Natura nie wybacza

O objawach i konsekwencjach syndromu postaborcyjnego

Syndrom postaborcyjny (PAS) jest mitem - to poglądy znanej satyryczki oraz byłego pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Przekonania obu pań podzielają środowiska feministyczne, wmawiając, że PAS jest niczym więcej, jak wymysłem Kościoła i organizacji pro-life oraz sposobem na wymuszanie wyrzutów sumienia u katolików.

Zrobiłam to dwa razy - odnosząc się do aborcji wyjawiła Maria Czubaszek w programie jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. - Nigdy z tego powodu nie miałam traumy, tylko mówiłam: „Boże, jak to cudownie, że ja to zrobiłam” - dodała. Po emisji reportażu zawrzało.

Na piedestał satyryczkę błyskawicznie wywindowała filozof i etyk prof. Magdalena Środa. „Szokujące w zachowaniu Marii Czubaszek jest to, że powiedziała prawdę nie tylko o sobie, ale też o części kobiet w ogóle, a mówienie prawdy to rzecz w sferze publicznej rzadka, zwłaszcza gdy dotyczy spraw, które mają oficjalną wykładnię i są przedmiotem tabu” - ogłosiła w felietonie poświęconym temu, że wiele kobiet nie chce mieć dzieci, a „macierzyństwem zachwycają się najczęściej księża i politycy, którzy z wychowaniem dzieci nie mają nic wspólnego”. Pani profesor nie omieszkała też przemycić jeszcze jednej rzeczy: „Czubaszek powiedziała jeszcze jedną prawdę, że syndrom poaborcyjny jest mitem” - napisała. Czy rzeczywiście?

Syndrom, czyli żal za utraconą miłością

„Nikt nas nie zmusił... I w końcu wzięliśmy tabletki. Sięgnęliśmy po opakowania”. „Już po kilku godzinach wiedziałam, że zrobiłam najgorszą rzecz, jaką mogłam zrobić, ale już po prostu nie ma odwrotu...”. „Nastąpił później czas, kiedy konsekwencje zaczęły nas doganiać”. To wyznania Lidki i Tomasza, bohaterów filmu „Syndrom” w reżyserii Lecha Dokowicza, którzy zdecydowali się na aborcję własnego dziecka. Następstwem były nie tylko ogromne wyrzuty sumienia, ale też szereg dalszych konsekwencji. Ból, smutek, żal do samego siebie, do żony, do męża. Narastający konflikt, wieloletnie wyrzuty sumienia.

Małżonkowie w końcu przebaczyli sobie samym, co uratowało ich związek. Później na świat przyszła mała Ola. Jednak mają świadomość, że to ich drugie dziecko. Mateuszek zawsze będzie w ich myślach. Całą rodziną chodzą na zbiorowy grób nienarodzonych dzieci, by tam ze łzami w oczach zapalić świeczkę synkowi...

Lidia i Tomek znaleźli przebaczenie i pomoc. Jednak ile jest takich par, które wychodzą z tego, tak naprawdę, zwycięsko? Syndrom postaborcyjny to ból, którego świat ciągle za bardzo nie zauważa, bądź woli nie zwracać nań uwagi.

Ból niejedno ma imię

- „Pan Bóg wybacza zawsze, człowiek czasami, natura nigdy”, mówi znana sentencja, która w szczególny sposób dotyczy skutków aborcji, a więc zabicia nienarodzonego dziecka - twierdzi prof. dr hab. Maria Ryś z katedry psychologii rodziny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Kobiety bardzo różnie reagują po zabiegu, ale można mówić o dwóch zespołach, jakie mogą je dotknąć. Pierwszy to Post Abortion Distress (PAD), czyli zespół rozpaczy poaborcyjnej. Drugi to Post Abortion Syndrom (PAS), czyli syndrom postaborcyjny. PAS nie zależy od światopoglądu, wyznania, wrażliwości moralnej kobiety. Jego przyczyny mają raczej charakter fizjologiczno-psychologiczny związany z gwałtownym przerwaniem przemian zachodzących w organizmie matki po poczęciu dziecka. PAS jest typem zaburzenia chronicznego, u którego podłoża leżą wyparte reakcje emocjonalne oraz ból fizyczny i psychiczny - tłumaczy prof. Ryś. Zdaniem profesor, w sytuacji naturalnej śmierci dziecka czy samoistnego poronienia, matka może rozładować negatywne emocje, żal, smutek. W przypadku przerwania ciąży do takiego rozładowania emocji nie dochodzi. Natomiast następuje silna racjonalizacja, wręcz uczucie ulgi zaraz po tzw. zabiegu. Dopiero później „stygmat” aborcji - jak go nazywają lekarze - daje o sobie znać, wywołując poczucie mniejszej wartości, zgorzknienie, wyrzuty sumienia, które bardzo trudno zagłuszyć.

Tego nie da się wymazać

W czasach komunistycznych, kiedy aborcja była na życzenie, nie można było badać jej negatywnych skutków, bowiem w założeniu ten legalny zabieg miał pomóc kobiecie i przynieść ulgę. - Do tej zmowy milczenia wciągnięto wielu profesorów, ginekologów, psychiatrów. Często akcja ta była łączona z odbieraniem statusu człowieczeństwa poczętemu dziecku: „to tylko zlepek komórek, embrion, płód” - wyjaśnia prof. M. Ryś. - Kiedy jednak osiągnięcia badań prenatalnych dobitnie ukazały ludzki status człowieka nienarodzonego, a rozmiary zaburzeń po przerywaniu ciąży okazały się tak doniosłe, że nie dało się już ukrywać problemu, przyznano, że skutki przerywania ciąży istnieją, ale zaraz dodawano, iż - dzięki nowoczesnym zabiegom terapeutycznym - można je zminimalizować. Tymczasem proces terapeutyczny jest bardzo trudny. Nie tylko wymaga przyznania się do zabicia własnego dziecka, ale potrzebna jest tu głęboka przemiana osobowości. Zabicia dziecka nie da się wymazać - jak popełnionego drobnego błędu - zwykłą gumką psychoterapii, a możliwe zaburzenia, jako skutki aborcji, są dobitnym ostrzeżeniem - natura nie wybacza nigdy - puentuje psycholog.

Nie ma czym się szczycić

Maria Czubaszek nie jest jedyną znaną osobą, która publicznie przyznała się do aborcji. Jednak słowa, których użyła w swoim aborcyjnym coming out, są bez wątpienia kontrowersyjne.

Dwa lata temu ukazał się wywiad-rzeka z prof. Jadwigą Staniszkis pt. „Staniszkis. Życie umysłowe i uczuciowe”. Znana socjolog opowiada Cezaremu Michalskiemu o swoich związkach, kłopotach emocjonalnych i aborcjach w taki oto sposób: „Miałam trzy aborcje. Nie uważam tego za coś, czym się trzeba szczycić. Jestem przeciwko prawnemu zakazowi aborcji, ale uważam, że kobieta nie powinna tego robić, ja też nie powinnam była. Dziś może podjęłabym inną decyzję. Żałuję, że nie urodziłam tego dziecka w 1969 roku i czasem myślę, jakie by było... Czasami uważam, że jestem trzykrotną morderczynią”.

MD
Echo Katolickie 7/2012

MOIM ZDANIEM

Mariusz Dzierżawski, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „stopaborcji”, prezes Fundacji Pro-Prawo do Życia.

Pani Czubaszek oświadczyła, że dwukrotnie dokonała aborcji i nie żałuje tego. Anders Breivik zabił 77 osób i też nie żałuje. Oboje są gwiazdami mediów, choć trzeba przyznać, że Breivik większą. W końcu zabić 77 osób to nie to samo, co zabić dwie. „Mainstreamowe” media piszą o Breiviku z oburzeniem, Czubaszek pokazują z aprobatą. Breivik jest zwyrodnialcem, Czubaszek kobietą odważną. Skąd się bierze ta różnica? Czy stąd, że ofiar Czubaszek było mniej, czy stąd, że były mniejsze? Ciekaw jestem jak redaktor Lis odpowiedziałby na to pytanie. Brak żalu Czubaszek zwolennicy aborcji traktują jako dowód na to, że syndrom poaborcyjny nie istnieje. Analogicznie, na podstawie braku wyrzutów sumienia Breivika można wysnuć wniosek, że sumienie nie istnieje. Oba rozumowania są fałszywe. Sumienie i syndrom poaborcyjny istnieją. Wymagają jednak minimalnego poziomu wrażliwości.

NOT. MD

Stanisław Michalkiewicz, publicysta.

Maria Czubaszek jest osobą publiczną i wypowiedziała swój pogląd w wywiadzie. Media oczywiście powinny ten pogląd przedstawić, skoro już poprosiły ją o wywiad. Poza tym - to nic złego, że opinia publiczna dowie się, jakie kto ma poglądy. Niektórym ludziom wyznanie pani Czubaszek bardzo się spodobało, innym nie - i wiele osób bardzo się do niej zniechęciło. Generalnie media powinny informować ludzi o tym, jaka jest rzeczywistość. A ona jest właśnie taka i nie ma co tego ukrywać.

NOT. MD

PAS jest faktem

Joanna Nowak, psycholog

Syndrom postaborcyjny (PAS) został dokładnie zdefiniowany przez dwóch amerykańskich naukowców, Ann Speckland i Vincenta Rue. Mówią oni o aborcji, która powoduje natychmiastową pustkę, charakteryzującą się sprzecznymi uczuciami, próżnią i chaosem. W Stanach, ze względu na ogromną skalę zjawiska, PAS jest diagnozowany od lat. Co więcej, rozpoznawany nie tylko u matki, ale także u ojca dziecka, a nawet całej rodziny. PAS to zaburzenie psychiczne powracające w czasie, objawiające się poprzez duży niepokój, bez uświadomienia sobie przyczyny, niezadowolenie z życia bez obiektywnych przyczyn, brak sensu życia, poczucie beznadziejności, depresję. Zwykle matki, które drastycznie pozbywają się swojego dziecka, nie są w stanie wrócić do kondycji psychicznej, w jakiej były przed ciążą. Paradoksalnie przez całe życie pozostają matkami nienarodzonych dzieci, gdyż nie mogą się pogodzić z dotykającą je stratą. Uświadamiają sobie własny udział i winę, które są większą karą niż więzienie. Często występują też zaburzenia relacji z najbliższymi, niechęć do współżycia seksualnego i związane z tym trudności z ponownym zajściem w ciążę. Medycyna wykazuje częste poronienia. Mogą pojawiać się także bardzo silne lęki, koszmary senne, kobieta może słyszeć głosy nienarodzonych dzieci. Wszystkie tego typu objawy wywodzą się od syndromu nazywanego Postraumatycznym Zaburzeniem Stresowym. Tego typu długoterminowa reakcja z powodu ciężkiej traumy, doświadczanej wiele lat po wydarzeniu, które ją wywołało, jest obserwowana i leczona od wielu lat u ofiar wojny, kataklizmów. Czyli najkrócej mówiąc: to silny stres wywołany traumą.

Często zespół PAS - podobnie jak inne zaburzenia psychiczne - wraca i, o ile kobieta nie podda się terapii, towarzyszy jej przez całe życie. Żeby jednak poddać się leczeniu, trzeba wcześniej zdiagnozować problem. Nie jest to możliwe, gdy psychiatra lub psycholog, do którego zgłasza się cierpiąca matka, twierdzi, iż PAS nie istnieje. Tak niestety się zdarza...

www.psycholog-siedlce.pl

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama