Sztuka życia. Jak osiągnąć szczęście

Zdolność bycia szczęśliwym jest cechą konkretną i definiowalną, może być kultywowana i może wzrastać w miarę naszego osobistego zaangażowania

Sztuka życia. Jak osiągnąć szczęście

Claudio Mina

Sztuka życia

Jak osiągnąć szczęście


stron: 148
format: 130x210 mm
ISBN 83-88903-85-3


Książka jest przewodnikiem po wartościach, na których każdy człowiek powinien budować swoją osobowość. Stąd w pełni uzasadniony tytuł "SZTUKA ŻYCIA". Odpowiada na pytanie jak być szczęśliwym i jaka żyć w zgodzie z fundamentalnymi prawami psychologii; jak osiągnąć pełną harmonię rozwoju osobowości i szczęścia. Książka prezentuje i pomaga rozwijać w sposób zrozumiały, ale nie powierzchowny, zasadnicze wartości jak miłość, radość, szczęście, wokół których buduje się każdy dzień naszego życia.


FRAGMENT:

CO TO JEST SZCZĘŚCIE

Wielki filozof i matematyk Błażej Pascal napisał: „Wszyscy ludzie, także ci, którzy odbierają sobie życie, szukają na swój sposób szczęścia”. Mamy tu do czynienia z oczywiście paradoksalną obserwacją, ale oddaje ona realistycznie dynamikę szczęścia.

Jest to bardzo potężna dynamika. Stoi ona u podstaw każdego naszego działania. Bez względu na to czy jesteśmy tego świadomi czy nie, wszystko co czynimy, podejmujemy celem znalezienia szczęścia. Tak więc wybieramy tę lub inną pracę, taką lub inną przyjaźń, taką lub inną rozrywkę. Wszystko to wybieramy z zamiarem osiągnięcia szczęścia. Stanowi to mocną motywację dodająca nam wytrwałości w pełnieniu naszego, często przedłużającego się i trudnego obowiązku, dopóki nie dojdziemy do postawionego sobie celu.

Z tej racji szczęście jest „magnesem psychicznym” obdarzonym nadzwyczajną siłą przyciągania. Wystarczy, że ukaże się nam jakiś określony przedmiot jako coś, co może nas uczynić szczęśliwymi, aby natychmiast pociągnął nas i aby cała nasza istota podążała do wzięcia go w posiadanie.

Jest rzeczą niewątpliwą, że pod względem psychologicznym szczęście jest dla naszego życia jak tlen dla płuc, jak krew dająca życie wszystkim naszym członkom. Nie jest więc ono czymś marginalnym w naszej ludzkiej naturze, czymś przypadkowym, to znaczy czymś, z czego można zrezygnować. W każdym człowieku faktycznie zakorzenione jest pragnienie szczęścia jako najgłębsza i najmocniejsza potrzeba, należąca do najbardziej istotnych elementów naszej natury, tak jak należą do niej różne organy i różne władze psychiczne. Pragnienie to rodzi się wraz z nami, żyje z nami i umiera wraz z nami. Każdy człowiek, w każdym zakątku świata, nosi w sobie to pragnienie szczęścia jako źródło głębokiej nostalgii. Równocześnie w każdym człowieku istnieje tendencja odrzucania tego wszystkiego, co szczęściu się sprzeciwia, to znaczy nieszczęścia, przed którym ucieka się jak przed nieprzyjacielem.

Chociaż pragnienie szczęścia jest wspólne dla wszystkich, to każdy człowiek szuka go na swój sposób i na różnych drogach. Są drogi właściwe i konstruktywne, ale są też drogi zgubne i destruktywne. Dążenie bowiem do szczęścia, jak żadna inna siła, jest twórcą iluzji, zwodniczych miraży, niebezpiecznych sugestii. Stąd nie brak takich, którzy szukają szczęścia na zgubnych drogach, jak np. w egoistycznym zamknięciu się w samym sobie, pogrążeniu się w przyjemnościach, w poszukiwaniu bogactw, w różnych perwersjach, w samounicestwieniu, w alkoholu, w narkotykach.

Należy dodać, że możemy zaniedbać lub zagłuszyć pragnienie szczęścia. Ono jednak nie gaśnie dlatego, że stanowi żywą i konstruktywną część naszej struktury psychicznej. Pozostaje żywym w naszej podświadomości, nadal okazuje swoją moc prowokując zakłócenia nerwowe oraz wywierając nacisk, aby zostało zaspokojone poprzez skryte i szkodliwe namiastki. Nie można więc pozbyć się pragnienia szczęścia, tak jak nie można przestać być samym sobą.

Należy zatem dążyć do szczęścia. Dążenie to nie jest jakimś luksusem, nie jest egoizmem, nie jest czymś zbytecznym, ale oznacza szukanie naszej pełni, dążenie do naszego prawdziwego dobra. Mamy wobec szczęścia te same zobowiązania, jakie posiadamy wobec osiągnięcia naszej pełni istnienia.

Czy szczęście jest osiągalne?

Jest sprawą oczywistą, że nie możemy tej witalnej i potężnej siły pozostawić samej sobie, bez przewodnika, tak jak nie możemy pozwolić, aby wyzwoliły się w sposób nieuporządkowany wszystkie nasze siły instynktowne. Po to posiadamy rozum, aby panować nad nimi i ukierunkowywać je na dobro, tak by przyczyniały się do naszej realizacji, a nie do destrukcji. Faktycznie cała „sztuka życia” sprowadza się ostatecznie do „sztuki szczęścia”. Jest to sztuka umiejętnego zmierzania ku niemu drogami prowadzącymi do jego rzeczywistego i pełnego osiągnięcia, ubogacając w ten sposób, a nie zubożając naszego ducha.

Wiadomo jednak, że poszukiwanie prawdziwego szczęścia zakłada wpierw jego poznanie. Powinniśmy wiedzieć czym jest ono w rzeczywistości, jakie miejsce zajmuje w naszej osobowości i jakie środki przyczyniają się do jego wzrostu w naszym codziennym życiu. W tym momencie musimy uświadomić sobie, że w naszej obecnej kulturze szczęście jest rzeczywiście „wielką niewiadomą”. Dziwi nas, że tak jest, gdyż w naszych czasach, jak nigdy przedtem, tak wielu ludzi domaga się prawa do bycia szczęśliwymi wyzwalając się w imię pseudowolności nawet z najbardziej istotnych więzów moralnych, a pogrążając się w najbardziej niebezpiecznych praktykach. Jeśli dziś faktycznie brakuje studium jakiejś wiedzy, to jest to wiedza o szczęściu, która zbyt często zastąpiona bywa przez najróżniejsze recepty dostarczane pełnymi garściami przez wielu zaimprowizowanych „ekspertów”, będących w rzeczywistości jedynie burzycielami obyczajów.

W istocie taki stan wynika stąd, że jeśli uciekamy się do opinii szerokiej publiczności pytając co to jest szczęście, otrzymujemy odpowiedzi przeróżne, ogólnikowe, niejasne, sprowadzające na bezdroża. Jedna cecha jest jednak wspólna tym odpowiedziom: istnieje przekonanie, że szczęście jest czymś trudnym do określenia i ujęcia, że jest przejściowym uczuciem pojawiającym się od czasu do czasu, że nie można go zatrzymać lub posiąść na stałe, że przychodzi i odchodzi według własnego upodobania.

Prawdą jest, że cechą charakterystyczną naszej epoki jest brak pełnej satysfakcji. Jednostka próbuje uciec przed tym brakiem poprzez różne formy alienacji oddalające ją od jej pustego wnętrza. Są to alienacje tego rodzaju, jak konformistyczna ucieczka w tłum, wybujały konsumizm, rozprzężenie seksualne. Tego typu brak usatysfakcjonowania rozpowszechniony jest do tego stopnia, że filozofia i literatura współczesna uznały to za normalny stan rzeczy twierdząc, iż jest to cecha charakterystyczna, ściśle i koniecznie związana z naturą ludzką.

Według tych teorii prawdziwe i trwałe szczęście nie istnieje i jest jedynie zwodniczym marzeniem. Gdyby jednak tak było, okazałby się smutnym i bulwersującym fakt, że najpotężniejsze i powszechne pragnienie ducha ludzkiego byłoby błędne i pozostawałoby bez możliwości zaspokojenia. Stanowiłoby to rażący wyjątek w harmonii i doskonałości natury, w której każda prawdziwa potrzeba znajduje swoje godne zaspokojenie.

Na szczęście sprawy przedstawiają się inaczej. Pragnienie szczęścia może być w pełni zaspokojone. Nie stanowi ono czegoś nieokreślonego i nie dającego się uchwycić. Zdolność bycia szczęśliwym jest cechą konkretną i definiowalną, może być kultywowana i może wzrastać w miarę naszego osobistego zaangażowania.

Szczęście to zaspokojenie „wyższych potrzeb”

Sama definicja szczęścia wskazuje nam, w jaki sposób możemy do niego dążyć. Chodzi o definicję powszechnie przyjętą i łatwą do zweryfikowania: „Szczęście jest przyjemnym uczuciem, jakiego doświadczamy, gdy zaspakajamy nasze wyższe potrzeby, to znaczy nasze „prawdziwe JA”. Jest to idea jasna i prosta. Aby jednak została zrozumiana we właściwy sposób, musimy wyjaśnić, co należy rozumieć przez nasze „wyższe potrzeby”. Potrzeby te należy zdefiniować na bardziej ogólnym tle wszystkich potrzeb istniejących w człowieku, wśród których „potrzeby wyższe” tworzą istotnie kategorię najbardziej szlachetną.

Przypomnijmy, że do struktury naszej psychiki należą przede wszystkim potrzeby najbardziej elementarne, to znaczy organiczne, takie jak: potrzeba pokarmu, seksu, ruchu, rozwoju wszystkich naszych funkcji organicznych, doznań smakowych, dotykowych oraz różnych innych zmysłów. Należy zauważyć, że ważną cechą tych potrzeb jest to, że ich zaspokojenie daje odczucie czegoś, co określa się mianem „przyjemności”. Jest to odczucie, którego nie należy mieszać ze „szczęściem”, gdyż szczęście ogarnia nasze najgłębsze JA duchowe, natomiast przyjemność ma na względzie jedynie stronę peryferyjną naszego istnienia. Powszechne doświadczenie potwierdza, że można przeżywać przyjemne odczucia fizyczne pozostając jednocześnie wewnętrznie smutnym.

Drugi poziom potrzeb reprezentowany jest przez bardzo szeroką gamę potrzeb psychicznych związanych ze sferą emocjonalną. Rodzą się one w nas niezależnie od naszej woli, a nieraz wbrew niej, ponieważ nie zostały jeszcze przepracowane i przeniknięte przez intelekt. Dokonuje się to poprzez integrację naszej dobrowolnej struktury motywacyjnej. Są to potrzeby irracjonalne, nieuporządkowane, często neurotyczne, w zależności od tego czy łatwo opanowywane są przez nieświadome impulsy lub zmiany organiczne, w szczególny sposób przez zmiany hormonalne. Wystarczy pomyśleć np. o tych niezrównoważonych potrzebach uczuciowych, które przygniatają osobowość, czy o całej gamie tych wszystkich pseudopotrzeb, które wywodzą się z różnych kompleksów psychopatologicznych.

Zaspokojenie tych potrzeb rodzi przyjemne odczucia, które mogą mylnie być uznane za szczęście. Mamy tu jednak do czynienia z zadowoleniem cząstkowym i przelotnym, jak euforia, sentymentalizm, podniecenia emocjonalne, czy różne podejrzane i regresywne zadowolenia. Także te odczucia są peryferyjne dla naszego JA duchowego i dlatego nie dają mu szczęścia, co więcej wprowadzają je w mniej lub bardziej widoczny stan niezadowolenia i frustracji.

Przejdźmy do trzeciego poziomu potrzeb wyższych. Związane są one z naszą najwznioślejszą i najzdrowszą sferą duchową i są charakterystyczne dla dojrzałego i autentycznego człowieczeństwa.

Chodzi tu przede wszystkim o różnorakie potrzeby psychosocjalne, związane z relacjami międzyosobowymi: potrzeba by kochać i być kochanym, dawać siebie innym, należeć do kogoś, czuć się dobrze razem, pracować wspólnie, by cieszyć się szacunkiem, rozmawiać, by być wysłuchanym, itp. Są to potrzeby dość mocne i mogą być uznane za „wyższe”, o ile wolne są od niższych infiltracji emocjonalnych, o których mówiliśmy wyżej.

Innymi wyższymi potrzebami są te, które wynikają z najbardziej szlachetnych i wzniosłych potrzeb naszego ducha: potrzeba piękna, prawdy, poznania intelektualnego. Do nich należą także potrzeby związane ze świadomością moralną, jak pragnienie czynienia dobrze, unikania zła, respektowania hierarchii wartości, itd. Inną bardzo mocną wyższą potrzebą jest potrzeba „transcendentnego odniesienia”. Chodzi tu o potrzebę relacji z tym co wieczne, ze sferą Boską, z rzeczywistością absolutną, która wyjaśnia i nadaje ostateczny sens naszemu istnieniu i naszemu działaniu.

Nie musimy przytaczać wielu argumentów na potwierdzenie, że zaspokojenie tylko tych wyższych potrzeb daje człowiekowi prawdziwe i trwałe szczęście. Potwierdzają to bardzo liczne refleksje filozoficzne i literackie, jak również świadectwa autobiograficzne. Pomyślmy tu np. o szczęściu, jakie daje szczęśliwe małżeństwo. Już Homer pisał, że „Nie ma na świecie piękniejszego widoku od dwóch małżonków złączonych czułą miłością”. Wspomnijmy radości płynące z szczęśliwego ojcostwa i macierzyństwa, z przyjaźni, harmonijnej współpracy w działaniu, bezinteresownej ofiarności zdolnej obdarzać innych miłością, pociechą, otuchą, pomocą materialną.

Przypomnijmy wewnętrzne odczucie satysfakcji płynące ze świadomości dobrze wypełnionego obowiązku, jak również aprobatę sumienia dla uczciwości i szlachetności własnego życia. Nadmieńmy jeszcze wewnętrzne odczucia zadowolenia związane z pogłębianiem prawdy filozoficznej czy naukowej, z twórczości artystycznej.

Wspomnijmy wreszcie radość, której doświadczało wielu w każdym czasie i w każdej kulturze, a która wypływa z osiągnięcia intymnej i pełnej miłości relacji z Bogiem. Jest to radość rzeczywiście zaspokajająca wszelkie pragnienia, jak mówią nam o tym drogi duchowe wielu osobistości, które na próżno poszukując szczęścia na niewłaściwych szlakach, odnalazły je w tym nieskończonym i wiecznym dobru, jakim jest Bóg, źródło wszelkiego dobra stworzonego.

Aby być szczęśliwymi, musimy zaangażować wszystkie nasze najlepsze energie, celem dotarcia do naszego istotnego elementu, naszego „prawdziwego JA”. Winniśmy pomnażać to, co w nas jest najszlachetniejsze, ulepszać nasz charakter, oczyszczać naszą duszę, kultywować pozytywne myśli, gorąco pragnąć dobra i prawdy, ubierać w piękno nasze życie, rozwijać nieśmiertelne wymiary naszego istnienia. Przede wszystkim jednak winniśmy się troszczyć z hojnością i bezinteresownością o tych, którzy są nam bliscy, promieniować życzliwością, rozwijać przyjaźnie. Wówczas z pewnością na swój sposób doświadczymy wewnętrznego szczęścia oraz będziemy mieli świadomość, że osiągnęliśmy cel, dla którego zostaliśmy stworzeni.

Z równą wytrwałością i sumiennością winniśmy bronić się przed zgubnymi urokami, które mogłyby nas oddalić od tego prawdziwego życia, od królestwa szczęścia. Winniśmy uciekać przed egoizmem i wszelkim innym niższym pragnieniem. Należy też być ostrożnym, aby nie pomieszać szczęścia z różnymi przyjemnościami czy z powierzchownymi i przejściowymi uniesieniami emocjonalnymi wypływającymi z sentymentalizmu, które szybko ustępują pozostawiając nas rozczarowanych.

A co z małymi radościami?

Ta refleksja dotycząca szczęścia wymagałaby jeszcze innych uzupełnień i wyjaśnień, lecz nie pozwala nam na to miejsce, jakie mamy do dyspozycji. Zwróćmy jednak uwagę na dwa zagadnienie o szczególnym znaczeniu.

Pierwsze dotyczy samego terminu „szczęście”, którego znaczenie bywa rozumiane w sposób realny, a nie przenośny czy czysto inspirujący. Termin ten w języku potocznym może wywoływać ideę bardzo mocnego, bogatego i porywającego uczucia, a zatem raczej rzadkiego i trudnego do osiągnięcia w normalnym życiu. Faktycznie prawdziwa radość rozumiana w tym sensie, nie zdarza się każdego dnia. Kiedy więc w dziedzinie psychologii mówi się o szczęściu czy radości, nie rozumie się pod tymi określeniami jedynie najwyższego ich poziomu, ale całą gamę przeżyć dających wewnętrzne zadowolenie, które mogą być bardzo łagodne, wyciszone i spokojne. Przeżycia te mogą być kolejno określane jako „wewnętrzne zaspokojenie”, „duchowa satysfakcja”, „zadowolenie”, „pogoda ducha”, „spokój”. Odczucia te nie mają nic wspólnego z mocnym i powierzchownym zadowoleniem, lecz są tak głębokie i uduchowione, że mogą graniczyć nawet z bólem.

Drugie wyjaśnienie dotyczy kompleksu tych skromnych satysfakcji, jakimi może odznaczać się większa cześć naszego codziennego życia. Chodzi tu o takie satysfakcje, jak przyjemność wynikająca z pięknej przechadzki, smacznego pokarmu, zabawy wraz z przyjaciółmi, życia seksualnego realizowanego w miłości małżeńskiej, itd.

Stwierdziliśmy, że szczęście wywodzi się z życia doskonalszego. Czy zatem te codzienne satysfakcje nie mają nic wspólnego z prawdziwą radością i czyżby nie należały do niej? Stwierdzenie takie byłoby bez wątpienia błędne, gdyż także wszystkie te przyjemności fizyczne odgrywają ważną rolę w kształtowaniu osobowości. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że ani przyjemności jako takie, ani powierzchowne reakcje uczuciowe, nie mogą dać same z siebie pełnego, całkowicie zadawalającego szczęścia.

Powiedzieliśmy, że nie mogą nam tego dać „same z siebie”. Mogą natomiast i powinny również one stać się elementem składowym prawdziwego szczęścia, kiedy zostaną sprzęgnięte z poziomem duchowym, to znaczy gdy w pewien sposób powiązane zostaną z motywacjami i wznioślejszymi radościami duchowymi, na przykład gdy przeżywamy słuszne zadowolenie duchowe z racji, iż udało nam się poprzez naszą działalność twórczą osiągnąć dozwoloną i krzepiącą przyjemność.

Gdy więc nasze JA jest dostatecznie bogate we wzniosłe motywacje, prawdziwe i „wielkie” szczęście przeniknie i nasyci samo z siebie także te „mniejsze”, niższe radości, ubogacając je i czyniąc je również źródłem prawdziwej radości. W ten sposób osobowość stawać się będzie coraz bardziej zintegrowana, a związana z tym radość, charakterystyczna dla człowieka, staje się prawie normalnym i habitualnym sposobem istnienia, podtrzymywanym przez to wszystko, co czynimy i co przeżywamy z czystą intencją.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama