa jest zatem miłość z naszej strony? Jest możliwa jako miłość nadziei. Ufamy, że wróg zmieni się i wzajemna miłość będzie możliwa. Z naszą miłością stajemy zatem wobec samego Pana Boga.

Tak uczynił sam Pan Jezus. Po ukrzyżowaniu, mimo szyderstw, jakie pod Jego adresem padały, modlił się:

Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34).

Podobne słowa wypowiada pierwszy męczennik, św. Szczepan:

A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: „Panie, nie licz im tego grzechu!” Po tych słowach skonał (Dz 7,60).

Z dalszego tekstu Dziejów Apostolskich widać, jak „miłość nadziei” u św. Szczepana zaowocowała nawróceniem św. Pawła.

Doświadczenie doznanej wrogości podważa często w człowieku podstawową wiarę w sprawiedliwość, w dobro, w miłość, czyli ostatecznie wiarę w człowieka jako człowieka. Trzeba w tym widzieć wielką pokusę zwątpienia. Przede wszystkim zwątpienia w dobro w człowieku, w tajemnicę złożonego w nas Bożego dobra, o którym świadczy sumienie. Pokusa chce zredukować człowieka do tego, co zewnętrzne i co często jest wynikiem zranienia czy to przez brak miłości, zaakceptowania, czy przez niesprawiedliwość, złość innych, czy przez własną wybujałą ambicję, pychę, czy po prostu przez głupotę.

Przebaczenie w takim przypadku stanowi wyraz wiary w to, że w człowieku jest głębia, której być może on sam nie rozpoznaje, ale to właśnie ona jest prawdą, a nie to wszystko, co w ostateczności stanowi maskę w grze, jaka się toczy między ludźmi. Kiedy przyjdzie chwila śmierci, maska opadnie i pozostanie to, co jest prawdą: człowiek wezwany przez Boga, człowiek-ty wobec Boga-Ja. „Coś uczynił?” Właśnie wówczas temu człowiekowi potrzebne będzie nasze przebaczenie. Teraz może nim gardzić. Wówczas ta jego obecna pogarda będzie dawno minioną farsą. Pozostanie potrzeba otrzymania i przyjęcia przebaczenia.

Wydaje się, że sam Bóg wiele uzależnia od ludzkiego przebaczenia. Już w przypadku pierwszego opisanego grzechu wobec bliźniego — zabójstwa brata przez Kaina — Bóg mówi:

Krew brata twego głośno woła ku Mnie z ziemi! (Rdz 4,10).

Kain otrzymuje znamię, aby go nikt nie zabił. Będzie od tego momentu dźwigał przekleństwo winy, która wymaga przebaczenia. W Nowym Testamencie Jezus daje apostołom władzę przebaczania grzechów:

Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone... (J 20,23).

Do św. Piotra mówi:

Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19).

Jest to ogromna władza dana Kościołowi. Zawsze jednak w ostateczności spoczywa ona w ręku konkretnych ludzi. Ich działanie ma moc wiążącą w niebie. Przede wszystkim chodzi o posługę jednania.

Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania (2 Kor 5,18n).

„Posługa jednania” jest zasadniczym zadaniem uczniów Jezusa. Chodzi przede wszystkim o pojednanie z Bogiem, ale ono nie jest możliwe bez pojednania braterskiego:

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18,35).

W samej Modlitwie Pańskiej mówimy:

i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili (Mt 6,12).

Po jej zakończeniu Pan Jezus dodaje:

Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski (Mt 6,14).

Nasze pojednanie z Bogiem jest uzależnione od naszego przebaczenia innym. Królestwo Boże jest bowiem wspólnotą pojednanych z Bogiem i między sobą. Nie przebaczając, sami wyłączamy się ze wspólnoty pojednania.

Włodzimierz Zatorski OSB, Przebaczenie, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama