Trzymajcie się

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (7/2002)

W tygodniku „Wprost” Henryk Sawka narysował faceta, który z ponurą miną wylicza: politycy powiązani z mafią, policja z przestępcami, celnicy z przemytnikami, sędziowie z oskarżanymi, pogotowie z grabarzami. „Jakie to szczęście” — uśmiecha się w końcu — „że chociaż społeczeństwo mamy przyzwoite”.

Rzeczywiście, przekonanie o nadzwyczajnych zaletach społeczeństwa nie tylko jest powszechne, ale powoduje, że społeczeństwo w swoich oczach i oczach tych, którym zależy na społecznym poparciu stało się jedną, wielką świętą krową. Gdyby podsumować to, co ludzie mówią o sobie, należałoby zwrócić się w trybie pilnym o beatyfikację narodu polskiego w całości — w toku procesu wyeliminuje się jedynie tych, którzy nie są dostatecznie doskonali i nie zasługują na miano prawdziwych Polaków. Ale kogóż wyeliminować, skoro podczas dyskusji o nowelizacji kodeksu karnego jeden z posłów bronił złodziei, bo to ofiary sytuacji gospodarczej.

Nie wiadomo skąd się ta sytuacja wzięła, bo przecież wszyscy u nas zawsze ciężko pracowali i byli kompetentni. Ekonomiści — potencjalni nobliści, uczeni — same Einsteiny, lekarze — bracia rodzeni doktora Judyma, nauczycielki — jedna w drugą Siłaczki, rolnicy — mistrzowie siewu, orki i hodowli, robotnicy — bezwzględnie inteligentni fachowcy, którzy nigdy w życiu nie pomyśleliby nawet o wyniesieniu czegoś z fabryki, bezrobotni — męczennicy systemu. Śmietanką w tym mleku świętej krowy są dziennikarze, bowiem zdarza się co prawda przeczytać artykuły demaskujące wady różnych grup społecznych, ale jakoś o wadach żurnalistów znacznie rzadziej się pisze — z tego, na mocy logiki prasowej, wypływa wniosek, że nie ma o czym pisać.

Często wiesza się psy na politykach, chociaż wystarczyłoby im więcej płacić, bo wtedy byliby odporni na pokusy korupcyjne. Tak powiedział niedawno jeden poseł. Za tę bezczelność powinien być wygnany na pustynię, niestety jedyna nasza pustynia — Błędowska — prawie zarosła krzakami.

Więcej pieniędzy, albo więcej kontroli społecznej — oto lekarstwa, którymi proponuje się uleczyć niedomagania świętej krowy. Pieniędzy nie ma, zaś kontrola — społeczna czy jakakolwiek inna — nie zastąpi wrażliwego sumienia. Religie od początku świata walczą ze złymi skłonnościami, ale doświadczenie pokazuje, że żadna ludzka siła nie przerobi grzesznika w świętego, jeśli on tego nie chce lub działa w zepsutym środowisku. U nas od lat ośmiesza się religie, wartości, autorytety i zasady moralne, a teraz zdziwienie, że po tym karczowisku diabeł hula.

Kisiel, któremu po 1989 roku przybyło zupełnie nieoczekiwanych wyznawców, choć nie cierpiał komuny, nie miał złudzeń. Podziwiał gen. Franco, cytował słowa Fryderyka Wielkiego: „a cóż wy bydlaki myślicie, że będziecie żyć wiecznie?”, skierowane do opieszałych żołnierzy, i proponował w razie zmiany ustroju najpierw trzymać wszystkich „za pysk”, a potem stopniowo wprowadzać wolności obywatelskie. Wydarzenia zdają się dowodzić, że u nas czytano Kisiela od końca i niedokładnie, więc teraz możemy się już tylko trzymać.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama