Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.4)

Ósmy dzień "Rekolekcji z Klaudiuszem Poullart des Places" (O rozeznawaniu)

Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.4)

o. Zbigniew Warcholik CSSp

Klaudiusz Poullart des Places

Seria: Rekolekcje z...

© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2002
Imprimatur Kuria Metropolitalna w Krakowie + Kazimierz Nycz, Vic. Gen. Ks. prof. dr hab. Jan Dyduch, Kanclerz Ks. doc. dr hab. Jan Machniak, Cenzor L. 40/2002, Kraków, dnia 21 stycznia 2002 r.

ISBN 83-7221-309-7

Wydawnictwo "M"
ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77 http://www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl


DZIEŃ ÓSMY
O rozeznawaniu

Według mojego zwyczaju, pytam cię, czy jedynie Bóg i moje zbawienie są jedynym motywem, który każe ci zostać w świecie żyjącym doczesnością. Obiecałoś [moje serce] rozmawiać ze mną szczerze i nie uciekać się do kłamstwa. Tak więc nie masz śmiałości zapewnić mnie, że jest to jedyny powód jaki masz. Wiem dobrze, że religijność, którą nosisz w sobie, determinuje twoje postępowanie, że odczuwasz chęć służenia Bogu i myślisz o zbawieniu, jednak poświęcając się temu nie porzucasz, tak jak gdybym tego chciał, twoich złych skłonności i ciągle dostrzegam w twoich zamiarach coś, co kłóci się z uczuciami, które w tobie powinno obudzić chrześcijaństwo.

Żeby cię o tym łatwiej przekonać, trzeba żebyś sobie uświadomiło, moje serce, za kładając, że zostajesz w świecie świeckim, który stan wybrałobyś, stan rycerski, sądowniczy czy też karierę w finansjerze, bowiem nie możesz się wahać między tymi trzema tak różnymi profesjami. Nie masz skłonności do wojaczki, ponieważ już samo powiedziałoś, że masz delikatne sumienie i że nie jest łatwo wypracować sobie zbawienia w tym stanie, a nawet trudniej niż w innym, gdyż nadejście śmierci jest tu prawie zawsze nieoczekiwane, w dodatku nikt o tym nie myśli.

Pewnie chciałobyś mieć, moje serce, dwór i stanowisko u króla odpowiadałoby ci, ponieważ zaspokoiłoby twoją ambicję i prowadziłobyś na pozór życie ciche i spokojne raz w jednym miejscu, raz w innym, umiejąc pielęgnować i zaspokajać swoje dążenia, swoją chęć schlebiania, obłudę, swoje plany, szacunek u opinii publicznej, swoją łagodność, uniżoność, tę małą zaletę, którą uważasz, że mam. Jeśli wezmę pod uwagę twoją religijność i jeśli zechcę zaspokoić twoje namiętności, to myślę, że nic naprawdę nie może ci w świecie lepiej odpowiadać.

Niepotrzebne są twoje zapewnienia, że nie oddasz się już twoim złym skłonnościom, że będziesz żyło, gdziekolwiek, jak człowiek uczciwy czy nawet jak żyłby człowiek wartościowy. Przewiduję już tysiąc argumentów, którymi mogłobyś się posłużyć i które byłyby wielce wymowne, ponieważ jest to w twoim guście i gdybyś było dla siebie jedynym panem, nie pozostawałobyś długo w niepewności i opowiedziałobyś się za wyborem tego właśnie stanu. Odpowiem ci starym przysłowiem, które doskonale pasuje do tej sytuacji: okazja czyni złodzieja. Jesteś wpływowy, nie masz wystarczająco dużo odwagi, by opierać się nadarzającym się okazjom. Krótko mówiąc, wiesz, że ja wymagam poddania i posłuszeństwa względem bliskich, którzy nie mogą poprzeć takiego planu i którzy zasługują, abym nie czynił nic wbrew ich woli.

Trzeba więc teraz, byś wybrało między karierą sądowniczą a karierą bankową. Ten ostatni stan nie jest w twoim guście i dość łatwo pojmuję, że nie odpowiada ci. Pozostaje więc jedynie kariera sądownicza i bardzo byłbym zadowolony, gdybyśmy przeanalizowali twoje opinie w tej sprawie. Sądzę, że odpowiadałaby ci praca w sądownictwie, broniłobyś zgodnie z twoimi naturalnymi skłonnościami: biedaka, wdowę i sieroty, gdyby potrzebowali dobrego prawnika. Przykładałobyś się sumiennie do tego zadania i wywiązywałobyś się z niego godnie, gdyby twoja uniżoność w tym wszystkim nie byłaby zdolna przeszkodzić w tak szlachetnych zamierzeniach.

Chciałobyś pewnie wykonać powierzone ci zadania, bo przecież skłania cię ku temu twoja religia, ale jednakże słuchałobyś również próśb, bo lubisz wszystkim wyświadczać przysługę. Taki wybór dałby się pogodzić z twoją skrytą wewnętrzną czułością nadmiernie eksponowaną wobec twoich rodziców. Nie byłobyś już w stanie widywać ich często i pomóc im w ciężkich pracach.

Sądzisz, że polityka, którą uprawiasz mogłaby ci się wielce przysłużyć u osób wpływowych, że twoja łagodność zjednałaby ci serca wszystkich tak, jak okazje publicznych wystąpień przyniosłyby ci chwałę i poklask u wszystkich. Aby zadowolić tę ambicję, która na każdej z obranych przez ciebie dróg życiowych jest twoją największą żądzą, z którą będziesz musiało się zmagać, będziesz skrupulatnie szukać zajęcia, które pozwoli ci przemawiać i pouczać.

A skoro twoja próżność nie mogłaby zadowolić się jedynie wykonywaniem zawodu adwokata, gdzie przecież przemówienia publiczne i sporządzanie pism jest istotą tego stanu, chciałobyś stanowiska, które już samo w sobie wzbudzałoby szacunek względem ciebie, a który umiałobyś jeszcze powiększyć poprzez twoje zasługi.

Moje ty serce, proszę cię o pomoc, o wskazówkę w tych wszystkich moich niekończących się zamiarach. Zresztą odkrywam przeszkody wynikające z mojej niechęci do małżeństwa i jest to ważne, ponieważ nie chcę byś pomyślało, że chcę zostać całe życie starym kawalerem, gdyż nie jest to mile widziane, a nawet niebezpieczne dla zbawienia biorąc pod uwagę twoją chęć przypodobania się innym.

Widzę również przeciwności wynikające z mojego nadto drobiazgowego sumienia, które nigdy nie zaznałoby spokoju, ponieważ nie będąc już w stanie zaspokajać mniejszych, ale również większych swoich naturalnych namiętności, robiłbym często to, czego nie pochwalałbym, a martwiąc się moimi słabościami stawałbym się jeszcze bardziej melancholijny niż jestem z natury, chyba że wyzbyłbym się wszystkich moich wyrzutów sumienia tak, jak to mi się zdarza, gdy się zapominam, a wtedy byłbym jeszcze bardziej nieszczęśliwy, niż kiedykolwiek, bo popadłbym w zatwardziałość.

Wiesz, moje ty serce, że z wiekiem staję się bardziej stanowczy i stając się rozumniejszym dzięki dobroci mojego sumienia stanę się też mniej wpływowy, bardziej nieskazitelny, że zresztą ta cała próżność minie, gdyż jestem już wystarczająco nieszczęśliwy wskutek niestałości mojego charakteru, mógłbym w tym zawodzie być mniej podatny na wyrażanie żalu czy smutków, które są wynikiem nierozważności.

Wreszcie mogłobyś temperować z latami tę moją ambicję i nie musiałobyś z takim zapałem i za wszelką cenę dążyć do zaszczytów, że mając skłonności do dawania jałmużny byłobyś w stanie nakłonić mnie do czynienia dobrych uczynków, a w ten sposób ściągnąłbym na siebie łaski Pana, które uwolniłyby mnie od moich żądz.

Oto argumenty, z którymi mógłbym się jeszcze zmagać, gdybym chciał się jeszcze nad nimi zatrzymać. Ale na co by mi się to przydało, skoro nie mówisz mi, przy całej twojej skłonności do życia świeckiego, że wolisz zdecydowanie ten stan ponad wszystkie. Mimo że nic nie odpowiedziałoś mi na temat twojego obojętnego stosunku do małżeństwa, chciałbym byś mogło powiedzieć mi coś mądrego na ten temat.

Wiem, że ludzie wchodzą codziennie w związki małżeńskie czysto z rozsądku, że kiedy ma człowiek serce tak prawe, tak usłużne, tak dobre i tak wrażliwe na wdzięczność, jak twoje, to niczym wielkim nie ryzykuje wstępując w związek małżeński.

Poprzez te wszystkie przemyślenia, do których mnie skłoniłoś, moje ty serce, wiem, że nie odczuwasz jakiejś zdecydowanej niechęci do życia świeckiego tak jak i do życia zakonnego czy życia w kapłaństwie. Chcesz, żebym wybrał, ponieważ wiesz, że nie będę trzymał cię za słówka, ale też nie chciałobyś, bym wybrał jakiś stan, bo musiałobyś z przykrością pożegnać się z dwoma pozostałymi.

Czyż w tym, moje ty serce, nie tkwi czysta prawda? By już nie czynić różnicy między nami muszę przyznać, że jestem bardzo nieszczęśliwy w tym moim niezdecydowaniu. To do Ciebie, mój Boże, muszę się zwrócić, by określić się według Twojej woli. Przyszedłem tu, by zasięgnąć rady Twojej Boskiej Mądrości. Zniszcz we mnie to przywiązanie do życia świeckiego, które nie chce mnie opuścić. Żebym nie miał już w stanie, który wybiorę na zawsze, innych planów jak tylko te, które będą Ci miłe i tak jak w chwili obecnej niemożliwe jest, bym podjął jakąkolwiek decyzję, to czuję jednak, że chcesz ode mnie, Panie, czegoś innego niż targające mną niepewności. Wyznam, Panie, bez osłonek zamiary moje Twoim kapłanom.

Spraw, poprzez Twoją świętą łaskę, abym znalazł Ananiasza, który wskazałby mi prawdziwą drogę tak, jak ją wskazał świętemu Pawłowi. Pójdę za jego radami, jak za Twoimi przykazaniami. Nie pozwól, Boże, abym zbłądził. Pokładam w Tobie całą moją nadzieję.

Niepokalana Oblubienico Ducha Świętego,
módl się za nami.



opr. mg/mg




Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.4)
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama