Błogosławiony miłosierny

O kulcie bł. ks. Zygmunta Sajny w jego rodzinnej parafii Huszlew

W parafii Huszlew, skąd wywodzi się bł. ks. Zygmunt Sajna, to postać dobrze znana. - Staram się wymieniać błogosławionego w kanonie Mszy św., by upowszechniać jego kult - przyznaje proboszcz ks. kan. Józef Sobotka. A parafianie - z uznaniem stwierdzają, że zależy im na tym, by wiedzieć - i ciągle słyszeć to potwierdzenie - że stąd, z ich ziemi wywodzi się tak wybitna postać, wielki człowiek.

W Żurawlówce, rodzinnej miejscowości kapłana, upamiętniono ks. Sajnę kapliczką, ustawioną przy drodze, na posesji, na której znajdował się dom, w którym Zygmunt przyszedł na świat. W połowie lat 90 XX w. poświęcono mu jeden z kościelnych witraży w Huszlewie. Na ścianie przy chrzcielnicy widnieje ufundowana przez „rodaków z Żurawlówki” piękna tablica z wizerunkiem bł. ks. Sajny oraz informacjami przypominającymi m.in. jego związek z parafią. Tutaj został ochrzczony 20 lutego 1898 r. Również tutaj odprawił Mszę św. prymicyjną w lutym 1924 r. W kościele pw. św. Antoniego Padewskiego uczył się też pierwszych modlitw i poznawał tajemnicę Eucharystii. A w okresie nauki w seminarium przyprowadzał do niego także swoich kolegów kleryków. W parafii zachował się również obraz ks. Sajny namalowany przez jego wielkiego czciciela - ks. Kazimierza Potiopę, pochodzącego z Kobylan (miejscowości należącej do parafii Huszlew).

Błogosławiony miłosierny

„Boże mój, wolę raczej umrzeć, aniżeli zgrzeszyć” - cytat utrwalony na tablicy w kościele parafialnym w Huszlewie pochodzi z obrazków prymicyjnych ks. Z. Sajny, na których zamieszczono również słowa: „Oto idę, abym czynił, o Boże, wolę Twoją. W prostocie i szczerości serca oddaję się dziś Tobie na sługę Wiecznego”. „Kto nie nosi krzyża swego i nie idzie ze Mną, nie może być Moim uczniem”. Nabierają one szczególnej wymowy, kiedy poznaje się życie tego, który obrał je za swoje kapłańskie motto.

Ze społecznikowską żyłką

Ks. Z. Sajna urodził się 20 stycznia 1897 r. W 1918 r. ukończył gimnazjum w Siedlcach, po czym wstąpił do Seminarium Duchownego w Warszawie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1924 r., krótko pracował w parafii Babice. 24 października został skierowany na studia do Rzymu. Dwa lata później, ze względu na zły stan zdrowia, przerwał naukę i wrócił do kraju ze stopniem licencjata prawa kanonicznego. Zamieszkał u sióstr niepokalanek w Szymanowie, skąd udał się na leczenie do Zakopanego. Pracował kolejno w trzech parafiach warszawskich: św. Antoniego (1931-1932), św. Aleksandra (1932-1935), św. Jana Chrzciciela (1935-1938). Dał się w tym czasie poznać jako społecznik i organizator działalności charytatywnej; chciał pomagać i potrafił docierać do ludzi. Wspierał biednych, bezdomnych, 40 ubogich par doprowadził do sakramentu małżeństwa, obdarzając obrączkami ślubnymi i upominkami.

Zaufać Niepokalanej

W grudniu 1938 r. ks. Z. Sajna został wyznaczony na proboszcza parafii w Górze Kalwarii i dziekana. Był ceniony jako kaznodzieja, spowiednik oraz duszpasterz młodzieży, czuwał nad pracą grup i zespołów parafialnych. Już w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej ks. Sajna był wielokrotnie denuncjowany, jednak nie chciał skorzystać z możliwości ucieczki. W kazaniach potępiał wprost zbrodnie dokonywane na Polakach, mówił o miłości do ojczyzny, o potrzebie uszanowania każdego człowieka. W grudniu 1939 r. ks. Zygmunt wygłosił kilka patriotycznych kazań. W jednym z nich mówił: „Zapewniam was, w imię Boga Wszechmogącego, w imię Maryi Królowej Polski Niepokalanie Poczętej, iż przyjdzie czas, że smutek Wasz w radość się obróci. Najświętsza Dziewica Maryja ma was w swej opiece, nie upadajcie na duchu, zaufajcie Jej”.

W styczniu 1940 r. Niemcy nałożyli na kapłana areszt domowy, potem przeniesiono go do koszar, a następnie do zakładu dla starców. W kwietniu 1940 r. przewieziono księdza do Warszawy. Tam przetrzymywany był w piwnicach siedziby Gestapo na al. Szucha, a potem na Pawiaku. Przez cały ten czas ks. Sajna spowiadał, udzielał Komunii św., zachęcał do modlitwy, niósł pocieszenie, nie chciał rozstać się z sutanną.

„Odnieśli zwycięstwo”

17 września 1940 r. ks. Sajna został, z grupą ok. 200 osób, wywieziony z Pawiaka. Opuszczając celę, udzielił współwięźniom błogosławieństwa. To samo uczynił wobec skazańców na chwilę przed rozstrzelaniem w lasach w Palmirach. Ofiary zakopano we wcześniej przygotowanych dołach. Po ekshumacji w 1946 r., która ujawniła, że ks. Sajna był torturowany (m.in. miał wybite wszystkie zęby dolnej szczęki), ciało kapłana złożono we wspólnej mogile na cmentarzu na Palmirach.

13 czerwca 1999 r. w Warszawie ks. Z. Sajna został, w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej, zaliczony przez św. Jana Pawła II w poczet błogosławionych. Papież Polak przywołał wówczas w nauce modlitwę, jaką odmawia biskup, zakładając krzyż pektoralny: „Racz mnie umocnić, Panie, znakiem Twego krzyża, i spraw, abym tak, jak ten krzyż z relikwiami świętych noszę na swojej piersi, tak zawsze miał w myśli i pamięć męki Twojej, i zwycięstwo, jakie odnieśli Twoi męczennicy”. Liturgiczne wspomnienie ks. Sajny przypada 17 września.

„Niech się za nami wstawia”

Ks. J. Sobotka przyznaje, że co jakiś czas w sprawie bł. ks. Zygmunta dzwoni telefon na plebanii. - O pomoc prosił ostatnio ksiądz z Gdańska piszący doktorat. Z pytaniem o pamiątki zwracało się również jedno z wydawnictw planujące wydanie przewodnika dla pielgrzymów - wylicza. Podkreśla, że dla jego parafian błogosławiony jest postacią ważną. - Zwłaszcza ludzie starsi mają świadomość, że to ich rodak i patron. Fakt, że wspominany jest w czasie Mszy św., bardzo ich cieszy. „Niech się za nami wstawia” - słyszałem już niejeden raz - powtarza.

- Tutaj się urodził i wychował, chociaż po jego rodzinnym domu nie ma znaku - podkreśla sołtys Żurawlówki Antoni Wawryniuk. - Moja babcia często go wspominała. Widywała go, jak będąc klerykiem, chodził do kościoła - tłumaczy. Zaznacza też, że kiedy kilka lat temu we wsi pojawił się rzucony przez wywodzącego się z Żurawlówki ks. kan. Romana Sawczuka pomysł, żeby w jakiś sposób upamiętnić ks. Sajnę, swój grosz bez wahania dorzucił każdy. Postawiono kamienny obelisk zwieńczony figurą Maryi Niepokalanej i przymocowano do niego pamiątkową tablicę.

Zdaniem jednego z najstarszych mieszkańców Żurawlówki Bronisława Semeniuka z zabudowań obecnie stojących w sąsiedztwie kapliczki czasy Sajnów pamięta jedynie stary spichlerz.

Żurawlówka, kolonia Mielniki

Moi rozmówcy zgodnie przyznają, że wyprostować należałoby powtarzany w biogramach błogosławionego błąd. Ks. Sajna urodził się w Żurawlówce, ale jego rodzina nie przeniosła się do Mielnika na Podlasiu, jak sugerują noty biograficzne. Oznaczałoby to całkowitą, z powodu odległości trudną do uzasadnienia zmianę miejsca zamieszkania. Rodzice Zygmunta przeprowadzili się natomiast z domu w środku Żurawlówki do oddalonego od wioski zaledwie o pół kilometra w kierunku Waśkowoli dworku, usytuowanego na kolonii zwanej Mielniki.

- Był tam niewielki folwareczek należący jeszcze do ich ojców, może nawet dziadów. Tak się u nas mówiło - zaznacza B. Semeniuk z uwagą, że byli to ludzie majętni. W wakacje, na zaproszenie swoich rodziców, Zygmunt przywoził na Mielniki kilku uboższych kolegów. Grupkę kleryków można było spotkać spacerujących w lesie albo idących do kościoła w Huszlewie. - Ludzie mówili, że był bardzo uczynnym chłopakiem. To zaszczyt dla nas, że został błogosławionym - dodaje.

Zaginiony zeszyt

- Mieszkałem na Mielnikach, w tym samym domu, w którym wcześniej mieszkał ks. Zygmunt - uprzedza moje pytanie ks. kan. R. Sawczuk, proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Piszczacu, kiedy tylko zaczynam z nim rozmowę, nawiązując do zainteresowania ks. Sajną. Rodzice ks. Sawczuka po II wojnie światowej mieszkali w Waśkowoli, w dzierżawionym gospodarstwie. Po powrocie rodziny właścicieli wysiedlonej na ziemie zachodnie kupili siedlisko z domem i zabudowaniami gospodarczymi na Mielnikach. - Ponieważ budynki były w opłakanym stanie, po jakimś czasie przenieśliśmy się do Żurawlówki. Siedlisko na Mielnikach jest jednak do dzisiaj własnością rodziny, należy do mego brata - tłumaczy ks. R. Sawczuk. Nie ukrywa, że wśród rzeczy pozostawionych przez poprzednich mieszkańców domu na Milenikach był zeszyt z kazaniami ks. Zygmunta. - W czasie naszych rodzinnych przeprowadzek walizka m.in. z tym zeszytem zaginęła. Bardzo żałuję, bo dzisiaj miałby on wartość relikwii - mówi. Pytany, czy na wybór kapłaństwa jako drogi życia miał w jego przypadku przykład ks. Sajny, zaprzecza, ponieważ podejmując w latach 60 decyzję o wstąpieniu do seminarium, wiedział o nim niewiele. - Jedynym wspomnieniem tego czasu, które pośrednio - ale tylko w moim osobistym odczuciu - może dzisiaj skłaniać w jakiś sposób do doszukania się związku z tą postacią, są doświadczenia mojej śp. mamy. Otóż twierdziła, że doznała tutaj, na Mielnikach, wielu łask. Wręcz nazywała to miejsce miejscem świętym - zauważa. Nie pozostaje to bez wpływu na gotowość upamiętnienia ks. Sajny. - Miałem sugestię, by kapliczkę, a nawet kaplicę na Mielnikach, postawić w miejscu domu, w którym mieszkał. Zachowane fundamenty ganku świetnie by się do tego nadawały. W dalszym ciągu podtrzymuję gotowość takiej formy uczczenia tego kapłana - podkreśla.

Ocenę duchowej spuścizny błogosławionego, jak zaznacza ks. Sawczuk, ułatwia trwający Rok Miłosierdzia. - Rzuca on światło na postawę ks. Sajny zarówno jeszcze w czasach studiów seminaryjnych, jak w pracy duszpasterskiej czy w więzieniu. Był człowiekiem miłosierdzia do końca - akcentuje.

ML
Echo Katolickie 16/2016

opr. ab/ab

« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama