Miłość Boża źródłem naszego zbawienia

Homilia na 19 Niedzielę zwykłą roku B

Pierwsze czytanie 1 Krl 19,4-8

Eliasz poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.

Zniechęcenie jest nieodłącznym stanem wszelkiej działalności. Wytężamy wszystkie siły, a sukcesy mamy niewielkie, popadamy w zniechęcenie. Taki stan przeżywał prorok Eliasz, o czym dowiadujemy się z Pierwszej Księgi Królewskiej. Ale podniesiony na duchu przez anioła, kontynuuje swoją działalność.

Człowiekiem, który nie poddawał się zniechęceniu, ale umiał je przezwyciężać, był nasz wielki pianista i polityk Ignacy Paderewski. Urodził się w roku 1860, zmarł w 1941 roku w Nowym Jorku. Około roku 1900 jako pianista zbierał najwyższe hołdy we wszystkich większych miastach całego świata, ale też pracował jak mało kto. W okresie studiów ćwiczył na pianinie po 10 godzin dziennie. W późniejszych latach przynajmniej przez kilka godzin każdego dnia.

Bodajże w roku 1900 został zaproszony z koncertami do Ameryki. Amerykański organizator tej imprezy zamówił u niego 6 programów, a w prasie ogłosił, że będzie ich 15. Czyniąc tak z namowy amerykańskich pianistów, także konkurentów do sławy, chciał w ten sposób skompromitować Paderewskiego, sądząc, że nie podoła tak trudnemu zadaniu. Chciał pokazać publiczności, że Paderewski opanował zaledwie kilkanaście utworów i że nie jest żadnym wirtuozem. Nasz artysta przygotował się na 6 programów. W Nowym Jorku dowiaduje się, że publiczność oczekuje na 15 koncertów. Czeka go olbrzymia praca. Ale nie poddaje się zniechęceniu. Nie marnuje ani chwili czasu. Codziennie ćwiczy na fortepianie po 17 godzin, i to przez kilka tygodni. Odnosi wspaniały, niebywały sukces. Ale nabawił się długotrwałego bólu w ramieniu i choroby jednego z palców, która trwała długie lata. Działo się to wtenczas, gdy dochodził do szczytów sławy i zdobycia dużej fortuny. I właśnie wówczas nastąpiła katastrofa. Nie miał jeszcze 40 lat, a stał się do pewnego stopnia kaleką. Dłuższa kuracja była konieczna. Gdy po kilku tygodniach zaczął znów występować na estradzie, palec musiał mieć ciągle obandażowany. Lekarz protestował i miał rację, gdyż rana ciągle otwierała się na nowo, a po każdym koncercie klawiatura była pokryta krwią.

Drugie czytanie Ef 4,30-5,1-2

Bracia: Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie — wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.

Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas «w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu».

Św. Paweł w Liście do Efezjan wzywa nas do doskonałości względem miłości bliźniego: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem..., postępujcie drogą miłości...”.

Czy my w naszym życiu codziennym dążymy do doskonałości? Czy staramy się o doskonałość produkowanych rzeczy, o doskonałość naszej pracy, czynów, słów, gestów? A przecież liczy się nie tylko działanie, ale również jego jakość, jego doskonałość. Może nam to uświadomić wydarzenie z życia sławnego śpiewaka-artysty, Jana Kiepury (1902—1966).

W roku 1937 w Paryżu, podczas Wystawy Światowej, występowała z kilkoma koncertami Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Jednym z solistów był Jan Kiepura. Gdy na bis miał wolną rękę w wyborze piosenki, zaśpiewał „Umarł Maciek, umarł”, i zaśpiewał z takim artyzmem i przekonaniem, że zebrani Francuzi tak zareagowali, jakby usłyszeli polski hymn narodowy. Oto co na ten temat napisano w sprawozdaniu prasowym:

„Koncerty cieszyły się dużym powodzeniem — w loży honorowej zasiadał prezydent Francji, Lebrun. Gdy na bis Jan Kiepura wykonał swoje popisowe „Umarł Maciek, umarł”, prezydent Lebrun wstał z loży, a Gwardia Narodowa sprezentowała broń. Być może skoczny mazur skojarzył się prezydentowi z „Mazurkiem Dąbrowskiego” — w każdym razie w podniosłym nastroju cała sala, z prezydentem na czele, na stojąco wysłuchała „Maćka”. I był to niecodzienny hołd dla polskiej muzyki, światowej sławy polskiego tenora” (Jana Kiepury).

Wacław Panek, Jan Kiepura, Warszawa 1992, s. 160—161.

Ewangelia J 6,41-52

Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: «Jam jest chleb, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: „Z nieba zstąpiłem”». Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne.

Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».

Chrystus Pan w dzisiejszej Ewangelii nazywa siebie chlebem żywym. Jest nim przez swoją obecność w Eucharystii. Przychodząc do nas w Komunii św., jest właśnie naszym pokarmem.

Czy my możemy stać się dla drugich pokarmem? Niewątpliwie też. Są nim przez swoje starania wychowawcze: rodzice, nauczyciele, pisarze, poeci, artyści, malarze, itd. Musimy stwierdzić, że naszym pokarmem duchowym nadal jest np. Adam Mickiewicz, Henryk Sienkiewicz, z malarzy zwłaszcza Jan Matejko. Jan Matejko, nasz największy malarz historyczny, żył i tworzył w Krakowie. Urodził się w 1838 roku. Jest ceniony i lubiany za szereg obrazów odtwarzających najważniejsze wydarzenia z dziejów Polski. Są nimi: Kazanie Skargi, Rejtan, Unia Lubelska, Kopernik, Batory pod Pskowem, Bitwa pod Grunwaldem, Konstytucja 3 Maja, Hołd Pruski, Sobieski pod Wiedniem, Bitwa pod Racławicami. Jemu zawdzięczamy popularny poczet królów polskich: obecna polichromia kościoła Mariackiego jest również jego dziełem. Zmarł 1 listopada 1893 roku. W drodze na miejsce wiecznego spoczynku towarzyszyły mu olbrzymie rzesze Polaków i żegnał go dzwon Zygmunta. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim, w głównej alei, niedaleko kaplicy.

Po II wojnie światowej kamienica nr 41 przy ul. Floriańskiej w Krakowie, w której mieszkał wielki artysta, została zamieniona na muzeum pod nazwą „Dom Matejki”. — Jan Matejko, jak mało kto, zasługuje na naszą wdzięczność. Jego dzieła były i są nadal pokarmem podtrzymującym w Polakach miłość do Ojczyzny.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama