Dramat i radość Zmartwychwstania

Fragment rozważań "Szlakiem miłości" znanego arcybiskupa - filozofa, mocno osadzone w Ewangelii i życiu

Dramat i radość Zmartwychwstania

Józef Życiński

Szlakiem miłości

ISBN: 978-83-61533-72-6
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2008

Wybrane fragmenty
Włączeni w dramat świata
Dramat i radość Zmartwychwstania
„Katholikos” znaczy powszechny

Dramat i radość Zmartwychwstania

Życzenia wielkanocne

Życzenia przekazuje się nie tylko słowem, ale i sercem. W perspektywie seminaryjnej życie, niestety, często stawia nas w sytuacji, w której drobiazgi urastają nieraz do rangi superproblemu, czy biskupowi nie strąciło się piuski przy zakładaniu mitry albo czy mu się mitry nie podało odwrotną stroną. Wielkanoc kieruje naszą uwagę właśnie w stronę tego, co naprawdę istotne. Chcemy Sobie życzyć, byśmy umieli dostrzegać to, co najbardziej istotne, bo gdyby ślizgać się po powierzchni, to można byłoby długo koncentrować uwagę na nieistotnych sprawach, np. kiedy Judasz zaczął pierwszy raz marzyć o trzydziestu srebrnikach? Jakiej jakości były olejki niesione do grobu? Co uczniowie robili, czy przyspali sobie wtedy, czy stracili nadzieję, że pozwolili się uprzedzić kobietom? Itak można byłoby prowadzić długą i szczegółową analizę, w tym przypadku nieistotną.

Przeżycia Wielkiego Tygodnia ukazują dramat wydarzeń, w których nie ma miejsca na histerię. Jest różnica między dramatem a histerią. Niedobrze byłoby, gdybyśmy nie dostrzegali dramatycznego wymiaru życia. Ale jeszcze gorzej byłoby, gdybyśmy dramat przekształcali w histerię. Ukrzyżowanie było dramatem, Zmartwychwstanie było dramatem, ale nie było tam miejsca na histeryzowanie, na beznadzieję, na zachowanie się w taki sposób, jak gdyby się świat walił i wszystko było przegrane. Chcę wam gorąco życzyć, byście doświadczali dramatycznego wymiaru życia, nie popadając w histerię.

Dramat życia wymaga od nas zaangażowania, refleksji, dyskusji, uwrażliwienia na pewne sprawy. Trzeba umieć dostrzegać dramatyczny wymiar tam, gdzie on istnieje, nie tworzyć sobie sztucznych dramatów, natomiast starać się pytać, dlaczego się one pojawiają. Nie na tym polega życie, żebyśmy nie mieli problemów i nie przeżywali żadnych kłopotów. Dramat Wielkiego Tygodnia był niewątpliwie dramatem, ale ten dramat w perspektywie Chrystusowej zostaje przekształcony w nadzieję i radość. Umieć na ścieżkach naszych dramatów odnajdywać radość, to nasze wspólne zadanie. Żeby wtedy nie tragizować, ani nie histeryzować, tylko z trudności, które Bóg na nas dopuszcza, wyprowadzać coś, co rozwinie naszą osobowość. Podczas rozmów z wami cieszę się z wielu przejawów dobra, natomiast niepokoję się, gdy stawiam pytanie: czy miałeś w życiu jakąś większą dawkę cierpienia, czy miałeś taki stres, który cię ściął z nóg? Prawie 95% odpowiadających mówi, że nie. Wówczas z zadumą myślę co będzie, kiedy przyjdą wielkie życiowe burze i życie da im taką porcję stresu, jakiej nigdy nie doświadczali. Czy wtedy przetrwają, czy wtedy utrzymają się, czy wtedy nie pozwolą się zmiażdżyć cierpieniu? Nie życzę Wam specjalnych dawek cierpienia, ale życzę, byście wtedy, gdy przyjdzie krzyż i poczucie dramatu życia, umieli go dźwigać w Chrystusowym stylu i byście tę wierność, której uczą nas niewiasty w wielkanocny poranek, nieśli na waszych powołaniowych ścieżkach. Życzę, abyście patrząc daleko, nie reagowali w stylu uczestników tragedii. Byście umieli filozoficznie uśmiechnąć się, ze spokojem zobaczyć, że świat się nie wali, chociaż wszystko jest inaczej, niż myśleliśmy wczoraj. Ten dystans, ta dojrzałość i ten spokój niech się udzielają Wam i waszym przełożonym.

Przełożonym dziękuję gorąco za kolejny etap pracy nad formacją alumnów, za to wszystko co cieszy w tej pracy i w klimacie seminarium. Dziękuję za atmosferę, w której można porozmawiać szczerze, autentycznie mówić o swoich troskach. Dziękuję za klimat dowartościowania pobożności. Odnajduję go, kiedy pytam młodych kapłanów, za co są szczególnie wdzięczni wobec seminarium i słyszę często odpowiedź, że najbardziej są wdzięczni za to, że tutaj nauczyli się modlitwy.

Kiedy odwiedzałem ostatnio naszych kapłanów pracujących w Argentynie, spotkałem też kogoś z naszych, kto odszedł z kapłaństwa. Przyszedł do mnie i cieszył się, że może porozmawiać. Widziałem cały jego tragizm, kiedy właściwie osiągnął to, co na pewnym odcinku życia wydawało mu się być wartością, a równocześnie wspomina przeszłość z melancholią mówiąc: „Człowiek żyje ciągle iluzjami. Wydaje nam się, że zrobimy krok w tamtym kierunku i że odnajdziemy to, o czym marzyliśmy, a potem stwierdzamy, że to były tylko iluzje”.

Wielkanoc jest świętem prawdy. Nie dajcie się ogarnąć iluzjom. Iluzje pojawiałyby się wtedy, gdybyście sobie stworzyli świat fałszywych wartości, gdyby coś z perspektywy seminaryjnego podwórka jawiło się jako wartość centralna wówczas, gdy nią właściwie nie jest. Chrystus dźwigający krzyż koncentruje naszą uwagę na tym, co najbardziej istotne.

Życzę Wam gorąco, byście razem, z dzisiejszą liturgią wody i ognia obmyli to, co przykuwa uwagę grą pozorów, przepalili to, co jest wartością nietrwałą, choć efektowną, byście w mrokach tej Nocy, zapatrzeni w tajemnicę pustego grobu potrafili przeżywać wasze dramaty i dramaty waszych bliskich, odnajdując Chrystusa. To On w swoim radosnym objawieniu się Apostołom przezwycięża wszystkie nasze smutki, wyzwala nas z pesymizmu i sprawia, że wszystko co do tej pory jawiło się nam jako arcyważne, schodzi na margines w kontekście tego radosnego Alleluja, które za chwilę zabrzmi w liturgii. Życzę wam rezonansu tego radosnego Alleluja w waszych duszach. Oby nie był to rezonans stworzony fizycznie za cenę wyćwiczonych uśmiechów. Oby płynął z głębi dusz opromienionych radością Zmartwychwstania

dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama