Godzina tygrysa. Jak pokonać własne lęki?

Tygrys to dobra ilustracja człowieka, który stawia czoło swemu lękowi i nie ucieka w panice z resztą stada, wystraszonego bez trudu przez tych, którzy wykorzystują lęk do własnych celów.

PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów MIC
Warszawa
lipiec 2009
ISBN 978-83-7502-161-5


Spis treści
Wstęp
1.Godzina tygrysa. Jak pokonać własne lęki
2.W obliczu śmierci
3.Lęk przed przemocą, terroryzmem, wojną
4.Cierpienie, ból i choroba
5.Lęk przed odosobnieniem, samotnością i rozpaczą
6.Pieniadze, majątek, niepewność
7.Lęk przed drugim człowiekiem – nieznajomym, imigrantem, uchodźcą, obcym
8.Lęk przed ziemią, pogodą i wszechświatem
9.Bojaźń Boża i lęk przed tajemnicą
10.Ujeżdżanie tygrysa

Wstęp


Ani ziemia, ani niebo,
tylko to tajemnicze miejsce,
w które wkraczamy w oszołomieniu...

Megan McKenna

Wydawać się może, że to książka o lęku, ponieważ słowo to pojawia się w tytule. A może o tygrysach, skoro i to słowo tam znajdziemy, a w treści napotkamy sporo opowieści o tych zwierzętach. Tymczasem jest to książka o chwili obecnej – każdej chwili – i o stawianiu czoła. O stawianiu czoła życiu i śmierci, miłości i strachowi, wszystkim trudnym problemom życiowym i tajemnicom głęboko ukrytym. Chiński mnich buddyjski Qing Tian jest autorem krótkiego wiersza, który mógłby się stać wprowadzeniem do tej książki i zawartych w niej refleksji:


Późnojesienny deszcz to mglista mżawka,
Ślady tygrysa pojawiają się na mchu,
Zachodni wiatr nie ustaje całą noc,
O świcie pożółkłe liście ścielą się na stopniach.

W Azji i w poezji zen jesień to pora pełni, dojrzałości i starości. Jest to również czas zawieszenia, refleksji nad życiem i przemijaniem, a także czas przygotowania do śmierci – własnej i wszystkiego wokół. Deszcz w wielu kulturach symbolizuje błogosławieństwo, obfite i przenikliwe, jak delikatny deszcz w Irlandii czy też gwałtowne ulewy przechodzące nad pustynią na wiosnę. Jeśli deszcz pada w dzień urodzin, ślubu, jakiejś rocznicy czy pogrzebu, uważany jest za dowód łaski i obecności sacrum. „Mglista mżawka” – spowija wszystko lekką mgiełką, przydając światu tajemniczości i poczucia obecności nieznanego. W takim otoczeniu widzimy ślady tygrysa na mchu, odciśnięte w mokrej ziemi. Wydaje się, że chińskie tygrysy były niewielkie, ale jak wszystkie inne potrafiły ryczeć, używano ich zatem jako synonimu ryku wiatru w gałęziach drzew. To właśnie wiatr strąca liście uczepione konarów, zaś tygrys znajdujący się nieopodal – lub sama myśl o nim – zdolny jest wytrącić nas z rutyny, oderwać od wszelkich zajęć, którym oddawaliśmy się w danej chwili. Cały wiersz przenika poczucie tajemniczości, jakbyśmy wkroczyli w nieznane, gdzie wszystko się kotłuje w nieładzie. Mamy poczucie, że w naturze panuje wielkie poruszenie, a siła i zmienność udzielają się osobie, która wkroczyła w tę scenerię. Ostatnia linijka wyraża spokój, pojawia się inna nuta w opisie tego, co jest i co się stało – liście nagromadziły się na stopniach. Pod pewnym względem ten moment opisuje to, co w zamierzeniu stanowi treść i temat tej książki.

(...)

W legendach i ludowych podaniach, a także w opowiastkach dydaktycznych tygrys jest zazwyczaj mistrzem, nauczycielem, a choć silny, a nawet czasem zły, zwykle styka się z dzieckiem lub kimś zachowującym się w sposób niespodziewany. I tak jak lew spoczywa obok jagnięcia, a dziecko siedzi obok kryjówki wężów, tak również dziecko i tygrys mogą się stać współtowarzyszami. Zaprzecza to przekonaniu, że tygrys na ogół budzi w ludziach lęk, przerażenie, gwałtowność i obawę, że zostanie się zaatakowanym, okaleczonym, zabitym, zjedzonym. W krajach Wschodu tygrys jest symbolem władzy i jednym z czterech wielkich stworzeń – pozostałe to smok, feniks i żółw. Biały tygrys, symbol jesieni, włada kierunkiem zachodnim. Jest personifikacją gwiazdozbioru Oriona, najlepiej widocznego na niebie jesienną nocą. Wizerunki tygrysów można znaleźć na murach miast, ścianach domów i świątyń – mają strzec przed niebezpieczeństwem. Ludzie noszą amulety w kształcie tygrysa jako ochronę przed chorobą i nieszczęściem. Widziałam maleńkie dziecięce pantofelki z kunsztownie wyhaftowanymi tygrysami mającymi chronić przed złem. Wszędzie widziałam też zabawki, poduszki, ubrania i obrazki z motywem tygrysa. Tygrys nie tylko chroni ubogich i słabych przed krzywdą i złem, lecz również walczy w ich imieniu i uważany jest za obrońcę. Wielkim zaszczytem w Chinach jest nazwanie generała tygrysem, a jego podkomendnych – żołnierzami tygrysa. Chiński bóg bogactwa, Chao Gongming, często dosiada czarnego tygrysa. W taoizmie pierwszy Niebiański Mistrz, Czang Tao-ling, jedzie na tygrysie, wiodąc zmarłych do ostatecznego celu. W Nanchang (w prowincji Jiangxi) znajduje się słynne miejsce zwane Górą Smoka-Tygrysa, będące legendarnym pałacem religijnego przywódcy taoizmu. Tygrys, obok smoka, jest władcą nieba i ziemi. Uważany za dumnego, czczony jest za swą siłę, władzę i królewskość.

W hinduizmie i buddyzmie ujeżdżanie tygrysa oznacza zdolność do przezwyciężania zła. W regionach wiejskich, zwłaszcza w gęsto zalesionych obszarach Indii, tygrys uważany był za bóstwo. W wielu religiach – także w islamie – tygrysy to wysłannicy Boga mający ukarać złoczyńców. Bóg Sziwa dosiada tygrysa i odziany jest w tygrysią skórę, gdy występuje jako niszczyciel. W starożytności jedynie szlachetnie urodzeni mogli polować na tygrysa, zaś królowie przeznaczali rozległe obszary na rezerwaty, w których tygrysy mogły się swobodnie rozmnażać i wychowywać młode. Na wewnętrznych ścianach świątyń można znaleźć malowidła i rysunki przedstawiające buddyjskich mnichów śpiących z tygrysami, co ma ilustrować przekonanie, że gdy stawi się czoło własnym lękom, można pokonać, a nawet oswoić tajemne siły natury.

(...)

Tygrys to dobra ilustracja człowieka, który stawia czoło swemu lękowi i nie ucieka w panice z resztą stada, wystraszonego bez trudu przez tych, którzy wykorzystują lęk do własnych celów. Wybrałam go jednak ze względu na jego tajemniczość, zwodniczość i fakt, że jest tak mało znany. Jest tajemnicą sam w sobie i nas wiedzie na skraj tajemnicy, zmuszając do wgłębienia się w inne warstwy życia i śmierci.

(...)

Rzut oka na to zwierzę w jakiś sposób czyni nas bardziej świadomymi, stawia nas na krawędzi tajemnicy. Towarzyszy temu dziwna mieszanka przyspieszającego puls lęku i wyraźnej fascynacji.

(...)

W dzienniku Thomasa Mertona znajdziemy następującą opowieść:

Była sobie raz tygrysica z trzema młodymi. Były jeszcze całkiem małe i swawolne, gdy mama tygrysica została schwytana i zabita. Dwa tygrysiątka wkrótce zginęły, ale trzecie błąkało się, żywiąc się trawą i starając się przeżyć. Dotarło na łąkę pełną owiec i kóz, a choć było bardzo głodne, pasło się z nimi i postanowiło tu zostać. Trykało się z nimi, jak one tarzało w trawie i spało z nimi. Rosło coraz większe i silniejsze. Ciągle było głodne. Czasem chwytało jakieś drobne zwierzątko i pożerało je z zadowoleniem. A czasem patrzyło na otaczające go owce i kozy, zastanawiając się, jak też smakują – ale stały się już jego rodziną.

Pewnego dnia na wzgórzu pojawił się tygrys. Owce i kozy, becząc, rozbiegły się w popłochu, ale tygrysek został. Przyglądał się, jak tygrys susami zbiega w dół, poruszając się z gracją – jakże był silny, swobodny i szybki! Stanęli naprzeciw siebie, dorosły tygrys i mały tygrysek. Mały chciał się bawić, więc pochylił głowę i tryknął dużego. Tygrys popatrzył nań, wyciągnął łapę i, schowawszy pazury, uderzył go, tak że ten fiknął parę koziołków. Tygrysek był nieco oszołomiony, ale spróbował jeszcze raz. Tym razem tygrys uderzył mocniej, a tygrysek potoczył się dalej po trawie. Trzeci raz skoczył ku tygrysowi z pochyloną głową. Teraz tygrys nie chował już pazurów i uderzył łagodnie, lecz zdecydowanie. Tygrysek skulił się i zapiszczał. Tygrys wziął go w zęby, tak jak zwykle nosi się młode, i poniósł nad rzekę. Postawił go na brzegu. Mały przyjrzał się swemu odbiciu w wodzie szeroko otwartymi oczami. Potem rzucił okiem na stojącego obok tygrysa i oczy rozszerzyły mu się jeszcze bardziej. Patrzył to na tygrysa, to w wodę. Wówczas tygrys zaryczał, aż cała dolina zadrżała. Młody spróbował zrobić to samo, lecz wydobył z siebie tylko słaby pomruk. Duży ryknął jeszcze raz i drugi, a młody próbował go naśladować, aż wreszcie zaryczały razem. Dalej Merton pisze: „Nie wiedziałem, że jestem tygrysem, dopóki Bóg tajemnym sposobem nie wkroczył w moje życie, uderzając raz i drugi, a potem zaniósł mnie w zębach nad rzekę, gdzie objawiła mi się moja prawdziwa natura i nauczyłem się ryczeć. Po pierwszym uderzeniu przebudziłem się i przyjrzałem się sobie naprawdę. Po drugim uderzeniu, ze schowanymi pazurami, zostałem katolikiem. Za trzecim razem zostałem zakonnikiem, trapistą, a teraz, gdy nadchodzi Adwent lub Wielki Post, wiem, że łapa znów się zbliża i znów zostanę trzepnięty, a potem przeniesiony nad rzekę, by raz jeszcze nauczyć się ryczeć i stać się bardziej tym, kim mam być z urodzenia”.

Tygrys podchodzi do nas, pojawia się w różnych postaciach, a my zawsze musimy stawić mu czoło. Albo też napotykamy samotnego konia na łące spowitej mgłą i otulonej wieczornymi cieniami i zostajemy wciągnięci w refleksję, w oko tygrysa. Całe życie jest tajemnicą i ma wiele brzegów i marginesów – tygrysy i konie, światło, chmura, deszcz, mgła, śmierć, przemoc, wojna, cierpienie, ból, samotność, strapienie, izolacja, obcy, niepewność, inni – wszystko pachnie tajemnicą nieznanego i pełni życia, które dopiero poznamy, przeżyjemy, doświadczymy. To godzina tygrysa, właśnie teraz – to zawsze godzina, w której słyszymy wezwanie: Nie lękajcie się! Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie; nauczę was bojaźni Pańskiej!

Jesteśmy wezwani na drogę życia, na drogę tygrysa, drogę odważnych dzieci Bożych. Jesteśmy zaproszeni do życia z „Tygrysem Prawdy”, Jezusem, i na Jego podobieństwo.

(...)

Zmierzenie się z własnymi lękami, życie z odwagą i wykorzystywanie potężnego daru pokoju, który ofiarowuje nam Jezus, daje nam siłę i możliwość ujeżdżania tygrysów naszego życia, nie przez pomyłkę, lecz w pełni świadomie. Odwaga bycia dziećmi Bożymi sprawia, że uświadamiamy sobie, iż przecież jesteśmy tygrysami. W Starym Testamencie spotykamy postać i znak Lwa Judy; odnosimy go do Jezusa... Może Jezus jest też „Tygrysem”, a my tygrysiątkami, które uczą się wierzyć, że potrafią stawić czoło swoim lękom i żyć razem jako szczep tygrysów pragnących zmienić świat w dzikie, pełne uczuć i cudowne miejsce, gdzie wszyscy będziemy mieszkać.

Patrick Kavanagh pisał, że zmartwychwstanie to „śmiech uwolniony na zawsze...” Próbowałam się dowiedzieć, czy tygrysy potrafią się śmiać, uśmiechać, warczeć lub mruczeć z zadowolenia, ale zdaje się, że trudno o materiały na ten temat. Jesteśmy jednak dziećmi Zmartwychwstania i w naszej naturze leży śmiech uwolniony na zawsze... Nie musimy czekać aż do końca świata. W naszej naturze leży stawiać czoło tygrysowi, ujeżdżać go, wchodzić przez bramę tygrysa i być tygrysem. Musimy przećwiczyć to sami i z innymi, dzieląc z nimi odwagę i mądrość.

Strach powoduje okaleczenia i wyrwy w naszym człowieczeństwie, w byciu obrazem Boga dla siebie nawzajem. Nie wolno nam żyć w strachu, pozwalać, by nami kierował, wykorzystywać go jako usprawiedliwienie wszelkich naszych działań. Jako ludzie mamy żyć z sercem, z odwagą, w pokoju i Prawdzie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama