Typy mentalności, z których wyrastają herezje

Fragmenty książki "Herezja" będącej zapisem cyklu szesnastu wykładów o herezji, wygłoszonych między listopadem 1982 a lutym 1983 dla polskiej rozgłośni radia Wolna Europa

Typy mentalności, z których wyrastają herezje

Leszek Kołakowski

Herezja

ISBN: 978-83-240-1448-4
wyd.: Wydawnictwo ZNAK 2010

Spis wybranych fragmentów
Wstęp
Społeczny i religijny sens herezji
Rodzaje herezji
Typy mentalności, z których wyrastają herezje

Typy mentalności, z których wyrastają herezje*

Jeśli usuwamy na chwilę na bok społeczny i polityczny sens ruchów heretyckich i staramy się tylko wyizolować samą ich treść dogmatyczną, zauważamy, że istnieją pewne trwałe, powtarzające się typy mentalności, z których wyrastają powtarzające się także formy religijności heretyckiej.

Chrześcijaństwo powstało i rozwinęło się przede wszystkim wokół idei wcielenia i odkupienia. Głosiło ono, że łaska Boża zstąpiła na ziemię w fizycznej i historycznej osobowości Jezusa Chrystusa, i że wcielenie było konieczne, by wyzwolić ród ludzki z okowów grzechu, których ludzie własnymi siłami nie mogli się pozbyć; że Bóg, czy też Słowo Boże przyjęło formę materialną i ciałem się stało dla naszego zbawienia. Ta myśl silnie podpowiadała, że całość świata fizycznego i naszego życia cielesnego nie może być złem. W przeciwnym wypadku trzeba by było uznać, że boskość mogła stopić się ze złem. To samo zresztą założenie było w starotestamentowej historii stworzenia świata. Z drugiej strony jednak w orędziach Jezusa Chrystusa i w listach świętego Pawła były silne dosyć aluzje, ż których można było wnosić, że nasze życie cielesne jest sprawą nieznaczącą i nie zasługuje na naszą uwagę, a nawet że jest ono nieuchronnie źródłem zła czy wręcz pozostaje pod władzą szatańską. Jeżeli królestwo Jezusa nie jest z tego świata, to czymże jest ten świat? A świat naturalny włączał nie tylko nasze ciała, ale także rozum ludzki, ludzką wolę i ludzkie pragnienia. Dlatego też sprawa stosunku pomiędzy, z jednej strony, światem natury, nieuchronnie przeznaczonym na zagładę i podległym zepsuciu, a z drugiej, wartościami wiecznymi, była nieustającym źródłem niepokoju i sporów. Refleksje na ten właśnie temat w takiej czy innej formie faktycznie organizują całość myślenia chrześcijańskiego, zarówno ortodoksalnego, jak heretyckiego.

Jeden z wielkich prądów w historii herezji organizował się właśnie wokół wiary, że świat natury nie może tworzyć jakichkolwiek wartości pozytywnych, albo też, w wersji skrajnej, wręcz wiary, że świat materialny jako całość jest dziełem złej siły. Ta wersja radykalna, jak się zdaje, była dość szeroko upowszechniona w pierwszych stuleciach chrześcijaństwa, w niektórych zwłaszcza sektach gnostyckich. Gnostycyzm wprawdzie powstał już przed Chrystusem i niezależnie od chrześcijaństwa, później jednak niektóre z jego odłamów przyswoiły sobie elementy chrześcijaństwa, tworząc w ten sposób formy hybrydowe, rozmaite sekty, które mogą uchodzić za herezje chrześcijańskie.

Gnostycy skłonni byli wierzyć, że świat fizyczny stworzony był przez złośliwego demiurga i że dusze ludzkie, których prawdziwą ojczyzną, prawdziwym domem, jest niebo, są uwięzione w ciałach. Jezus Chrystus nie miał, rzecz jasna, żadnego udziału w złem; nie mógł mieć także wobec tego prawdziwego ciała fizycznego. Tym samym nie mógł naprawdę zmartwychwstać. Duchowe wyzwolenie człowieka wymaga zarówno życia ascetycznego, które nieustannie opiera się wszystkim pragnieniom naturalnym, jak postępu wiedzy ezoterycznej, której gnostycy, jak twierdzili, byli posiadaczami, a która dostępna jest tylko niewielu wybranym.

Trzeba zaznaczyć przy tym, że pogarda dla ciała, dla życia cielesnego, mogła prowadzić, i faktycznie prowadziła, w dwóch przeciwstawnych kierunkach. Mogła być podstawą skrajnie ascetycznych zaleceń albo, przeciwnie, całkowitego lekceważenia wszystkich reguł obyczajowych — a to na tej zasadzie, że ciało nasze tak czy owak jest w szponach diabelskich i nie może być zbawione, wobec czego cokolwiek się z nim dzieje, nie ma żadnego znaczenia dla naszych przeznaczeń i żadne restrykcje dotyczące naszego fizycznego życia nie są potrzebne. Tę ostatnią, bardzo wygodną — anarchistyczną, że tak powiem — interpretację kosmologii dualistycznej znamy z niektórych sekt czy drobnych grup religijnych, zarówno w starożytności, jak w nowożytnych czasach.

Gnostyckie zrównanie świata widzialnego ze złem wznowione było czy wzmocnione w chrześcijaństwie już po tym, kiedy gnostycyzm zanikł, przez wpływ filozofii neoplatońskiej wśród myślicieli chrześcijańskich oraz przez oddziaływania manicheizmu, który wniósł do chrześcijaństwa podobne idee przejęte z mitologii irańskiej. Nie ma wprawdzie wyraźnych dowodów na realne związki pomiędzy teologią manichejską a dwunastowiecznym ruchem katarów we Francji południowej i północnych Włoszech; ale podobieństwo idei jest uderzające. Katarowie twierdzili, że złe siły są odpowiedzialne za stworzenie materii i za związek naszych dusz z ciałami. Dlatego też odrzucali cielesną egzystencję Jezusa Chrystusa jako złudzenie czy fantom i porzucili kult krzyża. Dla nich zresztą Jezus nie był Bogiem, lecz tylko wielkim duchem odkupicielem. Katarzy głosili i praktykowali bardzo rygorystyczne reguły dotyczące życia seksualnego, które było całkowicie zakazane wyższej klasie tak zwanych „doskonałych”, a także reguły dotyczące własności, postów, diety wegetariańskiej i powstrzymywania się od użycia miecza. Katarzy padli ofiarą kilkakrotnych krucjat w pierwszych dziesięcioleciach XIII wieku i wyginęli w wyniku represji wspólnie organizowanych przez papiestwo i koronę francuską.

Przeciwna tendencja, podkreślająca zasadniczą dobroć świata stworzonego jako dzieła Boga, jako Boga przejawionego, daje się znaleźć wśród chrześcijańskich myślicieli o panteistycznych skłonnościach i czasem, lecz nie zawsze, jest związana z doktrynami mistycznymi. Poczynając od Eriugeny, ten panteistyczny nurt w chrześcijaństwie trwał niemal nieprzerwanie, z pokolenia na pokolenie, głównie na obrzeżach Kościoła, i czasem do tego stopnia wykraczał poza chrześcijańską tradycję, że już nawet nie mógł być nazwany we właściwym sensie herezją. Tak na przykład Giordano Bruno z trudem zasługuje na miano heretyka, raczej można powiedzieć, że nie był on w ogóle chrześcijaninem. W ortodoksalnej nauce chrześcijańskiej zło nie ma żadnej pozytywnej ontologicznej realności; w przeciwnym bowiem wypadku trzeba by uznać albo że Bóg jest sprawcą zła, albo że świat naturalny nie jest Jego dziełem. Dlatego zło określane było jako czysta negatywność albo nieobecność dobra — carentia czy privatio. Jednak nie wynikało z tego wcale, że mamy się spodziewać powszechnego zbawienia. Tymczasem ta właśnie myśl była silną pokusą chrześcijańskich filozofów o panteistycznych skłonnościach aż do Teilharda de Chardin. Myśliciele ci, jak się może wydawać, po prostu nie byli zdolni uznać, że jakiekolwiek zło mogłoby być wiecznotrwałe. Chcieli spodziewać się ostatecznego zbawienia wszystkiego w ostatecznej jedności boskiej.

* Tytuły rozdziałów są dziełem red. OPOKA

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama