Najpiękniejsze chwile życia

Każdy jest kowalem swojego losu - to polskie powiedzenie, stawiając przed człowiekiem zadanie odpowiedzialności za własne poczynania, obarcza go równocześnie konsekwencjami wypływającymi z każdej jego życiowej decyzji

Każdy jest kowalem swojego losu - to polskie powiedzenie, na pozór dowartościowujące siły własne każdego człowieka, zionie wręcz dwuznacznością. Stawiając przed człowiekiem zadanie odpowiedzialności za własne poczynania, obarcza go równocześnie konsekwencjami wypływającymi z każdej jego życiowej decyzji.

Bardziej niż doświadczenia wolności szukać w nim można i należy raczej roztropności oraz umiejętności wstrzymywania własnych decyzji ze względu na płynące z nich konsekwencje. Odpowiedzialność jednak za własne życie i jego kształt niesie niesamowite poczucie szczęścia. Choć czasem owoc bywa gorzki, to jednak podmiotowość człowieka najlepiej widać w przyjmowaniu konsekwencji własnych poczynań. Ten jednak sposób myślenia nie jest właściwy współczesnym naszym rodakom. Niestety coraz częściej rozpoznajemy, że bardziej pragną oni wolności rozumianej jako uwolnienie od wszelkich hamulców, a przy tym zniesienie również odpowiedzialności za konsekwencje własnego działania. Co gorsza, ta konstatacja dotyczy nie tylko pokolenia młodych, ale również i osób w średnim wieku. Tarzanie się w woodstockowym błotku nie jest objawem tęsknoty za pierwotnie niehigienicznymi warunkami życia, ile raczej symbolem poluzowania wszelkich hamulców, także tych, które określają tzw. dobre wychowanie oraz wymogi życia społecznego. Myślenie o przyszłości zostało w większości naszego społeczeństwa sprowadzone do marzeń o dobrze płatnej i niekoniecznie uciążliwej pracy, której jedynym i wymiernym efektem będzie pula pieniędzy możliwa do wydania w czasie weekendowego szaleństwa. Można to również zobaczyć na jeszcze innym przykładzie.

Drobnostka, o której nie warto gadać

W ostatnią niedzielę mogliśmy się dowiedzieć z mediów o „nadzwyczajnej postępowości naszego młodego społeczeństwa”. Z badań Eurobarometru wynikało bowiem, iż młodzi Polacy w przedziale wiekowym 15-24 lata, w odróżnieniu od swoich rówieśników z pozostałych krajów UE, są gremialnie zwolennikami legalizacji marihuany. Na korytarzach brukselskich toczy się dyskusja o nakazowym zalegalizowaniu dostępności tego narkotyku dla wszystkich państw należących do tego tworu. O ile jednak większość młodzieży tzw. starej Unii oraz dużej części nowych krajów (53%) jest przeciwko legalizacji marihuany, opowiadając się za penalizacją nie tylko handlu tym specyfikiem, ale również i posiadania na tzw. prywatny użytek, o tyle młodzi Polacy w prawie tej samej ilości (52%) są zwolennikami jej legalności. Wydawać by się mogło, że nareszcie wyprzedziliśmy Europę. Problem jednak w tym, że, argumentując za zakazem posiadania i używania marihuany, młodzi z pozostałych krajów UE wskazują na jej degradacyjny dla zdrowia wpływ oraz możliwość dość szybkiego przejścia od jej używania do tzw. narkotyków ciężkich. Innymi słowy: młodzież europejska wskazuje na konsekwencje, a nie tylko na chwilowy odlot mający znamiona doraźnego szczęścia. Wcale nie oznacza to kanonizacji wspomnianych wyżej młodych ludzi, ale na zrozumienie przez nich konieczności patrzenia również na konsekwencje własnych poczynań oraz na ich skutki w przestrzeni publicznej. Być może stoi za tym „kapitalistyczne sknerstwo”, które nie chce ponosić odpowiedzialności finansowej za leczenie pobratymców, ale nie można także nie zauważyć logiczności myślenia. Przykład powyższy bardzo dobrze oddaje rozumienie wolności.

Nie znajdował słów na pochwałę dla tej instytucji

Przyznam się, że ponownie sięgnąłem do starej i dobrej powieści Jaroslava Haska. W dziele tym dzielny wojak Szwejk opisuje swoje najszczęśliwsze dni życia. Opis doskonale pasuje do rozumienia wolności przez część (niestety znaczną) naszego społeczeństwa. Oto on: „W ogóle żyło się tam jak w raju. Można tam wrzeszczeć, ryczeć, śpiewać, płakać, pobekiwać, jęczeć, skakać, modlić się, fikać kozły, chodzić na czworakach, podskakiwać na jednej nodze, kręcić się w kółko, tańczyć, hopsać, siedzieć przez cały dzień w kucki i wdrapywać się na ściany. Nikt do nikogo nie podejdzie i nie powie: Tego robić nie wolno, to nie wypada, tego się trzeba wstydzić, jeżeli chcesz uchodzić za człowieka dobrze wychowanego. (...) Taka tam panuje wolność, o jakiej nawet socjalistom się nie śniło. Można się tam podawać za Pana Boga albo za Przenajświętszą Panienkę, za papieża, za angielskiego króla, za najjaśniejszego pana czy za świętego Wacława (...). Był tam też jeden, który wykrzykiwał, że jest arcybiskupem, ale nic nie robił, tylko żarł, spał i jeszcze z przeproszeniem robił coś takiego, co można łatwo zrymować, ale tam się takich rzeczy nikt nie wstydzi. (...) Było tam bardzo dużo szachistów, polityków, rybaków i skautów, zbieraczy marek i fotografów - amatorów. (...) Spotkałem tam też kilku profesorów. (...) Każdy mógł tam wygadywać, co mu ślina na język przyniosła, jakby był w parlamencie”. Jak łatwo się domyśleć, Szwejk opisywał swój pobyt w szpitalu psychiatrycznym, w którym zamknięty był w celu zbadania jego własnych predyspozycji zdrowotnych. Opis ten jednak doskonale pasuje do pojmowania wolności przez znaczną część naszego społeczeństwa, czego przykładem jest rzeczony sondaż Eurobarometru.

Tego mnie nikt uczyć nie potrzebuje!

Przykłady zresztą można mnożyć. Wielu socjologów zastanawiało się nad fenomenem przepływu młodego elektoratu od partii posła z Biłgoraja do partii Janusza Korwin-Mikkego. Wszak pomiędzy obydwoma politykami zionie przepaść ideologiczna nie do przebycia. Łączą się w jednym tylko momencie, a mianowicie w skrajnie zindywidualizowanym rozumieniu wolności. Co prawda dość śmiesznym wydaje się kilkunastolatek wykrzykujący donośnie, że państwo powinno oddać mu zrabowane składki na ZUS i część podatków, a sam krzyczący nie zapłacił do tej pory ani jednej składki, ani jednego podatku. Pomijając to jednak, samo podejście do fenomenu wolności wydaje się dość tożsame w jednej i drugiej partii. Owszem otoczka ideologiczna sprawia, że zwolennik Palikota zażąda powszechnej dostępności aborcji, zaś jego prawicowy odpowiednik będzie przeciwko temu. Jednak łatwo sobie wyobrazić sytuację, gdy ów prawicowiec w obronie wolności jednostki będzie domagał się „odłączenia” nienarodzonego od łona matki, bo przecież „każdy żyje na własny rachunek”. Tym więc, co dzisiaj wydaje się jednym z naczelnych zadań, jest przywrócenie właściwego rozumienia wolności. Tak, by młodzi ludzie zrozumieli przesłanie Marka Grechuty: „Wolność to skrzypce, z których dźwięków cud potrafi wyczarować mistrza trud. Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz, to słychać będzie tylko pisk, zgrzyt, płacz”. I to będzie najpiękniejszy dzień życia.

ks. Jacek Wł. Świątek

Echo Katolickie 35/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama