Śmiertelna oferta

Żniwo eutanazji rośnie...

Żniwo eutanazji rośnie. Została już zalegalizowana w Holandii, Belgii i Luksemburgu. Asysta przy samobójstwie jest dozwolona w Szwajcarii i trzech amerykańskich stanach: Waszyngtonie, Oregonie i Montanie. W kolejnych państwach obowiązujące przepisy są obecnie naginane, a precedensy powodują zmiany w prawie.

W starożytności słowem „euthanasia” Grecy opisywali spokojne, naturalne umieranie. Współcześnie rozumie się przez to uśmiercenie kogoś w celu uwolnienia go od cierpień. Jakkolwiek wcześniej w historii zdarzały się wspomagane samobójstwa, to dopiero w XX w. powstało społeczne przyzwolenie do ich oficjalnego stosowania. Nieprzypadkowo nastąpiło to w totalitarnej III Rzeszy, gdzie realizowano teorie rasistowskie zainspirowane m.in. darwinizmem społecznym. Kilku niemieckich naukowców doszło już w XIX w. do wniosku, że „istnieją ludzie, których śmierć jest dla nich samych wyzwoleniem, a społeczeństwo i państwo uwalnia ona od ciężarów, które są bezużyteczne”. Stawiali wyżej dobro zbiorowości nad dobrem jednostki, wartość wyimaginowanej rasy nad wartość konkretnego życia ludzkiego. Dopuszczali zatem uśmiercanie nieuleczalnie chorych na ich prośbę, a psychicznie chorych i pacjentów w śpiączce bez ich zgody. W efekcie pod rządami Hitlera dokonywano przymusowych eutanazji: to psychiatrzy decydowali, dla których ludzi – chorych psychicznie, niedorozwiniętych umysłowo i inwalidów – życie nie przedstawia żadnej wartości. Sformułowaniem „życie nie warte życia” w czasie II wojny światowej uzasadniano coraz szerzej realizowaną eksterminację osób chorych, kalekich, a później nawet dzieci sprawiających trudności wychowawcze lub np. o niewłaściwym kształcie uszu (!). Liczbę ofiar szacuje się na 100 tysięcy ludzi. Było to preludium do obozów zagłady, oswajające niemieckie społeczeństwo i środowisko lekarskie z masowym mordowaniem „ze względów społecznych”. W procesach norymberskich nazistowską eutanazję określono jako działalność zbrodniczą, a pod ich wpływem powstała Powszechna Deklaracja Praw Człowieka przyjęta w 1948 r.

Inna idea, te same metody

Po potępieniu zbrodni niemieckich lekarzy organizacje propagujące uśmiercanie chorych musiały zmienić taktykę. Przykładem jest Euthanasia Society of America, która wskazywała wcześniej na korzyści społeczne z eutanazji: zmieniła nazwę na Society for the Right to Die i rozpoczęła głoszenie w USA „prawa do śmierci”. Dziś powraca się do uśmiercania chorych w imię wolności i absolutnej autonomii osoby. W rzeczywistości niektórych chorych zabija się bez ich zgody, nadal nazywając to eutanazją. Powtarza się przy tym, że życie niepełnosprawnych i niedorozwiniętych umysłowo nie ma sensu ze względu na brak świadomości albo, przeciwnie, odczuwane przez nich cierpienie. To jakby echo nazistowskiego sformułowania „życie nie warte życia”.

Jedną z przyczyn rosnącego w społeczeństwie przyzwolenia dla eutanazji jest lęk: przed degradacją związaną ze starością i zależnością od innych, przed utratą kontroli nad swoim życiem i ciałem oraz przed umieraniem przedłużonym w wyniku interwencji medycznych. Wobec tych obaw tylko śmierć samobójcza postrzegana jest jako „godna”. Zwolennikom eutanazji walka o życie pacjenta wydaje się niepotrzebnym przedłużaniem jego cierpień, a rezygnacja z leczenia na rzecz uśmiercenia chorego jawi się im jako uczynek miłosierdzia.

Argument równi pochyłej

Coraz bardziej rozszerza się okoliczności, które mają uzasadniać wspomaganie samobójstwa. Już nie dotyczy ono tylko osób ciężko chorych, poddanych przedłużającym się cierpieniom. Każde pogorszenie się zdrowia czy nawet niekorzystna zmiana w samopoczuciu może być argumentem, na mocy którego – zamiast pomocnej dłoni – zjawia się „miłosierna” ręka podająca truciznę. Takie podważenie wartości ludzkiego życia powoduje wzrost nadużyć – pisząc wprost, prowadzi do zwykłych zabójstw, aczkolwiek trudniejszych do wykrycia. Jak zauważa dr John C. Willke, w Holandii „samobójstwo wspomagane przez lekarza przekształciło się w bezpośrednie zabijanie pacjenta przez lekarza. Eutanazja śmiertelnie chorych obecnie objęła również przewlekle chorych. Eutanazja z przyczyn fizycznych poszerzyła się o tzw. wskazania psychiatryczne. Dobrowolna eutanazja poszła o krok dalej, i dopuszcza się eutanazję bez zgody pacjenta. To wszystko doprowadziło do sytuacji, w której w Holandii powstają grupy ochrony pacjenta”.

Jak widać, uznanie jakiejkolwiek dopuszczalności eutanazji to pułapka, zmuszająca do kolejnych ustępstw i rozszerzania „prawa do śmierci” na wszystkich ludzi – niezależnie od tego, w jakim są stanie zdrowia, ani czy faktycznie chcą zakończyć swoje życie.

Kiedy człowiek chce umrzeć?

Jakie są najczęstsze powody, dla których ktoś prosi o eutanazję? Po pierwsze, trzeba pamiętać, jaki jest kontekst takiej wypowiedzi – może ona nie mieć charakteru ostatecznej decyzji, albo wręcz wyrażać prośbę o wsparcie w cierpieniu. Jak stwierdza dr Jerzy Umiastowski, najczęściej „prośba chorego o pozbawienie go życia nie jest świadomą decyzją podjętą przez człowieka rozumiejącego znaczenie czynu i zdolnego świadomie kierować swoim postępowaniem, ale objawem choroby”. Powołuje się na założycielkę londyńskiego hospicjum, Cecil Saunders, która stwierdziła u swoich ciężko chorych na raka pacjentów „ból totalny”. W tych przypadkach nie wystarczało opanowanie bólu fizycznego nie pomagało, ponieważ chorzy cierpią równocześnie na ciężką depresję, powodującą natrętne myśli samobójcze. W takich sytuacjach to raczej kontakt osobowy z pacjentem, zwykła rozmowa z nim, może przywrócić mu siły psychiczne i umożliwić mu przeżycie ostatnich szczęśliwych chwil na tym świecie.

W rzadkich sytuacjach, kiedy decyzja o samobójstwie nie jest objawem chorobowym, współudział lekarza jest sprzeczny z etosem jego zawodu. To zasady Hipokratesa: „Po pierwsze nie szkodzić”, a także: „Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał”, stały się fundamentem medycyny, nie zaś „prawo do śmierci”. Trzeba też pamiętać, że taka decyzja jest podejmowana często na podstawie diagnoz lekarskich, z których stosunkowo duża część okazuje się błędna. Prof. Andrzej Szczeklik swój sprzeciw wobec eutanazji uzasadniał, mówiąc: „Wielokrotnie byłem świadkiem, gdy ludzie, którym nie dawano więcej niż tydzień życia, wracali do zdrowia”.

Fałszywe rozwiązanie

Czy prawo do wyboru czasu i sposobu umierania może być antidotum na obojętność społeczeństwa wobec osób starszych, na marginalizację śmierci, brak wsparcia rodzinnego? Bo na pewno nie stanowi rozwiązania problemu cierpienia chorych, a raczej rodzaj eksterminacji słabszych osobników pod pozorem litości, sposobem odciążenia społeczeństwa od osób starych i schorowanych, zdjęcia odpowiedzialności z lekarzy i rodzin, rozwiązaniem „problemu” zaburzającego obowiązujący styl życia – niezależny człowiek dążący do osobistego sukcesu. Dominuje wygodnictwo i żądanie łatwości życia za wszelką cenę – nawet za cenę dewaluacji ludzkiego życia. Presja społeczna na ciężko chorym pacjencie bywa trudna do zniesienia. Zamiast wsparcia w chwili próby otrzymuje on propozycję popełnienia samobójstwa.

Zamiast śmierci – ofiarna miłość

Dr Kathleen M. Foley, neurolog, zajmująca się bólem u chorych na raka, nazywa eutanazję „leczeniem cierpienia przez eliminację pacjenta”, wykazując, jakim jest absurdem, że medycyna rozpoczęła specjalizację w uśmiercaniu ludzi. Lekarze pracujący w hospicjach potwierdzają, że ewentualna prośba nieuleczalnie chorego o eutanazję jest odwoływana, jeżeli zastosuje się adekwatne środki neutralizujące ból i poprawiające samopoczucie. Dlatego realną alternatywą w stosunku do praktyki eutanazji jest właściwa opieka paliatywna.

W hedonistycznej kulturze zachodniej coraz popularniejszy jest obłędny pogląd, że cierpienie odbiera sens życiu człowieka. Tak się jednak składa, że na tym „padole łez” cierpienie jest nieodzownym elementem życia i nie ma człowieka, który by nie doświadczył bólu. Z uwagi na to wszyscy jesteśmy powołani do udzielania sobie wzajemnego wsparcia i pomocy – ze szczególną ofiarnością, jeśli chodzi o cierpienie osób chorych fizycznie, duchowo i psychicznie. Zamiast instytucji samobójstwa potrzeba więcej wzajemnej miłości, altruizmu w sytuacjach społecznych, silniejszych więzi rodzinnych, a także powrotu do etosu lekarza – tego, który leczy.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama