7 km od Jerozolimy

Fragment książki Pino Farinottiego "7 km od Jerozolimy"

7 km od Jerozolimy

Pino Farinotti

7 km od Jerozolimy



(fragment)

- Kim jesteś?

- Powiedziałem ci.

Nasze oczy nagle znalazły się bardzo blisko siebie. To ja okazałem się słabszy.

- Dobrze — powiedziałem. - Jeżeli jesteś tym, za kogo się podajesz, udowodnij mi to, zrób coś niezwykłego. Uczyń cud.

- Wolałbym nie...

- Wierzę. Ale był w Twojej grupie jeden sceptyk, Tomasz. Żeby uwierzyć, chciał włożyć palce w Twoje rany... ale to niedorzeczne.

- Boli cię tam.

- Co proszę?

Wskazał na moją wątrobę. Uśmiechnąłem się.

- To nie takie trudne.

Wtedy przysunął otwartą dłoń do mego boku.

- Czy jeszcze cię boli?

Nie odpowiedziałem.

- Ból przeszedł. I już nie wróci.

- ...widziałem również takie rzeczy.

To nie było prawdą, ale szukałem jakiegoś uzasadnienia. Pomyślałem, że wziął niechcący coś oszałamiającego... amfetaminę.

- Nie wziąłem nic oszałamiającego.

Wtedy pierwszy raz poczułem, że ziemia usuwa mi się spod nóg. I zacząłem się bać.

- Nie bój się.

Chętnie bym usiadł. Byłem coraz bardziej zmęczony. Czułem, że mój oddech stał się szybszy.

- Kim jesteś?

- Już ci powiedziałem.

Potrząsnąłem głową.

- Dlaczego miałbyś... wezwać właśnie mnie?

- Wyjaśnię ci to oczywiście.

- Posłuchaj, ja odchodzę, to jasne, nie czuję się dobrze. Może jeszcze ciągle śpię w hotelu... To jest opóźniony skutek wszystkich świństw, których zaznałem w ostatnich czasach. A Bóg... nie wiadomo, czy w ogóle istnieje. Jeżeli zaś istnieje, to wiele milionów ludzi jest bardziej godnych powołania niż ja. Zresztą jesteś zbyt śmieszny. Jesteś dokładnie tym, czym powinieneś być. Doskonałym komikiem, właśnie żeby bawić. Dlaczego tak to sobie wykombinowałeś? Czy nie było innych sposobów? Mogłeś przyjechać do Mediolanu, być mniej widowiskowy...

Mężczyzna nie odpowiedział od razu. Wydawał się zawiedziony. Oczekiwałem, że zrzuci maskę, że wybuchnie śmiechem. I powiedziałem mu to.

Nie roześmiał się.

- Chciałem, żebyś tu przybył — powiedział — ponieważ tu właśnie żyłem. Jak to się mówi: chcę grać u siebie, na własnym boisku. I to prawda, przyjąłem wizerunek, jaki wy mi nadaliście. Jesteś człowiekiem reklamy, powinieneś to dobrze rozumieć. Gdybym był... w Rijadzie, miałbym inny wygląd.

Przytaknąłem.

- No tak. W Rijadzie...

Staliśmy naprzeciw siebie, twarzą w twarz, bardzo blisko. Dalej myślałem, że ten człowiek nie może być tym, za kogo się podawał. Szukałem pomocy w intuicji, która mi podpowiadała, że nie, że nie uczestniczyłem w cudzie. Ale moja intuicja zawsze mnie zawodziła i wprowadzała w błąd.

- Ruszmy się — powiedział. — Niedaleko stąd jest spokojne miejsce. Chodź ze Mną.

Szukałem odpowiedniej, stanowczej odpowiedzi. Żeby zwalczyć strach.

- Na pewno nie będę pierwszy.

I poszedłem za nim.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama