Langusta na palmie

Czy Pan Bóg jest obecny i działa w Internecie?

W internecie, pośród tzw. de motywatorów, można znaleźć taki oto obrazek: młodzi ludzie, w tle wyłączone komputery podpięte pod internet, w perspektywie przed nimi postać Jezusa i podpis: „Zostawili sieci i poszli za Nim”.

Langusta na palmie

Pięknie! Przekaz wydaje się być dość czytelny: nie marnuj czasu na bezsensowne surfowanie i usłysz głos Chrystusa, który cię woła! Pójdź za Nim!

Rodzi się jednak pytanie: czy jedno z drugim musi kolidować? Czy w internecie naprawdę nie da się usłyszeć głosu, który pozwoli zachwycić się Chrystusem i pójść za Nim - w najpełniejszym tego słowa znaczeniu?

Księża w sieci

Kto wchodzi na serwis YouTube bez trudu odnajdzie tam kazania ks. Piotra Pawlukiewicza, konferencje dominikanina o. Adama Szustaka, zapisy internetowych rekolekcji, videoblogi, audiobooki innych kapłanów, biskupów. Filmy mają dziesiątki (a bywa, że i setki!) tysięcy odsłon, towarzyszy im mnóstwo komentarzy, dyskusji. Wielu moich przyjaciół, znajomych regularnie sięga po te treści - także ci, którym dotąd praca czy inne zajęcia nie pozwalały na wykrojenie nawet kilku minut dziennie na modlitwę. Słuchają w domu, jadąc samochodem czy autobusem do szkoły, pracy. Wielu dzięki nim złapało „życiowy pion”, zaczęło czytać Pismo Święte, regularnie uczestniczyć w niedzielnej Eucharystii. Inaczej patrzeć na swoje zabiegane życie.

Facet po przejściach

Wydaje się, że dziś można mówić o swoistym „fenomenie Szustaka”. Kim jest dominikanin? Potężnym facetem z wygoloną głową, z niekoniecznie kolorową przeszłością i bojami, które musiał stoczyć, aby stanąć mocno na nogach (mówi o nich szczerze, dużym drukiem), potrafiącym w ciągu kilkuminutowej konferencji „zasolić” takie zdanie, odsłonić taką kartę Biblii, opowiedzieć w fascynujący sposób o zapisanych tam wydarzeniach, że później „chodzą” one za człowiekiem cały dzień. Wszystko krótko, dosadnie. Znanym z humoru i nietuzinkowości (no bo kto inny wpadłby na pomysł, aby swój oficjalny kanał nazwać www.langustanapalmie.pl?). Zawsze odnoszącym się z wielkim szacunkiem do słuchacza. Ktoś zapytał internautów, co najbardziej cenią w jego konferencjach? Przytoczę kilka odpowiedzi. Nie dlatego, by namalować laurkę czy przysporzyć lajków katocelebrycie (nigdy za takiego o. Adam się nie uznawał), ale by pokazać, jakiego przekazu oczekują dziś ludzie. I jak Kościół powinien zmienić swój język, aby dotrzeć do swoich dzieci, które - bywa! - okopały się na pozycji obserwatorów, kibiców, nierzadko kontestatorów. Którym, pomimo wielu lat katechezy, niewiele zostało w głowie z przekazywanej wtedy wiedzy o dogmatach, Biblii. A którym, niczym ewangelicznej zagubionej owcy, również należy się nasza uwaga.

Zwyczajnie i mądrze

„Ma dar odkrywania innym tego, co Bóg może nam powiedzieć o nas i naszym życiu - dodatkowo burzy pewien mur - świecki/duchowny”; „słucham go, ponieważ to, co dotąd było niezrozumiałym - układać się zaczyna we wspaniały obraz 3D, mający sens, sedno i smak”; „mam wyższe studia, należę do Domowego Kościoła, ale bardzo często, jak słucham kazania innych, to połowy słów nie rozumiem - jakby robili konkurs, kto bardziej otumani. A tutaj powiedziane zwyczajnie a mądrze”; „jest „sporym” facetem, a jednak Boga nie zasłania, a wręcz przeciwnie: odsłania i to jego odsłanianie rąbka tego, co dla mnie było tajemnicą, czyni z Boga = Tatę, z Jezusa = Przyjaciela, a Ducha Świętego „lekkim powiewem” z mocą tornada. Też chcę uwielbiać Boga w tym, co robię”; „bo trafia do mojego serca - nie boi się mówić wprost, nie mówi zbędnych słów, poszukuje, przyznaje się do słabości, zrywa ze schematami, ma szeroką wiedzę, żartuje, ma do siebie dystans i... wierzy Bogu”.

Dziś chcąc głosić skutecznie Ewangelię, trzeba zejść z piedestału. Przetłumaczyć na prosty język teologiczny slang, zrozumiały co najwyżej dla wąskiej grupy odbiorców. Najpierw dzielić się swoją wiarą! Nie rezygnować z twardej prawdy, nie ulegać (ostro piętnowanemu przez papieża Piusa XII w encyklice „Humani generis”) relatywizmowi dogmatycznemu, z jakim coraz częściej mamy do czynienia, ale pokazywać ją jako coś, co może stać się drogą dla każdego. Ukazywać miłość Boga i świętość nie jak ulukrowaną bajkę, lecz mówić o nich tak, by słuchacze uwierzyli, iż są one możliwe do zdobycia! Tu i teraz. Nawet wtedy, jeśli są upaćkani błotem po pachy.

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 27/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama