Mit efektu cieplarnianego

Globalne ocieplenie ... to wielka mistyfikacja

Globalne ocieplenie jest 100 razy groźniejsze od bomby jądrowej — biją na alarm ekolodzy. To wielka mistyfikacja

Współczesny człowiek łatwo dał się zmanipulować tym, którzy twierdzą, że „ten, kto nie wierzy w globalne ocieplenie, jest gorszy od niewierzącego w Boga” czy że „gatunek ludzki nie przetrwa skutków efektu cieplarnianego”. Nie należy bezgranicznie ufać tym, którzy twierdzą, że najpoważniejszym wyzwaniem, jakie stoi przed ludzkością, jest ograniczenie efektu cieplarnianego.

Budowanie mitów

Wypalona i jałowa ziemia. Zatopione wyspy i nadbrzeżne miasta. Szalejące tornada. Takie obrazy towarzyszą zwykle informacjom o nadciągającej apokalipsie wskutek ocieplającego się klimatu Ziemi. To tylko socjotechniczne zabiegi. Czy przedstawiane kataklizmy mają cokolwiek wspólnego z działalnością człowieka? Czy rzeczywiście człowiek jest w stanie wywoływać tak ekstremalne zjawiska przyrody jak tsunami czy powodzie?

Kampanie w obronie klimatu oparte są na grze na emocjach, na podsycaniu zbiorowego lęku przed mitycznym „globalnym ociepleniem”. Straszą, że jego skutki będą dotkliwsze od obecnego „kryzysu finansowego”. Jest problem, pojawia się i rozwiązanie. Trzeba tylko postępować zgodnie z instrukcjami. Ekolodzy wmawiają społeczeństwu, że są w stanie powstrzymać efekt cieplarniany. Jest w tym niezwykła pycha współczesnego człowieka, który sądzi, że może zrównać się ze Stwórcą i... regulować za pomocą polityki temperaturę powietrza. Czy rzeczywiście ktokolwiek przy zdrowych zmysłach sądzi, że możemy wpływać na liczbę stopni Celsjusza w różnych zakątkach globu?

Ideologia kłamstwa

W końcu lat 90. lewica, osłabiona politycznie sukcesami rządów Ronalda Reagana w USA i Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, postanowiła szukać wspólnego mianownika, który pomógłby jej w walce z tradycją, prywatną własnością i rodziną. Postawiono na kwestie ochrony środowiska i od tej pory grupy ekologiczne stały się bastionem myślenia lewicowego, jednoczącego różne frakcje — obrońców praw zwierząt, środowiska homoseksualistów i radykalnych feministek. Największym „sukcesem” ekologicznej propagandy jest uczynienie z dwutlenku węgla — gazu niezbędnego do rozwoju życia na Ziemi, jak dowiódł w 1873 r. prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Emil Godlewski — groźnej dla życia trucizny. Dwutlenek węgla nie zabija. Jest odwrotnie. Dzięki niemu w przyrodzie rozwija się życie.

Kolejnym kłamstwem ekologów jest powiązanie przemysłowej działalności człowieka ze wzmożoną emisją tego gazu. Tymczasem największym emitentem dwutlenku węgla na Ziemi jest... woda, która odpowiada za emisję 98 proc. dwutlenku węgla. Czynnik ludzki to zaledwie 0,25 proc. całkowitych emisji.

Nie jest też prawdą, że tendencja do ocieplania się klimatu jest stała. Najcieplejsze lata w historii, według danych NASA, to 1934, 1998, 1921, 2006, 1931. Klimat na Ziemi jest po prostu zmienny.

Z badaniem tendencji ziemskiego klimatu jest jak z zyskownością funduszy inwestycyjnych. Można dowolnie dobrać dane, aby przedstawić interesujący nas trend, co nie musi być jednak zgodne z prawdą. Z danych International Panel on Climate Change wynika, że wyraźny wzrost średnich temperatur w USA jest widoczny od 1980 r. Jednak dane z lat 1930—1980 świadczą raczej o globalnym ochłodzeniu.

Od regulacji klimatu do regulacji poczęć

Na badania nad efektem cieplarnianym wydaje się rocznie ponad 10 mld dolarów. Niemniej ideolodzy tzw. głębokiej ekologii nigdy nie kryli swoich prawdziwych intencji. Wyznawcy dogmatu o efekcie cieplarnianym twierdzą, że największym zagrożeniem dla wyidealizowanego stanu natury jest sama ludzkość. Pokojową Nagrodę Nobla otrzymał przecież Al Gore, polityk, który porównał człowieka do nowotworu. — Mam wrażenie, że zamiast strzelać do ptaków, powinienem raczej strzelać do dzieci strzelających do ptaków — zauważa Paul Watson, jeden z założycieli Greenpeace. Ted Turner, właściciel stacji telewizyjnej CNN i zapalony ekolog, wzywał do zmniejszenia liczby mieszkańców globu do 250—300 milionów, a więc o 95 proc. Jeszcze dalej idzie Paul Taylor, jeden ze współczesnych ekologicznych guru. — Totalny, absolutny zanik populacji homo sapiens może spowodować, że wspólnota życia na Ziemi będzie mogła przetrwać. Nasza obecność, w skrócie, jest niepożądana — twierdzi.

Nic dziwnego, że wiele inicjatyw propagujących regulacje klimatu jest finansowanych z tych samych źródeł co projekty promujące aborcję jako metodę kontroli urodzeń.

Siła destrukcji

O efekcie cieplarnianym mówią w zasadzie wszyscy, oprócz klimatologów. Kilkadziesiąt tysięcy naukowców, w tym i laureaci Nagrody Nobla z dziedziny nauk o Ziemi, nieustannie protestuje przeciw manipulacjom danymi naukowymi w imię „walki z ocieplaniem się klimatu”. Jednak, jak twierdzi inny z założycieli Greenpeace David McTaggard, „prawda nie jest rzeczą istotną. Ważne jest tylko to, co w oczach ludzi uchodzi za prawdę”.

Naukowe fakty są dla ekologów niewygodne. Okazuje się, że roślinności przybywa, zamiast ubywać. Przyrost masy roślinnej w Amazonii osiągnął 42 proc. w latach 1985—2003. Natomiast poziom wód opada, zamiast rosnąć. W archipelagu Malediwów wody opadły o 30 cm w ciągu ostatniego trzydziestolecia.

Światowym liderem walki z ociepleniem chciałaby być Europa. Jej polityka wobec zmian klimatu opiera się na socjalistycznym centralnym planowaniu gospodarczym w zakresie ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Politycy, podobnie jak ekolodzy, starają się przewidzieć, co będzie za 50, a nawet 80 lat. W realnym socjalizmie centralne plany obejmowały najwyżej pięć, dziesięć lat, a i tak wzięły w łeb. Polska jako kraj na dorobku, mający w perspektywie spektakularne inwestycje w infrastrukturę transportową, przemysł czy budownictwo mieszkaniowe, zapłaci bardzo wysoką cenę za ograniczanie wzrostu gospodarczego. Polskie firmy staną się mniej konkurencyjne, czego bezpośrednim efektem będzie wzrost bezrobocia.

Polityka UE w zakresie energetyki, dyskryminująca takie jak polska gospodarki bazujące na węglu, stawia pod znakiem zapytania nasze bezpieczeństwo energetyczne, a konsumentów przed perspektywą wzrostu rachunków za prąd, gaz i ogrzewanie. Jest więc zupełnie niezrozumiałe, dlaczego rodzimi politycy realizują tę zgubną dla Polski strategię. Dali się zmanipulować kłamliwej ekoideologii?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama