Ojcze, proszę nałożyć moje buty...

Z Białej Podlaskiej do Gwatemali. O misyjnej pracy o. Stanisława Miciuka

Ojcowie Kościoła mówili, że Jezus i Duch Święty to ramiona Ojca wyciągnięte w kierunku człowieka. Pierwsze ramię, Jezus, jest znane. O Duchu Świętym wiemy niewiele, a to, co słyszymy, często jest niezrozumiałe. Kim On właściwie jest?

Dobrze wiemy, że Bóg jest miłością. Nie znaczy to, że On jedynie kocha ludzi, bo przecież kiedyś nie było żadnego człowieka, a nawet świata, mimo to także wtedy Bóg był miłością. Bowiem w Nim istnieje relacja: miłość pomiędzy Bogiem Ojcem a Jego Synem. Jest ona tak wielka, że jest Osobą, to właśnie Duch Święty. Ta prawda może też pomóc nam zrozumieć, że trzy Osoby Boskie stanowią jedno. Ojciec kocha Syna, Syn Ojca, a ich wzajemna miłość to Duch. Wracając do obrazu dwóch ramion - najczęściej zwracamy uwagę na przychodzącego do nas Jezusa, ale nie dostrzegamy, jak wielką rolę w Jego misji pełni Duch. Jezus przychodzi do nas od Ojca, stając się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego. Na Golgocie składa Ojcu ofiarę z Siebie za nas, a czyni to „przez Ducha wiecznego” (Hbr 9,14). Te wielkie dary miłości - Ojca do ludzi i Syna do Ojca - dokonują się właśnie przez Ducha. A skoro mówimy o drugim ramieniu wyciągniętym ku nam: pamiętajmy, że to Duch nas uświęca, Jego mocą dokonują się sakramenty Kościoła, On przemawia do nas przez Pismo Święte.

Św. Ireneusz nazywał Ducha Świętego palcem Bożym, pocałunkiem wzajemnej miłości, Bożą substancją. Euzebiusz z Cezarei - podobnie jak Orygenes - uznaje Ducha Świętego za pierwsze z Bożych dzieł. Jak zmieniała się nauka o Duchu Świętym?

Patrologia nie jest moją specjalnością, mogę jedynie wskazać na różnicę w rozumieniu Ducha pomiędzy Starym a Nowym Testamentem. Ukazuje on jedynego Boga, nie znając prawdy o Trójcy Świętej. Dlatego, mówiąc o obdarzeniu Duchem, autor biblijny ma na myśli uzdolnienie człowieka przez Boga do spełnienia jakiejś misji. Takie rozumienie Ducha zmienia się wraz z przyjściem Jezusa, który objawia Siebie jako Syna stanowiącego jedno z Ojcem i zapowiada zesłanie „innego Parakleta”, bo pierwszym jest On sam. Już to zdanie wskazuje, że skoro Jezus jest Osobą, trudno, żeby „inny Paraklet” był tylko bezosobową mocą. W Listach św. Pawła znajdujemy wiele fragmentów, w których apostoł wymienia obok siebie Ojca, Syna i Ducha. Wystarczy przytoczyć formułę z 2 Kor 13,13, która weszła do liturgii mszalnej: „Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!”. Wymienianie obok siebie imion trzech Osób Boskich sugeruje, że dla św. Pawła Duch jest Osobą Boską, podobnie jak Ojciec i Syn. Apostoł mówi też, że Duch „chce”, „ma zamiar”... - to określenia typowe dla osoby. Dlatego od pierwszego wieku swojego istnienia Kościół wierzy w Ducha, który jest Osobą. Pełne odkrycie tego, kim On jest, jak również jednoznaczne sformułowanie prawdy o Boskiej Trójcy wymagało czasu i wielu wysiłków.

W żadnym tekście Pisma Świętego nie znajdujemy dialogu Ducha Świętego z Synem lub Ojcem. Duch Święty to chyba najbardziej tajemnicza Osoba Trójcy Świętej. Dlaczego?

Nie znajdujemy dialogu, ale mamy dowody, iż Duch mówi do innych Osób Boskich. W Apokalipsie razem z Kościołem - Oblubienicą woła do Chrystusa: „Przyjdź!”, a w Liście do Rzymian św. Paweł pisze, że gdy nie potrafimy modlić się tak, jak trzeba, „Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26); a które kierowane są do Ojca. Co prawda Ewangelie nie odnotowują dialogu między Duchem a Jezusem, ale wyraźnie zaznaczają, że Duch prowadził Jezusa w pełnieniu ziemskiej misji. Św. Marek używa dość mocnego wyrażenia pisząc, że po chrzcie w Jordanie Duch dosłownie „wyrzucił, wypędził” Jezusa na pustynię (por. Mk 1,12), a więc prowadził Go z wielką mocą; św. Łukasz podaje, że Jezus „wiedziony był przez Ducha na pustyni”. Relacja to nie tylko słowa, Duch działa na swój sposób. Wydaje się On nam tak bardzo tajemniczy, gdyż - jeśli można tak rzec - „ulubionym” sposobem Jego działania jest działanie przez kogoś: Duch pragnie działać w świecie przez ludzi, którzy pozwolą Mu kierować sobą. Tymczasem często prosimy: „Duchu, prowadź!” i... robimy wszystko po swojemu. Zauważmy, że nawet działanie Ducha w sakramentach dociera do nas przy współudziale drugiego człowieka, najczęściej kapłana. Nic dziwnego, że symbole Ducha (woda, ogień) kojarzą się nam z ogarniającą obecnością. Bo właśnie o to chodzi: napełnić się Duchem, rozpalić się Jego obecnością.

W Nowym Testamencie nie spotkamy się z bezpośrednim wezwaniem do Ducha Świętego. Także w tekstach modlitw występuje ono rzadziej niż akty skierowane do Boga czy Jezusa. Czy to oznacza, że Duch Święty jest mniej ważny?

To prawda, większość modlitw Kościół kieruje do Ojca, jako absolutnego źródła wszystkiego, a poza tym... jest zrozumiałe, że dzieci zanoszą swoje błagania do Ojca. Prosimy przez Chrystusa, bo On wstawia się za nami u Ojca, jest nam też szczególnie bliski przez swoje człowieczeństwo. Ale jak wyglądałaby nasza modlitwa bez pomocy Ducha, skoro bez Jego wsparcia nie potrafimy nawet powiedzieć, że Jezus jest Panem (por. 1 Kor 12,3)? To On uświadamia nam, że Bóg jest naszym Ojcem, ucząc nas mówić do Niego „Abba - Ojcze!” Słusznie mówi się nieraz, że nasze modlitwy są kierowane „do Ojca przez Syna w Duchu Świętym”, ale cały problem polega na tym, że nasze myślenie nie może objąć tego „w”. To paradoks, że wiemy, do kogo się modlitwy, kogo prosimy o wstawiennictwo, a zapominamy o Tym, który uzdalnia nas do modlitwy. Kiedyś zatytułowałam artykuł o Duchu Świętym „Jak powietrze” - bo On jest nam potrzebny jak powietrze, a my... traktujemy Go jak powietrze. Najczęściej modlimy się do Ducha Świętego, gdy potrzebujemy Jego światła, stąd np. śpiew „O Stworzycielu Duchu przyjdź” przed ceremonią ślubną czy modlitwa do Ducha przed nauką. Ale czyż w naszym codziennym życiu nie potrzebujemy Jego światła? Tymczasem „oddelegowaliśmy” Ducha do wielkich życiowych decyzji czy do działalności intelektualnej.

Czym jest natchnienie Ducha Świętego? Na czym ono polega w codzienności?

Przytoczę słowa Pisma Świętego odnoszące się do natchnienia biblijnego, ale dobrze ukazujące nam, na czym polega działanie Ducha: „Kierowani Duchem Świętym mówili [od] Boga święci ludzie”(2 P 1,21). Autor używa wyrażenia odnoszącego się pierwotnie do żaglowca popychanego przez wiatr. Czymś takim jest właśnie działanie Ducha, Jego natchnienie: On wskazuje naszemu „żaglowcowi”, dokąd się udać, co zrobić, co komuś powiedzieć... nigdy nie zmusza, ale doradza, wskazuje kierunek. Chyba nie da się wyrazić słowami, „jak to działa”, ale tak jest. Sama kilkakrotnie usłyszałam od spowiednika odpowiedzi na dręczące mnie pytania, których... nie zdążyłam jeszcze zadać. Po prostu miał on „dobrze nastawione żagle”, pozwolił Duchowi, by mówił przez niego. Ale to dotyczy nie tylko spowiedzi. Duch może mówić przez każdego z nas, może nigdy nie dowiemy się, że to, co komuś powiedzieliśmy, było przełomowe w jego życiu... albo też sami nie wiemy, dlaczego, poszliśmy tam, gdzie byliśmy bardzo potrzebni. Ktoś czuwał i „mocno dmuchał”. Można powiedzieć, że trzeba mieć dobrze nastawione „duchowe radyjko”, by odbierało sygnały od Ducha, pewną wewnętrzną wrażliwość, która pozwoli nam rozpoznać Jego głos.

Czy charyzmaty są konieczne dla każdego chrześcijanina? Jaką rolę odgrywają dary Ducha Świętego w naszym życiu?

Każdy, kto przyjął sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego (chrzest, bierzmowanie, eucharystia), otrzymał też siedem darów Ducha Świętego, które znamy z katechizmu - mądrości, rady, rozumu... One są nam potrzebne do naszego uświęcenia, do życia zgodnego z wolą Bożą. Kiedyś usłyszałam określenie, które może kogoś zdziwić, ale młodzi czytelnicy na pewno dobrze zrozumieją tę analogię: u początków naszego chrześcijańskiego życia otrzymujemy „pakiet startowy”, do którego należą też dary Ducha. Natomiast charyzmaty to szczególne uzdolnienia, którymi służymy ludziom. Niektóre z nich są nadzwyczajne, robią wrażenie na otoczeniu - np. charyzmat uzdrawiania, prorokowania... Inne, może nie tak spektakularne, ale one również potrzebne dla dobra ogółu - np. dar nauczania. Każdy otrzymał dary potrzebne do spełnienia swego życiowego zadania, dlatego tak ważne jest ich odkrycie i wdzięczność za nie.

Mówi się, że Duch Święty jest duszą Kościoła. Gdzie we współczesnym Kościele i świecie upatrywać szczególnych przejawów obecności Ducha Świętego?

Dokumenty Kościoła mówią o przejawach działania Ducha w naszych czasach w kontekście działalności nowych ruchów, form życia konsekrowanego, stowarzyszeń, wspólnot w Kościele, które są wielkim darem Bożym i bogactwem Kościoła. Chciałabym jednak spojrzeć szerzej: widzimy działanie Ducha tam, gdzie Kościół nie ulega skostnieniu, gdzie tętni życiem i właściwie odpowiada na znaki czasu. Duch Święty nie ma nic wspólnego z naiwnym nowinkarstwem, z dążeniem, by było „jakkolwiek, byleby inaczej”, ale też nie pozwala nam „zabarykadować się” w utartych strukturach, gdy nie dostrzegamy, że stały się one przeżytkiem. Jako biblistka widzę, że coraz więcej osób pragnie czytać, rozumieć Pismo Święte. Kto rodzi w nich ten głód? Kto budzi pragnienie, by w tylu kościołach trwała wielogodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu? Jak często padamy ofiarą przekonania, iż obecna sytuacja Kościoła to „kryzys goniący kryzys”, a nie widzimy, jak wiele dobra dokonuje się na naszych oczach... Także tego dobra, którego nie znali nasi pobożniejsi przodkowie.

Dziękuję za rozmowę.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama