Klęska liberalnego spojrzenia na człowieka

Zamieszki w Londynie 2011 to nie "społeczny bunt", ale wynik zarażenia ideologią totalnej wolności

Grupy zamaskowanych młodych ludzi atakujące policjantów butelkami z benzyną, kamieniami i płonącymi pojemnikami na śmieci. Setki osób wdzierające się do sieciowych sklepów i całkowicie je plądrujące. Zdemolowane witryny sklepów i samochody. Całe dzielnice stojące w ogniu. Płonące domy a także wiele policyjnych aut. To obraz Londynu w ostatnich dniach.

Zamieszki w stolicy Wielkiej Brytanii zapoczątkował marsz przeciwko brutalności policji, która zamordowała lokalnego handlarza narkotyków. Szybko wymknął się on jednak spod kontroli. Wydarzenia jakie potem nastąpiły niektórzy okrzyknęli „społecznym buntem" ludzi zdesperowanych i wykluczonych, inni widzieli w nich przejaw kryzysu ekonomicznego i porównywali do protestów odbywających się w Hiszpanii, jeszcze inni zaś wieścili, że jest to efekt multikulturowości. Choć te czynniki mogły mieć wpływ na falę zniszczenia jaka ogarnęła Londyn, to ciężko na serio rozpatrywać je jako jej główną przyczynę. Trudno za społeczny bunt uznać podpalanie samochodów i domów, czy demolowanie i okradanie sklepów. To zwykły rozbój. Nie można też mówić o tym, że było to wystąpienie biedoty, gdyż przestępcy porozumiewali się przy pomocy najnowszych technologii, a ich łupem nie padały sklepy z żywnością czy innymi towarami pierwszej potrzeby, a te z laptopami i markową odzieżą. W rozruchach brali udział przeważnie imigranci, ale nie brakowało też białych Anglików, więc nie sposób wszystkiego zwalić też na multikulturowość. Co więc wywołało tą falę przemocy? Nie ulega dla mnie wątpliwości, że prawdziwą jej przyczyną była ucieczka państwa od uczenia o odpowiedzialności i moralności i zastąpienie jej "wolnością", zniszczenie rodziny, szkoły, więzi społecznych i „wyhodowanie” pokolenia dla którego liczy się tylko „ja”.

„Lata panowania dogmatu liberalnego zaowocowały amoralną, brutalną i niewykształconą młodzieżą, która uzależniona jest od pomocy społecznej i terroryzuje normalnych obywateli” tak obecną sytuację w Wielkiej Brytanii ocenił dziennikarz Daily Mail Max Hastings. Rzeczywiście w tym kraju liberalne spojrzenie na człowieka zgodnie z którym, od ludzi nic nie można wymagać, w żaden sposób nie można ich ograniczać, za to którym wszystko się należy, padło na wyjątkowo podatny grunt. Realizowane były wszystkie modne liberalne hasła.

Zgodnie z powszechnie lansowanymi poglądami wychowanie dzieci miało być "beztresowe", co oznaczało, że rodzice nie powinni krytykować dzieci, zwracać im uwagi, że źle postępują a już w szczególności — broń Boże — karać je i czegoś im zabraniać. Ograniczono im możliwość kontroli nad swoimi pociechami. Chyba najbardziej wymownym przykładem na to jest fakt, że nastolatki mogą dokonywać aborcji bez poinformowania o tym rodziców. Rodziny rozbijane były też poprzez rozwiązania prawne promujące samotne rodzicielstwo i plagę rozwodów, której nikt nie próbował się przeciwstawiać uważając ją za zdobycz cywilizacyjną.

Szkoła, drugie obok rodziny podstawowe miejsce, w którym młodzi ludzie uczą się funkcjonować w społeczeństwie, w którym kształtuje się ich system wartości, też została tak skonstruowana, żeby przypadkiem niczego od uczniów nie wymagać. Nauczyciele czują się w Wielkiej Brytanii zastraszeni, bo nie mają prawa nawet krzyknąć na ucznia. Ich autorytet jest zupełnie podkopany. W konsekwencji młodzi Anglicy całkowicie olewają sobie naukę.

„Wyspiarze” przodują też jeśli chodzi o swobodę seksualną dzieci. Bardzo rozwinięta jest seksedukacja. W niektórych szkołach w tym „przedmiocie” uczestniczą już 7-latkowie, a wszędzie 11-latkowie. Zajęcia, zgodnie z założeniem ministerstwa edukacji, skupiają się na biologicznych aspektach seksu i informowaniu o sposobach „zabezpieczenia się”. Nastolatkowie mają też bardzo łatwy dostęp do środków antykoncepcyjnych (dystrybutory z prezerwatywami w budynkach szkolnych) i aborcji. Nikt nie uczy o szkodliwości pornografii, nie zachęca do wstrzemięźliwości, wręcz przeciwnie. Przekaz jest taki: zabezpieczajcie się, a poza tym możecie robić co chcecie.

Zgodnie z liberalnymi dogmatami, respektowane są też prawa przestępców. Przecież nie można ich zbyt brutalnie traktować! Policja ma wyjątkowo ograniczone uprawnienia, przykładowo większość „mundurowych” nie może nosić przy sobie broni, a jak już przypadkiem któryś jej użyje, to potem musi się miesiącami tłumaczyć różnym komisjom dyscyplinarnym.

Przytoczone przeze mnie przykłady to tylko wycinek większej całości. Zasada „zero odpowiedzialności i wymagań” obowiązywała w zasadzie w każdym obszarze życia społecznego! Katharine Birbalsingh, nauczycielka i publicystka „Daily Telegraph” zauważa: "Wszystko w naszym państwie, od szkolnictwa poprzez wymiar sprawiedliwości aż po świadczenia społeczne opiera się na zasadzie, którą można streścić jednym zdaniem: To nie jest twoja odpowiedzialność. Mamy to już we krwi. Zawsze, gdy mówię o odpowiedzialności — nauczycieli, ojców, matek, zwykłych obywateli — jestem za to besztana. Nikt już nie chce rozmawiać o osobistej czy wspólnej odpowiedzialności, absolutnie nikt". Społeczeństwo cały czas było przekonywane też, że narzucanie jakichkolwiek norm jest sprzeczne z ideologią tolerancji, multikulturowości, postępu. W konsekwencji tych wszystkich procesów młodzi Anglicy zwyczajnie nie umieją rozróżniać dobra od zła.

Max Hastings ocenia, że angielska młodzież jest ofiarami liberalnego systemu. „Oni są ofiarami wypaczonego etosu społecznego, który wywyższa wolność osobistą, nadając jej charakter absolutny i zaprzecza dyscyplinie — tzw. twardej miłości - która jako jedyna może ich wyprowadzić z chuligaństwa”. System ten z całą pewnością ponosi właśnie klęskę.

Co jakiś czas podobne hasła, do tych które od lat funkcjonują w Wielkiej Brytanii, lansowane są też w Polsce. Niedawno Sejm przegłosował „ustawę przemocową” w myśl której jeśli rodzice będą krytykować dzieci, to będzie można je nawet im odebrać. Minister Edukacji Katarzyna Hall, konsekwencje próbuje wdrażać „bezstresowe” wychowanie w szkołach. Premier Donald Tusk zapowiedział możliwość przegłosowania przygotowanej przez SLD ustawy o związkach partnerskich, która psułaby rodzinę czyniąc ją bardzo nietrwałą. Jak widać po Wielkiej Brytanii (ale też i innych krajach) wdrażanie takiego liberalnego spojrzenia na człowieka, to fatalny, tragiczny w skutkach eksperyment. Nie idźmy tą drogą!

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama