Zamach na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1771r.

W świetle sprawozdań papieskich dyplomatów w Europie

Dr Wojciech Kęder z Krakowa dzięki stypendium Fundacji Jana Pawła II mógł zebrać w Archiwum Watykańskim materiały do opracowania tematu: Stanisław Leszczyński a Stolica Apostolska

.

Konfederacja Barska (1768-1772), pierwsze szlacheckie powstanie w obronie ograniczonej przez Rosję suwerenności państwa i zagrożonych praw Kościoła katolickiego w Polsce była nie tylko wewnętrznym problemem Rzeczypospolitej, lecz niosła ze sobą poważne implikacje na arenie międzynarodowej. Wskazywała na nie korespondencja papieskich dyplomatów w Europie z Sekretariatem Stanu, którzy lepiej od przywódców barżan potrafili orientować się w zagrożeniach, jakie dla Polski niósł konflikt z Rosją.

Zainteresowana osłabieniem wpływów rosyjskich w Polsce była Turcja, zagrożona przez Rosję w jej domenach nad Morzem Czarnym. Również inne państwa - szczególnie w Europie Środkowej - z niepokojem obserwowały coraz większą ekspansję Rosji w tej części kontynentu. Stąd też konfederaci mogli liczyć na przychylny stosunek do swojej sprawy na arenie międzynarodowej. Od czynnego poparcia udzielanego przez Francję, która wspierała też Turcję gdy ta zażądawszy (do czego nie doszło) wycofania wojsk rosyjskich z Polski rozpoczęła wojnę z caratem, po Austrię, która udzieliła w swoich granicach schronienia konfederackiej Generalności.

Zwrot w poparciu udzielanym na arenie międzynarodowej konfederatom nastąpił w 1771 roku po nieudanej próbie porwania przez barżan króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pomysł usunięcia króla z tronu narodził się znacznie wcześniej, gdy jeszcze przed zawiązaniem Konfederacji w Barze w 1768 roku wielu polityków (a zdanie to podzielali także obcy dyplomaci) słusznie oskarżało monarchę o zbyt daleko idącą uległość wobec Rosji. Na sprawę tę wielokrotnie zresztą zwracał uwagę w przesyłanych do Rzymu depeszach nuncjusz papieski, arcybiskup Angelo Maria Durini.

Ta uległość króla wobec Rosjan nasiliła się w okresie Konfederacji budząc coraz większy sprzeciw w społeczeństwie - proces ten obrazuje znamienny fakt: gdy w końcowej fazie Konfederacji wielu barżan rezygnowało z walki, warunkiem ich nierepresjonowania było podpisanie aktu lojalności wobec króla. Na żądania Stanisława Augusta Poniatowskiego w tymże akcie lojalności konfederaci musieli także przeprosić carycę Katarzynę II. Stąd też w szeregach konfederackich coraz częściej mówiono o konieczności pozbycia się, jak to wówczas ujmowano 'ogólnego nieszczęścia w osobie królewskiej'.

Głosy te nasiliły się jeszcze bardziej w sytuacji, gdy - na co bacznie zwracali uwagę papiescy dyplomaci - w Europie częściej zaczęto wymieniać ewentualnych kandydatów do tronu po Stanisławie Auguście Poniatowskim, wymieniając m.in. Fryderyka Augusta Saskiego, Fryderyka Heskiego, czy też Karola Kurlandzkiego.

Politycy barscy mieli nadzieję, że gdy tron zawakuje, ewentualny pretendent pojawi się z armią, która w walce z Rosją przechyli szalę zwycięstwa na stronę konfederatów. Dlatego też ogłosili przywódcy Konfederacji akt bezkrólewia, który wywołał sporą konsternację w Europie. Donosił o nim do Rzymu z Warszawy nuncjusz Durini, jak również inni dyplomaci, w tym nuncjusz Visconti z bardzo ważnej placówki w Wiedniu.

Zanim nuncjusz Visconti przybył do Wiednia, w latach 60-tych kierował nuncjaturą w Warszawie i stąd też miał bardzo dobre rozeznanie w sprawach polskich. Dodatkowo na placówce wiedeńskiej miał dobre informacje zarówno z obozu królewskiego jak i konfederackiego. Dlatego też niepokoił go rozwój sytuacji i to tym bardziej, że papiescy dyplomaci wiedzieli, że państwa ościenne nie pozwolą na usunięcie wygodnego dla nich króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wiadomości tych nie ukrywali przed Polakami, w tym przywódcami Konfederacji, lecz ci mając słabe rozeznanie w polityce międzynarodowej nie oceniali realnie sytuacji rozpatrując ją raczej wedle własnych życzeń.

W kraju po ogłoszeniu interregnum nasiliły się głosy wzywające do obalenia monarchy, a nawet wręcz do ludobójstwa, stąd też w stolicy zapanowała niemal psychoza. Przypadkowy wybuch pieca w zamkowych komnatach, czy też upadek fragmentu gzymsu interpretowano jako zamach.

W efekcie na tak podatny grunt padło porwanie króla przez konfederatów. Plan zamachu opracowała część przywódców Konfederacji skupiona wokół Teodora Wessla. Poniatowskiego porwać mieli ludzie Kazimierza Pułaskiego z garnizonu twierdzy jasnogórskiej i na Jasną Górę też przewieźć króla, aby tam zmusić go do abdykacji.

Zamachu dokonano na początku listopada w niedzielę po Zaduszkach, gdy król wracał karetą na zamek po wizycie u chorego księcia kanclerza Czartoryskiego. Gdy kareta królewska znalazła się u wylotu ulicy Koziej, oddział konfederatów odciął ją od eskortujących gwardzistów. Stanisław August Poniatowski usiłował uciec do pałacu wuja, lecz tam kołaczącego do bramy króla dopadli konfederaci. Jeden z nich ciął lekko monarchę pałaszem, zaś inny strzelając dla postrachu osmalił mu twarz prochem i po chwili zamachowcy nie stawiającego oporu króla uprowadzili na Bielany, a następnie na Marymont. Zanim dotarli do młyna na Marymoncie, zamachowcy rozpierzchli się tak, że przy królu pozostał zaledwie jeden - Kuźma-Kosiński.

Król namówił swego strażnika by go uwolnił i wkrótce generał gwardii Coccei ze 150 strażnikami odprowadzili monarchę na zamek.

Ten raczej operetkowy zamach na króla wywołał początkowo duże zamieszanie w Warszawie. Ambasada rosyjska wpierw podejrzewała Stanisława Augusta Poniatowskiego o przejście na stronę konfederatów, by później zacząć opracowywać plany pozbycia się niewygodnych osób oskarżając je o udział w zamachu. Ostatecznie rosyjscy dyplomaci i Stanisław August Poniatowski wykorzystali to porwanie do własnych celów. Przygotowali zakrojoną na szeroką skalę akcję dyplomatyczną, gdzie szczegółowo informując dwory europejskie o przebiegu zamachu i eksponując fakt poturbowania Poniatowskiego jako próbę zabójstwa oskarżyli konfederatów o próbę królobójstwa.

Papiescy nuncjusze w Europie szczegółowo informowali Stolicę Apostolską zarówno o przebiegu zamachu, jak i jego konsekwencjach politycznych.

Dodatkowo nuncjusz w Paryżu przesłał informacje o akcji, jaką na dworze paryskim prowadzili rosyjscy dyplomaci (Francja najbardziej czynnie popierała konfederatów).

W sumie działania króla i Rosjan osiągnęły zamierzony efekt. Sam fakt zamachu wywarł bardzo złe wrażenie w Europie (w tym w Rzymie), chociaż nie wszędzie - jak to było np. w Paryżu wierzono w zamiar zabicia króla. Nieudany zamach pogrzebał jednak sprawę konfederacką w Europie przyspieszając też jej klęskę w kraju.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama