Kiedy kończy się zasiłek

O bezrobociu w Polsce 2001

Najlepiej w problemach bezrobocia w dawnym Koszalińskiem zorientowani są właściciele sklepików wiejskich. Władysława Krzechka, która prowadzi sklep spożywczy we wsi Porost koło Bobolic, mówi bez ogródek: - Trudno nawet opisać tragiczną biedę tych osób. Tu widać to najlepiej, mam wielu takich klientów. Kiedy skończą się grzyby i jagody, ludzie bezrobotni przychodzą do sklepu prosić o jedzenie na kreskę. Biorą chleb, smalec, herbatę, proszek, mydło i nigdy nie wiadomo, czy będą mogli za to zapłacić. Sa też tacy, którzy żyją na kreskę od trzech lat, już nawet płakać im trudno.

Rejon byłego województwa koszalińskiego to prawdziwe zagłębie bezrobocia. Pracownicy urzędów pracy niechętnie odpowiadają na pytanie, z czego żyją bezrobotni po utracie prawa do zasiłku. - W gminie mamy 1575 zarejestrowanych bezrobotnych, z tego 1220 osób nie ma prawa do zasiłku. Wskaźnik bezrobocia wynosi 28,5 proc. Miesięcznie rejestrujemy około 100 osób, a około 30 osób traci prawo do zasiłku. Tendencja rosnąca - informuje urzędowo Jolanta Helińska z biura pracy w Polanowie. - Z czego żyją? Na to pytanie nie będę odpowiadać, niech pan pyta w opiece społecznej.

Nie wiadomo, z czego żyją

Chętniej wypowiada się Barbara Felska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rabinie: - Bezrobotni bez prawa do zasiłku utrzymują się po prostu z łaski rodziców, z rent czy emerytur starszych ludzi. My nie możemy im pomóc, ponieważ nie mamy ani złotówki na zasiłki okresowe, brakuje nam pieniędzy nawet na świadczenia obligatoryjne. Nie wiem, z czego żyją osoby, którym nikt nie pomaga... Niektórzy przyczyn obecnej sytuacji, doszukują się w populizmie i demagogii polityków. Rejony o największym bezrobociu w kraju, są jednocześnie rejonami o największych wpływach lewicy. Tadeusz Rębisz, właściciel małej firmy rodzinnej w Koszalinie, nie ma watpliwości: - Dużą winę za obecną sytuację ponosi lewica, przez wiele lat okłamująca ludzi. Posługuje się retoryką z minionej epoki, obiecuje renty socjalne dla mieszkańców wsi popegeerowskich, pracę, dobrodziejstwa socjalne, rozbudza socjalistyczne resentymenty. Tu naprawdę wielu biednych ludzi uważa, że "za komuny było lepiej" i że SLD przywróci stary porządek ekonomiczny. Bezrobocie jest lewicy potrzebne, bo oznacza dzielenie centralnych i wojewódzkich pieniędzy na zwalczanie biedy i sukcesy wyborcze. Wiesław Szeląg, prowadzący biuro doradztwa podatkowego w Szczecinku, nierzadko w swojej pracy spotyka osoby bezrobotne, pozbawione prawa do zasiłku. - Są dwa sprawdzone sposoby przeżycia takiego okresu - opowiada. - Bezrobotny może zarejestrować firmę, wtedy nic nie robi, nie ma zleceń i nie płaci składek ZUS, ale... po roku otrzymuje z ZUS zaświadczenie, że przez rok podlegał ubezpieczeniu i na tej podstawie otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych, z którego ZUS ściąga pewną sumę za zaległe składki, ale coś zostaje na przeżycie. I tak co 18 miesięcy, aż do emerytury. Drugim sposobem jest separacja małżeńska. Jeden z małżonków występuje o alimenty na dzieci, które płaci państwo. Ja polecam bezrobotnym wyjazd do pracy, nawet na czarno, do dużych miast, na przykład do Warszawy.

Najlepiej w Warszawie

Warszawa jest najlepszym miejscem do zarabiania pieniędzy. Nie tylko dlatego, że przeciętne płace w stolicy są wyższe niż w pozostałych rejonach kraju nawet o ponad 150 proc., ale przede wszystkim z powodu znikomego bezrobocia. Warszawskie gazety drukują codziennie kilka tysięcy ofert pracy. W stolicy zarejestrowanych jest ponad 11 tysięcy spółek z udziałem kapitału zagranicznego, tu ulokowanych jest ponad 80 central największych polskich banków, spośród 207 tysięcy przedsiębiorstw prowadzących w Warszawie działalność, większość stanowią firmy prywatne. Po Berlinie jest to największy w Europie plac budowy, dzięki czemu rejestrowane bezrobocie jest najmniejsze w kraju. - Oferty miejsc pracy w budownictwie zaczynają napływać dopiero w marcu. Teraz pracodawcy najczęściej szukają pracowników fizycznych, informatyków, elektryków, inżynierów z uprawnieniami. Najchętniej zatrudniają osoby ze stażem. Najmniej ofert dotyczy administracji biurowej, gdzie jednocześnie ciągle rosną wymagania stawiane przyszłym pracownikom. W ciągu miesiąca mamy 200-300 ofert pracy - informuje Wanda Adach z Powiatowego Urzędu Pracy w Warszawie. Bezrobocie w Warszawie od kilku lat utrzymuje się na stałym poziomie około 3 proc. Gorzej wygląda sytuacja poza miastem. Na przykład w Pruszkowie stopa bezrobocia w ubiegłym roku sięgnęła 7,5 proc. - Środki przekazywane przez Krajowy Urząd Pracy są niewystarczające. Jeszcze dwa lata temu miałem do dyspozycji 4 miliony złotych, w ubiegłym roku tylko 400 tysięcy. Aż boję się pomyśleć, co będzie w roku 2001 - mówi Robert Radziwonka, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Pruszkowie. Radziwonka ma ponad 4200 bezrobotnych. Pod koniec 2000 r. zatrudnił na kilkumiesięczne prace interwencyjne 30 osób. Zgodnie z ustawą, zatrudniani w ten sposób mogą otrzymywać wynagrodzenie nie wyższe niż kwota zasiłku dla bezrobotnych, czyli 446,70 zł. Ale nie wiadomo, czy nawet na to znajdą się pieniądze, ponieważ na miesiąc przed końcem roku Krajowy Urząd Pracy poinformował, że kontrakty zrywa. Wydaje się, że tzw. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu stały się nieaktywne. Znacznie więcej mogą zarobić zatrudnieni w ramach robót publicznych, ich wynagrodzenie może sięgać 75 proc. średniej krajowej, czyli nawet 1500 zł. W praktyce z tej formy urzędy korzystają rzadko. - Jeśli mam 100 tys., to zamiast dać je pięciu bezrobotnym w ramach robót publicznych, wolę przeszkolić stu innych, którzy w ten sposób przynajmniej mają szansę znaleźć stałą pracę - komentuje Robert Radziwonka.

Praca na czarno

Jeszcze rok temu Henryk liczył na interwencyjne prace z urzędu. Na przykład wiosną na miejskich zieleńcach i w parkach. Jest jednym z prawie 260 tysięcy bezrobotnych w województwie śląskim. Z zawodu spawacz, ostatni zasiłek otrzymał ponad rok temu. Od tego czasu zarabia wykonując drobne usługi. Komuś naprawi pralkę, innemu odkurzacz. Wiadomo, że Henryk zrobi to dobrze i tanio. W kilku miejscach na osiedlu porozwieszał karteczki ze swoim numerem telefonu i ma nadzieję, że nie przeczyta ich nikt z Urzędu Skarbowego. Na koniec roku stopa bezrobocia w województwie śląskim była nieco niższa od średniej krajowej, wyniosła 12,5 proc. Tylko co szósty z zarejestrowanych jest uprawniony do pobierania zasiłku. Według danych przedstawionych przez Wojewódzki Urząd Pracy w Katowicach najgorzej sytuacja wygląda w Żorach, gdzie bezrobocie przekroczyło 26 proc. W listopadzie ub.r. urzędy pracy zebrały prawie 3 tysiące ofert, to ponad tysiąc mniej niż przed rokiem. Zdecydowana większość pochodziła spoza sektora publicznego. Co trzeci bezrobotny w województwie śląskim to człowiek młody, który nie przekroczył jeszcze 24 lat, co dziesiąty skończył studia. W tej grupie bezrobotni najczęściej po zasiłku rozpoczynają staż czy szkolenie, niektórzy podejmują pracę. Co piąty bezrobotny mieszka na wsi, ale tylko 2 proc. z nich posiada własne gospodarstwo rolne. Większość bezrobotnych to kobiety. Krystyna ma 50 lat i zakaz wykonywania ciężkich prac. Od czterech lat nie znalazła dla siebie oferty w urzędzie pracy. - To tylko strata dwóch godzin na czekanie - mówi. - Chodziłam też po szkołach, zakładach, rozpytywałam wśród znajomych. Myślałam o sklepach, ale tam najchętniej zatrudniają kogoś z rodziny, ciotkę, bratową, bo do nich mają zaufanie. Dorywcze prace - opieka nad chorym albo starszą osobą - to miesięcznie około 250-300 złotych. Ale razem z rentą inwalidzką i alimentami nie wystarczało na życie czteroosobowej rodziny. Krystyna sama wychowuje troje dzieci, w wieku szkolnym. Od dwóch lat ma stałą pracę - na czarno - i nie musi martwić się o pieniądze na chleb. Jeszcze dzisiaj spłaca długi zaciągnięte parę lat temu. - Te najtrudniejsze lata były straszne, ale uodporniły mnie. Teraz już nie boję się życia, jestem zahartowana - mówi Krystyna. Gdyby miała możliwość wyjechać na trzy miesiące do Włoch, raczej nie zastanawiałyby się długo.

Wymagany paszport niemiecki

Grupowe wypowiedzenie pracy przez Hutę Małapanew w Ozimku objęło również Pawła S. Na nic się zdały jego dobre notowania, mistrzowskie papiery i ośmioletni staż pracy. Odprawa pieniężna zasiliła sumę gromadzoną na zakup nowego samochodu. Paweł i jego żona Monika uważali wówczas, że samochód będzie nieodzowny w dalszej pracy zawodowej męża, pomoże mu dojeżdżać do Opola, a nawet do Gliwic. Poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia zaczęły się niebezpiecznie wydłużać, okoliczne zakłady albo były likwidowane, albo nie potrzebowały elektryków. Tylko znajomy piekarz obiecał pracę, ale na zmianie nocnej i to za sumę niższą od średniej krajowej. - Miałem zostać pomocnikiem piekarza, ja, technik elektryk z dziada pradziada - śmieje się Paweł. Mieli jeszcze oszczędności, warzywa z własnej działki. To pomogło im przetrwać najgorsze, ale gdy w maju trzeba było zapłacić za salę wynajętą na przyjęcie komunijne Angeliki, po raz pierwszy pożyczyli większą sumę od rodziców Moniki. Otrzymywanie zasiłku dla bezrobotnych dobiegało końca: - To były niewielkie pieniądze dla czteroosobowej rodziny, ale zawsze coś było - mówi Monika. Już wówczas wiedzieli, że to, czego chcieli tak bardzo uniknąć, staje się nieuchronne. Kryjąc się przed sobą, coraz częściej zaglądali do "Nowej Trybuny Opolskiej" na strony z ogłoszeniami, gdzie każdego dnia kilkanaście ofert podsuwało najprostszy sposób zaradzenia kłopotom. "Murarzy, zbrojarzy, elektryków, ślusarzy zatrudnimy. Wymagany paszport niemiecki...", "Holenderska firma zatrudni kobiety i mężczyzn do różnych prac ogrodniczych i gospodarczych. Wymagany paszport niemiecki...". - Od roku mąż pracuje pod Frankfurtem - opowiada Monika. - Przyjeżdża regularnie co dwa tygodnie, z piątku na sobotę. W niedzielę o 14.00 odwożę go na punkt zbiorczy, na ulicy Wrocławskiej w Opolu, skąd dziesiątki mężów, narzeczonych, ojców i dziadków wyjeżdżają "za chlebem" do Niemiec, Holandii, Francji. Gdy wracam do Ozimka, płaczę całą drogę. Zwolnienie, rejestracja w urzędzie pracy, comiesięczna kolejka po zasiłek i sprawdzanie nowych ofert. To jeszcze czas ochronny dla bezrobotnego. Wraz z utratą zasiłku funkcjonowanie w statystykach bezrobocia staje się coraz bardziej stresujące. Zwłaszcza jeśli przy nazwisku widnieje już: kolejna rejestracja.

Mira Fiutak
Współpraca: Tomasz Gołąb Tadeusz Rogowski Teresa Sienkiewicz-Miś

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama