Małe dzieci - mały kłopot?

Wprowadzenie dziecka w zasady to żmudny proces

Wprowadzenie dziecka w zasady to żmudny proces, nie bez powodu określany mianem „wychowawczego trudu”. O czym warto pamiętać, by lata poświęceń nie poszły na marne?

Ewa jest mamą dwóch córek: sześcioletniej Julki i dwuletniej Zosi. Przyznaje, że o ile starsza nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych, zachowanie młodszej od pewnego czasu pozostawia wiele do życzenia. - Wszystko robi na przekór, jest uparta i za wszelką cenę chce postawić na swoim. Kiedy coś nie idzie po jej myśli, reaguje płaczem, tupaniem, rzucaniem się na podłogę... Co robić? - pyta matka. Nie ukrywa przy tym, że jej cierpliwość sięga już granic wytrzymałości.

Małe dzieci - mały kłopot?

Zachowanie można zmienić

- Rodzice różnie radzą sobie z okresami buntu u dzieci - przyznaje Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog. Jednocześnie uspokaja, że bunt - nazywany też „kryzysem rozwojowym” - to normalny etap w ich rozwoju. - Pierwszy pojawia się około drugiego roku życia, a ostatni, najbardziej burzliwy, przypada na okres dorastania. Niekiedy okres buntu dzieci jest ledwie zauważalny przez rodziców, innym razem wywraca życie domowników do góry nogami. Wiele zależy od temperamentu i osobowości malucha - sygnalizuje.

Psycholog potwierdza zarazem, iż niejednokrotnie rodzeństwo zupełnie inaczej przechodzi „kryzys rozwojowy”. Dlatego - jak tłumaczy - nie należy porównywać dziecka do grzeczniejszej siostry czy brata ani tym bardziej wypominać mu, jak wiele kłopotów sprawia rodzicom. - Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne, a stałe krytykowanie czy porównywanie do drugiego może prowadzić do kompleksów i poczucia niskiej wartości - przestrzega z uwagą, że choć należy zwracać uwagę na niewłaściwe zachowanie, nie wolno temperować go ośmieszaniem czy zastraszaniem. - Gdy dziecko źle się zachowuje, mówmy: „nie wolno tak robić”. Nigdy jednak nie powtarzajmy: „jesteś niegrzeczny, brzydki... itp.”. Ważne, by nasza pociecha nauczyła się odróżniać swoje zachowanie od tego, kim jest. Wtedy zrozumie, że stajemy się źli, gdy postępujemy źle - i na odwrót. Swoje zachowanie zawsze możemy zmienić, a przez to stać się lepszym człowiekiem - to ważna lekcja, której powinniśmy uczyć dzieci od najmłodszych lat - podsumowuje.

Jakim będzie człowiekiem?

W walce z małymi buntownikami rodzice często nie kryją bezradności. Podczas gdy maluch uparcie robi wszystko, by osiągnąć zamierzony cel, cierpliwość dorosłych sięga granic wytrzymałości. Niektórzy - ci bardziej wprawieni - radzą przeczekać trudny czas, uważając, iż dziecko z bycia niegrzecznym po prostu wyrośnie...

E. Trawkowska-Bryłka skłonna jest polemizować z tym stanowiskiem. - Prawdą jest, że rozwój dziecka przebiega etapami, a okresy „wielkiej” niegrzeczności i względnego spokoju zazwyczaj się przeplatają. Jednak bierne zachowanie dorosłych niczego malucha nie nauczy. Bunt to okres intensywnych zmian zachodzących w osobowości dziecka. Rodzice powinni wykorzystać ten czas, aby mądrze pokierować jego wychowaniem, gdyż od tego zależy, jakim stanie się ono człowiekiem i w jaki sposób będzie radziło sobie z trudnościami w dorosłym życiu - podpowiada.

Jak nie będziesz grzeczny...

W opinii psycholog cierpliwe czekanie na pokonanie przez pociechę okresu buntu nie jest może najgorszym rozwiązaniem, ale też z pewnością nie ułatwia mu rozwoju. - Jednak najgorsze skutki - co akcentuje - wywiera przemoc: fizyczna, np. bicie czy szczypanie, bądź psychiczna, tj. krzyk, straszenie uwagami typu: „Jak nie będziesz grzeczny, to mamusia przestanie cię kochać”. Rodzice obnażają wówczas przed dziećmi swoją bezsilność, a jednocześnie uczą je, że za pomocą siły można zmusić osobę słabszą do podporządkowania - tłumaczy, dodając, iż na skutki takich lekcji nie trzeba długo czekać. - Dzieci także stosują siłowe rozwiązania, jak krzyk, tupanie nogami czy kopanie rodziców, byle tylko postawić na swoim. Gdy zmęczony i bezsilny rodzic raz ustąpi małemu terroryście, wtedy dziecko upewnia się, że metoda siły jest skuteczna i sięga po nią w każdej sytuacji - podkreśla.

W nawiązaniu do wprowadzanych przez rodziców - często nieświadomie - błędnych technik wychowawczych: okazywania siły czy wycofywania miłości, E. Trawkowska-Bryłka zauważa, iż początkowo metody te wydają się odnosić natychmiastowy skutek. Powód? - Dziecko boi się kary! Nie uczy się jednak, jak kierować swoim zachowaniem. Problemem mogą okazać się wówczas relacje z nastolatkami, którzy już przestali bać się rodziców. Wtedy sprawdza się powiedzenie: „Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot” - sygnalizuje z sugestią, iż powinno być odwrotnie. Im dziecko jest starsze, tym winna cechować je większa samodzielność i odpowiedzialność.

Świadomość konsekwencji

Podpytywana o najbardziej skuteczną metodę wychowawczą - jako najlepszą, ale jednocześnie najbardziej pracochłonną - psycholog wskazuje tzw. wprowadzanie w zasady. W myśl teorii dzieci powinno uczyć się ponoszenia konsekwencji swojego postępowania. Tymczasem rodzice niejednokrotnie popełniają błąd, chcąc za wszelką cenę chronić je przed skutkami ich niestosownego zachowania. - Podam przykład - komentuje. - Dziecko celowo wylewa picie na podłogę. Matka zwraca uwagę, że nie wolno tak robić, a po chwili podaje mu drugi soczek, bo maluch krzyczy, że chce pić. W tej sytuacji należałoby raczej spokojnie i stanowczo oznajmić: „Skoro wylałeś sok, nie ma picia” - podpowiada.

„Jeżeli podrzesz książeczkę, nie będzie można jej przeczytać. Jeśli wrzucisz buty do wody, to nie pójdziemy na spacerek do czasu, aż one wyschną. Jeżeli uderzysz kolegę, on nie zechce się z tobą bawić itd.”. E. Trawkowska-Bryłka nie ma wątpliwości, że uwagi tego typu - często powtarzane - nie trafiają w próżnię. Dziecko w końcu zrozumie, że jego złe zachowanie pociąga za sobą przykre dla niego konsekwencje. Przy okazji dowie się, dlaczego czegoś nie wolno robić i przekona się, że rodzice nie zabraniają mu niczego bez powodu. - Tyle że wyjaśnienia kierowane do małego dziecka muszą być krótkie i jasne - podpowiada z zaznaczeniem, iż maluch nie potrafi skupić uwagi na dłuższej przemowie, stąd po kilku zdaniach rodzicielskiego „kazania” zwyczajnie się wyłącza...

Sposób na małego buntownika

Psycholog uwrażliwia jednocześnie, że gdy dziecko okazuje się wyjątkowo uparte i przekorne, a tłumaczenia rodziców nie przynoszą efektu, dobrze jest spróbować metody na opak. Okazuje się ona skuteczna - co podkreśla - w przypadku cztero- i pięciolatków. - Przykładowo, gdy pociecha nie chce się ubierać, mówimy: „Nie włożę ci chyba dzisiaj tej bluzeczki”. Metoda ta może wydawać się śmieszna, jednak na małego buntownika naprawdę działa. Dziecko, tylko dlatego, by mieć przeciwne zdanie, zachowa się odwrotnie, niż prosimy - oznajmia.

Puentą rozmowy E. Trawkowska-Bryłka czyni przypomnienie znanej prawdy, że wychowanie małego dziecka to żmudny proces, nie bez powodu określany mianem „wychowawczego trudu”. Wypowiedzi psycholog towarzyszy przestroga, by nie nastawiać się na szybki sukces. - Efekty naszej pracy często widać dopiero w okresie dorastania i później - w dorosłym życiu - podsumowuje.

AW

 

MOIM ZDANIEM

Elżbieta Trawkowska-Bryłka - psycholog

Jak sobie radzić, gdy zwykłe z pozoru wyjście z dzieckiem na zakupy kończy się awanturą w sklepie? Straszenie klapsem nie przynosi pożądanych efektów. Dla pociechy jest to jedynie sygnał, że w życiu sprawdza się prawo silniejszego. Przekupstwo też nie wydaje się być dobrą metodą wychowawczą. Można wprawdzie obiecać dziecku nagrodę, nie powinna być ona jednak związana z zaspokajaniem kolejnej zachcianki. To rodzic ustala zasady - dla dziecka muszą być one jasne i możliwe do spełnienia.

Dobrym sposobem na uniknięcie „sklepowych” stresów jest ustalenie przed wyjściem planu, tj. dokąd, po co i na jak długo idziemy... Pozwoli to zredukować napięcie, przez co łatwiej będzie - tak dziecku, jak i matce - kontrolować emocje. Maluchy uczą się zasad od dorosłych i jeżeli są straszone, to przyjdzie czas, że same zaczną straszyć rodziców: płaczem, krzykiem, agresją... Dlatego, jeśli dziecko awanturuje się w sklepie, nie wolno ustępować z obawy, co pomyślą inni. Dziecko nie chce rodziców ani upokorzyć, ani ośmieszyć, a zwyczajnie domaga się od nich pomocy i większej uwagi. Zamiast więc dyskusji, pouczeń czy krzyków, lepiej - w trakcie napadu złości - po prostu wyjść ze sklepu, przytulić pociechę, a po powrocie do domu spokojnie porozmawiać o tym, co się stało...

Pamiętajmy, że jedyną sprawdzoną i skuteczną metodą wychowawczą jest stałe, cierpliwe, systematyczne wprowadzanie dziecka w zasady, czyli stawianie wymagań odpowiednich do wieku i możliwości, uczenie odpowiedzialności ponoszenia konsekwencji własnego postępowania.

 

Echo Katolickie 9/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama