Powołanie do ołtarza

Bóg lubi się posługiwać ludźmi prostymi, niedoskonałymi, poranionymi. Poprzez nich Pan przemienia i zbawia świat.

Pierwsze poważne przemówienie wygłosiłem w kościele o nazwie Logan Uniting Church w Springwood, w australijskim stanie Queensland. Tamtejszy duszpasterz młodzieży – pastor Jim Haak, który był też lokalnym szkolnym katechetą, widział gdzieś moje wystąpienie i postanowił zaprosić mnie na „Konferencję klas dziesiątych” – podobnie jak około trzystu uczniów jednej ze szkół średnich. Pastor nie wspominał o przemówieniu – zaprosił mnie jedynie jako uczestnika, toteż wziąłem ze sobą kilkoro przyjaciół i kuzynów.

Dziesiąta klasa to w Australii ostatni rok szkoły średniej. Uczniowie decydują wówczas, czy chcą iść na studia, czy też zacząć pracować. Konferencja ta miała im pomóc w nabyciu umiejętności, które mogłyby im pomóc zarówno na uczelni, jak i w realizacji kariery zawodowej. Kwestia wiary stanowiła istotną część programu, ale w tym dniu miało się również odbyć wiele innych prezentacji, warsztatów, paneli dyskusyjnych i wydarzeń motywacyjnych.

 

* * *

 

Dzień, w którym Nick został ewangelizatorem… i przystąpił do gangu motocyklowego

Autor: Jim Haak

Tamtego ranka usłyszałem jakiś wielki rozgardiasz. W tłumie było mnóstwo młodych chłopaków, niektórzy z patologicznych rodzin. Pomyślałem, że na pewno się pobili. Poszedłem zainterweniować i zobaczyłem, że… oni wszyscy cisną się wokół Nicka!

Byli zafascynowani tym młodym człowiekiem pozbawionym kończyn, który grał z kilkoma chłopcami w niezwykłą wersję piłki ręcznej – odbijał ją głową lub kopał za pomocą swej małej, zdeformowanej stopy. Jako że robił to bardzo zręcznie, wszyscy chcieli popatrzeć.

Oczywiście przemawiał także głośno, posługując się młodzieżowym slangiem. Widać było, że ma mocną wiarę, ale nie jest nachalny czy świętoszkowaty. Już wtedy dobrze wiedział, jak przyciągnąć uwagę tłumu.

Nick został główną atrakcją tamtego dnia. Dzieciaki do niego lgnęły. Wszyscy dorośli dziwili się, patrząc, jak chłopcy i dziewczęta podchodzą do niego, zwierzają mu się ze swych lęków i problemów i pochylają głowę podczas wspólnej modlitwy. Nick był tak otwarty i bezbronny w swej niepełnosprawności, że młodzi czuli się przy nim bardzo bezpiecznie. Wiedzieli, że także on doświadczył w życiu wiele cierpienia. Zaufali mu i wierzyli, gdy mówił: „Kocham cię”.

Po długim, upalnym dniu na scenie miała nastąpić prezentacja finałowa. Przemówienie miał wygłosić jeden z członków chrześcijańskiego gangu motocyklowego – The God Squad [God’s Squad – (ang.) Boża Brygada – przyp. tłum.], ale jego prezentacja w PowerPoincie nie chciała się uruchomić. Młodzież zaczęła się niecierpliwić. Prelegent spojrzał na mnie i powiedział:

– Mam problemy techniczne. Czy może pan przez chwilę zabawić publiczność?

Siedziałem na scenie wraz z innymi osobami pracującymi z młodzieżą, więc odwróciłem się do nich i zapytałem:

– Czy ktoś może opowiedzieć widzom jakiś fajny kawał?

Wtedy pojawił się Nick i oznajmił:

– Ja ich zajmę.

– Ale co im powiesz? – zapytałem.

– Proszę się nie martwić. Po prostu z nimi porozmawiam – powiedział.

Miałem nadzieję, że motocyklista wkrótce się pozbiera, ale na razie zgodziłem się na wystąpienie Nicka. Najpierw jednak musieliśmy wymyślić, w jaki sposób miałby trzymać mikrofon. Po chwili kotłowaniny Nick stwierdził:

– W porządku, mam go.

Młodzi widzowie nudzili się już na całego. Koniecznie trzeba było wypełnić czymś czas niewykorzystany przez ostatniego prelegenta. Martwiłem się trochę o Nicka, który musiał stawić czoła tym zniecierpliwionym dzieciakom.

Zupełnie niepotrzebnie.

Wystarczyło kilka słów, a widownia ucichła. Nick zafascynował ich, opowiadając, jakim wyzwaniom musiał sprostać z racji swej niepełnosprawności i odmienności.

Mówił o wierze jako źródle swej siły. Zapewnił też słuchaczy, że Boża miłość jest dostępna również dla nich, ale nie narzucał nikomu swych przekonań.

Pod wieloma względami był to typowy wykład motywacyjny, ale Nick przemawia z taką pasją, humorem i mocą, że jego przesłanie wydaje się czymś zupełnie nowym i niespotykanym. Czuć, że Nick naprawdę wie, co mówi, gdy dodaje ludziom otuchy, twierdząc, że mogą wszystko, jeśli tylko w siebie uwierzą. Młodzież, która zmaga się z wieloma problemami, czuje się przez niego zrozumiana. Dzieciaki, które czuły się jak outsiderzy, wiedziały, że Nickowi także dokuczano. Nawet najtwardsi chłopcy podziwiają jego szczerość i odwagę. Wszyscy chcą być jego przyjaciółmi, a on zachęca słuchaczy, by zawsze się wzajemnie szanowali.

Przekonaliśmy się, że zadanie Nicka nie polega głównie na zabawianiu ludzi. Porusza on bowiem bardzo trudne, autentyczne problemy – nie tylko te związane z wiarą, lecz także z wyzwaniami codziennego życia. Nick dzieli się odkryciem, że choć jego niepełnosprawność jest ciężarem, to można ją również postrzegać w kategoriach daru, co zresztą wypływa z przesłania samej Ewangelii: „Błogosławieni ubodzy w duchu”. Nick jest pełen pokory, a zarazem należy do królestwa i chętnie się nim dzieli. To prawda, że Bóg lubi się posługiwać ludźmi prostymi, niedoskonałymi, poranionymi. Poprzez nich Pan przemienia i zbawia świat. Tamtego dnia wszyscy byliśmy niezwykle poruszeni. Nawet motocyklista z The God Squad, który miał być gwiazdą wieczoru, odpuścił sobie. Techniczna usterka została naprawiona, ale i tak nie chciał wchodzić na scenę po Nicku.

– Proszę się nie martwić, to im wystarczy – stwierdził, gdy Nick zbliżał się do końca występu.

Choć Nick wykonał kawał dobrej roboty, pomyślałem, że trochę przesadził, gdy na koniec zaprosił młodzież na scenę. Powiedział, że jeśli ktokolwiek potrzebuje trochę miłości, niech przyjdzie i go uściska.

Wraz z innymi prowadzącymi wymieniliśmy między sobą ironiczne spojrzenia. Pomyśleliśmy, że takie publiczne uściski są dla tych dzieciaków szczytem obciachu. Może w Ameryce młodzież jest bardziej otwarta, ale my, Australijczycy, z pewnością jesteśmy powściągliwi w takich sprawach. Nie lubimy okazywać emocji – a przynajmniej tak nam się wydawało.

Nick udowodnił, że nie mieliśmy racji, nie doceniając jego wpływu na słuchaczy. Dzieciaki z widowni powychodziły z miejsc i grzecznie utworzyły przed nim długą kolejkę, co już było cudem samym w sobie. Wielu z nich miało łzy w oczach, gdy ściskało Nicka, a nam – opiekunom – szczęki opadły aż do samej ziemi. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś podobnego!

Po zakończeniu spotkania postanowiłem pogratulować Nickowi. Pomyślałem, że koniecznie muszę go zaprosić na konferencję w przyszłym roku. Gdy szedłem w jego stronę, zobaczyłem, jak kieruje się na swym wózku w stronę parkingu, otoczony grupką nowych fanów.

Nim zdążyłem go złapać, jeden z motocyklistów gangu The God Squad podjechał do Nicka na ogromnym harleyu, drugi wsadził go na siedzenie, po czym cała trójka odjechała pośród ryku silnika i okrzyku „Juhuuuuu!” dobywającego się z gardła świeżo upieczonego „członka gangu”.

Tak oto wyglądał mój początek znajomości z przyszłą światową gwiazdą – Nickiem Vujicicem.

Było to ciekawe, zwariowane wydarzenie. Po raz pierwszy natknąłem się tam na chrześcijański gang motocyklowy o nazwie The God Squad. Na ich stoisku można było spotkać groźnie wyglądających, ubranych w skóry wojowników Chrystusa. Mieli bardzo głośne i szybkie motocykle i tworzyli specyficzną, subkulturową wspólnotę wiernych.

Gdy tylu młodych Australijczyków zbierze się w jednym miejscu, nietrudno o zamieszki, dlatego kiedy pastor Haak zauważył kotłowaninę i usłyszał hałas, od razu pomyślał, że wybuchła jakaś bójka. Tymczasem okazało się, że wszyscy zgromadzili się wokół mnie – od razu stałem się dla tych młodych ludzi ciekawostką. Jim opowiada jednak tę historię lepiej niż ja, toteż odsyłam Cię do ramki zamieszczonej na poprzedniej stronie.

Fragment pochodzi z książki:
Nick Vujicic, Ewangelia bez granic!
kolejny fragment >>

Książkę można kupić na stronach Wydawnictwa Aetos

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama