Pożądanie erotyczne

Fragmenty "Kochać naprawdę", książki o miłości łączącej filozoficzną i psychologiczną głębię z prostotą

Pożądanie erotyczne

Jan Galarowicz

Kochać naprawdę

ISBN: 978-83-7720-000-1
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2011

Wybrane fragmenty
Wstęp
Popęd seksualny: istota i interpretacje
Istota popędu seksualnego
Interpretacje popędu seksualnego
Pożądanie erotyczne
Fenomenologia pożądania
Istota pożądania erotycznego
Pochwała przyjemności — krytyka hedonizmu
Charakterystyka hedonizmu
Krytyka antropologii hedonicznej
Krytyka etyki hedonistycznej
Pochwała zwyczajnych przyjemności

V. Pożądanie erotyczne

Rozróżniliśmy już: popęd seksualny jako biologiczną siłę w człowieku, tylko czasami uświadamianą, i pożądanie erotyczne jako swoiste przeżycie. Obecnie opiszę to właśnie przeżycie. Zanim jednak to zrobię, należy zauważyć, że o pożądaniu mówimy w dwóch znaczeniach: szerszym i węższym. W znaczeniu szerszym, biblijnym czy heglowskim pożądanie to nie tylko pożądanie erotyczne, lecz wszelkie pożądanie. Natomiast w węższym sensie pożądanie utożsamia się z pożądaniem erotycznym.

Mój opis pożądania jest zatem dwuczęściowy. Najpierw szkicuję małą fenomenologię wszelakiego pożądania. A dopiero na tym tle analizuję tę jego odmianę, która wiąże się z miłością między kobietą i mężczyzną, tzn. pożądanie erotyczne.

Fenomenologia pożądania

Uczyńmy punktem wyjścia rozważań przykłady pożądania. Pożądamy pieniędzy, ciuchów, sprzętu elektronicznego, urody, sukcesu, kobiety, mężczyzny itp. Co to znaczy, że pożądamy te przedmioty, wartości czy osoby? Czym różni się to przeżycie od innych ważnych dla naszego życia przeżyć?

Pożądanie to elementarne, pierwotne przeżycie, nieredukowalne do innych stanów świadomości. Jest całkiem inne niż np. nuda i zmęczenie, ból i radość. Podobne do pragnienia i tęsknoty, nie jest jednak z nimi tożsame. Czy przeżycie to ma charakter intencjonalny czy nieintencjonalny? Czy należy do przeżyć dośrodkowych czy odśrodkowych?

Wszelkie nasze przeżycia mają charakter intencjonalny albo nieintencjonalny. Oto przykłady przeżyć intencjonalnych: patrzenie na tablicę, wyobrażanie sobie Rynku w Krakowie, nienawiść wobec kogoś. Wymieńmy również kilka przeżyć nieintencjonalnych: nastrój znudzenia na wykładzie, zmęczenie po tygodniu pracy, stan depresji lub euforii. Pierwszy rodzaj przeżyć łączy to, że są one skierowane na coś, na jakiś obiekt, są weń wycelowane. I to skierowanie (po łac. intentio) nazywamy intencjonalnością. Przeżycia znudzenia, zmęczenia itp. są pozbawione tego wycelowania w przedmiot, są więc nieintencjonalne. Jeszcze jeden przykład: można się cieszyć z czegoś, np. ze zdanego egzaminu, lub po prostu być w radosnym nastroju. Pierwsze przeżycie jest przeżyciem intencjonalnym, drugie — nieintencjonalnym.

Fenomenolog, Dietrich von Hildebrand, zauważył, że również przeżycia intencjonalne mają dwojaki charakter: jedne są dośrodkowe, inne odśrodkowe. Co to znaczy? Dośrodkowe są te przeżycia, w których dokonuje się odbiór jakiejś informacji, która płynie od obiektu do podmiotu. Na przykład: gdy patrzę z dziewiątego piętra bloku na Miasteczko Studenckie, docierają do mnie informacje dotyczące ilości bloków, ich wielkości itp. Natomiast przeżycia odśrodkowe to ta odmiana przeżyć intencjonalnych, w których ustosunkowuję się do tego, co poznałem. A moje odniesienie do tego może mieć różny charakter: poznawczy, emocjonalny i wolicjonalny. Na przykład: spotkałem się z chamstwem i moją reakcją na nie jest oburzenie. Oburzenie jest przeżyciem, w którym ustosunkowuję się, odnoszę się do przedmiotu, wydarzenia, wartości. Mogę jednak również pójść o krok dalej, zwracając komuś uwagę na jego niewłaściwe zachowanie.

Pożądanie jest przeżyciem intencjonalnym — pożądam kogoś lub czegoś. Czy jest to przeżycie dośrodkowe czy odśrodkowe? Jest to przeżycie odśrodkowe, stanowi ono bowiem sposób mojego ustosunkowania się do przedmiotu. Najpierw jakiś przedmiot zobaczyłem i odczułem jego wartość; i dopiero wówczas pojawiło się we mnie pożądanie. Pożądanie — podobnie jak tęsknota, pragnienie i chcenie — jest przeżyciem o charakterze dążeniowym, mocno nasyconym emocjami.

Co stanowi obiekt pożądania? Powiedzieliśmy: przedmioty, rzeczy. Doprecyzujmy: przedmiotem pożądania jest to, co jest ważne, doniosłe, znaczące, a więc jakieś wartości, jakieś dobra. Oczywiście, chodzi o wartości pozytywne. Pożądamy rzeczy, ponieważ są dla nas cenne. A cenne są i dobra materialne, i zdrowie, i uroda, i wartości duchowe.

Co to znaczy, że pożądam jakiegoś dobra? To znaczy, że jest ono wobec mnie transcendentne (łac. transcendere = przekraczać, wykraczać), że wykracza poza pole tego, co jest moje, że nie należy do mnie. Na przykład: samochód, którego bardzo pożądam, znajduje się na giełdzie, a nie na terenie mojej posiadłości. Gdybym go nabył, pożądanie by zniknęło.

Pożądanie polega na tym, że nie godzę się z faktem, iż jakieś dobro (np. samochód) nie jest moje, i pragnę, aby weszło w przestrzeń mojego bytu. Można powiedzieć nieco uczenie, że pożądanie to pragnienie zimmanentyzowania (po łac. in maneo = pozostaję wewnątrz) przedmiotu transcendentnego, to znaczy: przywłaszczenia go sobie, uczynienia go własnym, wprowadzenia go w przestrzeń „mojości”. I dlatego w pożądaniu jest obecny rys egocentryzmu.

Pożądanie nie jest tożsame z zazdrością. Prawdą jest jednak, że zazdrość potęguje pożądanie. Ładna sukienka na wystawie często budzi pożądanie. Jej pożądanie wzmaga się, gdy pragnąca jej kobieta spotka swoją koleżankę z pracy ubraną w taką sukienkę. Pożądanie staje się również silniejsze w sytuacji, gdy trudno jest zdobyć upragnione dobro. Moje pożądanie wielu książek, np. O sztuce miłości Ericha Fromma, dawniej — w czasach komunizmu, gdy trudno je było kupić — jest nieporównywalne z ich pożądaniem obecnie, gdy z ich dostępnością nie ma żadnego problemu.

Pożądanie ma swoją dynamikę: rodzi się, rozwija, osiąga punkt kulminacyjny i — zaspokojone — wycisza się. Istnieje jednak coś, co można nazwać „goryczą spełnienia” — osiągając przedmiot pożądania, początkowo doświadcza człowiek spełnia, wkrótce jednak rodzi się myśl: „I co z tego!”. Pamiętam tę gorycz po zrobieniu pierwszego magisterium. Najpierw była, oczywiście, wielka radość. A po paru dniach pojawiło się bolesne pytanie: „No i co z tego, że jesteś magistrem?” Zaspokojenie pożądania poprzez zdobycie upragnionego dobra chwilowo je wycisza. Ale, niestety, tylko chwilowo. Po jakimś czasie rodzą się w człowieku nowe pożądania. Człowiek jawi się zatem jako istota pożądająca — żyjąca głodem wartości i karmiąca się dobrami.

Pożądanie odsłania jakąś ważną prawdę o nas, ludziach. Skoro jesteśmy istotami pożądającymi, goniącymi za pożądanymi dobrami, to ten głód wartości świadczy o tym, że istnieje w nas jakiś fundamentalny brak aksjologiczny, że jesteśmy niedoskonali. A może w ogóle jesteśmy jakąś aksjologiczną pustką, takim metafizycznym „workiem aksjologicznym”? Wydaje się nam, że po napełnieniu tego „worka” — dyplomami, samochodami, domami, atrakcyjnymi zajęciami, czarującymi towarzyszami życia i ukochanymi dziećmi — staniemy się istotami szczęśliwymi. Tymczasem przyglądając się ludziom napełniającym owe „worki”, zauważamy pewną prawidłowość: im „worek” jest bardziej zapełniony, tym większa staje się jego pusta część. Mówiąc inaczej, „worek” napełniony rozciąga się coraz bardziej. Jeśli na przykład ktoś wygrał na loterii 10 tys. złotych, brakuje mu do szczęścia 40 tys. i gdyby jednak wygrał milion, byłby w swoim przekonaniu szczęśliwy dopiero wówczas, gdyby wygrał cztery miliony.

Jednak wnikliwa analiza pożądania prowadzi do odkrycia głębokiej prawdy antropologicznej: istniejący w nas głód wartości i dóbr dowodzi, że nie jesteśmy aksjologiczną pustką czy czystym faktem, lecz jakimś dobrem. Czy ktoś, kto sam nie jest swoistą wartością, ja aksjologicznym (Józef Tischner1), lecz pustką aksjologiczną, mógłby dążyć do innych wartości? Jednak to dobro, jakim jesteśmy, nie jest dobrem pełnym, absolutnym. Człowiek nie jest bytem samowystarczalnym, samotną wyspą, lecz istotą otwartą na wartości wykraczające poza niego samego i wrażliwą na nie.

Czy pożądanie jest przeżyciem neutralnym pod względem aksjologicznym, pozytywnym czy negatywnym? Dość często uważa się, że przeżycie to jest faktem negatywnym; pożądanie to sprawa podejrzana. Z kolei inne osoby twierdzą, że wartość pożądania zależy od wartości pożądanego obiektu: jeżeli obiekt ten jest czymś dobrym, i samo pożądanie go jest pozytywne; jeśli natomiast chodzi w nim o jakieś zło, np. o zamordowanie człowieka, już samo pragnienie tego stanu rzeczy jest negatywne. Otóż prawda o aksjologii pożądania jest inna. W pożądaniu zawsze chodzi ostatecznie o jakieś dobro. Nawet w chęci dokonania morderstwa jest zawarte jakieś dobro: zlikwidowanie jakiegoś człowieka jest z punktu widzenia osoby, która tego pożąda, dobrem, jej dobrem. Pamiętajmy, że analizujemy samo przeżycie i chcemy uchwycić jego pierwotny sens. Ponieważ pożądanie zawsze kieruje się na jakieś dobro, dobro z punktu widzenia osoby pożądającej, jest ze swej istoty dobre. Dobre jest samo pożądanie, ale nie musi być dobrem obiektywny stan rzeczy, który wiąże się z jego zaspokojeniem. Nie jest przecież dobrem pozbawienie kogoś życia.

Twierdząc, że pożądanie jest dobre w sensie aksjologicznym, należy dopowiedzieć kilka rzeczy. Bez wątpienia: w pożądaniu, podobnie jak w tęsknocie, nadziei, jest obecna radość oczekiwania. Z drugiej jednak strony — ponieważ pożądanie daje wyraz jakiemuś brakowi, jest w nim obecny element negatywny — ból braku i niespełnienia. Istnieje też w pożądaniu, co zauważają, obserwując mieszkańców Zachodu, przedstawiciele innych cywilizacji, np. hindusi, jakieś zaślepienie czy ogłupienie. Niekiedy nawet pożądanie może przekształcić się w obsesję.

A czy pożądanie jest — jak niektórzy sądzą — aktem etycznym? Jako akt spontaniczny, odruchowa reakcja na dobro, przeżycie pozawolicjonalne, pożądanie jest fenomenem aksjologicznym — aksjologicznie pozytywnym — ale pozaetycznym. Nie można go zatem oceniać z punktu widzenia moralnego. To, że bardzo bym chciał, jako mieszkaniec bloku, mieć domek, nie jest ani moją zasługą, ani moją winą, lecz jest faktem opatrzonym znakiem dodatnim. O ile zatem pożądanie jest poza dobrem i złem moralnym, o tyle pokrewne mu zjawisko, tzn. chciwość, jest już negatywną postawą moralną.

Natomiast charakter etyczny — w sensie pozytywnym lub negatywnym — ma moje ustosunkowanie się do pożądania. Jeśli na przykład podpisuję się pod żądzą zniszczenia kogoś, kto mnie skrzywdził, i sankcjonuję to pragnienie, solidaryzując się z nim, czynię zło moralne; dystansując się wobec tego pożądania, odcinając się od niego — mimo, że nie jest to ani proste, ani łatwe — jestem sprawcą dobra. Pożądanie ze swej istoty ma moc robienia z nas niewolników upragnionych rzeczy lub samego przeżycia pożądania. To jednak od nas samych zależy, czy pozwolimy mu się zniewolić, czy nie.

Na czym polega etycznie pozytywne, mądre ustosunkowanie się do pożądania? Na taką mądrość składają się trzy elementy. Po pierwsze — dobrą rzeczą jest uznanie faktu, że pożądanie różnych wartości i dóbr jest czymś naturalnym. Po drugie — mądre jest uświadomienie sobie, że nie jesteśmy tylko istotami pożądającymi, a nasze życie nie sprowadza się wyłącznie do pożądania; mądre jest zdanie sobie sprawy, że człowieczeństwo i ludzka aktywność jest o wiele bogatsza: przecież również poszukujemy prawdy, tworzymy dzieła, kontemplujemy piękno przyrody i sztuki, słuchamy głosu sumienia, podejmujemy decyzje, kochamy itp. Nie należy zatem absolutyzować pożądania, robić z niego bożka i wielbić go. Mimo że pożądanie to jeden z ważnych bożków naszych — czy tylko naszych? — czasów, możemy go przecie zdetronizować. Świadomi tego stanu rzeczy, możemy starać się wkomponować pożądanie w całość naszego życia, zintegrować je ze strukturą całej osoby i jej innymi mocami tak, aby było ono tylko jednym z elementów naszego życia.


1 Por. J. Tischner, Impresje aksjologiczne, w: tenże, Świat ludzkiej nadziei, Kraków 1975, s. 162 — 182.


dalej >>


 

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama