Nie tak, nie tak, ministrze drogi

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (16/2000)

Rok 2000 to dla kultury trudny rok. Totalitaryzm usiłował zrobić z kultury część swojego aparatu propagandy, zamienić osiągnięcia artystów w dworskie dekoracje, w dowody własnej troski o sztukę. A jednocześnie łamał charaktery, promował pokorne miernoty, głoszeniem ateizmu i materializmu chciał unieważnić pojęcia duchowej kultury narodu, duchowego rozwoju człowieka. Natchnieni tym, co z duchowego dziedzictwa zachowaliśmy, z Boską pomocą odrzuciliśmy totalitaryzm. Zafundowaliśmy sobie kapitalizm i wolny rynek. Teraz nie pierwsi sekretarze rządzą telewizją, a demon maksymalnej oglądalności. Sztuka przestraszona nową sytuacją próbuje wypisać się z kultury i zapisać do rynku.

Jest się czym przerażać, ale nie jest gorzej. Mamy prawo być sobą, mamy wolność. Dlatego, kiedy piszę, że rok 2000 to ciężki rok, nie straszę, nie biadam, ale próbuję skrzyknąć do wspólnych działań. Maleje czytelnictwo, rośnie bezrobocie, bieda. Gdy myśli się o talerzu ciepłej zupy, butach dla dziecka, pieniądzach na czynsz, nie sięga się po tomik wierszy, nie rozmawia się o teatralnych premierach. A jednocześnie ci, którzy zapracowani straszliwie zarabiają sporo, są zbyt zmęczeni na cokolwiek poza bardzo prymitywną rozrywką. Dlatego nie dziwię się, że w Jubileuszowym Roku planuje się aż dwa kongresy kultury (we wrześniu w Lublinie, w grudniu w Warszawie).

Osobnym pytaniem jest nowy człowiek w fotelu ministra kultury i dziedzictwa narodowego, konserwatysta Kazimierz Ujazdowski. W wielu środowiskach słychać było głosy niechęci, niedowierzania, rezerwy. Ten polityk nie był dobrze znany w kręgach twórców, krytyków, publicystów piszących o kulturze. Dobrze więc się stało, że na początku zechciał przedstawić się choćby krótkim artykułem prasowym. 30 marca w dzienniku „Życie” ciekawi poglądów Kazimierza Ujazdowskiego mogli przeczytać artykuł „Polska nie jest spółką akcyjną; państwo ma istotne zobowiązania wobec kultury narodowej”. Minister nie daje zbyt daleko idących obietnic, obszar zobowiązań państwa i potrzeb społeczeństwa widzi wyraźnie, nie ukrywa, jakie dzieła w pierwszej kolejności mogą liczyć na wsparcie: Dzieła te powinny raczej łączyć niż dzielić. W cytacie z listu Papieża do twórców przytacza inne ważne słowa: Istnieje zatem pewna etyka, czy wręcz duchowość służby artystycznej, która ma udział w życiu i odrodzeniu każdego narodu. Te słowa dotyczą sprawy kluczowej, odpowiedzialności artysty nie tylko za estetyczną doskonałość swoich dzieł, także za ich etyczną wymowę, społeczne, wychowawcze działanie.

Coś mi jednak w artykule ministra zgrzytnęło niemile. Oto przeczytałem: Kultura stanowi o zachowaniu ciągłości rozwoju społecznego, który jest podstawową ostoją wolności i gwarantem godności ludzkiej — te funkcje przejęło w znacznej mierze państwo oraz inne instytucje społeczne. Tak nie wolno pisać, panie ministrze! To dobrze, że mamy państwo, które próbuje pełnić funkcje ostoi wolności i gwaranta godności ludzkiej, nikt jednak i nigdy nie może zdjąć tych funkcji z kultury. Niezależnie od skuteczności państwa w tej roli, kultura nadal musi być gwarantem godności i ostoją wolności. I tę samą funkcję swoimi środkami muszą pełnić wolne media. A jeśli chodzi o ducha oporu, nędzna byłaby to kultura i podła, gdyby przestała tego ducha oporu wyrażać głęboko i pięknie. Sprzeciw wobec każdego zła jest wspólnym obowiązkiem państwa, zrzeszeń obywateli, wolnych mediów i ludzi sztuki, każdy z tych elementów działa inaczej, ale działania sztuki nic nie zastąpi. Nic nie zastąpi jej wielkich metafor, uogólnień, języka symboli.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama