Kazać, ale inaczej

Dyrektorium homiletyczne zaleca, by homilie były krótkie, a ich mówcy unikali wygłaszania konferencji czy wykładów

Homilie jak ciężkie indyki, jakby ktoś przyszedł porozmawiać z nikim. Jezus na śmierć rozebrany, bosy, prosi o słowa świeże, wilgotne od rosy - pisał nieodżałowany ks. Jan Twardowski. Opinię tę podziela Stolica Apostolska, wzywając duchownych do głoszenia krótszych kazań i dobrego przygotowania.

Dyrektorium homiletyczne zaleca, by homilie były krótkie, a ich mówcy unikali wygłaszania konferencji czy wykładów

Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów opublikowała „Dyrektorium homiletyczne”. Liczący ponad 100 stron dokument jest adresowany do biskupów, kapłanów i diakonów całego świata. Cytując papieża Franciszka, zaleca, by homilie były krótkie, a ich mówcy unikali wygłaszania konferencji czy wykładów. Nie mogą być także kazaniem na temat abstrakcyjny. Ponadto Msza św. nie powinna stanowić dla kapłana okazji do wypowiadania słów niezwiązanych z celebracją liturgiczną i czytaniami. Nie wolno pomijać tekstów przewidzianych przez Kościół lub przekręcać ich, dostosowując do z góry założonych idei. Dyrektorium podkreśla konieczność właściwego przygotowania się duchownego, przypominając słowa papieża Franciszka z adhortacji Evangelii Gaudium, że kaznodzieja, który się nie przygotowuje, nie modli się, jest nieuczciwy i nieodpowiedzialny, stając się fałszywym prorokiem, oszustem i szarlatanem.

Kazać, ale inaczej
fot. Magdalena Lubecka

Głos na pustyni ludzkiego życia

Oblat o. Paweł Gomulak, były rzecznik sanktuarium maryjnego w Kodniu i rekolekcjonista, zwraca uwagę, że kazanie i homilia to nie to samo. Pierwsze porusza konkretny temat dotyczący życia wiary. Natomiast homilia jest ściśle związana z liturgią słowa danego dnia. Zakonnik ma na swoim koncie wiele kazań. Nie potrafi ich zliczyć, ale zapewnia, że do każdego przygotowywał i przygotowuje się bardzo sumiennie. - Głoszenie Ewangelii to głoszenie słowa Bożego. To podstawowa rzeczywistość, która karze mi być pokornym wobec Jego woli. Wychodząc na ambonę, jestem świadomy, że mam być głosem wołającym na pustyniach ludzkiego życia. Nie głoszę jednak siebie, ale mam przekazać to, co Bóg chce powiedzieć swemu Kościołowi - mówi, dodając, że, przygotowując się do rekolekcji, misji parafialnych czy kazań okolicznościowych, zawsze stawia pytanie: „Co Ty chcesz, abym tym ludziom powiedział?”. Zdaniem o. Pawła podstawą jest relacja z Bogiem: rozmowa z Nim, modlitwa, rozmiłowanie w Jego słowie - Biblii, pogłębianie własnej duchowości. - Jako misjonarz ludowy (rekolekcjonista) zawsze pragnę poznać głębiej ludzi, którym będę głosił Ewangelię, aby odpowiedzieć na konkretne pytania w ich życiu wiary. Jeśli nie znam osobiście wspólnoty, pytam o to proboszcza. Wielką pomocą jest również świat medialny, w którym współczesny człowiek się porusza. Dzięki np. internetowi dostrzegam sprawy domagające się spojrzenia przez pryzmat nauki Chrystusa - to czym ludzie żyją, o czym mówią, co ich bulwersuje. Nie unikam tematów trudnych, szczególnie gdy spotykam się ze szczerym pytaniem: jak żyć wiarą w dzisiejszych czasach. Wiele osób naprawdę przeżywa taki dylemat - mówi o. Gomulak, dodając, że kapłan na ambonie ma być sługą i prorokiem Pana - pasterzem i bratem pośród braci i sióstr w wierze. Wzorem kaznodziejstwa był dla niego bp Edward Dajczak. - Pierwszy raz usłyszałem go w naszym seminarium w Obrze podczas dnia skupienia. Jego nauki towarzyszyły mi, gdy przygotowywałem się do przyjęcia święceń diakonatu. Od pierwszych słów było jasne, że bp Dajczak wie, o czym mówi - jest przyjacielem Chrystusa. Jak brat bratu opowiada o swoim doświadczeniu wiary i wątpliwościach. Kocha tych, którym głosi słowo Boże. Kaznodzieja na ambonie musi być świadkiem wiary - podkreśla rekolekcjonista.

Talent, rzemiosło i światło

Czy istnieje przepis na kościelnego mówcę? - Trzeba trzymać się pewnych zasad. Po pierwsze ksiądz musi dobrze pomyśleć, zanim zacznie mówić kazanie. Watykański dokument mocny akcent kładzie na przygotowanie homilii. Chodzi o to, żeby kapłan nie szedł na ambonę z marszu - odpowiada ks. prof. Wiesław Przyczyna, przewodniczący Stowarzyszenia Homiletów Polskich, wykładowca na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie i kierownik Krakowskiej Szkoły Kaznodziejów.- Poza tym ksiądz ma poświęcić wystarczającą ilość czasu na przygotowanie. A w razie, gdyby miał inne obowiązki, powinien je odłożyć na bok. Jak podkreśla papież Franciszek, niedzielne kazanie jest najważniejsze - przypomina ks. Przyczyna.

Oprócz przygotowania istotne są też talent, rzemiosło i rodzaj wewnętrznego światła. „Widzę światło - mówię; nie widzę światła - nie mówię” - zwykł powtarzać przed wyjściem na ambonę nieżyjący już krakowski dominikanin o. Joachim Badeni. Zdarzało się, że światła nie widział, a mówić i tak było trzeba. Wtedy okazywało się, jak ważna jest swoboda płynąca z perfekcyjnego opanowania kaznodziejskiego rzemiosła. Do dziś jego słuchacze pamiętają kazanie, które wygłosił w święto Przemienienia Pańskiego. Brzmiało ono: „Dziś Przemienienie Pańskie. Przemieniajmy się więc. Przemieniajmy się. Amen”.

Znaleźć złoty środek

Coraz więcej ludzi narzeka, że język kazań jest zbyt hermetyczny, fachowy i dlatego nie dociera do serc i umysłów. - I wcale nie chodzi o to, by słowo Boże głosić slangiem gimnazjalistów, ale skoro Pan Jezus i apostołowie jedli i spali, to przecież i w kazaniu nie muszą koniecznie spożywać i spoczywać - mówi Monika, absolwentka polonistyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

- Dużo w tym racji - przyznaje prof. Bożena Matuszczyk z Uniwersytetu Gdańskiego, która od kilku lat bada język kazań. - Są one nasycone teologicznymi pojęciami. Wprawdzie nie wyeliminujemy zupełnie terminów religijnych takich jak zbawienie, grzech czy odkupienie, prawda, ale warto pracować nad znalezieniem odpowiednich przykładów, które zobrazują te rzeczywistości, wyjaśnią. Ponadto kapłani nadużywają metafor. Mało tego - jedną przenośnię tłumaczą drugą. Owszem język religijny jest ze swej natury metaforyczny, ale warto szukać wyrażeń bliższych mowie potocznej - radzi językoznawca, ostrzegając jednocześnie, by nie przedobrzyć. - Zdarzają się księża, którzy za wszelką cenę chcą pokazać, jak bardzo są nowocześni i używają kolokwializmów. Furorę wśród młodych kaznodziejów robi słowo „niesamowity”. Dobrze, gdy na tym się kończy. Jeden z księży zacytował np. opinię młodzieży, że Pan Bóg jest „zaje...”. Inny, że „Matka Boża wymięka, słysząc anielskie pozdrowienie”. To usilne „umłodzieżowienie” języka wypada w kościelnym kontekście żałośnie. Dlatego warto szukać złotego środka - podkreśla prof. Matuszczyk.

Natomiast na pytanie o to, jaki powinien być język kazań, o. P. Gomulak odpowiada słowami św. Eugeniusza de Mazenoda, założyciela Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, których pierwszą posługą jest głoszenie słowa Bożego: „Musimy stanowczo starać się tylko o pouczenie ludzi..., nie zadawalać się łamaniem im chleba Słowa, ale im go przeżuwać, słowem, tak postępować, aby wychodząc po naszych kazaniach, nie podziwiali głupio tego, czego nie zrozumieli, ale żeby wracali zbudowani, poruszeni, pouczeni i zdolni powtórzyć w łonie swojej rodziny to, czego z naszych ust się nauczyli”.

- Zanudzanie wzniosłymi słowami jest bezsensowne, zwłaszcza że na Mszę św. przychodzą też ludzie, o których Czesław Miłosz pisał w poemacie „Ksiądz Seweryn”: „Tak naprawdę to trochę wierzą, a trochę nie wierzą. Chodzą do kościoła, żeby kto nie pomyślał, że są bezbożni...”. Treść i forma kazania powinna więc odbiorcę zaskoczyć, zainteresować życiem religijnym, wyrwać z codzienności, a w konsekwencji doprowadzić do Boga - zauważa Monika.

Dziesięć minut wystarczy

Według homiletów optymalne kazanie nie powinno być zbyt długie - maksymalnie 12 minut. - Przyjmujemy, że jeśli Msza św. trwa godzinę, to dziesięć minut, czyli 1/6 Eucharystii wystarczy - mówi ks. Przyczyna.

I choć wydaje się, że nie ma za krótkich wypowiedzi, to rekord osiągnął znany rekolekcjonista i autor wielu publikacji ks. Mieczysław Maliński, wygłaszając w krakowskim kościele ss. wizytek kazanie składające się z jednego słowa: „Chamiejemy!”.

 

W poszukiwaniu ideału

Jakie są zatem cechy idealnego kazania? - To takie, które przybliża ludzi do Boga. Takie, które inspiruje nas, abyśmy byli coraz bardziej podobni do Chrystusa - odpowiada o. P. Gomulak.

- Ma być tak dobre i interesujące, że gdy ksiądz schodzi z ambony, ludzie mówią: „Szkoda, że skończył” - dodaje ks. prof. W. Przyczyna.

Czy księża wezmą sobie do serca nowe wytyczne Stolicy Apostolskiej?

- Łączę z tym dokumentem spore nadzieje - przyznaje kierownik Krakowskiej Szkoły Kaznodziejów, zwracając uwagę, że dyrektorium jest podsumowaniem dotychczasowej, posoborowej teologii dotyczącej przepowiadania słowa Bożego. - Dla mnie ważne jest to, co papież Franciszek zauważa w adhortacji Evangelii Gaudium, gdzie przypomina o obowiązku przygotowywania się do wygłoszenia kazania, podkreślając, iż kapłan ma poświęcić na to wystarczającą ilość czasu. Niezależnie od obowiązków. Bo nie ma nic ważniejszego dla kapłana niż przygotowanie kazania na niedzielę. To nigdy wcześniej nie pojawiło się w żadnym oficjalnym dokumencie Kościoła - mówi ks. prof. Przyczyna.

JKD
Echo Katolickie 9/2015

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama