Soros Agorze

W obronie przed rządami PiS główny promotor ideologii 'społeczeństwa otwartego' bierze wydawcę 'Gazety Wyborczej' pod swoje skrzydła

W obronie przed rządami PiS główny promotor ideologii 'społeczeństwa otwartego' bierze wydawcę 'Gazety Wyborczej' pod swoje skrzydła

Soros Agorze

Kupno ponad 11 proc. akcji Agory przez Georga Sorosa nie jest zwykłą inwestycją biznesową. Bo jaki sens ma inwestowanie w spółkę, która właśnie zaczyna przynosić straty? Na zmianę jej rentowności wpłynęła zapewne także polityka nowego rządu, który ograniczył napływ pieniędzy do Agory z tytułu reklam, dotacji i ogłoszeń płatnych w należących do niej mediach. Przejęcie niewielkiego w gruncie rzeczy pakietu akcji nawet przez tak wielkiego spekulanta jak George Soros nie rokuje, aby w najbliższych latach udało się ten negatywny trend odwrócić.

Agora nie jest jednak zwykłą spółką giełdową, Soros zaś nie jest zwyczajnym inwestorem. Chodzi o spółkę, która jest wydawcą m.in. „Gazety Wyborczej”, właścicielem radia TOK FM i kilku portali internetowych. Obok Fundacji Batorego Agora była przez ponad ćwierćwiecze głównym ośrodkiem inżynierii społecznej zmierzającej do realizacji w Polsce utopii tzw. społeczeństwa otwartego, o którym na łamach „Idziemy” pisaliśmy wielokrotnie. Nowy zaś inwestor Agory nie jest dla tego środowiska nikim nowym. Jako głównego promotora ideologii „społeczeństwa otwartego” i twórcę Fundacji Batorego od zawsze łączą go ze środowiskiem Agory związki ideologiczne i biznesowe.

W tym kontekście wydatek rzędu 143,5 mln zł na zakup akcji Agory jest dla Sorosa dysponującego kapitałem szacowanym na co najmniej 40 mld dolarów doprawdy symboliczny. Mylą się ci, którzy widzą w tym chęć dokapitalizowania wydawcy „Gazety Wyborczej”. Akcje nie zostały bowiem nabyte z nowej emisji spółki, tylko odkupione od PTE Nationale Nederlanden, operatora jednego z działających w Polsce Otwartych Funduszy Emerytalnych. O całej transakcji opinia publiczna dowiedziała się z trzydniowym opóźnieniem. Strony tłumaczą tę zwłokę dobrem spółki i chęcią uniknięcia manipulacji kursami jej akcji.

Żeby zrozumieć znaczenie tej transakcji, trzeba pamiętać, że Powszechne Towarzystwa Emerytalne znaczną cześć zebranych składek inwestowały właśnie w akcje Agory. Pisaliśmy o tym na początku tego roku w artykule „Emerytura z Agory?”. Najwięcej tych akcji zgromadziło PZU (15,93 proc), dalej właśnie Nationale Nederlanden (14,28 proc.) oraz Aegon (6,99 proc.) Jak twierdzi obecny minister skarbu Dawid Jackiewicz, te właśnie inwestycje w Agorę nie miały charakteru biznesowego, tylko czysto „ratunkowy” – dla Agory oczywiście. Problem jednak w tym, że po przejęciu większości środków z OFE przed dwoma laty przez rząd PO-PSL na łatanie dziury budżetowej, ostateczna likwidacja tego, co zostało z OFE, jest według większości analityków tylko kwestią czasu, niezależnie od tego, kto jest przy władzy. Wicepremier Mateusz Morawiecki woli mówić o konsolidacji funduszy emerytalnych pod jednym zarządem. Mogłoby to się dokonać np. pod szyldem PZU lub BGK. Tak czy owak, chodzi o instytucje kontrolowane przez rząd. Siłą rzeczy w ręce rządu wpadłby pakiet co najmniej 38 proc. akcji Agory. Stąd już tylko krok, żeby prezesa Agory wyznaczał ostatecznie… Jarosław Kaczyński.

Ta skądinąd do niedawna realna pespektywa spędzała wielu sen z powiek. Byłem mimochodem 15 lutego świadkiem burzliwej dyskusji osób zaangażowanych w Agorę: „Przecież on (Kaczyński), jeśli nas przejmie, to nie po to, by nam pomóc, tylko, żeby nas zniszczyć” – wołali jedni do drugich. Odkupienie przez Sorosa części akcji będących dotąd w posiadaniu OFE ma więc ostatecznie pokrzyżować te plany. Ze strony człowieka, który nie kryje niechęci do obecnego rządu i do Polski jako państwa zasadniczo jednorodnego pod względem narodowym oraz religijnym, jest to również znak pogodzenia się z myślą, że obecne rządy w Polsce mogą jednak potrwać dość długo. W obronie przed tymi rządami Soros bierze Agorę pod swoje skrzydła.

"Idziemy" nr 25/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama